13 stycznia 1991 r. Armia Sowiecka dokonała szturmu na wieżę telewizyjną w Wilnie. Presja Moskwy na Litwę, która ogłosiła niepodległość 11 marca 1990 r., przerodziła się w niekontrolowaną agresję.
Rada Najwyższa Republiki Litewskiej, oceniając działania ZSRS jako agresję zbrojną na Litwę, postanowiła wysłać pierwszego ministra spraw zagranicznych odrodzonej niepodległej Litwy Algirdasa Saudargasa do Warszawy, by wraz z innymi litewskimi parlamentarzystami, którzy w tym czasie znajdowali się za granicą, reprezentował Republikę Litewską za granicą. W razie potrzeby mieli utworzyć rząd na uchodźstwie. Na szczęście do tego nie doszło, ale przedstawiciele Litwy informowali Europę o wydarzeniach styczniowych na Litwie i zabiegali o to, aby państwa demokratycznej Europy uznały niepodległość Litwy.
Zagrożenie było realne
W styczniu 1991 r., kiedy rozpoczęły się działania wojsk sowieckich przeciwko litewskim instytucjom, w Polsce przebywał deputowany do Rady Najwyższej RL Czesław Okińczyc. 13 stycznia minister spraw zagranicznych Republiki Litewskiej Algirdas Saudargas i wiceprzewodniczący komisji spraw zagranicznych Rady Najwyższej Litwy Czesław Okińczyc zwołali w Warszawie dwie konferencje prasowe.
Czesław Okińczyc, sygnatariusz Aktu Niepodległości Litwy, wystąpił też z dramatycznym przemówieniem na forum Senatu RP, wyższej izby polskiego parlamentu, w którym przedstawił informacje o agresji sowieckich wojsk na Litwę, a także zwrócił się do senatorów z wezwaniem, by pomogli obronić wolność niezależnej Litwy. Było to pierwsze w całej historii polskiego Senatu wystąpienie przedstawiciela państwa zagranicznego. Przemówienie Okińczyca, które pokazały wszystkie polskie telewizje, wywołało masowe wsparcie dla niepodległej Litwy ze strony społeczeństwa polskiego.
– Zagrożenie było realne. Posłowie zdawali sobie sprawę z tego, że wojska sowieckie mogą zaatakować litewski parlament. W tej sytuacji konieczne było przeanalizowanie, kto w tym czasie jest za granicą. W tym czasie za granicą byłem ja. Odbywałem podróż przez Warszawę do Londynu, do parlamentu brytyjskiego. W tamtym czasie nie było bezpośrednich samolotów z Wilna do Londynu. Tak więc autem jechałem do Warszawy, a stamtąd miałem lecieć do Londynu – wspomina w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Czesław Okińczyc, sygnatariusz Aktu Niepodległości Litwy.
Koordynowanie pomocy z Warszawy
– Byłem w stałym kontakcie z marszałkiem Sejmu prof. Vytautasem Landsbergisem. Zaproponowałem mu, że w tak tragicznych okolicznościach zostaję w Warszawie i z Warszawy będę koordynował pomoc dla niepodległej Litwy ze strony państw Europy Środkowo-Wschodniej. Z pomocą polskiego parlamentu udało się zorganizować w hotelu poselskim Litewskie Centrum Informacyjne. Z Wilna do hotelu przyjechał minister spraw zagranicznych Algirdas Saudargas. Sytuacja była dramatyczna. Z panem Saudargasem spotkaliśmy się nad ranem 13 stycznia. W tym dramatycznym momencie zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy z Polski poinformować o tragicznych wydarzeniach na Litwie cały świat. Zaczęliśmy od przedpołudniowej konferencji prasowej w Sejmie i tam z ministrem Saudargasem apelowaliśmy do wszystkich krajów o wsparcie dla Litwy i uznanie jej niepodległości. Dzięki pracownikom Sejmu RP na konferencji prasowej byli obecni dziennikarze wszystkich mediów polskich i zagranicznych. Oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę, że w sytuacji, gdy niepodległość Litwy jest zagrożona ze strony sowieckiej machiny wojennej, uznanie niepodległości Litwy może nastąpić szybciej – opowiada Czesław Okińczyc.
Podczas telefonicznej rozmowy marszałka Sejmu RL prof. Vytautasa Landsbergisa z Czesławem Okińczycem ustalono, że zostanie on w Warszawie i będzie reprezentował państwo litewskie w Polsce, na Węgrzech i w Czechosłowacji. Zadaniem Okińczyca było też koordynowanie pomocy tych państw dla walczącej o niepodległość Litwy. Z kolei minister Saudargas miał się udać na Zachód i tam informować państwa zachodnie o tym, co się dzieje na Litwie.
