„Wpisujemy się w obchody 160-lecia, które miały miejsce w Wilnie na cmentarzu na Rossie i w Kijowie w Twierdzy Kijowskiej, w takich miejscach żałoby i kaźni jak w Cytadeli Warszawskiej. Obchody te odbywamy pod pięknym symbolem — herbem trójdzielnym. Tak nam bliskim. Pamięć o powstańcach jest szczególnie ważna w tych trudnych czasach” — mówiła w Pałacu Władców ambasador RP na Litwie Urszula Doroszewska.
Szefowa polskiej placówki dyplomatycznej wyznała zebranym, że ma stosunek osobisty do Powstania Styczniowego. „Kiedy przyjechałam tutaj, to było 24 lipca 2017 r. Tego dnia ogłoszono odnalezienie ciał powstańców na górze w Wilnie. To zrobiło ogromne wrażenie. Wyglądało to tak, że specjalnie się pojawili, abyśmy mieli dobrych patronów na te trudne czasy” — oświadczyła Doroszewska.
Czytaj więcej:Wernisaż i debata — 160. rocznica powstania styczniowego w Wilnie [GALERIA]
Wspólne wartości
W Pałacu Władców odbyła się debata „Powstanie 1863–1864 — cztery kultury w jedności przeciwko zwierzchnictwu Rosji. Lekcja dla współczesności”. Na początku zebrani mogli podziwiać występ międzynarodowego chóru męskiego „Unia”, który zaprezentował publiczności piosenki patriotyczne czterech narodów.
Prelegentami dyskusji byli znani naukowcy z Polski, Litwy, Białorusi oraz Ukrainy. Prof. Bohdan Cywiński z Polski, prof. dr hab. Tamara Bairašauskaitė z Litwy, prof. dr hab. Aliaksandr Smalianchuk z Białorusi, prof. dr hab. Iryna Matiash z Ukrainy próbowali odpowiedzieć na pytania: Czego uczy nas powstanie, represje, wspólna oręż? Jak Rosjanie wykorzystali powstanie propagandowo? Jak bardzo wspólni bohaterowie kształtują naszą regionalną tożsamość suwerennych krajów?
— Dla nas w Ukrainie tamto powstanie to była walka o życie, wolność, równość, o szacunek do ludzi, dlatego jest tak bardzo dla nas aktualne. Zwłaszcza teraz. Teraz idzie walka nie tylko o Ukrainę, ale również o Polskę i Litwę. O wszystkie narody wyznające wspólne wartości — ocenia w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” prof. dr hab. Iryna Matiash z Narodowej Akademii Nauk Ukrainy.
Czytaj więcej: Powstanie 1863–1864 — cztery kultury w jedności przeciwko zwierzchnictwu Rosji. Lekcja dla współczesności
Manifestacja w Kownie
Kilka godzin przed dyskusją w Pałacu Władców, przy wileńskim kościele franciszkańskim, odbyło się otwarcie wystawy „Walka o wolność. Powstanie styczniowe 1863–1864”. Wystawa została przygotowana przez Muzeum Historii Polski na zamówienie Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. Obecny na otwarciu dyrektor muzeum, Robert Kostro, na wstępie zacytował zebranym fragment pamiętnika z 1861 r.: „Wielotysięczny tłum zaległ wybrzeża Niemna. Jednocześnie z kilku kościołów kowieńskich wyszły procesje wyobrażające Litwę. Na przeciwległym brzegu Niemna w Aleksocie zgromadziło się kilka procesji z przyległych parafii Polski kongresowej, które miały połączyć się na moście z procesjami kowieńskimi. Radość była nieopisana, gdy tłumy przepuszczano przez most i połączyły się z tłumami w Aleksocie, skąd podążono do Piątkowa przy nieustannych śpiewach na przemian pieśni polskich i litewskich”.
Przytoczony fragment opisywał przez jednego ze świadków wydarzenie, które weszło do historii pod nazwą Manifestacja Jedności Rzeczypospolitej Obojga Narodów w Kownie. To była największa manifestacja na terenach byłej I RP zorganizowana dla uczczenia unii w Krewie. Szacuje się, że w manifestacji wzięło udział od 10 do nawet 30 tys. osób. Most w Kownie miał szczególne znaczenie, ponieważ faktycznie łączył dwa światy. O ile Kowno było pod bezpośrednim zarządzaniem urzędników carskich, to Aleksota należała do Królestwa Polskiego, która nawet po powstaniu listopadowym cieszyła się pewną autonomią. Na przykład nadal funkcjonował Kodeks Napoleona. Różne były też kalendarze. „Z pewnością tej Rzeczypospolitej już nie można było odbudować. Pamięć o tej Rzeczypospolitej, o tym, że to był wolny kraj, że rosyjska niewola jest wspólną niewolą, była motorem działania powstańców styczniowych” — zaznaczył dyrektor Muzeum Historii Polski.
Manifestacje przed wybuchem powstania oraz samo powstanie wymierzone w rosyjskiego zaborcę faktycznie było ostatnią wspólną akcją narodów współtworzących niegdyś jedno państwo. Później ruchy narodowe raczej samodzielnie starały się osiągnąć niepodległość.
Różne narody
Wystawa „Walka o wolność. Powstanie styczniowe 1863–1864” składa się z 13 plansz, które w syntetyczny sposób przedstawiają genezę powstania. Wystawa nie ogranicza się tylko do udziału Polaków.
— Wystawa, którą pokazujemy tutaj w Wilnie, jest przeznaczona przede wszystkim dla innych narodów. Dla tych zwłaszcza, które uczestniczyły w powstaniu styczniowym jako część tego wielkiego narodu Rzeczypospolitej, w tym Litwini, Białorusini, Ukraińcy. Chcieliśmy pokazać, że to powstanie było nie tylko powstaniem Polaków, ale wszystkich. W tym również Żydów, którzy walczyli o swoje narodowe sprawy jako Żydzi polscy — Robert Kostro tłumaczy cel przyświecający projektowi w rozmowie z „Kurierem Wileńskim”.
Plansze zostały umieszczone na ogrodzeniu kościoła franciszkańskiego na wileńskiej Starówce i tym samym przypominają o szczególnej roli wleńskich franciszkanów w ruchu oporu. Franciszkanin o. Marek Dettlaff na otwarciu wystawy przypomniał zebranym, że przed tym kościołem w latach 60. XIX w. odbywały się manifestacje przeciwko zaborcy. „Tu były śpiewane pieśni patriotyczne, religijne, bracia franciszkanie przyjmowali przysięgi powstańcze i odprawiano msze święte na rozpoczęcie powstania, a także za tych, którzy zginęli w Wilnie i Warszawie” — oświadczył duchowny.