— Może z punktu widzenia ludzi z innych krajów wygląda to wszystko tragicznie, jednak w centralnej Ukrainie nie jest tak strasznie, jak by to mogło wyglądać. Na przykład są przerwy w dostawach prądu, jest on często wyłączany, ale jest — tylko należy go oszczędzać. Na szczęście na razie nie jest na ulicy zimno, mamy w ostatnim tygodniu temperaturę w granicach 12–13 stopni, a miejscami nawet 15. Przy obecnej temperaturze, nawet jak nie ma prądu, to można wytrzymać. Gorzej jest z urządzeniami typu pralka czy zamrażarka, bo można z nich korzystać tylko wtedy, gdy mamy prąd. A on czasami może być wyłączony — opowiada „Kurierowi Wileńskiemu” Jerzy Wójcicki, dziennikarz, działacz polskiej mniejszości w Ukrainie, samorządowiec.
Czytaj więcej: Polak z Ukrainy: „Jesteśmy pewni, że wygramy. A wtedy trzeba będzie wspólnie odbudować Ukrainę”
Wzmożone tempo uderzeń dalekiego zasięgu
„Od 10 października Rosja utrzymuje wzmożone tempo uderzeń dalekiego zasięgu na cele na terenie Ukrainy. Są one przeprowadzane przy pomocy pocisków manewrujących, pocisków obrony powietrznej typu ziemia–ziemia oraz dostarczonych przez Iran jednokierunkowych samolotów bezzałogowych Shahed-136. Jest bardzo prawdopodobne, że kluczowym celem tej kampanii uderzeniowej jest spowodowanie rozległych szkód w ukraińskiej sieci dystrybucji energii. Ponieważ od sierpnia Rosja poniosła porażki na polu bitwy, więc celem uderzeń, poza obiektami wojskowymi, stała się infrastruktura cywilna” — napisano w codziennej aktualizacji wywiadowczej.
— Wczoraj na przykład w naszym domu prąd wyłączono około 9 godziny wieczorem, włączono o pierwszej w nocy, a o 7 rano mieliśmy napięcie w sieci około 107 wolt. To bardzo niebezpiecznie, ale na szczęście nic się nie zniszczyło, cały sprzęt ocalał, choć mogło być różnie — opowiada Jerzy Wójcicki.
Brak prądu to są skutki działalności okupantów rosyjskich, którzy bezwzględnie niszczą rakietami i dronami irańskimi infrastrukturę cywilną i ukraińskie elektrownie, w związku z czym mieszkańcy mają do czynienia z przerwami w dostawach prądu.
Mieszkańcy Ukrainy muszą oszczędzać prąd
— Na każdym kroku na ulicach czy w Internecie widnieją ogłoszenia, że mieszkańcy Ukrainy muszą oszczędzać prąd. Jest też prośba, czy wręcz polecenie, by między godzinami 7 a 11 w miarę możliwości ograniczać wykorzystanie prądu. Jeżeli dużo osób nie dostosowuje się do prośby, to następuje tak zwane falowe wyłączanie prądu w całych osiedlach, a nawet w miastach. To są takie smutne efekty tej wojny, która niby jest daleko, bo teraz toczy się ona w odległości 700–800 km od miasta, w którym aktualnie przebywam — relacjonuje nasz rozmówca.
Jak mówi, jeżeli spojrzy się na tę sytuację z punktu widzenia tego, co się dzieje na poziomie cywilnym, to odczuwalne są skutki tej wojny nawet, gdy walki toczą się bardzo daleko.
Z wodą też jest problem. Wiele też zależy od tego, czy mieszka się w bloku czy w prywatnym domu.
W prywatnych domach lepsza sytuacja
— My mieszkamy w domu prywatnym, więc na szczęście mamy wodę w studni, mamy też własną kanalizację, czyli szambo. Jesteśmy więc w lepszej sytuacji niż wielu innych. Natomiast w blokach jest o wiele gorzej — jeżeli nie ma wody, to znaczy, nie ma skąd jej wziąć, trzeba zawsze mieć jakiś zapas. W prywatnym domu można też skorzystać z generatora prądu, w blokach takiej możliwości nie ma — wyjaśnia Jerzy Wójcicki.
