Antoni Radczenko: W poniedziałek miał Pan w Wilnie prezentację książki „Trzecia wojna światowa? Bitwa o Ukrainę”, której współautorem jest Michaił Stanczew. Czego nowego dowie się z niej czytelnik litewski?
Jurij Felsztinski: Książka została wydana jeszcze w 2015 r. Wówczas została wydana w Kijowie po rosyjsku i ukraińsku oraz w Polsce po polsku. Z jednej strony była poświęcona historii Ukrainy: co to za państwo? Z jakimi boryka się problemami? Poza tym tłumaczyliśmy, dlaczego Ukraina jest prawdziwym państwem, które ma pełne prawo do istnienia.
Niestety pod tym względem książka okazała się prorocza. Rosja kilka lat szykowała się do wojny i w lutym 2022 r. rozpoczęła ją na Ukrainie. Wcześniej zajęła Białoruś. Pisaliśmy wtedy, że trzeba bardzo uważnie obserwować sytuację na Białorusi. Gdy tylko znajdą się tam wojska rosyjskie, to następna będzie Ukraina. Tak też się stało. Warto podkreślić, że nowe wydanie obejmuje też nowe rozdziały dotyczące lat 2014–2022. Więc jest to książka o III wojnie światowej. Bo jedna z tez książki brzmi: 24 lutego rozpoczęła się III wojna światowa.
Czy obecna wojna na Ukrainie może przeistoczyć się w pełnowymiarowy konflikt Zachód–Rosja?
Może. Ta wojna na pewno stanie się źródłem bezpośredniego konfliktu między Federacją Rosyjską i NATO. Poza tym może przerodzić się w wojnę atomową, jeśli nie potrafimy jej stłumić, kiedy jest konfliktem między Rosją a Ukrainą. Jeśli nie potrafimy zadać klęskę rękoma Ukraińców, to wówczas ryzykujemy rozszerzeniem frontu do wojny jądrowej. Jak możemy do tego nie dopuścić? Odpowiedź jest bardzo prosta. Widzimy, że Ukraina zwycięża na polu bitwy. Widzimy, że po 9 miesiącach wojny Rosja straciła całą armię.
21 września Rosja spróbowała sformować nową armię. Nie potrafiła tego zrobić, ponieważ kiedy Putin wygłaszał mowę, 300 tys. osób, które miały być zmobilizowane, uciekło za granicę. Teraz tworzy się trzecią armię, która absolutnie nie nadaje się do walki.
Z jednej strony widzimy, że Ukraina zwyciężą, z drugiej, że nie może wygrać w tej wojnie. Nie może zwyciężyć, bo prowadzi wojnę obronną, a nie ofensywną. Prowadzi wojnę obronną, bo takie są warunki Zachodu, na jakich on dostarcza Ukrainie broń. Dostarcza takie rodzaje broni, aby potrafiła wytrzymać ataki, ale nie mogła zwyciężyć.
Aby zwyciężyć trzeba atakować terytorium wroga, czyli w tym przypadku Rosję i Białoruś. Do tego jest potrzebna innego rodzaju broń, której nie ma w Ukrainie, ale która jest na Zachodzie. Zachód jej nie dostarcza, bo boi się rozszerzenia konfliktu.
Wspomniał Pan, że Rosja straciła wojsko zdolne do walki, czy w takim przypadku będzie w stanie walczyć z NATO?
Rosja nie ma wojsk lądowych. Nie ma konwencjonalnych rodzajów broni. Brakuje już jej w Ukrainie. Tym niemniej Rosja posiada broń atomową. To jest bardzo ważny aspekt. Jedyna przyczyna prowadzenia wstrzemięźliwej polityki względem Ukrainy to ryzyko wojny atomowej. Jeśli dojdzie do konfliktu nuklearnego, to zahaczy on o Europę. W pierwszej kolejności — o Europę Wschodnią.
Czy Pana zdaniem te obawy są bezpodstawne? Od 1945 r. trwa narracja, że początek wojny atomowej oznacza początek końca świata lub globalnej katastrofy…
Tutaj zadałbym pytanie: czy wojna atomowa staje się mniej możliwa, jeśli wojna w Ukrainie trwa w nieskończoność? Moim zdaniem, im dłużej trwa wojna, tym bardziej psychologicznie przybliżamy się do odmiennego stanowiska względem wojny nuklearnej. Na razie psychologicznie, ale już nam zaczyna się ona wydawać czymś powszednim. Rok temu nawet teoretycznie nie dyskutowaliśmy: czy Federacja Rosyjska może użyć broni jądrowej? Teraz ta kwestia stała się aktualna. Dywagujemy, czy Rosja użyje w Ukrainie taktycznej broni atomowej? Warto też słuchać, co mówią rosyjscy przywódcy: Putin, Miedwiediew, Ławrow lub Szojgu.
Oczywiście można traktować ich słowa jako blef lub szantaż. Tym niemniej oni cały czas straszą, że użyją broni atomowej. Z jednej strony sami siebie oswajają z tą myślą, z drugiej przyzwyczają nas do niej. Tak się dzieje, ponieważ ludzie na Zachodzie przyzwyczaili się do wojny. Przywykliśmy, że każdego dnia mordują Ukraińców. Są burzone miasta. Rosjanie zostawili połowę Ukrainy bez prądu i wody. Wojna staje się humanitarną katastrofą. W tle tej katastrofy poważnie dyskutujemy na temat, czy Rosja w Ukrainie może użyć broni jądrowej. Zresztą Zachód już wydał oświadczenie, że kontrataku z jego strony nie będzie, bo Ukraina nie jest częścią NATO. Może inaczej były wypowiedziane pewne słowa, że w tym przypadku zostaną zniszczone rosyjskie wojska w Ukrainie.
Może wykorzystać elektrownie atomowe, których jest dużo w Ukrainie. Może skorzystać z „brudnej bomby”, o której mówił Szojgu.
To co możemy zrobić?
Sam fakt, moim zdaniem, że wojna trwa długo, prowadzi nas do atomowej konfrontacji. Chociażby do jednostronnego ataku ze strony Rosji. Dlatego dałbym szansę Ukrainie wygrać tę wojnę. Do zwycięstwa Ukraina potrzebuje innej broni i muszą być zdjęte ograniczenia z ataków na Białoruś i Rosję. Te kraje już są stroną konfliktu, więc w żadnym wypadku to nie zwiększa jego zakresu. Zwiększony zakres oznacza atak na terytorium Polski lub państw bałtyckich. Ataki na terytorium wroga, które są odpowiedzią na ich ataki, moim zdaniem, nie są żadnym rozszerzeniem konfliktu.