– Sytuacja na Litwie była groźna. Trudno było sobie wyobrazić, że Gorbaczow, który przed kilkoma miesiącami odebrał Pokojową Nagrodę Nobla, skieruje wojska na bezbronną, walczącą o niepodległość Litwę. To był moment, kiedy Litwa potrzebowała wszelkiej pomocy politycznej i materialnej. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jeżeli litewski parlament zostanie zajęty przez wojska sowieckie, trzeba będzie działać w warunkach podziemia – wspomina Czesław Okińczyc.
Czytaj więcej: Litewski Donbas 13 stycznia 1991 roku
Pomoc polskiej Solidarności
NSZZ „Solidarność”, który przez wiele lat za czasów komunistycznych w Polsce działał w takich warunkach, starał się pomóc Litwie na różne sposoby. Solidarność przekazała ogromną ilość sprzętu potrzebnego do działaniach w ramach podziemia, a także potrzebną wiedzę.
– Będąc w Warszawie, starałem się organizować wizyty poszczególnych litewskich posłów, którzy uczyli się, jak się posługiwać tym sprzętem. Ważne było, żeby w atakowanym Sejmie RL znajdowali się przedstawiciele państw zagranicznych. To był mój pomysł na to, jak bronić litewskiego parlamentu, swego rodzaju umiędzynarodowienie gmachu Sejmu RL. Od prof. Vytautasa Landsbergisa otrzymałem listy uwierzytelniające do prezydentów Polski, Czechosłowacji i Węgier, w których otrzymałem pełnomocnictwa do reprezentowania państwa litewskiego i rozpoczęcia negocjacji z tymi państwami na temat uznania niepodległości Litwy. Dzięki mojej aktywności w Warszawie, Pradze i Budapeszcie udało się zapewnić pomoc tych państw, a także rotacyjne dyżury pochodzących stamtąd posłów w parlamencie Litwy – mówi Czesław Okińczyc, sygnatariusz Aktu Niepodległości Litwy.
Czesław Okińczyc przebywał na Węgrzech w czasie inauguracyjnego posiedzenia Grupy Wyszehradzkiej, w której skład weszły Polska, Czechosłowacja i Węgry. Na tym posiedzeniu przyjęta została rezolucja, w której skrytykowano sowiecką agresję na walczącą o niepodległość Litwę i udzielono poparcia odrodzonemu państwu litewskiemu.
Z pełnomocnictwami od głowy państwa
Pierwszy minister spraw zagranicznych odrodzonej niepodległej Litwy Algirdas Saudargas w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” mówi, że po odzyskaniu przez Litwę niepodległości zaczęły krążyć pogłoski o zamiarze ZSRS podjęcia próby przywrócenia bardziej restrykcyjnego reżimu na swoim dawnym terytorium. I kiedy 11 stycznia 1991 r. w Wilnie wojsko sowieckie siłą zajęło Dom Prasowy i siedzibę Departamentu Obrony Narodowej, po południu zwołano pilne posiedzenie rządu, któremu przewodniczył Albertas Šimėnas. Podczas nadzwyczajnego posiedzenia zdecydowano, że Algirdas Saudargas powinien natychmiast wyjechać za granicę.
– Audrius Butkevičius, dyrektor Departamentu Obrony Narodowej, otrzymał polecenie, aby zająć się moją podróżą przez granicę państwową. Vytautas Landsbergis udzielił mi oraz wiceprzewodniczącemu Rady Najwyższej Bronislavasowi Kuzmickasowi mandat do wypowiadania się i działania w imieniu głowy państwa, mobilizowania litewskiej dyplomacji i reprezentowania jedynego na świecie legalnego rządu litewskiego. W tym czasie Czesław Okińczyc, Emanuelis Zingeris i Bronislavas Kuzmickas byli już za granicą. Podczas wręczania mi pełnomocnictwa nagle w biurze Landsbergisa zadzwonił telefon. Dzwonił Kuzmickas i informował, że jest już w Tallinie i wraca na Litwę. Landsbergis powiedział mu, że sytuacja jest bardzo niebezpieczna, i nakazał, żeby wracał do Sztokholmu – wspomina Algirdas Saudargas.
Czytaj więcej: Sprawa 13 stycznia nadal budzi emocje
Strzały w Wilnie
W piątek 11 stycznia Algirdas Saudargas wyjechał do Kowna, do domu. Towarzyszyli mu dwaj asystenci. Tam mógł z rodziną spędzić krótką chwilę, pożegnać się. W tym czasie samochód, którym Saudargas przyjechał z Wilna do Kowna, został wymieniony ze względów bezpieczeństwa.
