12 września odbyło się uroczyste otwarcie wystawy „Miasto żywych/Miasto umarłych” przygotowanej przez Muzeum Getta Warszawskiego. Wystawa składa się z 20 plansz, na których fotografie z getta warszawskiego zostały połączone z obrazami dzisiejszej Warszawy. Dyrektor muzeum nie ukrywa, że wystawa jest częścią cyklu wydarzeń poświęconych rocznicy likwidacji wileńskiego getta.
— Oczywiście to są powiązane wydarzenia, ponieważ w tym samym roku były zlikwidowane dwa getta. Sądzimy, że pokaz tej wystawy w naszych pomieszczeniach jest bardzo ważny — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Simonas Strelcovas.
Czytaj więcej: Rząd przypomniał o programie odtworzenia wileńskiego getta
Rozmowa o Holokauście
Dyrektor poinformował, że jego instytucja próbuje bardziej wykorzystać własną salę kinową, aby odbiorcy dogłębniej się zapoznali z wileńską historią wspólnoty żydowskiej. 20 września odbędzie się pokaz filmu opowiadającego o Starej Synagodze w Wilnie, natomiast następnego dnia zostanie pokazany film poświęcony życiu i twórczości światowej sławy malarza Samuela Baka, który urodził się w Wilnie. Nie zabraknie również polskich akcentów — 26 września odbędzie się dyskusja poświęcona Jerzemu Ordzie z udziałem naszej redakcyjnej koleżanki Ilony Lewandowskiej.
Czytaj więcej: Jerzy Orda, wilnianin z wyboru
Pokazać Holokaust niebezpośrednio
W trakcie II wojny światowej na terenie Litwy zginęło do 200 tys. osób narodowości żydowskiej. Dyrektor Muzeum im. Gaona uważa, że o Zagładzie nie da się mówić tylko przy pomocy liczb.
— Po pierwsze, moim zdaniem, coś takiego, jak litewskie społeczeństwo nie istnieje jako oddzielna jednostka. Istnieje duża liczba różnych grup i baniek społecznych. Z pewnością w naszym otoczeniu jest sporo osób wykształconych, którzy wiedzą, co się działo w trakcie II wojny światowej na naszych terenach. Są oczywiście też ci, którzy to negują świadomie lub nie. Z pewnością istnieje problem z winą kolektywną. Warto jednak pamiętać, że sporo państw po zakończeniu wojny przeszło przez ten etap. Litwa z tą kwestią zderzyła się tylko po roku 1990. Bo po 1945 r. aż do odzyskania niepodległości nikt u nas nie mówił o Holokauście. Na wszelkich pomnikach pisało się, że „tutaj hitlerowscy okupanci zamordowali obywateli radzieckich”. Więc czasu na poradzenie sobie z tym problemem nasze społeczeństwo, jeśli porównamy się z innymi krajami, miało mniej. Dlatego uważam, że naprawdę jeszcze mamy sporo do odrobienia w kwestii Holokaustu — podkreśla nas rozmówca.
— W przypadku koncepcji naszego muzeum, to staramy się pokazać Holocaust niebezpośrednio. Nie chcemy tylko mówić o tym, co się stało i ile osób zginęło. Pod koniec listopada otwieramy Muzeum Kultury i Tożsamości Żydowskiej, gdzie zostanie pokazana ekspozycja poświęcona litwakom. Ich kulturze, językowi, religii, tradycjom, nauce i sztuce. Moim zdaniem jest to jeden z najlepszych sposobów pokazania naszemu społeczeństwu tego skarbu, który został utracony. Po zapoznaniu się z tym dziedzictwem człowiekowi będzie lżej zrozumieć, co było stracone. Bo mówienie o Holokauście przy pomocy tylko statystyki nie niesie ze sobą pewnego emocjonalnego bagażu — oświadcza Strelcovas.
Czytaj więcej: Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu obchodzony również na Litwie
Historia getta
Getto wileńskie zostało oficjalnie utworzone na wileńskiej starówce przez władze okupacyjne 6 września 1941 r. Getto składało się z dwóch części — małego i dużego, granicą była ulica Niemiecka. Historycy szacują, że ogółem przez getto przeszło około 50 tys. osób narodowości żydowskiej. Największe represje na mieszkańców getta spadły w pierwszych miesiącach jego funkcjonowania. Do końca grudnia 1941 r. naziści wymordowali ponad 33 tys. Żydów. Na początku 1942 r. legalnie na terenie getta mieszkało 12 tys. osób, a kolejnych 8 nielegalnie.
Na czele getta stała Rada Żydowska tzw. Judenrat. Pierwsze Judenraty powstały na terenie okupowanej Polski w roku 1939. W lipcu 1942 r. szefem wileńskiego Judenratu został szef żydowskiej policji Jakub Gens przedwojenny nauczyciel i litewski wojskowy. Gens był zwolennikiem lojalnego stanowiska względem władz okupacyjnych. Liczył, że w ten sposób uda się uratować jak największą liczbę rodaków. Takie stanowisko szefa wileńskiego Judenratu do dnia dzisiejszego wywołuje liczne kontrowersje i dyskusje. W 2006 r. litewski reżyser Audrius Juzėnas nakręcił film „Wileńskie getto” z międzynarodową obsadą, dlatego podstawowym językiem obrazu był angielski. W Gensa wcielił się niemiecki aktor Heino Ferch.
Odpowiedzialność i ocena
Dyrektor muzeum uważa, że oceniać ludzi typu Jakub Gens lub zjawiska Judenratów trzeba z wielką ostrożnością.
— Mnie, jako historykowi i naukowcowi, generalnie nie wypada zajmować się oceną moralną. Musimy zrozumieć, jaka była na Litwie sytuacja w latach 1941-44. Myślę, że na tamte osoby musimy przede wszystkim patrzeć, jako na ludzi. Kiedy nadchodzi czas wielkich prób i wyborów, to ktoś powinien przyjąć odpowiedzialność za pewne działania i decyzje. Z pewnością nie oceniałbym tamtych ludzi i zjawisk tylko z pozycji negatywnej. Naprawdę decyzje, jak na przykład dokonywanie selekcji ludzi, były skomplikowane i ciężkie. Generalnie historycy nie lubią podejścia „co by było, gdyby…”. Tym niemniej, w tym przypadku, takie pytanie jest zasadne. Co byłoby, gdyby te osoby nie wzięłyby na siebie tej odpowiedzialności? Moim zdaniem jest duże prawdopodobieństwo, że gdyby jej nie przyjęli, to byłoby jeszcze gorzej — wyjaśnia Simonas Strelcovas.
1 stycznia 1942 r. na terenie getta powstała Zjednoczona Organizacja Partyzancka, która wzorem Warszawy chciała wywołać powstanie. Na czele struktur konspiracyjnych stał Icchak Wittenberg, który w lipcu 1943 został aresztowany, a później zamordowany. Do wybuchu powstania nie doszło. Niemcy rozpoczęli likwidację na wiosnę 1943 r. Ostatecznie getto zostało zlikwidowane w dniach 23-24 września. Gens zginął 14 września. Część mieszkańców wymknęła się z getta i utworzyła leśne oddziały partyzanckie, co pozwoliło im przetrwać do końca wojny. Część przeżyła, kiedy została deportowana do obozów koncentracyjnych. Mieszkańcem getta i członkiem jej konspiracji był żydowski poeta Hirsz Glik, który napisał w jidysz tekst piosenki „Zog nit kejn mol”, która stała się jednym z hymnów ocalonych.