Ihor Żowkwa, doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, oświadczył, że Ukraina musi szykować się do zbrojnej konfrontacji z Rosją. Powołał się na informacje posiadane przez ukraińskie służby, które świadczą o nadciągającym zagrożeniu. Dodatkowego niepokoju przynoszą niezanegowane przez Kreml wieści o wielotysięcznych wojskach na pograniczu ukraińsko-rosyjskim.
Z prośbą o zmniejszenie liczebności wojsk wystąpiła kanclerz Niemiec, Angela Merkel. Tymczasem Donbas parzy nowym żarem od początku roku, mimo wcześniejszych umów o rozejmie — w 2021 roku zginęło już ok. 50 żołnierzy ukraińskich.
Na horyzoncie pożoga wojny?
„Niestety, trzeba się szykować. I takie informacje, można powiedzieć, mają odpowiednie struktury Ukrainy. W swojej pracy korzystamy także z ich informacji i przekazujemy swoim partnerom” — mówił Żwokwa w piątek rano dla LB.ua.
Jak zaznaczył, Ukraina jest w kontakcie ze Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią, NATO oraz Kanadą. Zaznaczył, że od wszystkich tych państw otrzymał wyraźne sygnały wsparcia. Szczególne wyrazy wsparcia otrzymała od prezydenta USA, Joe Bidena.
Czytaj więcej: Kreml prowadzi wojnę hybrydową z Polską?
Rozejm, strzały, rozejm, strzały…
Od początku tego roku Donbas zapłonął na nowo. Nie jest to pierwsza recesja w zapalnym regionie — walki rozgorywały na nowo pomimo kilku już rozejmów. Najgłośniejszą bitwą prowadzoną pomimo protokołów rozejmie był słynny szturm separatystów na lotnisko w Doniecku — II bitwa o lotnisko w 2015 roku, gdzie śmierć ponieść mogło nawet 3 000 walczących. Tym razem w ruch poszła artyleria i moździerze. Moskwa neguje, jakoby miała wspierać siły separatystów na wschodniej Ukrainie.
Z kolei nie zanegowała doniesień o ruchach wojsk przy granicy z Ukrainą. Kreml zaznaczył jednak, że Rosja nikomu nie grozi. Do zmniejszenia liczebności wojsk przy granicy wezwała kanclerz Niemiec Angela Merkel.
Funkcjonariusze ukraińscy we wspólnym centrum obserwacji honorowania rozejmu, zauważyli zajmowanie przez separatystów dawnych pozycji obronnych oraz urządzanie nowych. Zanotowano też ponad dziesięć naruszeń rozejmu.
Otwarte groźby Rosji
Tydzień temu Ukraina oskarżyła Rosję o gromadzenie wielotysięcznych wojsk przy wschodniej granicy, a także na Półwyspie Krymskim. Kreml do oskarżeń odniósł się chłodno.
„To jest to samo, o czym nieraz mówiliśmy: jesteśmy wolni, aby przerzucać swoje siły zbrojne, jakiekolwiek oddziały, na terytorium Rosji wedle własnej woli. Po drugie, Ukraina teraz, niestety, znów staje się potencjalnie bardzo niestabilnym regionem. Wiadomo, każdy kraj, który ma granice z niestabilnym regionem — niebezpiecznym, wybuchowym regionem — podejmie się narzędzi koniecznych, aby zapewnić bezpieczeństwo” — mówił rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow.
Zaznaczył, że sytuacja w Donbasie „zaostrza się bezprecedensowo”. Najbardziej niepokojąca jednak okazała się odpowiedź na pytanie, czy sytuacja przypomina rok 2014.
„Eskalacja napięcia jest bezprecedensowa. To, co odnotowujemy. I to wywołuje niepokój” — oświadczył.
Czytaj więcej: Kreml: kredyt dla Mińska nie jest ingerencją w sprawy Białorusi
Russkij mir pretekstem?
Wcześniej głos zabrał wiceszef administracji Putina, Dmitrij Kozak.
„Moskwa gotowa jest stanąć w obronie swoich obywateli, którzy mieszkają w Donbasie” — mówił.
Krótko po tym wiceprzewodniczący Rady Federacji Konstantin Kosaczow oświadczył, że na terenie separatystycznych republik mieszka od 400 do 600 tys. osób z rosyjskim obywatelstwem.
Jakikolwiek otwarty konflikt na tych terenach może Rosji posłużyć za casus belli, aby wprowadzić wojska i prowadzić otwartą wojnę z Ukrainą — oficjalnie w obronie obywateli.
Podobna retoryka była stosowana przy zajmowaniu Półwyspu Krymskiego. Jako jeden z powodów przejęcia Krymu była konieczność ochrony mniejszości rosyjskiej.
Czytaj więcej: Kiedy rosyjscy żołnierze wylądują w Wenezueli?
Na podst.: BNS, LB.ua, mfa.gov.ua, osce.org, OBWE