– Pamiętam, że żona włożyła najpotrzebniejsze rzeczy do małej torby podróżnej i o godz. 3 w nocy starą sowiecką niwą wyjechałem do Polski z tymi samymi dwoma towarzyszami. Gdy wyjeżdżaliśmy z Kowna, moi towarzysze rozpytali taksówkarzy, czy czasem gdzieś nie widać Sowietów. Stwierdziliśmy, że przez Łoździeje (lit. Lazdijai) jechać jest niebezpiecznie, więc wybraliśmy drogę do Brześcia przez Kruonis – wspomina Algirdas Saudargas.
Na dworcu w Brześciu nikt nie zwrócił uwagi na mężczyznę z sowieckim paszportem dyplomatycznym. 12 stycznia ok. godz. 15 minister Saudargas wysiadł z pociągu w Warszawie. W polskim parlamencie został powitany bardzo ciepło.
– Po przyjeździe do Warszawy od razu udostępniono mi pokój w hotelu sejmowym i bezpośrednie połączenie z Wilnem. Gdy tylko przekroczyłem próg pokoju, natychmiast usiadłem do telefonu i z dokładnością co do minuty zapisywałem wszystkie otrzymane informacje. Te notatki zachowałem do dziś. Gdy rozmawiałem przez telefon z Wilnem, słyszałem wystrzały – wspomina.
Kłamliwa narracja sowiecka
Kiedy zaczęła się agresja armii sowieckiej, Algirdas Saudargas postanowił działać. – Poszedłem wcześnie rano do ambasady USA, ale w niedzielę nikt mnie nie przyjął, chociaż, jak się później dowiedziałem, Amerykanie uważnie przyglądali się wydarzeniom tamtej krwawej nocy. Ambasada Stanów Zjednoczonych otworzyła mi swoje drzwi dopiero 14 stycznia. Jednak nie usłyszałem tam nic godnego zapamiętania – twierdzi Algirdas Saudargas.
14 stycznia minister Saudargas otrzymał pisemne zezwolenie na utworzenie rządu Republiki Litewskiej na uchodźstwie, gdyby Rada Najwyższa RL nie mogła działać. Algirdas Saudargas został mianowany szefem rządu na uchodźstwie, zezwolenie z Wilna przywiózł jego towarzysz Estas Tarmakas.
Dzięki funduszom zebranym przez Litwinów mieszkających za granicą Saudargas rozpoczął robocze podróże do Danii, Norwegii, Holandii, Wielkiej Brytanii, Niemiec. Najpierw 15 stycznia udał się do Brukseli. Tam spotkał się z zagranicznymi przywódcami różnych szczebli i opowiedział o krwawych wydarzeniach na Litwie.
– Te podróże zagraniczne były konieczne, ponieważ Sowieci rozpowszechniali za granicą tendencyjny film Aleksandra Niewzorowa o wydarzeniach styczniowych na Litwie. Tymczasem ja podczas spotkań pokazywałem otrzymane z Wilna kasety wideo, uczestniczyłem w konferencjach prasowych, programach radiowych i telewizyjnych. Moskiewska propaganda bardzo zaszkodziła prawdzie o wydarzeniach na Litwie. Nawet europejskiemu komisarzowi ds. stosunków zewnętrznych Fransowi Andriessenowi musiałem wiele tłumaczyć, prostując kłamstwa szerzone przez Sowietów.
Czy naprawdę Litwini chcieli być niezależni?
Intensywną kampanię wyjaśniającą wydarzenia styczniowe na Litwie zorganizowano w Londynie, gdzie pierwszemu ministrowi spraw zagranicznych odrodzonej niepodległej Litwy aktywnie wówczas pomagał mieszkający tam Litwin Romas Kinka.
– Musiałem komunikować się z mediami przez cały tydzień od wczesnego rana do późnego wieczora. Czułem brytyjskie poparcie dla Litwy, ale musiałem codziennie bronić swojej prawdy, dyskutując z dziennikarzami i politykami. To był czas wielkiego napięcia i odpowiedzialności – twierdzi rozmówca „Kuriera Wileńskiego”.
W Londynie Brytyjczycy poradzili Saudargasowi, aby pojechał do Niemiec i spotkał się z ówczesnym ministrem spraw zagranicznych RFN Hansem-Dietrichem Genscherem. Ale rozmowa z tym znanym dyplomatą i politykiem nie była łatwa.
– Pamiętam, jak Hans-Dietrich Genscher zapytał: „Czy naprawdę chcecie być całkowicie niezależni?”. Odpowiedziałem mu wtedy, że taka jest wola narodu litewskiego i wybrany rząd będzie się bronił przed agresją obcego państwa. Niepodległość Litwy została obroniona i ostatecznie uznana – wspomina Algirdas Saudargas.
Jako pierwsza 11 lutego 1991 r. zrobiła to Islandia. Pierwsze stosunki dyplomatyczne z tym krajem zostały nawiązane po upadku zamachu stanu w Moskwie 26 sierpnia.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 2(4) 8-15/01/2021