Więcej

    U doktor Strużanowskiej pół Wilna się urodziło

    Czytaj również...

    Zdrowe niemowlę – radość mamy i pani doktor
    | Fot. Marian Paluszkiewicz

    Hanna Strużanowska-Balsienė, doktor medycyny. Przez 50 lat była lekarzem położnikiem i ginekologiem w wileńskim szpitalu św. Jakuba. Przyjęła prawie 25 tys. porodów. Angażowała się w dialog polsko-litewski. 10 lutego obchodziła swoje 90-lecie.

    Medycyna to nie jest praca, to sposób życia. Wszystko, co dzieje się z chorym, to odpowiedzialność lekarza. Prawdziwy lekarz nie oddziela swojego życia prywatnego od pracy. Ludzie wykonujący inny zawód, gdy wracają po pracy do domu, zapominają o niej. Natomiast lekarz nie może żyć dla siebie, nie może zakończyć pracy po powrocie do domu. Jako lekarz miałam określoną liczbę godzin do odpracowania, ale poza tymi godzinami myślą i duszą byłam w szpitalu – mówi pani Hanna.

    Pół wieku w szpitalu św. Jakuba

    Jak zaznacza, lekarz musi całe życie się uczyć. To jest bardzo trudny zawód, medycyna szybko się rozwija. – Z lat pracy zostało mi dużo wspomnień, i tych dobrych, i tych złych. Pamiętam o wypadkach, gdy czułam, że zawiniłam, że było coś nie tak, że rezultaty mojej pracy okazały się niedobre. Te nieprzyjemne momenty zostają w pamięci na bardzo długo. Te dobre wspomnienia jakoś szybciej ulatniają się z pamięci niż te złe – zamyśla się.

    Na pytanie, czy nie żałuje, że nie wyjechała do Polski, odpowiada: i tak, i nie. – Mam ojczyznę i mam ojcowiznę, jedno i drugie jest dla mnie święte. Nigdy nie zapomnę, jak pierwszy raz przyjechałam do Polski. Gdy wyszłam z lotniska, to chciało mi się – jak Jan Paweł II – uklęknąć i pocałować ziemię. Nie zrobiłam tego, ale taka ochota była. Rodzice w moim życiu mieli ogromne znaczenie. Matkę wszyscy znają i wiedzą, jaka była. Ale ojciec także zasługiwał na wielki szacunek. Całe swoje życie bez reszty poświęcił Polsce. Do wojska poszedł, mając 16 lat, i służył w nim aż do 1939 r. – opowiada pani Hanna.

    Hanna Strużanowska-Balsienė ma dwoje dzieci, córkę i syna. Jolanta to dziś lekarz pediatra, Andrzej – inżynier radiofizyk. Ponad 50 lat przepracowała w szpitalu św. Jakuba, który po wojnie został przemianowany na I Radziecki Szpital Miasta Wilna. Podczas studiów dorabiała jako pielęgniarka. Następnie kontynuowała pracę już jako dyplomowany ginekolog-położnik, kierownik oddziału, zastępca dyrektora szpitala.

    Przez 12 lat łączyła obowiązki lekarskie z kierowaniem stażem podyplomowym lekarzy. Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości wykładała położnictwo i ginekologię w szkole pielęgniarek, w grupach z polskim językiem nauczania.

    Hanna Strużanowska-Balsienė była też współzałożycielką i członkiem zarządu Polskiego Stowarzyszenia Medycznego na Litwie. Przeszła na emeryturę równocześnie z likwidacją szpitala św. Jakuba, najstarszego w Europie Wschodniej. Stało się to w roku 300. rocznicy jego istnienia.

    Czytaj więcej: Alicja Klimaszewska obchodzi 85. jubileusz, Społeczny Komitet nad Starą Rossą zaskoczył życzeniami

    Sumienie starych wilnian

    Krystyna Adamowicz, dziennikarka, kronikarka wileńskiej „Piątki” i zespołu „Wilia”, w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” twierdzi, że od pani Hani możemy się uczyć wrażliwości, mądrej pokory i spokoju ducha. – Jeśli powiem, że pani Hanna Strużanowska-Balsienė jest sumieniem starych wilnian, nie będzie w tym przesady. Znają ją absolwenci „Piątki”, którzy z nią się uczyli od roku 1945, dawni artyści teatrów polskich, których jej niezapomniana mama Janina Strużanowska była założycielką. No i znają ją przede wszystkim wileńskie kobiety, które rodziły w szpitalu św. Jakuba – nie kryje Krystyna Adamowicz.

    Pani Hania była ginekologiem-położnikiem o najwyższych kwalifikacjach. – Miałam to szczęście, że to doktor Hanna pomogła przyjść na świat moim córkom i trojgu moich wnucząt – podkreśla Krystyna Adamowicz.

