Więcej

    Litwa nie pogodziła się z utratą Wilna, ale zaaprobowała Polskę jako sąsiada

    Czytaj również...

    Sowietologia, zapoczątkowana przez Instytut Naukowo-Badawczy Europy Wschodniej w Wilnie, jest dziś właściwie przedmiotem czysto akademickim, bo nie ma już państwa sowieckiego. Przekształciła się w coś, co w Polsce nazywa się rosjoznawstwem, czyli rodzajem badań nad dzisiejszą Rosją Fot. pixabay.com

    Nie sądzę, że Rosja może wywołać wojnę na dużą skalę. Jednak będzie wykorzystywała każdą słabość swoich sąsiadów – mówi historyk Marek Kornat, który był gościem wileńskiej konferencji „Początki sowietologii: Instytut Naukowo-Badawczy Europy Wschodniej w Wilnie (1930–1939), idee – ludzie – dziedzictwo (z okazji 90-lecia powołania)”.

    Nie wiadomo, kto był faktycznym inicjatorem założenia Instytutu Naukowo-Badawczego Europy Wschodniej w Wilnie, który zajmował się krajami bałtyckimi oraz Rosją sowiecką. Czy jednak bliskość granic państw badanych od siedziby ośrodka miała znaczenie?

    Miała znaczenie, ponieważ Wilno było najdalej wysuniętym na Wschód miastem uniwersyteckim w ówczesnej Polsce oraz było miastem bardzo bliskim państwom bałtyckim, które zamierzano objąć badaniami. I te badania jakoś realizowano. Mamy do czynienia z nieprzypadkową sytuacją. Poza tym taką Szkołę Nauk Politycznych (działającą przy instytucie – przyp. red.) jak w Wilnie założono wcześniej w Warszawie oraz Krakowie. Natomiast we Lwowie działało Studium Dyplomatyczno-Konsularne. Co do pomysłodawcy, to faktycznie nie dało się tego precyzyjnie ustalić – albo był to Janusz Jędrzejewicz, albo Stefan Ehrenkreutz. Oni mogli to zrobić, ponieważ, po pierwsze, mieli wizję takiej placówki, a po drugie, mogli zapewnić przychylność władz w Warszawie. Nie wystarczy mieć pomysł, trzeba jeszcze przekonać tych, co rządzą, aby na niego się zgodzili. W Polsce przedwojennej nie tworzono na masową skalę nowych szkół wyższych. Uważano, że nie jest potrzebnych za dużo takich placówek, dlatego decyzja o powstaniu nowej wymagała planu i uzasadnienia.

    Słuchając licznych wykładów i odczytów na temat instytutu, odniosłem wrażenie, że władze traktowały ośrodek trochę po macoszemu. Czy Pan z tym się zgadza?

    Niekoniecznie. Po prostu były tu prowadzone prace naukowe, które pełniły taką funkcję, jaką dzisiaj pełnią badania z zakresu stosunków międzynarodowych. Każdy, kto w tamtych warunkach działał, mógł sobie pozwolić tylko na takie analizy, na które pozwalały mu dostępne źródła, czyli prasa sowiecka, sowieckie ustawodawstwo, dane statystyczne dotyczące gospodarki. Instytut pracował. Prowadził szczegółowe, elitarne studia. Oczywiście, nie było tak, że cały naród interesował się badaniami, to było przede wszystkim przeznaczone dla specjalistów. Jeśli chodzi o najważniejsze osiągnięcia, to trzeba wymienić takie organy, jak dyplomacja i wywiad, które korzystały z tych zasobów.

    Elity polityczne Rosji nie chcą się pogodzić z utratą imperium. Uważają, że trzeba odwrócić kartę historii Fot. Marian Paluszkiewicz

    Czy prace instytutu były wykorzystywane wystarczająco?

    Trudno powiedzieć. Na pewno to, co oni wtedy publikowali, było dostępne dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. Instytut wydawał coś takiego jak „Kwartalny Przegląd Gospodarki Sowieckiej”. Ten kwartalnik był rozsyłany do ministerstw, które go prenumerowały, natomiast urzędnicy czytali go i analizowali.

    *Podstawowym kierunkiem badań instytutu była Rosja sowiecka, ale chciałbym zapytać, jak wyglądały badania krajów bałtyckich?
    W pierwszej kolejności skupiały się na Litwie. O Łotwie i Estonii niewiele można powiedzieć w tym znaczeniu, że jeśli już, to prowadzono badania etnologiczne. W przypadku Litwy było parę prac opublikowanych w pierwszym numerze „Rocznika Instytutu”. Te prace są głównie autorstwa dyrektora Szkoły Nauk Politycznych Władysława Wielhorskiego oraz kilku innych badaczy. Prace dotyczyły takich problemów, jak: polityka narodowościowa, gospodarka, ustrój, kultura, życie wewnętrzne ówczesnej Litwy ze stolicą w Kownie. Oczywiście, Litwy skłóconej z Polską. Właściwie na tym polu wyczerpywały się wysiłki badawcze.

