Koncert jubileuszowy „Wileńszczyzny” odbędzie się już 7 listopada. „Mieliśmy pewne obawy, ale teraz bardzo często dzwoni telefon, ludzie pytają o bilety, ale sprzedaż jest w zasadzie zakończona. Proponujemy jedynie wejściówki, które będzie można nabyć przed koncertem” — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Natalia Sosnowska, kierowniczka Zespołu Pieśni i Tańca „Wileńszczyzna”.
Jubileuszowy koncert „Wileńszczyzny” już za tydzień. Jak wyglądają ostatnie przygotowania?
Pracujemy w zasadzie nieustannie. Dziś jestem już po próbie z częścią chóru w szkole Lelewela, jutro będziemy mieli próbę drugiej części w Niemenczynie, a w sobotę spotkamy się wszyscy, razem z tancerzami na kolejnej. Oczywiście, nie jest to wymarzony czas na przygotowania, tak jak wszędzie borykamy się z problemami związanymi z pandemią. Część zespołu musi się izolować, czasem ktoś choruje, chyba w każdej większej grupie dziś tak się zdarza. Ale jesteśmy w pełnej gotowości, wkładamy wszystkie możliwe siły w przygotowania. „Wileńszczyzna” to zespół złożony przede wszystkim z młodych ludzi, średnia wieku jest poniżej 20 lat, mamy więc naprawdę spore siły.
Czyli do końca nie macie pewności, w jakim składzie wystąpicie?
Wystąpią ci, którzy będą zdrowi. Oczywiście, przeżywamy pewne obawy, ale podchodzimy do naszego jubileuszu z ufnością, że wszystko się uda, chociaż mamy świadomość, że do 7 listopada jeszcze wiele może się wydarzyć.
A widzowie? Czy nie mają obaw, by kupować bilety w tak niepewnym czasie?
Dziś z wielką radością mogę powiedzieć, że mamy już sprzedane wszystkie bilety. Na początku, gdy rozpoczynaliśmy promocję, dawało się wyczuć, że ludzie nie robią planów na kilka miesięcy do przodu, boją się kupować bilety z dużym wyprzedzeniem. Teraz, choć sytuacja covidowa jest bardzo trudna i rzeczywiście jest wiele zachorowań, co chwilę dzwoni telefon z pytaniem o bilety. Rozprowadziliśmy już wszystkie, a jest to naprawdę duża sala, na ponad tysiąc miejsc. Nastawiamy się jednak na to, że nie wszyscy przyjdą, bo sytuacja rzeczywiście jest nieprzewidywalna i będziemy rozprowadzać również wejściówki, bez wyznaczonego miejsca, za symboliczną cenę. Ci, którzy je kupią, będą mogli skorzystać z miejsc, które będą wolne po rozpoczęciu spektaklu. Myślę, że ludzie odczuwają potrzebę takich wydarzeń. Bez kultury nie będziemy ani narodem, ani nawet prawdziwie ludzkim społeczeństwem.
Jakie propozycje przygotowaliście dla widzów?
Całe widowisko potrwa ok. 3 godz., a koncert będzie się składał z dwóch części. W pierwszej zaśpiewamy nasze złote przeboje, które mieliśmy okazję prezentować nie tylko na Litwie czy w Polsce, ale także w obu Amerykach i Australii. To utwory, bez których nasz zespół nie byłby „Wileńszczyzną”. Będą to utwory pana Jana Mincewicza oraz folklor Wileńszczyzny, który on przez lata zbierał i opracowywał w artystycznych aranżacjach. To piosenki, które śpiewały nasze babcie, które ich pokolenie śpiewało na weselach, a my przywracamy je już w odnowionej formie. W przerwie zaprezentujemy nasz jubileuszowy album. Nie będzie to wydawnictwo ściśle historyczne. Chcieliśmy, by był to album artystyczny, by oddawał charakter i ducha zespołu i myślę, że to się udało. Będzie można kupić i zabrać ze sobą na pamiątkę, a 10 proc. dochodu z jego sprzedaży zostanie przekazane na Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki. Myślę, że wielu osobom może się on spodobać, zarówno tym, którzy zobaczą na zdjęciach swoich bliskich, jak również tym, którzy po prostu lubią ładnie wydane, atrakcyjne graficznie książki. W drugiej części koncertu zaprosimy wszystkich na noc świętojańską — ciepłą, pełną czaru i niespodzianek.
