Więcej

    Tomasz Snarski: „Hospicjum pokazuje, że realizacja prawa do miłości to nie utopia”

    Z dr. Tomaszem Snarskim, prawnikiem z Uniwersytetu Gdańskiego, rozmawiamy o prawach człowieka osób chorych i pedagogice miejsc takich, jak właśnie Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie.

    Czytaj również...

    Ilona Lewandowska: Panie Doktorze, 18 maja weźmie Pan udział w Wilnie w sympozjum naukowym „Prawa człowieka grup szczególnie wrażliwych — aspekty prawne i praktyczne” z wystąpieniem zatytułowanym „Wileńskie hospicjum i pedagogika praw człowieka. Kilka refleksji wokół prawa i wartości”. Dlaczego zdecydował się Pan na podjęcie właśnie tego tematu?

    Tomasz Snarski: Bardzo często mówi się o teorii praw człowieka, czyli na przykład o tym, w jaki sposób osoby defaworyzowane bądź o szczególnych potrzebach (m.in. starsi, chorzy) powinny mieć zagwarantowane odpowiednie prawa. Jednocześnie jednak w wielu aspektach podnosi się, że maksymalna ochrona praw człowieka jest nieosiągalnym wzorem albo też, że pewne przekonania być może są dobre w teorii, ale nienadające się w praktyce do realizacji. Ja natomiast chciałem pokazać, że kwestia praw człowieka to nie tylko teoria, ale także, a może nawet przede wszystkim — praktyka. Z pomocą przyszła mi tutaj działalność Hospicjum bł. księdza Michała Sopoćki (w którą sam jestem zaangażowany), która jest świetnym przykładem tego, że najlepsza realizacja praw człowieka jest możliwa w pełni w praktyce poprzez miłość okazywaną drugiemu człowiekowi. Stąd moje wystąpienie mówi o pedagogice praw człowieka. Bardzo bliska jest mi kategoria pedagogiki miejsca, która pochodzi od profesor Marii Mendel, wykładowczyni z Uniwersytetu Gdańskiego, która argumentuje na rzecz znaczącej roli edukacyjnej miejsc, w których żyjemy. Innymi słowy: miejsca są miejscem pedagogicznym (nauki, wychowania, poznawania świata etc.). Jeżeli odniesiemy kategorię pedagogiki miejsca do wileńskiego hospicjum, to widać wyraźnie, że człowiek ma przede wszystkim prawo do życia w miłości, w każdym jego stadium, do samego końca. To jest swego rodzaju paradoks, bo przecież miłości nie można zadekretować prawnie, a jednak mamy tu prawo większe od wszystkich spisanych przez człowieka: przykazanie miłości. Tego uczy nas wileńskie hospicjum. I jest to bardzo ważna lekcja o prawie i jego relacji do wartości. Tutaj znowu istotnym aspektem jest debata na temat samego pojęcia praw człowieka i ich relacji do określonych wartości. Obecnie w wielu krajach przedstawia się bądź nawet wprowadza różne pomysły, które miałyby służyć człowiekowi, np. legalizację eutanazji. Motywuje się to tym, by człowiek nie musiał cierpieć i sam decydował o sobie. Tymczasem warto się zastanowić nad tym, jaką odpowiedź dajemy wobec choroby i cierpienia. Wileńskie hospicjum pokazuje, że odpowiedzią na chorobę i cierpienie nie może być eutanazja, odwrócenie się od chorego, zepchnięcie go na margines. Wręcz przeciwnie: potrzeba jeszcze większej miłości, która pozwala przezwyciężyć nawet najgorszą chorobę. Z tej perspektywy eutanazja nie ma żadnego sensu, jest po prostu absurdalnym wyjściem i nie jest żadnym rozwiązaniem sytuacji. Towarzysząc choremu do końca i pomagając mu najpełniej służymy jego człowieczeństwu, traktując je po prostu jako nienaruszalną świętość. I znowu, wielu podnosi, że takie chrześcijańskie założenia miłości i miłosierdzia to są projekty utopijne. Wszystko pięknie brzmi, ale w praktyce to nie jesteśmy w stanie zaradzić cierpieniu i nie jesteśmy w stanie drugiemu człowiekowi pomóc. Tymczasem wileńskie hospicjum, jako konkretne miejsce, ta konkretna pedagogika praw człowieka, czyli pedagogika służby chorym w hospicjum, udowadnia coś dokładnie odwrotnego. Pokazuje, że to nie jest utopia, to jest rzeczywistość i to jest najlepsze możliwe rozwiązanie.

    Czytaj więcej: 30-lecie Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” połączone ze wsparciem Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki

    Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie jest najlepszym przykładem tego, że realizacja praw człowieka jest możliwa w pełni w praktyce miłości do drugiego człowieka
    | Fot. Marian Paluszkiewicz

    Mówi Pan o refleksji naukowej, ale przecież hospicjum poznał Pan nie jako prawnik, ale jako wolontariusz. Jak to miejsce wpłynęło na Pana osobiste życie?

