O żadnym przełomie w konflikcie Zachodu z Rosją na razie nie ma mowy. Strona rosyjska po wspólnych rozmowach z USA, NATO i OBWE oświadczyła, że jest rozczarowana postawą zachodnich partnerów. Nowa wojna Rosji z Ukrainą jest nadal realna.
Głównodowodzący Wojska Litewskiego, gen. Valdemaras Rupšys, oświadczył w ubiegłym tygodniu, że możliwość wojny w Europie jest najbardziej realna od zakończenia II wojny światowej. „Patrząc z perspektywy wojskowego, to chyba teraz w Europie możliwość nowej wojny jest najbardziej realna od 1945 r. Jest prawdopodobieństwo, że może wybuchnąć niemała albo wręcz duża wojna” – oświadczył w rozmowie z LRT. Wojskowy zaznaczył, że nadal ma nadzieję, iż sprawę uda się rozwiązać pokojowo, tym niemniej trzeba szykować się do najgorszego scenariusza, ponieważ Rosjanie w pobliżu ukraińskiej granicy skupili ponad 100 tys. żołnierzy.
W podobnym tonie wypowiadał się szef polskiej dyplomacji Zbigniew Rau. „Wydaje się, że ryzyko wojny w obszarze działania OBWE jest obecnie większe niż było kiedykolwiek w ciągu ostatnich 30 lat. (…) Przez kilka tygodni mierzyliśmy się z możliwością poważnej eskalacji militarnej w Europie Wschodniej” – oświadczył w ubiegłym tygodniu polski minister spraw zagranicznych.
Żądania Rosji
W styczniu 2022 r. odbyły się trzy rundy rozmów z Rosją. Pierwsza – to były bezpośrednie negocjacje Moskwy z Waszyngtonem, druga odbyła się w ramach rozmów Rosji z NATO, a trzecia – na linii Moskwa-OBWE. Przełom, niestety, nie nastąpił. „Obecnie trudno mówić o jakimś przełomie, sądzę, że stanowiska zostały zarysowane. Jeśli będą dalej prezentowane, to może będzie można oczekiwać jakiejś elastyczności […], ale elastyczności zgodnie z postanowieniami prawa międzynarodowego oraz zasad i zobowiązań” – podsumował trzy rundy negocjacji Zbigniew Rau. 10 grudnia 2021 r. Rosja upubliczniła swe żądania względem zachodnich partnerów. Moskwa chce, aby została podpisana umowa, która zagwarantowałaby nierozszerzenie NATO na wschód. To żądanie dotyczy przede wszystkim Ukrainy. Poza tym Rosja żąda, aby był zakaz stacjonowania żołnierzy NATO i USA w krajach członkowskich, które do NATO zostały przyjęte po 1997 roku. To oznaczałoby, że kraje bałtyckie i Polska byłyby faktycznie pozbawione pomocy swych sojuszników. „Pojawienie się NATO przy rosyjskich granicach jest absolutnie nie do zaakceptowania, to dla nas czerwona linia” – oświadczył na konferencji prasowej w Moskwie minister spraw zagranicznych Rosyjskiej Federacji Sergiej Ławrow. Szef rosyjskiej dyplomacji powiedział, że żądania Rosji „to nie menu, tylko pakiet” i muszą być zaaprobowane w formie pisemnej przez USA i NATO w całości.
Czytaj więcej: Czy polityka Putina spotka się ze zdecydowaną odpowiedzią Zachodu?
Zachód się nie zgadza
Z takim podejściem nie zgadzają się ani Stany Zjednoczone, ani NATO. „Byliśmy stanowczy, jeśli chodzi o odrzucenie rosyjskich propozycji dotyczących bezpieczeństwa, które były od początku skazane na porażkę. Nie pozwolimy, by ktokolwiek zamknął politykę otwartych drzwi NATO (…) Nie zrezygnujemy z dwustronnej współpracy z suwerennymi krajami, które chcą pracować ze Stanami Zjednoczonymi. I nie będziemy podejmować żadnych decyzji o Ukrainie bez Ukrainy, o Europie bez Europy i o NATO bez NATO” – podkreśliła 10 stycznia wiceszefowa dyplomacji USA Wendy Sherman. Zastępczyni sekretarza stanu USA potwierdziła doniesienia niektórych amerykańskich mediów, że w przypadku rosyjskiej agresji Waszyngton zamierza nałożyć sankcje, obejmujące m.in. główne rosyjskie instytucje finansowe oraz kontrolę eksportu m.in. wyrobów technologicznych. Dodała też, że w tej chwili są prowadzone rozmowy z przedstawicielami UE: „Jesteśmy w intensywnych dyskusjach z naszymi partnerami i sojusznikami na temat kontroli eksportu i pracujemy nad najlepszym sposobem, by pójść naprzód. Spotykamy się z szeroką zgodą i zainteresowaniem”.
