Podopieczni Igora Milicicia — jako jedyni spośród pięciu gospodarzy podobnych turniejów na całym świecie — wykorzystali atut własnej hali.
Polacy pokonali kolejno Węgry, Bośnię i Hercegowinę, Portugalię i Estonię. Finał był niezwykle emocjonujący, a w końcówce przypominał horror. Dobrze, że z happy-endem.
Przy remisie 71:71 groźnie wyglądający upadek — przy próbie wsadu do kosza i brzydkim faulu Jusufa Nurkicia — zaliczył najwyższy (216 cm) koszykarz biało-czerwonych Aleksander Balcerowski. „Lekki stres był, ale po to trenuję i spędzam godziny w hali, by trafiać w takich momentach” — powiedział Andrzej Pluta, który z konieczności zastąpił kolegę na linii rzutów wolnych. Zawodnik Trefla Sopot godnie zastąpił nieobecnego i kończącego karierę w polskiej kadrze AJ Slaughtera.
Balcerowski do momentu upadku zdobył 14 pkt, w tym niezwykle ważną „trójkę”, dającą remis po 64, w trudnym dla polskiej kadry momencie IV kwarty. „Miałem atak paniki, bo nie wiedziałem co się dzieje. Potłukłem też mocno kość ogonową” — przyznał przed kamerami TVP Sport gracz Panathinaikosu Ateny. Wszystko skończyło się dobrze, a Balcerowski pozdrowił trzymającą za niego kciuki, ponad pięciotysięczną widownię. Odetchnęli też w greckim klubie. Tuż przed turniejem w Gliwicach, Panathinaikos zapłacił na naszego rodaka pół miliona euro zespołowi z Gran Canarii.
Polska dokonała nie lada wyczynu, bo w BiH grali Dżenan Musa, najlepszy strzelec Realu Madryt, zwycięzcy Euroligi oraz gracze NBA, Nurkić (Portland Trail Blazers) i Luka Garza (Minnesota Timberwolves).
„Duże zespoły poznaje się po tym, że jeśli już muszą wygrywać, to wygrywają. Nieważne jak to wyglądało. Mogę wziąć na siebie trochę winy, bo wystarczyło trafić dwa wolne i cieszylibyśmy się wcześniej. Ale wygraliśmy, więc jest dobrze” — przyznał Mateusz Ponitka, niekwestionowany lider i kapitan Biało-czerwonych.
„W przyszłym roku będę miał więcej wsparcia od Andrzeja Pluty jako tzw. secondary ballhandlera (drugiego kozłującego). Będę miał więcej siły i świeżości, żeby atakować” — zauważył Ponitka.
Polacy mieli chwile słabości, z Węgrami i finale z Bośniakami. W decydujących momentach ciężar gry brali na siebie, nie tylko Balcerowski, Ponitka i Michał Sokołowski, ale także zmiennicy jak Przemysław Żołnierewicz, który w niedzielę zachował zimną krew przy osobistych. „To czuć, że jesteśmy na fali wznoszącej i oczekuje się od nas wygrywania. My to dostarczamy i wydaje mi się, że jesteśmy w dobrym momencie jako zespół. Świetnie funkcjonujemy, naprawdę. Każdy dołożył swoją cegiełkę do tego sukcesu, od zawodników po trenerów” — zaznaczył Ponitka, od nowego sezonu koszykarz Partizana Belgrad.
Polska w 2019 r. zajęła ósme miejsce w mistrzostwach świata w Chinach. W ubiegłym roku była czwarta na EuroBaskecie. Potem wygrała dziewięć kolejnych meczów o stawkę. Wśród pokonanych nie było potęg, ale dobrej klasy rywale jak Chorwacja, Estonia, Węgry czy Bośnia i Hercegowina.
W Paryżu w turnieju głównym zagra 12 drużyn. Obok gospodarzy, siedem najlepszych zespołów z tegorocznych mistrzostw świata, rozpoczynających się 25 sierpnia na Filipinach, w Indonezji i w Japonii oraz czterech zwycięzców z bezpośrednich kwalifikacji. Ostateczny skład przyszłorocznych pretendentów poznamy po championacie w Azji.
W miniony weekend obok Polski awans wywalczyły Chorwacja (w Stambule), Bahrajn (w Damaszku), Kamerun (w Lagos) i Wyspy Bahama, które dość sensacyjnie wyeliminowały gospodarza Argentynę w Estadio Ciudad.
Ostatni raz Polska zagrała na Igrzyskach Olimpijskich w 1980 r. W Moskwie zabrakło jednak krajów Europy Zachodniej oraz m.in. Stanów Zjednoczonych, które olimpiadę zbojkotowały ze względu na zbrojną interwencję ZSRS w Afganistanie.
Z Gliwic specjalnie dla „Kuriera Wileńskiego” Waldemar Kordyl