5 grudnia 1867 r. w majątku Zułów urodził się Józef Klemens Piłsudski. Choć po dawnym zułowskim dworze nie pozostało niemal śladów, miejsca związane z narodzinami i chrztem Marszałka otaczane są troską zarówno przez mieszkańców Wileńszczyzny, jak i Polaków z Polski.
Dzieciństwo w Zułowie
Rodzina Józefa Piłsudskiego pochodziła z rodu szlacheckiego, osiadłego na Wileńszczyźnie co najmniej od XVII wieku. Przyszły Marszałek był czwartym dzieckiem Józefa Piłsudskiego i Marii z Billewiczów, o której biograf Marszałka, Wacław Jędrzejewicz, pisał: „Wielka patriotka, sprawę narodową stawiała na pierwszym miejscu i w epoce pozytywizmu uczyła swe dzieci dziejów walk o niepodległość, wpajając im miłość do Polski, konieczność walki o nią i poświęcania się dla niej”. To właśnie matka wniosła w posagu majątek zułowski, który, jak pisał Jerzy Surwiło w książce „Zdarzenia, fakty, anegdoty. Spacerkiem z Marszałkiem po Żmudzi, Wilnie i Wileńszczyźnie”, w czasach Piłsudskich należał do największych w okolicy, liczył około 11 tys. ha ziemi, lasów i łąk. Dzieciństwo w Zułowie nie trwało jednak długo. Latem 1875 r. cały dwór wraz ze wszystkimi meblami i biblioteką zniszczył wielki pożar. Piłsudscy czasowo zamieszkali w ocalałej oficynie, a w końcu przenieśli się z dziećmi do Wilna. W końcu, w 1882 r. zadłużony majątek został sprzedany na licytacji.
Przetrwał tylko dąb
Choć Marszałek jako dorosły odwiedził rodzinny Zułów tylko dwa razy – po raz pierwszy w 1919 r., po wygnaniu bolszewików z Wilna, a drugi raz podczas manewrów w sierpniu 1927 r. – po jego śmierci polskie władze podjęły decyzję o utworzeniu w Zułowie rezerwatu. Zrekonstruowano i odnowiono część pomieszczeń gospodarczych, utworzono ekspozycję historyczną i utrwalono fundamenty dworu. Uroczystość oficjalnego otwarcia rezerwatu zułowskiego odbyła się 10 października 1937 r. z udziałem najwyższych władz państwowych oraz Aleksandry Piłsudskiej, wdowy po Marszałku. To właśnie wtedy w miejscu, gdzie znajdował się pokój, w którym Józef Piłsudski przyszedł na świat, został zasadzony dąb, który przetrwał do dzisiaj, otoczony metalowym ogrodzeniem, na którym widnieją duże inicjały „JP”. Choć śladów po obecności Piłsudskich nie pozostało w Zułowie wiele, miejsce to nie przestaje być odwiedzane przez mieszkańców Wileńszczyzny w dniach świąt narodowych, jest również odwiedzane przez turystów z Polski.
Pamiątki po chrzcie marszałka
O wiele lepiej niż dom rodzinny Marszałka historia potraktowała kościół św. Kazimierza, w którym został ochrzczony, w oddalonej od Zułowa o ok. 8 km Powiewiórce. Można tam zobaczyć zarówno chrzcielnicę, w której ochrzczony został Józef Piłsudzki, jak również księgę parafialną z zapisem o tym wydarzeniu. Drewniana świątynia ma już prawie 300 lat. Jej budowę ufundował w 1750 r. ówczesny właściciel dóbr, Michał Soroka. Kościół wraz z dzwonnicą został wpisany na litewską listę dziedzictwa kulturowego, o jego dobry stan troszczą się jednak przede wszystkim Polacy.
Parafia św. Kazimierza w przeprowadzaniu prac remontowych współpracuje ściśle z Narodowym Instytutem Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą POLONIKA. W 2019 r. przeprowadzono kompleksową inwentaryzację i ocenę budynku kościoła, wyposażenia, a także ogrodzenia i dzwonnicy, by zaplanować etapy ewentualnych prac, które mogłyby doprowadzić do rewaloryzacji tych wszystkich elementów. Zgodnie z zaleceniami Jerzego Szałygina, rzeczoznawcy polskiego resortu kultury ds. architektury drewnianej, prezesa Fundacji Ochrony Wspólnego Dziedzictwa Kulturowego „Terpa”, prace rozpoczęto od renowacji schodów, ponieważ stanowiły zagrożenie dla ludzi udających się do kościoła. W tym roku przyszła kolej na wymianę pokrycia dachowego. Prace finansowane są ze środków Instytutu POLONIKA oraz Fundacji Orlen we współpracy z Fundacją „Pomoc Polakom na Wschodzie”. Dofinansował je również samorząd rejonu święciańskiego.
Na zagrożenie związane ze złym stanem dachu Jerzy Szałygin zwracał uwagę już w ubiegłym roku. „Trzeba położyć porządny gont, który wytrzyma co najmniej 20-30 lat. Sama konstrukcja jest w dobrym stanie, ale wymiany wymaga koniecznie pokrycie dachowe. Było one położone w 2010 r., ale prace zostały wykonane niewłaściwie. Kościół jest pokryty dranicami, a niestety, w tej chwili brakuje wiedzy wśród fachowców, jak takie prace wykonywać. Sytuacja jest bardzo poważna, ponieważ do kościoła przedostaje się woda. Wystarczy rok, dwa silnych opadów i może dojść do poważnych zniszczeń” – wyjaśniał w rozmowie z „Kurierem Wileńskim”.
Koniec prac w rocznicę chrztu Marszałka
Tegoroczne remonty rozpoczęto późną jesienią, gdyż dopiero wtedy mogła je podjąć firma Rob-Gont specjalizująca się w tego rodzaju pracach. Jak powiedział „Kurierowi Wileńskiemu” Jacek Kwiatkowski, brygadzista kierujący pracami, pogoda nie przeszkodzi w ich realizacji.
– Dla nas nie ma znaczenia, czy jest mróz, czy deszcz. Oczywiście, lepiej i szybciej pracuje się przy dobrej pogodzie, gdy dzień trwa dłużej, ale mróz czy śnieg nie wpływają na jakość naszej pracy. Na pewno zakończymy realizację zgodnie z umową – wyjaśnia Kwiatkowski.
Co ciekawe, zgodnie z umową zakończenie prac przewidziane jest na 15 grudnia, a więc dokładnie w rocznicę chrztu Marszałka. Data ta nie została wybrana celowo. Jak poinformował Kwiatkowski, zadecydowały o niej możliwości realizatora prac.