    Rzeczywiście, hospicjum nauczyło mnie mnóstwa rzeczy. Trudno nie używać tu wielkich słów, powiem więc, że hospicjum nauczyło mnie prawdziwego szczęścia i miłości. Trudno uwierzyć, jak ludzie są tu prawdziwi. Gdy przekraczamy próg hospicjum, nagle się okazuje, że to, czym my się martwimy na zewnątrz, w naszej codzienności, nie ma kompletnie żadnego znaczenia, że tak naprawdę żyjemy w cieniu w ogóle tego, co jest naprawdę ważne. W hospicjum ludzie uczą się naprawdę cieszyć życiem. To jest wielkim paradoksem, bo można myśleć, że jest to obszar wyłącznie cierpienia. To miejsce naprawdę potrafi przewartościować nasze spojrzenie na życie. W ogóle warto wspomnieć, że to nie choroba jest tak naprawdę źródłem cierpienia, a samotność i porzucenie w chorobie. Można być chorym i najszczęśliwszym na świecie człowiekiem otoczonym miłością, a można być w pełni zdrowym i przytłoczonym ciężarem samotności i odrzucenia. Hospicjum nauczyło mnie też, że nie ma rzeczy niemożliwych i że, jeśli naprawdę się chce coś zrobić dobrego, nie trzeba się po prostu bać. Kolejna lekcja hospicyjna, to myśl, którą często powtarza s. Michaela, że jeśli dajesz, to zawsze więcej otrzymujesz. I to się sprawdza w moim życiu. Warto dzielić się z innymi, bo dając nic sobie nie odejmujemy. Jako wolontariusz do końca życia będę pamiętał osoby, którym pomagałem i z którymi przebywałem. Te wspomnienia będą zresztą już zawsze w moim sercu, choć te osoby odeszły do wieczności. Doświadczyłem, że wokół takiej misji można tworzyć rodzinę ponad podziałami, że warto być odważnym. No a przede wszystkim — jak bardzo to by górnolotnie nie brzmiało, hospicjum nauczyło mnie po prostu miłości do drugiego człowieka.

    Czytaj więcej: Michaela Rak i Andrzej Pukszto odebrali odznaczenie państwowe z rąk prezydenta Litwy

    Mówiąc o pedagogice miejsca warto zapytać o jeszcze jedno miejsce w Pana życiu, czyli Wilno, do którego bardzo często Pan wraca…

    Tak, Wilno według mnie uczy przede wszystkim trzech rzeczy. Pierwsza lekcja Wilna to oczywiście wielokulturowość a nawet międzykulturowość, że mogą żyć różne narody, kultury, współpracując i przenikając się nawzajem. Druga ważna dla mnie lekcja z Wilna łączy się z misją hospicyjną — to miłosierdzie. To również historia objawień Jezusa Miłosiernego, wizerunek Matki Bożej Ostrobramskiej, domek s. Faustyny. Wilno jest szczególnie predestynowane do tego, żeby ta idea miłosierdzia szła na cały świat. Trzecia ważna dla mnie sprawa to ta, że Wilno uczy polskości. Zawsze podziwiałem miłość Polaków z Wilna i Wileńszczyzny do polskiej kultury i języka. Bardzo bym chciał, żeby w Polsce ludzie tak byli przywiązani do swojej tradycji. To dbanie tutaj o rozwój polskości zasługuje na ogromne docenienie. Ten klucz: Wielokulturowość — Miłosierdzie — Polskość jest bardzo ważny w moim życiu. Zdaję sobie sprawę, że sama koncepcja pedagogiki miejsca nie wystarczy, by wyjaśnić fenomen Wilna, ale myślę, że już samo dostrzeżenie, że miejsca nas zawsze czegoś uczą, pozwala nam być uważnymi i zadawać sobie pytanie, czego ja się mogę nauczyć w konkretach codzienności mojego życia.

    Czytaj więcej: Tomasz Snarski, człowiek orkiestra. Komu zawdzięcza Wilno?


    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Wileńskie groby nie ujawniają łatwo swoich tajemnic 

    Poszukiwania przywódcy wileńskich reformatów rozpoczęło Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy (lit. Lietuvos gyventojų genocido ir rezistencijos tyrimo centras - LGGiRTC).  Inicjatywa wyszła od litewskich reformatów – Propozycja rozpoczęcia poszukiwań wyszła od środowiska litewskiego Kościoła reformowanego, dla którego niewątpliwie...

    Połączenie tradycji i współczesności. Noc Świętojańska w Rudominie

    Najkrótsza noc w roku jest hucznie obchodzona w Rudominie od wielu lat i stała się najważniejszym z wydarzeń organizowanych przez Centrum Kultury w Rudominie. W tym roku ponownie organizatorzy mówią o rekordowej widowni. Kolejny rekord w Rudominie i zaproszenie do...

    Film o sile pamięci przekazywanej z pokolenia na pokolenie

    Film powstawał w ubiegłym roku m.in. na Litwie. Realizatorzy odwiedzili okolice wsi Mamowo, Inklaryszki, Połuknie i oczywiście cmentarz na Rossie. W produkcję zaangażowali się również Polacy z Wileńszczyzny. O miejscach związanych z powstaniem styczniowym i jego bohaterami opowiadali: Irena...

    Zginęła cała wioska… Pamięć przywrócona [Z GALERIĄ]

    Ilona Lewandowska: Kim byli mieszkańcy Pirciupi w czasie wojny?  Rytas Narvydas: Zwykli, spokojni ludzie, zajmujący się rolnictwem, pszczelarstwem. Jeśli chodzi o skład narodowościowy, byli to przede wszystkim Litwini, choć wieś w okresie międzywojennym znajdowała się w granicach Polski. Dlaczego zginęli?...