Prace prowadzone na Górze Giedymina stały się powodem sporu pomiędzy firmą „Hidroterra“ a Muzeum Narodowym Litwy, Państwowym Inspektoratem Planowania Przestrzennego i Budownictwa, Samorządem Miasta Wilna oraz Departamentem Dziedzictwa Kultury. Konfrontacje są rozstrzygane w sądzie.

| Fot. Marian Paluszkiewicz
W dokumentacji projektowej wskazane jest, że firma „Hidroterra“, dotychczas prowadząca roboty na Górze Giedymina, zobowiązała się wykonać prace polegające na porządkowaniu obiektu, który ucierpiał na skutek licznych osuwisk gruntu. Tymczasem wyżej wymienione placówki nalegają, aby niektóre prace z konserwatorskich zostały przekwalifikowane w budowlane. Przedstawiciele firmy twierdzą, że nie chcą poddać się naciskowi w kwestii zmiany charakteru prowadzonych prac oraz regulaminu, zgodnie z którym firma wykonuje zlecenie.
Podczas gdy strony szukają sprawiedliwości w sądzie, Muzeum Narodowe Litwy przyznaje, że może stracić miliony euro z funduszy Unii Europejskiej przeznaczonych na remont jednego głównych z symboli Wilna.
„Każdy punkt projektu był uzgadniany z odpowiednimi instytucjami. Inaczej być nie mogło – Góra Giedymina jest nie tylko obiektem chronionym przez UNESCO, ale też znajduje się na liście nieruchomego dziedzictwa kulturowego. Wszystko przebiegało należycie do listopada ub. roku, kiedy prace zostały wstrzymane. Wówczas uznano, że został niewłaściwie określony typ czynności niektórych prac i powinny być one niezwłocznie przeorientowane z konserwatorskich na budowlane. Kategorycznie nie zgadzamy się z takim żądaniem” – mówi Darius Kalesnyk, kierownik „Hidroterry“ .
Anastasija Moisejenko z Państwowego Inspektoratu Planowania Przestrzennego i Budownictwa zauważa, że np. prace polegające na wzmocnieniu fundamentów są klasyfikowane jako remont kapitalny. „Z racji tego, że prace są prowadzone na obiekcie dziedzictwa kulturowego, zgodnie z przepisami prawa budowlanego, wymagają odpowiednich pozwoleń na ich wykonanie” – twierdzi ekspert.
Dzięki wykonanym już pracom udało się znacznie obniżyć przepustowość gruntu, dlatego woda po intensywnych opadach deszczu i odwilży zatrzymuje się i nie powoduje powstawania osuwisk zboczy.
Czytaj więcej: Wilno dało impuls światowej sowietologii
– Planowaliśmy ustabilizować południowo-wschodnie zbocze, gdzie sytuacja jest obecnie najgorsza. Z powodu braku odpowiednich dodatkowych zezwoleń nie możemy kontynuować robót. Jeżeli zaczniemy prowadzić roboty zgodnie z aktualnym regulaminem, grozi nam kara pieniężna z inspektoratu budownictwa. Wówczas mielibyśmy poważny problem z wykorzystaniem funduszy unijnych – tłumaczy w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Vaidas Petrokas, kierownik Departamentu Projektów Inwestycyjnych i Zarządzania Nieruchomościami Muzeum Narodowego Litwy.
Rozmówca nie wyklucza też, że z powodu tych nieporozumień 10 mln euro przeznaczonych na remont Góry Giedymina może w ogóle przepaść.
Firma „Hidroterra“ złożyła także do sądu pozew o zapłatę 584 tys. euro za wykonane prace.
Vidmantas Bezaras, dyrektor Departamentu Dziedzictwa Kultury, jest zdania, że w sprawie tej jest zbyt dużo regulacji oraz interpretacji aktów prawnych, a to się przekłada na zbyt dużą biurokrację.
Od czasu, kiedy na Górze Giedymina zaczęły pojawiać się osuwiska, minęło prawie pięć lat. Zdaniem ekspertów, pomimo wykonanych prac, ryzyko kolejnych osuwisk gruntu pozostaje nadal wysokie. Wzmacnianie zboczy planowano zakończyć w 2022 r., od listopada ub. roku żadne prace nie są prowadzone.
Czytaj więcej: „Wilno zawsze miało siłę słowa”. Stolica ubiega się o status miasta literatury UNESCO