Podobne stanowisko ma NATO. „Jesteśmy obecnie w krytycznym momencie dla europejskiego bezpieczeństwa i musimy rozmawiać z Rosją, m.in. dlatego, by przekazać jej jednolite stanowisko wszystkich sojuszników, że nie pójdziemy na żadne kompromisy, jeśli chodzi o pryncypia” – oświadczył w rozmowie z Polskim Radiem sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. W sprawie rosyjskiego zagrożenia w ubiegłym tygodniu głos zabrał również Gabrielius Landsbergis. „Musimy nareszcie odrobić lekcję historii, że ustępowanie przed agresywną polityką tylko wzmacnia napięcie i potęguje agresję” – powiedział minister spraw zagranicznych RL.
Czytaj więcej: Jurkiewicz: Żołnierzom NATO tłumaczymy, czym była Rzeczpospolita Obojga Narodów
Kolejne manewry wojskowe
W tym tygodniu Aleksander Łukaszenka oświadczył, że w lutym odbędą się wspólne z Rosją ćwiczenia wojskowe. Manewry mają odbyć się przy zachodniej i południowej granicy Białorusi. „Dzisiaj widzimy, że w południowo-zachodnim regionie, czyli w tzw. „białoruskim balkonie”, musimy przeprowadzić solidne ćwiczenia. Normalne ćwiczenia, aby być przygotowanym do konfrontacji z tymi siłami: Zachodem (Polska i kraje bałtyckie) i Południem (Ukraina)” – oświadczył białoruski dyktator.
Nowy minister spraw zagranicznych Niemiec, Annalena Baerbock, poinformowała, że w tym tygodniu uda się z oficjalną wizytą na Ukrainę i do Rosji. W poniedziałek spotkała się z prezydentem Ukrainy, natomiast we wtorek w Moskwie ma spotkać się z Ławrowem. Minister zapowiedziała, że będzie szukała wyjścia z patowej sytuacji. Sztab Operacji Połączonych Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował, że nie tylko aktywizują się rosyjscy żołnierze przy granicy, ale również wspierani przez Rosję separatyści w Donbasie. „Minionej doby dodatkowo wykryto i zarejestrowano rozlokowanie na tymczasowo okupowanym terytorium 275 jednostek sprzętu wojskowego zbrojnych formacji Federacji Rosyjskiej, które rozmieszczono, naruszając porozumienia mińskie” – napisał w niedzielę sztab.
Trudno w tej chwili odpowiedzieć na pytanie, czy faktycznie Rosja zaryzykuje atak na Ukrainę. Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych jest zdania, że jest to raczej próba kolejnego podziału zachodnich sojuszników. „Poprzez stawianie żądań, których realizacja w dużym stopniu jest niemożliwa, Rosja chce rozbijać NATO, dzielić sojuszników (zwłaszcza w sprawie rozszerzenia NATO na Wschód), osłabiać ich współpracę (przede wszystkim wojskową) z Ukrainą, a w miarę możliwości także uzyskać pośredni wpływ na sojusznicze procesy decyzyjne. Dotyczy to zarówno sojuszniczej polityki „otwartych drzwi” (obejmującej także zacieśnioną współpracę z Ukrainą i Gruzją), jak również decyzji dotyczących force posture NATO (struktury sił, m.in. rozlokowania jednostek wojskowych i prowadzenia ćwiczeń w państwach wschodniej flanki)” – napisała ekspertka na stronie PISM.
Opr. A.R. (na podstawie PAP i BNS)