Rok temu na łamach „Kuriera Wileńskiego” pisałem, że iloraz inteligencji (IQ), badany w krajach Zachodu, od przełomu XX i XXI w. stale spada. Okazuje się, że nie jest to jedyny wskaźnik, którego załamanie obserwujemy w ostatnich czasach. Równie alarmujący jest systematyczny spadek męskiego hormonu – testosteronu – w organizmach młodych mężczyzn.
Zjawisko jest wynikiem kombinacji kilku czynników, wśród których najczęściej wymienia się sposób funkcjonowania współczesnej młodzieży. Złe odżywianie się sprzyjające otyłości czy siedzący tryb życia bez sportów wyczynowych niewątpliwie hamują produkcję testosteronu. Dochodzi do tego dodatkowy czynnik, a mianowicie wszechobecność plastiku w globalnym przemyśle spożywczym, która poprzez działanie substancji zwanych ED (po angielsku: endocrine disrupters) zaburza równowagę hormonalną w organizmie i blokuje wytwarzanie testosteronu.
Znacznie rzadziej mówi się jednak o innym faktorze, który wpływa na rozwój wspomnianego zjawiska. Chodzi o stale rosnącą obecność w wodzie żeńskich hormonów, zwłaszcza estrogenów i progestagenów. Są one masowo spożywane przez kobiety w preparatach antykoncepcyjnych, a następnie wydalane z organizmów do kanalizacji (np. w Wielkiej Brytanii z pigułek o nazwie estradiol korzysta regularnie ok. 2,5 mln kobiet). Oczyszczalnie ścieków nie są jednak przygotowane do neutralizowania tego typu substancji, dlatego hormony w wielkich ilościach przedostają się do zbiorników wodnych. Mają one negatywny wpływ na ryby, zmniejszając ich płodność i prowadzając do feminizacji osobników męskich.
Na ryzyko oddziaływania estrogenów i progestagenów narażeni są także ludzie. Zwłaszcza na Zachodzie obserwujemy w ostatnich latach coraz większą liczbę mężczyzn zarówno zniewieściałych, jak i mających problemy z potencją.
Warto w tym kontekście sięgnąć do historii antyku. Zdaniem części historyków jedną z przyczyn upadku starożytnego Rzymu było nadmierne korzystanie z ołowiu. Ówcześni obywatele imperium w życiu codziennym używali tego niezwykle toksycznego pierwiastka na masową skalę; z tego metalu wykonywali kosmetyki, pudry, biżuterię, naczynia czy wodociągi. W ten sposób zatruwali swoje organizmy, wywołując ołowicę, czyli ciężką chorobę porażającą funkcjonowanie układu nerwowego, nerek, wątroby i serca. Być może dzisiejszy Zachód ma nie tak śmiertelnego, lecz podobnie podstępnego wroga jak starożytny Rzym.
Czytaj więcej: Z lekarzem o prostacie. „Trzeba podejść po męsku”
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 38 (110) 23-29/09/2023