W wyborach samorządowych, których I tura odbyła się w minioną niedzielę, wzięło udział prawie 49 proc. mieszkańców Litwy uprawnionych do głosowania. Przed czterema laty głos oddało 47,9 proc. wyborców, w 2015 r. – 47 proc.
Wszyscy z optymizmem odnotowali, że tendencje są wzrostowe. Niemniej politolog z Uniwersytetu Witolda Wielkiego Šarūnas Liekis tego optymizmu nie podziela – widać bowiem, że nadal ponad połowa mieszkańców nadal nie widzi sensu w głosowaniu.
– Ludzie nie są zainteresowani wyborami, ponieważ nie dostrzegają w nich publicznego interesu. Dla nich wybory są kojarzone z rozgrywkami między poszczególnymi grupami interesów. Nie widzą realnego wpływu wyników wyborów na ich codzienność. Na przykład w Polsce po wyborach wprowadzono program 500+ i ludzie to rozumieją. U nas natomiast politycy podejmują decyzje, których nikt nie rozumie – dopatruje się przyczyn zaistniałej sytuacji rozmówca „Kuriera Wileńskiego”.
Czytaj więcej: Wybory do rad samorządowych oraz wybory merów 5 marca 2023 r.
Trzy siły samorządowe
Prawie połowę oddanych głosów (47,49 proc.) w wyborach samorządowych rozdzieliły między siebie trzy siły polityczne: socjaldemokraci, konserwatyści oraz lokalne komitety wyborcze. Te ostatnie ogółem zgarnęły 13,84 proc. głosów. Najbardziej spektakularny sukces udało się osiągnąć komitetowi wyborczemu „Zjednoczone Kowno” i jego liderowi Visvaldasowi Matijošaitisowi, który wygrał w I turze wyborów. Wyborcy nie widzieli szczególnego problemu w tym, iż Matijošaitis mimo trwającej wojny na Ukrainie nadal prowadzi interesy w Rosji.
W przypadku partii ogólnokrajowych prym wiedli socjaldemokraci, którzy zgarnęli 17,45 proc. w skali kraju, oraz konserwatyści z 16,2 proc. Liderzy obu partii ogłosili sukces. Przewodnicząca socjaldemokratów Vilija Blinkevičiūtė podkreśliła, że wynik dla partii po I turze wyborów jest bardzo dobry. – Zdobyliśmy 10 stanowisk mera już w I turze. Czegoś takiego nigdy nie było. W minionych wyborach mieliśmy 5 merów po I turze. Teraz ten wynik podwoiliśmy. Mamy radnych we wszystkich samorządach, czego nie osiągnęła żadna inna partia – mówiła dziennikarzom po wyborach Blinkevičiūtė. W II turze 14 kandydatów ugrupowania będzie walczyło o stanowisko mera. – Mamy nadzieję, że nie mniej niż połowa z nich wygra – nie wykluczyła polityk.
Zadowoleni z wyników są też odwieczni rywale socjaldemokratów. Dwaj kandydaci konserwatyści wygrali w I turze w bezpośrednich wyborach merów – w Połądze oraz Molatach. Kolejnych 11 kandydatów zmierzy się w II turze. W II turze o fotel mera Wilna zawalczy kandydat konserwatystów, obecny wicemer Valdas Benkunskas, którego rywalem będzie kilkukrotny gospodarz stolicy Artūras Zuokas z ugrupowania „Wolność i Sprawiedliwość”.
Warto zaznaczyć, że konserwatyści zdobyli najwięcej miejsc w radzie: Związek Ojczyzny – Litewscy Chrześcijańscy Demokraci będzie miał 19 mandatów. Ich naturalny sojusznik, Partia Wolności – kolejne 9. Razem to 28 radnych, czyli wystarczająco do samodzielnego rządzenia miastem.
Benkunskas, któremu większość komentatorów politycznych prognozuje wygraną w II turze, zapowiedział, że nie chce tworzyć szerokiej koalicji rządzącej. To oznacza, że 7 radnych AWPL-ZChR pozostanie w Wilnie w opozycji.
Polacy a konserwatyści
Politolog Andrzej Pukszto dostrzega w tym pewien sygnał ostrzegawczy dla polskiej mniejszości i stosunków polsko-litewskich. – Związek Ojczyzny nie zawsze, szczególnie na poziomie lokalnym lub resortowym, jest przychylny mniejszościom narodowym. To widać na podstawie ostatnich lat rządów konserwatystów. O ile premier zachowuje postawę promniejszościową, o tyle im niżej w hierarchii, tym te antagonizmy na tle narodowościowym się zaogniają– powiedział „Kurierowi Wileńskiemu” politolog z Uniwersytetu Witolda Wielkiego.