Ukraińcy szykują się do ciężkiej zimy
Jak mówi nasz rozmówca, na razie jest ciężko, ale nie tragicznie, bo jest ciepło. Nie wiadomo jednak, jak będzie, gdy temperatura na dworze zacznie zbliżać się ku zeru i nastąpią mrozy. Ludzie szykują się do zimy, każdy ma po kilka powerbanków, kupuje się świeczki, latarki, różny inwentarz do ogrzewania — przeważnie są to ogrzewacze elektryczne, które włącza się do sieci. Jeżeli nie będzie ogrzewania centralnego, ludzie nagminnie zaczną podłączać się do prądu, a to też będzie zależało od dostaw prądu. Kupowane są też elektryczne kołdry, przygotowuje się jak najwięcej ciepłych ubrań. Ludzie już teraz szykują się do trudnych miesięcy.
— Mamy koniec października, a zniszczone zostało 40 proc. infrastruktury energetycznej kraju. To jest bardzo dużo, a po przekroczeniu pewnego poziomu, na przykład 60 proc., będzie bardzo trudno utrzymać równowagę — zaznacza Jerzy Wójcicki.
Potężna możliwość eksportu energii
Ukraina miała wiele możliwości eksportu energii i one wciąż istnieją, tyle że Rosja, uderzając w niewielkie rozdzielnie prądu, uniemożliwiła jego dostarczanie do tych podstawowych odbiorców, tak przemysłowych jak i prywatnych. To w mocno wpływa na gospodarkę, bo jest ona w bardzo dużej mierze uzależniona od prądu.
— Na razie wszystko jest do opanowania tam, gdzie nie odbywają się walki. Na terenach tymczasowo okupowanych, tam, gdzie toczą się starcia, jest o wiele gorzej. Jeżeli na terenach, na których chwilowo nie dochodzi do starć, mówimy o wyłączaniu prądu, to na okupowanych terenach można mówić o sporadycznym włączaniu — zauważa nasz rozmówca.
Odcięcie Chersonia od Internetu
W trakcie wojny w Ukrainie Rosjanie spowodowali prawie całkowite odcięcie Chersonia od Internetu i połączeń komórkowych. Po przywróceniu sieci wszystkie operacje natychmiast przejęli rosyjscy operatorzy.
— W Chersoniu nie ma od dłuższego czasu Internetu i ludzie, którzy tam mieszkają, obecnie wcale nie mają dostępu do wiarygodnej informacji — mówi dziennikarz, działacz polskiej mniejszości w Ukrainie.
Brak leków
Kolejny problem polega na tym, że na terenach okupowanych i na linii frontu ludzie mają poważne problemy z brakiem leków, są one prawie niedostępne. Przede wszystkim Rosjanie nie pozwalają funkcjonować linii zaopatrzenia z Ukrainy i można tylko kupić leki na przykład z okupowanego Krymu, czy z innych rosyjskich terenów. Tam jednak medykamenty są całkiem innej jakości.
Ludzie też nie mają możliwości wyjechać z okupowanych terenów na Ukrainę, gdzie teraz nie ma walk. Rosjanie chcą, żeby mieszkańcy terenów, gdzie oni częściowo teraz rządzą, wyjeżdżali albo do Krymu, albo do Rosji — czyli opcja wyjazdu na Ukrainę jest praktycznie niemożliwa.
Wojna na Ukrainie trwa od 2014 r.
— Trzeba zrozumieć, że wojna w Ukrainie trwa od 2014 r., inwazja w pełnym wymiarze zaczęła się w lutym 2022 r. Ale wojna trwa od dłuższego czasu i w każdej rodzinie jest brat czy mąż, czy syn, który walczył. Dla nas wojna trwa już długo, to dla Europy wojna rozpoczęła się dopiero w lutym 2022 r. Zaczęła się ona dużo wcześniej i pewne problemy tam na wschodnich terenach trwały znacznie wcześniej i to, co teraz mówimy o tym, co dzieje się na terenach kijowskim czy mikołajowskim, to dla Ukraińców nie jest nic nowego. Ludzie już są na to przygotowani i wolą obecną sytuację od rosyjskiej okupacji. Lepiej żyć w takich warunkach, jednak pod kontrolą władz ukraińskich niż być pod okupacją rosyjską — zaznacza Jerzy Wójcicki.
Czytaj więcej: Szczyt unijnych przywódców: energetyka, Ukraina, sankcje wobec Rosji
Projekt jest częściowo finansowany przez Departament Mniejszości Narodowych przy Rządzie RL