Masakra litewskich funkcjonariuszy w Miednikach, obok zajść styczniowych pod wieżą telewizyjną, była jednym z najbardziej krwawych epizodów okresu wybijania się Litwy na niepodległość. Komandosi ryskiego OMON-u z zimną krwią zamordowali pod koniec lipca sześciu funkcjonariuszy litewskiej policji oraz służby celnej. Kolejna osoba zmarła po dwóch dniach w szpitalu. W tym roku przypada 30. rocznica mordu w podwileńskiej miejscowości.
Akt terroru ze strony władzy sowieckiej był ostatnią próbą Kremla zastraszenia młodej litewskiej niepodległości. Po kilku tygodniach w Moskwie prodemokratyczne siły spacyfikowały tzw. pucz i Litwa stała się krajem niezależnym bez żadnych „ale”.
– Z obecnego punktu widzenia możemy tylko ze smutkiem konstatować, że bardzo żal jest tych chłopaków, nie dożyli kilku tygodni, nim Litwa de facto i de jure stała się niepodległa – opiniuje w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Rimvydas Valatka, który wówczas zasiadał w Radzie Najwyższej-Sejmie Restytucyjnym.
Warto dodać, że dwie ofiary mordu w Miednikach, Ričardas Rabavičius oraz Mindaugas Balavakas, nie skończyły jeszcze 21. lat, zabrakło kilku tygodni.
Czytaj więcej: Mord w Miednikach – bolesna rocznica dla Litwy
Punkty kontrolne
Walka o granice praktycznie rozpoczęła się od razu po ogłoszeniu Aktu Niepodległości. 15 marca Rada Najwyższa przyjęła uchwałę o powołaniu punktów kontroli granicznej, a pięć dni później – o oznakowaniu granicy. Decyzje rady na wstępie spotkały się z negatywną reakcją władz ZSRS, które uważały Litwę za integralną część państwa sowieckiego.
Uchwały Rady Najwyższej początkowo miały charakter symboliczny, ponieważ młode państwo nie miało ani odpowiednich zasobów, ani odpowiednich instytucji mogących zapewnić kontrolę graniczną. 9 października 1990 r. została powołana Służba Celna, a 8 listopada uchwalono tymczasową Ustawę o straży granicznej. Wówczas zaczęły pojawiać się pierwsze punkty kontroli granicznej przy najważniejszych drogach.
W ciągu kolejnych kilku miesięcy punkty kontrolne były celem ataków sowieckiej jednostki sił specjalnych OMON. Do pierwszego ataku doszło w Ejszyszkach, kiedy w czasie pełnienia służby został pobity funkcjonariusz Straży Granicznej Petras Pumputis. Ataki nasiliły się po 13 stycznia 1991 r. Ogółem od stycznia do sierpnia punkty graniczne zaatakowano ponad 30 razy. Do najbardziej krwawego zajścia doszło nad ranem 31 lipca 1991 r., kiedy zamordowano sześciu funkcjonariuszy: Mindaugasa Balavakasa, Algimantasa Juozakasa, Juozasa Janonisa, Algirdasa Kazlauskasa, Antanasa Musteikisa, Stanislovasa Orlavičiusa. Od ran postrzałowych Ričardas Rabavičius zmarł 2 sierpnia w szpitalu. Masakrę przeżył tylko Tomas Šernas, który później został pastorem.
Zaocznie skazani
Rimvydas Valatka sądzi, że mimo dużej tragedii nie wolno porównywać mordu w Miednikach z wydarzeniami styczniowymi, kiedy sowieci praktycznie chcieli siłą podporządkować Litwę.
– Jako że nie prowadziłem dziennika, to mogę mówić tylko na podstawie własnych wspomnień. Minęło sporo czasu, ale wydaje mi się, że takiego porównania nie było. Przynajmniej wewnątrz Rady Najwyższej. Większość ten akt terrorystyczny wykonany na polecenie Kremla odebrała jako akt zastraszania, aby Litwa zrezygnowała ze swych dążeń niepodległościowych. Potraktowano to raczej jako lokalny pokaz siły Kremla. Wówczas w Moskwie dosyć mocne były nastroje rewanżowe. Gorbaczow próbował rozmawiać z Jelcynem oraz innymi przywódcami republik radzieckich na temat nowej umowy związkowej. O ile pamiętam, odebrano to też jako próbę storpedowania podpisania tej umowy, do której Litwa i kraje bałtyckie nie miały zamiaru dołączyć – dzieli się wspomnieniami Valatka.
Reakcja ówczesnego rządu i Rady Najwyższej była natychmiastowa. Prezydium Rady Najwyższej zwołało nadzwyczajne posiedzenie deputowanych, które odbyło dnia następnego. W trakcie posiedzenia, w trybie ekspresowym, przyjęto ustawy dotyczące wzmocnienia bezpieczeństwa narodowego. Poza tym wysłano apele do parlamentów Danii, Islandii oraz krajów OBWE, w których zwrócono uwagę międzynarodowej opinii publicznej na sowiecką agresję. Pogrzeb ofiar masakry miał charakter państwowy, odbył się 3 sierpnia. W uroczystym pogrzebie wzięli udział nie tylko litewscy politycy, ale również przedstawiciele USA i Niemiec.
Późniejsze śledztwo wykazało, że za zamachem stała grupa funkcjonariuszy łotewskiego OMON-u w składzie: Czesław Młynik, Andriej Łaktionow, Aleksandr Ryżow oraz Konstantin Michajłow. Obecnie w więzieniu przebywa tylko Michajłow, który otrzymał dożywocie za zbrodnie przeciwko ludzkości. Pozostali zostali skazani zaocznie.
Czytaj więcej: Cała historia litewskiej policji w jednym miejscu
Faktycznie niepodległa
Po kilku tygodniach od zajścia w Miednikach w Moskwie spacyfikowano próbę zamachu stanu zorganizowanego przez „twardogłowych komunistów”. Zdławienie puczu oznaczało faktyczny koniec ZSRS, chociaż formalnie funkcjonował do końca roku. Pod koniec sierpnia Litwę zaczęły masowo uznawać kraje świata. Oficjalnie litewską niepodległość Polska uznała 26 sierpnia. To, że odbyło się to tak szybko, uważa Valatka, nikt nie był w stanie na początku sierpnia przewidzieć.
– Człowiekowi, jeśli nie jest Wolfem Messingiem (znany sowiecki jasnowidz – przyp.red.), nie jest dane wiedzieć, co ma stać się za dzień, za kilka tygodni lub lat. Tym niemniej, na Litwie panowało przekonanie, że jesteśmy skazani na wolność. Natomiast Moskwa jest skazana na uznanie naszej niepodległości – komentuje sygnatariusz Aktu Niepodległości.
Każdego roku w Miednikach odbywają się uroczystości z udziałem najważniejszych osób w państwie. W tym roku upamiętnienie wydarzeń sprzed 30 lat rozpocznie się mszą w katedrze, później uczestnicy udadzą się na cmentarz Antokolski, gdzie spoczywają ofiary mordu. Około południa uroczystość przeniesie się do Miednik.