Prezes partii Gabrielius Landsbergis na powyborczej konferencji prasowej stwierdził, że generalnie jest zadowolony z wyniku. – Chciałbym podziękować wyborcom za zaufanie oraz kandydatom za włożony wysiłek – oświadczył polityk. Zaznaczył, że jego ugrupowanie skrupulatnie przeanalizuje sytuację, aby w przyszłości uniknąć błędów.
Czytaj więcej: Wyniki wyborów: Wśród liderów socjaldemokraci i konserwatyści
Inna dynamika niż w wyborach do Sejmu
Patrząc na ogólny obraz powyborczy, można dojść do wniosku, że Litwa nadal trwa w swoistym systemie dwupartyjnym. Nieważne, czy wybory są sejmowe, czy samorządowe, generalnie prym wiodą socjaldemokraci lub konserwatyści. Politolog Andrzej Pukszto uważa, że takie podejście jest uproszczeniem.
– W wielkich miastach, jak Kowno, Kłajpeda, Szawle i Poniewież, te dwie partie okazały się przegrane. Nie porównywałbym polityki samorządowej z polityką ogólnokrajową. Owszem, chcąc nie chcąc, robimy porównania, czynimy analogie. Szawle i Poniewież już kilka razy z rzędu odrzuciły socjaldemokratów i konserwatystów. Nie mówiąc już o Kownie. Wybory samorządowe rządzą się swoimi prawidłami. W dużym stopniu pokrywają się z prawidłami ogólnymi, ale mają też własną specyfikę. Można powiedzieć, że wybory samorządowe są próbą generalną przed wyborami sejmowymi. Nie możemy jednak stwierdzić, że wynik tych wyborów zostanie odtworzony w wyborach 2024 r. – mówi naukowiec z Uniwersytetu Witolda Wielkiego.
Podobne zdanie ma Liekis. – Moim zdaniem musimy odróżniać wybory lokalne od wyborów ogólnokrajowych. To nie znaczy, że obecny wynik będzie miał wpływ na wybory sejmowe. Przykładowo konserwatyści w tych wyborach, jeśli porównamy ich wynik z ostatnimi wyborami ogólnokrajowymi, stracili 120 tys. wyborców. Natomiast jeśli porównamy wynik liczbowy z poprzednimi wyborami samorządowymi, to praktycznie nic nie stracili. Trzeba uwzględnić wynik lokalnych komitetów wyborczych. Największe partie w wyborach samorządowych straciły głos na rzecz komitetów. Tylko trzeba pamiętać, że komitety nie uczestniczą w polityce krajowej. W wyborach sejmowych elektorat komitetów głosuje na partie ogólnokrajowe. Oczywiście jest pewna zależność między wyborami lokalnymi a krajowymi, niemniej w tych wyborach jest absolutnie inna dynamika – podkreślił politolog.
Nowa partia
Gdy Saulius Skvernelis opuścił Związek Chłopów i Zielonych i powołał własne ugrupowanie, jego notowania rosły. Tymczasem wybory samorządowe pokazały, że popularność byłego premiera spadła. Związek Chłopów w skali kraju zyskał 9,2 proc. głosów, natomiast Związek Demokratów „W imię Litwy” – 6,67 proc. Skvernelis oświadczył dziennikarzom, że jak dla partii, która funkcjonuje rok, to wynik jest dobry. – Mamy sześciu kandydatów w II turze, z których ma szansę na wygraną 5 – przypomniał lider partii. Ogółem partia będzie miała 127 radnych w 36 samorządach.
Liekis nie sądzi, że kariera polityczna Skvernelisa i jego ugrupowania jest skończona. – „W imię Litwy” jest nową partią, natomiast „chłopi” mają sieć oddziałów praktycznie w całym kraju. Za pół roku będzie za późno, by tworzyć jeszcze jedną polityczną organizację. Zwłaszcza w terenie. By móc wygrać wybory samorządowe, trzeba mieć silne struktury lokalne. To jednak nie znaczy, że partia Skvernelisa powtórzy ten wynik na wyborach sejmowych. Jak już mówiłem, te dwie sprawy nie korelują ze sobą – tłumaczy politolog.
AWPL-ZChR w skali kraju zdobyła 5,3 proc. głosów. W rejonie solecznickim Akcja nadal będzie rządziła samodzielnie. W rejonie trockim kandydat partii Jarosław Narkiewicz przeszedł do II tury. W rejonie wileńskim AWPL ma większość w radzie, ale kandydat partii Waldemar Urban będzie musiał stoczyć walkę w II turze z kandydatem socjaldemokratów Robertem Duchniewiczem.
Czytaj więcej: Przekrój społeczny kandydatów na wybory samorządowe i na merów
Artykul opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 10(29) 11-17/03/2023