    Rosja sowiecka w polskiej polityce zagranicznej od samego początku była traktowana jako zagrożenie. Jak była traktowana Litwa?

    Litwa bojkotowała państwo polskie z powodu, jak uważała, zaboru Wilna. W związku z powyższym, uznając, że Polacy dokonali zaboru Wilna, to Litwa nie utrzymywała żadnych kontaktów dyplomatycznych i właściwie polityka wobec Litwy nie istniała. Nie można prowadzić polityki względem kogoś, kto nie chce utrzymywać żadnych stosunków. Natomiast można mówić o planie, który polegał na tym, że chciano doprowadzić do normalizacji stosunków wzajemnych bez oddawania Wilna – bo nie może suwerenny kraj oddać części swego terytorium – dlatego sprawa była niesłychanie trudna. Mijały kolejne lata i jakiekolwiek pojednanie czy zbliżenie nie było osiągalne, aż doszło do kryzysu w marcu 1938 r., kiedy zginął na granicy żołnierz KOP Stanisław Serafin. Postawiono wtedy ultimatum i pod groźbą użycia siły Polska zmusiła Litwę do nawiązania stosunków dyplomatycznych. I w ostatnim okresie, przed II wojną światową, stosunki uległy ożywieniu. Miało to w sumie pozytywne znaczenie, bo gdyby Litwa była tak bezwzględnie wrogim krajem, jakim była do 1938 r., to prawdopodobnie gorzej potraktowałaby Polaków na terenach zajętych w 1939 r. przez Litwę. Tymczasem po ultimatum nastąpiło pewne zbliżenie stanowisk po obu stronach.

    CZYTAJ WIĘCEJ: Sowietologia jest nadal aktualna

    Jak Pana zdaniem potoczyłyby się stosunki polsko-litewskie, gdyby nie doszło do wybuchu II wojny światowej?

    Bardzo trudno wyciągać wnioski, bo zawsze występują takie czynniki oraz okoliczności, których nie można przewidzieć. W latach 1938–1939, w sumie przez półtora roku, postępował proces normalizacji stosunków polsko-litewskich. Litwini nie pogodzili się z utratą Wilna i nie uważali, że województwo wileńskie należy do Polski, ale pogodzili się z tym, że Polska jest sąsiadem. Nastąpiło ożywienie kulturalne. Mniejszość litewska na Wileńszczyźnie otrzymała nowe możliwości rozwoju. Mniejszość polska na Litwie również została potraktowana lepiej. Były wszelkie przesłanki do dalszej normalizacji stosunków wzajemnych. Wielkie znaczenie miało to, że Litwa czuła zagrożenie ze strony Niemiec. Gdyby Litwa nie czuła tego zagrożenia, to prawdopodobnie nie poszłaby na ugodowy kurs z Polską. Symbolicznym gestem była wizyta w Polsce, w maju 1939 r., naczelnego wodza Armii Litewskiej gen. Stasysa Raštikisa. Pod wpływem przekonania, że istnieje zagrożenie niemieckie, Litwa zdecydowała się na zmianę lub modyfikację swojego antypolskiego kursu.

    Instytut Badawczo-Naukowy Europy Wschodniej faktycznie stworzył sowietologię. Na ile sowietologia jest aktualna dzisiaj?