    Jak mówi, pani Hanna prowadziła pełen serdeczności dom, w którym dla każdego znalazło się miejsce – dla dzieci, wnuków, prawnuków, koleżanek z Polski, które przyjeżdżały na spotkania absolwentów „Piątki”. To dom, który przechowuje w sobie całą historię Polaków wileńskich: patriotyzm rodziców, ofiarność Janiny Strużanowskiej w utrzymywaniu polskości, służbę Edmunda Strużanowskiego jako oficera Wojska Polskiego i legionisty, tajną działalność podczas okupacji, w tym wydawanie gazety donoszącej o stanie frontu, przechowywanie rodzin żydowskich czy prowadzenie tajnych kompletów w języku polskim.

    – Ten dom zawsze był otwarty dla kolegów szkolnych Hanki i jej brata Jerzego, który teraz mieszka w Krakowie. To tutaj zbierała się młodzież z gimnazjum na Antokolu („Piątka”), by przełamać się opłatkiem, razem śpiewać kolędy podczas Wigilii Bożego Narodzenia. To odbywało się niekiedy półgłosem i przy zasłoniętych oknach. Takie były czasy – wspomina Krystyna Adamowicz.

    Od 12 lat absolwenci „Piątki” starszych roczników spotykają się przy starym gmachu szkoły na Piaskach co roku w ostatnią niedzielę czerwca. Przyjeżdżają absolwenci z Polski, czasem z innych krajów. – W pierwszych latach zbierało się ponad 100 osób. Nawet w trudnym roku pandemii dzwonią koledzy z „Piątki” z pytaniem, czy będzie spotkanie. Wierzą, że świat upora się z tym straszliwym wirusem – uśmiecha się Krystyna Adamowicz, dziennikarka, kronikarka wileńskiej „Piątki” i zespołu „Wilia”.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo
    Doktor Strużanowska bada, jak się dziecko rozwija
    | Fot. z archiwum Hanny Strużanowskiej-Balsienė

    Wdzięczność do końca życia

    Reżyserka, dyrektor Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie Lilia Kiejzik w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” przyznaje, że rodzina Strużanowskich leczy dusze i ciała. – Panią Hanię poznałam, kiedy przyszłam do teatru, a miałam wtedy 15 lat. Wiedzieliśmy, że pani Hania jest lekarzem, ginekologiem. Przychodziła do nas często na przedstawienia. Bywaliśmy też u jej mamy Janiny Strużanowskiej. A kiedy dorośleliśmy, zaczęliśmy zawierać małżeństwa, dowiedzieliśmy się, że pani Hanna jest najwspanialszym lekarzem. Ile ona przyjęła naszych dzieci zespołowych, trudno zliczyć, chyba ona sama nie wie ile – wspomina.

    Lilia Kiejzik jest wdzięczna pani Hani za jej fachowość, uczciwość lekarską i kierowanie się dobrem pacjentki i dziecka. – Jestem jej osobiście bardzo wdzięczna za swego syna Edwarda. Miałam bardzo dużo komplikacji. Urodziłam ośmiomiesięczne, malutkie, 2,5-kilogramowe dziecko. W tamtych czasach uratować takie maleństwo było bardzo trudno i rzadko to się udawało. Tymczasem pani Hania uratowała mi syna. Będę jej za to wdzięczna do końca życia – podkreśla.

    Podobnie ciepło myśli o pani Hannie Strużanowskiej-Balsienė wielu wilnian, których los zetknął z oddziałem położniczym szpitala św. Jakuba.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 8(22) 20-26/02/2021

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Powrót niedźwiedzi do lasów Litwy to przywrócenie sprawiedliwości historycznej

    Pojawiały się również doniesienia o niedźwiedziach atakujących zwierzęta w rejonie Onikszt. A ostatnia wiadomość niestety jest smutna. W Kupiszkach na torach znaleziono niedźwiedzia martwego. Przyrodnik Selemonas Paltanavičius przekonuje nas, abyśmy pogodzili się z myślą, że będziemy mieli coraz więcej...

    Grecja wydłużyła tydzień pracy, a Litwa myśli, jak skrócić

    Najbogatsze kraje UE mają inny kierunek — Litwa zmierza bardziej w kierunku czterodniowego tygodnia pracy. Greckie rozwiązanie jest trochę jak biała wrona, wyróżnia się z ogólnego kontekstu. Jak tłumaczą urzędnicy, głównym celem tej reformy jest walka z szarą strefą i...

    Czego nie można robić na zwolnieniu lekarskim, żeby nie stracić zasiłku

    — Codziennie składanych jest kilka wniosków o sprawdzenie, czy osoba z zaświadczeniem lekarskim jest rzeczywiście chora, czy też wykorzystuje zwolnienie lekarskie jako dodatkowe dni wolne. Ważne jest, aby wiedzieć, że istnieją pewne zasady, których należy przestrzegać podczas otrzymywania zasiłku...

    Chemiczne zwalczanie kleszczy: więcej szkody dla przyrody i ludzi niż pożytku

    — Usługa ta jest nielegalna na Litwie z kilku powodów. Głównym powodem jest to, że w naszym kraju nie ma zalegalizowanych akarycydów i insektycydów, które mogą być stosowane na terenach otwartych do zwalczania kleszczy. Ponieważ produkty te nie tylko...