120 lat temu, 13 maja, urodził się Witold Pilecki. Żył w czasach dwóch wojen światowych, ścierał się z dwoma totalitaryzmami, pomimo to pozostał bohaterem bez skazy. „Stał się ikoną polskiego patriotyzmu. Ktoś nazwał go nawet świętym polskiego patriotyzmu i nie ma w tym określeniu przesady” – w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” przekonuje ks. Jarosław Wąsowicz, historyk, duszpasterz kibiców i stały współpracownik „Kuriera Wileńskiego”.
Pilecki przyszedł na świat w 1901 r. w Ołońcu w Rosji. Jego przodkowie nie trafili tam przez przypadek – dziad, Józef Pilecki, został zesłany na Syberię za udział w powstaniu styczniowym z rodzinnej Nowogródczyzny. Wychowywał się w Wilnie. Właśnie tu, jako uczeń gimnazjum, związał się z harcerstwem. Jako nastolatek włączył się do Samoobrony Wileńskiej, która broniła miasta przed bolszewikami. Już w czasie pokoju ukończył w Wilnie szkołę i wstąpił do Związku Bezpieczeństwa Kraju. Tu także rozpoczął studia plastyczne na Uniwersytecie Stefana Batorego, jednak trudna sytuacja materialna rodziny zmusiła go do przerwania nauki. Niewątpliwie więc było to miejsce ważne w jego biografii.
– Pilecki to rzeczywiście postać wyjątkowa. Przede wszystkim brał udział we wszystkich ważniejszych walkach o polską niepodległość, począwszy od roku 1918, gdy bronił Wilna, brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, kampanii wrześniowej, był żołnierzem konspiracji. Walczył w Armii Krajowej, a jako ochotnik do Auschwitz wpisał się w historię całego świata. Walczył w powstaniu warszawskim, dostał się do obozu jenieckiego, z którego uciekł i przedostał się do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Po powrocie do kraju włączył się w działanie drugiej konspiracji. Jego życie to jednak nie tylko niezwykła historia postaci zaangażowanej w dzieje obrony polskich granic i niepodległości, ale także – wzorowego obywatela w czasie pokoju – mówi ks. Wąsowicz.
Czytaj więcej: Dlaczego Pilecki nie jest tak do końca nasz?
W majątku Pileckich w Sukurczach Witold wraz żoną zaangażował się również w pomoc okolicznym rolnikom, dzielił się swoją wiedzą o rolnictwie i zarządzaniu, wspierał nauczanie języka polskiego i ogólne.
– Działał społecznie, udzielał się również w swojej parafii, gdzie do dzisiaj wiszą dwa jego portrety. Starał się utrzymać szczęśliwą rodzinę, dobrze wychować dzieci. Był człowiekiem głęboko wierzącym, o czym najbardziej świadczą jego ostatnie słowa na widzeniu z żoną, niedługo przed wykonaniem wyroku śmierci. Jego testamentem było, by czytała swoim dzieciom codziennie fragmenty „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza à Kempisa, niezwykłą książeczkę, która zmieniła życie wielu ludzi – podkreśla rozmówca „Kuriera Wileńskiego”.
– Rzeczywiście, jego dzieci, zarówno Andrzej, jak i Zofia Pileccy, to wspaniali ludzie, a Bóg dał im długie lata życia, by mogli zaświadczyć o osobie swojego ojca w czasie, gdy jego historia do nas powraca. Często spotykałem się z panią Zofią Pilecką-Optułowicz, która w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych na Rakowieckiej w Warszawie ma swoje biuro. Ja również często tam bywam, więc mieliśmy okazję wiele razy się spotkać – dodaje kapłan.
Ta przejrzystość postaci rotmistrza wyraźnie kontrastuje z postawą władz komunistycznych, które w człowieku pełnym ideałów widziały przede wszystkim zagrożenie dla wprowadzonych przez siebie porządków. Po brutalnym śledztwie rotmistrz został skazany na karę śmierci. Prezydent Bolesław Bierut nie zgodził się na ułaskawienie. Wyrok wykonano 25 maja 1948 r. w więzieniu mokotowskim przy ul. Rakowieckiej, poprzez strzał w tył głowy. Miejsce pochówku rotmistrza nigdy nie zostało ujawnione przez komunistyczne władze, prawdopodobnie zwłoki zakopano na wysypisku śmieci koło Cmentarza Powązkowskiego.
Aż do 1989 r. wszelkie informacje o losach rotmistrza były objęte cenzurą. Pamięć o rotmistrzu zaczęła powracać dopiero po upadku komunizmu. W 1995 r. Pilecki został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, a w 2006 r. – Orderem Orła Białego. Ma też swoje bardzo ważne miejsce w świadomości historycznej Polaków.
– Witold Pilecki stał się ikoną polskiego patriotyzmu. Ktoś nazwał go nawet świętym polskiego patriotyzmu i nie ma w tym określeniu przesady. W Polsce bardzo wiele miejsc świadczy o tym, że pamięć o nim jest żywa. Mamy bardzo wiele ulic nazwanych jego imieniem, szkół i pomników. Jego postawa w czasie okupacji to niezwykła historia, którą trzeba przypominać nie tylko Polsce, ale całemu światu. To niezwykłe, że jako ochotnik zgłosił się do Auschwitz, organizował tam konspirację i sporządził raport. Udało się ten raport przekazać na Zachód, który, jak wiemy, niemal nic z nim nie zrobił, było to jednak niezwykłe bohaterstwo – dodaje ks. Wąsowicz.
Powoli Pilecki staję się osobą coraz bardziej znaną również na Litwie. Oczywiście – najbardziej wśród Polaków. Jest bohaterem wydarzeń przygotowywanych przez Klub Rekonstrukcji Historycznej Garnizon „Nowa Wilejka”, warsztatów i konkursów dla młodzieży i nauczycieli.
Czytaj więcej: Kresowa młodość Rotmistrza Pileckiego
– To wielki bohater, który, jestem przekonany, powinien był upamiętniony również w Wilnie, gdzie spędził swoją młodość. Walczył z oboma totalitaryzmami, które zagrażały nam w XX w., stąd myślę, że może być bliski nie tyko Polakom, ale również Litwinom – zauważa ks. Wąsowicz.
Bez wątpienia postać rotmistrza ma swoje miejsce również w pamięci historycznej Europy. 19 września 2019 r. Parlament Europejski opowiedział się za ustanowieniem 25 maja – rocznicy zamordowania rtm. Pileckiego – Europejskim Dniem Bohaterów Walki z Totalitaryzmem. W ubiegłym roku po raz pierwszy rocznica jego śmierci została upamiętniona razem przez Polaków i Litwinów. Litewscy deputowani do Parlamentu Europejskiego i posłowie na sejm, przedstawiciele władz Wilna i Ambasady RP na Litwie w poniedziałek, 25 maja, złożyli kwiaty i zapalili znicze przy domu pod adresem Użupio 7, w wileńskiej dzielnicy Zarzecze, gdzie mieszkał Witold Pilecki. Rotmistrz nie ma jednak w Wilnie nadal swojej ulicy ani żadna ze szkół, także polskich, nie nosi jego imienia.