    Sowietologia jest właściwie przedmiotem czysto akademickim, bo nie ma już państwa sowieckiego. Sowietologia przekształciła się w coś, co w Polsce nazywa się rosjoznawstwem, czyli rodzajem badań czy też analiz nad dzisiejszą Rosją. Dzisiejsza Rosja jest kontynuacją Związku Sowieckiego, kontynuatorką idei imperialnych Rosji sowieckiej, jest krajem, który nie rozliczył się ze spuścizną komunistyczną i nie chce rozliczać. Z wyjątkiem oczywiście tych decyzji, które podjęli prezydenci Gorbaczow i Jelcyn. Dlatego w takich warunkach nie można nie brać pod uwagę osiągnięć sowietologii. Jednak dzisiaj mamy raczej rosjoznawstwo niż sowietologię. W rosjoznawstwie na przestrzeni ostatnich 30 lat dominowały różne koncepcje. Przykładowo, pojawiła się koncepcja Rosji jako wielkiego imperium euroazjatyckiego, czyli stara koncepcja euroazjatycka została ożywiona. Ta koncepcja jest wykorzystywana również w dzisiejszej Rosji na zasadzie takiej, że Rosja jest osobnym organizmem politycznym i nie wolno jej porównywać do Zachodu. Rosja potrzebuje kroczyć własną drogą. Wartości i zasady kultury Zachodu są jej obce. Jest też szkoła mówiąca o Rosji, że nie może się pozbyć idei imperium, bo na tym polega jej tożsamość. Utraciłaby tożsamość, gdyby straciła ambicje imperialne. Wreszcie była koncepcja, która teraz siłą rzeczy nie może być aktualna, polegająca na tym, że Rosja się okcydentalizuje, czyli zbliża się do Zachodu, tylko z opóźnieniem. Ta koncepcja zakłada, że Rosja wcześniej lub później stanie się normalnym państwem demokratycznym. Niestety, dyktatura Putina w ciągu ostatnich 20 lat mocno osłabiła tę koncepcję, bo jak widać, Rosja wcale nie chce demokracji. Są też poglądy, że Rosja to jest państwo o wielkiej przestrzeni i dlatego nie może być demokratyczna. Takie poglądy głosił Sołżenicyn. Pisał o tym w broszurze „Jak odbudować Rosję”. Uważał, że dla Rosji demokracja parlamentarna to śmierć kraju. Co prawda Sołżenicyn uważał, że kraje bałtyckie albo kaukaskie należy zostawić własnemu biegowi, to samo dotyczyło krajów Azji Środkowej. Jednak trzy narody: rosyjski, ukraiński i białoruski, muszą być razem i tworzyć jedno państwo. I te poglądy w Rosji dzisiaj są bardzo popularne.

    CZYTAJ WIĘCEJ: Konferencja naukowa w Wilnie o początkach sowietologii

    Czyli Pana zdaniem w najbliższej przyszłości jest niemożliwe, aby Rosja przekształciła się w kraj demokratyczny? Jak Wielka Brytania, która jeszcze przed 70 laty była imperium, „nad którym nigdy nie zachodzi Słońce”, a teraz jest państwem średniej wielkości.

    Trzeba przyznać, że Rosja w wyniku wielkiego osłabienia odpuściła sobie podbój wielu narodów. Różnica polega na tym, że Wielka Brytania z tym się pogodziła, zaś elity polityczne Rosji nie chcą z tym się zgodzić. Uważają, że to była wielka tragedia i dlatego trzeba odwrócić kartę historii. Rosja się zbroi i szykuje do rewanżu. Nie sądzę, że byłaby zdolna do wywołania wojny na dużą skalę, ale może wykorzystywać każdy objaw słabości swoich sąsiadów.


    Marek Kornat
    (ur. w 1971 r. w Proszowicach) znany polski historyk, sowietolog, eseista, profesor nauk humanistycznych, kierownik Zakładu Dziejów Dyplomacji i Systemów Totalitarnych w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk, pracownik naukowy Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Jest autorem siedmiu książek, redaktorem (bądź współredaktorem) kilku prac zbiorowych i wydawnictw źródłowych oraz ponad 200 artykułów naukowych i około 30 recenzji.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 12(34) 21-27/03/ 2020

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    10 proc. poborowych zostaje w wojsku

    Po tym, jak Federacja Rosyjska w 2014 r. zaatakowała Ukrainę okupując Krym i rozpętując wojnę w Donbasie, Litwa przywróciła pobór do wojska. Co roku kilka tysięcy młodych osób jest powoływana do odbycia zasadniczej służby wojskowej. — Każdego roku około 10...

    Światowy Dzień Książki: lektura papierowa nadal jest wielką wartością

    Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich, który przypada na 23 kwietnia, jest obchodzony od 1995 r. Celem święta jest promocja czytelnictwa, edytorstwa oraz ochrona praw autorskich. — Czytelnictwo nie umarło i nie umrze. Książka papierowa nadal jest wartością. Podobnie,...

    Wielomiliardowa pomoc USA dla Ukrainy. „Na przełom na froncie jednak trzeba zaczekać”

    Amerykańska Izba Reprezentantów w minioną sobotę uchwaliła pakiet pomocy dla walczącej Ukrainy. „Kieruję się starą wojskową maksymą, że wolę wysyłać naboje na konflikt za granicą, niż naszych chłopców, naszych żołnierzy na front” — oświadczył po głosowaniu spiker Mike Johnson....

    Krok do przodu

    Kadencja obecnego Sejmu Republiki Litewskiej powoli zmierza ku końcowi. Za kilka miesięcy będziemy mieli wybory i (raczej) staniemy się świadkami uformowania nowej koalicji rządzącej. Za wcześnie – tym bardziej że przed sejmowymi czekają nas wybory prezydenta i do Parlamentu...