Czytaj więcej: Zespół „Wileńszczyzna” zaprasza na pielgrzymkę — w hołdzie śp. Gabrielowi Mincewiczowi
A jaki jest Pani ulubiony utwór?
Lubię wszystkie utwory, ale pod warunkiem, że są dobrze wykonane. Rzeczywiście, pod tym względem potrafię być bardzo wymagająca.
Gdyby jednak trzeba było wybrać jeden, konkretny?
Oczywiście, gdybym musiała wybierać, byłoby to „Echo wileńskich zaułków”, utwór, który pan Jan Mincewicz napisał z myślą o mnie, jako wykonawczyni. Właśnie dlatego tak bardzo sobie cenię tę piosenkę. Oczywiście, zaśpiewam ją także podczas naszego jubileuszowego koncertu.
Trzeba przyznać, że organizacja tak wielkiego wydarzenia, myślę zwłaszcza o rezerwacji tak kosztownej sceny, jak scena Teatru Opery i Baletu, w czasie pandemii — to ogromne ryzyko. Dlaczego się Pani na nie odważyła?
Po prostu — takie było życzenie naszego kierownika, pana Jana Mincewicza. Podczas naszego ostatniego jubileuszu wyraził nadzieję, że na 40-lecie spotkamy się znów w tej pięknej sali. Zrobiliśmy więc wszystko, co w naszej mocy, by wykonać ten swego rodzaju testament i bardzo się cieszę, że także nasza stała widownia potwierdziła, że była to dobra decyzja.
Czytaj więcej: „Tworzył dla nas oraz przyszłych pokoleń”. Festiwal ku czci śp. Gabriela Jana Mincewicza
Wiele zespołów w czasie pandemii przeżywa trudny okres, trudno jest się zmotywować do pracy, gdy koncerty są pod znakiem zapytania. Taki wielki jubileuszowy koncert to na pewno również dobry sposób na ponowne zmotywowanie całego zespołu…
Muszę przyznać, że pomimo pandemii był to dla nas dobry rok. W sierpniu byliśmy w Polsce, Teatr Miejski im. Witolda Gombrowicza w Gdyni był przepełniony, byliśmy bardzo życzliwie przyjęci i to było ogromne, pozytywne przeżycie. Wystąpiliśmy również w Mrągowie podczas Festiwalu Kresowego. We wrześniu występowaliśmy praktycznie co tydzień. Mieliśmy koncerty w Podbrzeziu, Podbrodziu, Zułowie, Solecznikach, także w Ambasadzie RP podczas święta Wojska Polskiego. Ale to prawda, jubileusz to zupełnie innego rodzaju motywacja. Bardzo się cieszę, że w przygotowania włączyły się bardzo aktywnie również osoby, które teraz na stałe nie są już członkami zespołu, ale były nimi w przeszłości. Będą więc z nami tego wieczoru, gdy będziemy świętować.
A co po „czterdziestce”? Macie już plany na kolejne wydarzenia?
Po „czterdziestce” powrócimy do hasła, którym kierował się pan Jan Mincewicz, czyli „Pod Twoją obronę”. Dwa tygodnie po naszym jubileuszu zaśpiewamy w miejscu szczególnie dla nas ważnym, czyli w Ostrej Bramie podczas odpustu Opiek. A potem, w następnych miesiącach i latach będziemy starali się kontynuować i rozwijać tradycję, której czujemy się strażnikami.
Czytaj więcej: Gdy człowiek odchodzi, a pamięć o nim zostaje… – o śp. Janie Mincewiczu