Wiadomo już, że z udziału w wyborach zrezygnowała przewodnicząca Sejmu RL oraz liderka Ruchu Liberałów Viktorija Čmilytė-Nielsen. O swojej decyzji poinformowała we wtorek, 28 listopada.
„Rozważając możliwość udziału w wyborach prezydenckich podkreślałam, że dla Ruchu Liberałów priorytetowymi wyborami w 2024 r. są wybory do Sejmu oraz Parlamentu Europejskiego” — powiedziała Čmilytė-Nielsen.
Zdaniem przewodniczącej Sejmu, jeżeli premier Ingrida Šimonytė oraz prezydent Gitanas Nausėda wezmą udział w wyborach, byłoby logiczne, gdyby któryś z trzech przewódców państwowych „skupił się na zapewnieniu pracy Sejmu”.
Czytaj więcej: Wybory prezydenckie 2024: kandydaci zwlekają z deklaracją
Polaryzacja sił politycznych
Aleksander Radczenko uważa, że rezygnacja Viktorii Čmilytė-Nielsen z udziału w wyborach prezydenckich to spora strata.
— Byłaby ona najlepszym kandydatem dla wyborcy centrowego i umiarkowanego, bo niestety na Litwie postępuje polaryzacja sił politycznych jak też polaryzacja wśród wyborców. Wyborca, który jest w centrum, nie za bardzo ma na kogo głosować. Przyczyny takiej decyzji są zrozumiałe i były znane zanim w ubiegłym tygodniu został ogłoszony wyrok w tzw. sprawie MG Baltic, która oczywiście też zaważyła na tej decyzji — wśród skazanych znalazł się bowiem też Ruch Liberałów, którego przewodniczącą jest Viktorija Čmilytė-Nielsen — mówi w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Aleksander Radczenko, publicysta, prawnik, doradca przewodniczącej Sejmu RL.
Szanse w wyborach 2029
Zdaniem rozmówcy Viktorija Čmilytė-Nielsen ma szanse wygrać wybory prezydenckie, jednak nie w przyszłym roku, ale w 2029 r.
— Może nie tylko uczestniczyć w wyborach prezydenckich, ale także je wygrać, oczywiście chodzi nie o najbliższe wybory. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że faworytem gonitwy prezydenckiej w przyszłym roku będzie urzędujący prezydent Gitanas Nausėda. Čmilytė-Nielsen może spróbować wygrać wybory prezydenckie w 2029 r. Jest młodym politykiem, w tym roku skończyła 40 lat. Może więc sobie pozwolić na luksus przepuszczenia jednych wyborów oraz skoncentrowanie się na kampanii wyborczej, która odbędzie się za pięć i pół roku. W gruncie rzeczy w przyszłym roku nie udałoby się jej wygrać — wyjaśnia Aleksander Radczenko.
Nie weźmie udziału?
O tym, że wybory do Parlamentu Europejskiego i Sejmu RL są priorytetowe dla Związku Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin oznajmił jej lider Waldemar Tomaszewski. Mimo wsparcia ze strony członków AWPL-ZChR rozważa on rezygnację z udziału w nadchodzących wyborach prezydenckich. „Namawiani jesteśmy do wzięcia udziału w wyborach prezydenckich przez Radę Naczelną partii oraz jej członków. Podczas spotkań z wyborcami, które miały miejsce tej jesieni, również padły propozycje startu w wyborach prezydenckich. Decyzja w tej sprawie zostanie podjęta przez partię po Nowym Roku” — stwierdził europoseł Waldemar Tomaszewski.
Polityk już kilkakrotnie próbował swoich sił w wyborach prezydenckich.
— Waldemar Tomaszewski niejednokrotnie już zapowiadał, że nie trzyma się żadnych stołków i foteli, a na żadnych stanowiskach mu nie zależy. Jednak później się okazywało, że „listy poparcia od wyborców zmuszały go do kandydowania w wyborach” czy to do Parlamentu Europejskiego, czy prezydenckich. Zaczekajmy do startu kampanii prezydenckiej i wtedy zobaczymy. Natomiast jeśli nie wystartuje, to też będzie zrozumiałe. AWPL-ZChR straciła władzę oraz zasoby administracyjne w rejonie wileńskim, które są niezbędne do tego, by uzyskać dobry wynik. Waldemar Tomaszewski prawdopodobnie traktuje udział w wyborach prezydenckich w bardzo pragmatyczny sposób — jeśli nie da się osiągnąć dobrego wyniku, czyli przynajmniej wygrać w rejonie wileńskim, bo oczywiście szanse, że będzie miał dobry wynik w skali kraju są mizerne, to po co w ogóle uczestniczyć i pokazywać swoją słabość. Lepiej się skoncentrować na tych wyborach, które dla polskiej partii są ważniejsze, to znaczy na wyborach do Parlamentu Europejskiego czy Sejmu Litwy — zauważa Aleksander Radczenko.
Potencjalni kandydaci
Znane już są nazwiska potencjalnych kandydatów na prezydenta Litwy w 2024 r.
Związek Litewskich Chłopów i Zielonych nominuje byłego ministra ochrony zdrowia, posła na Sejm Aurelijusa Verygę. Swoją kandydaturę ogłosił mer miasta Kazlų Rūda Mantas Varaška, popiera go Partia Regionów Litwy. Frakcja Demokratów „W Imię Litwy” pod przewodnictwem Sauliusa Skvernelisa zdecydowała, że jej kandydatem w wyborach prezydenckich będzie Giedrimas Jeglinskas, zastępca sekretarza generalnego NATO, który nie jest członkiem partii. Dainius Žalimas, były przewodniczący Sądu Konstytucyjnego i dziekan wydziału prawa Uniwersytetu Witolda Wielkiego, zapowiedział, że jest kandydatem Partii Wolności na prezydenta. Kandydatem partii „Laisvė ir Teisingumas” został prawnik i polityk Artūras Paulauskas. W wyborach wystartuje także adwokat Ignas Vėgėlė.
— Wydaje mi się, że przewodnicząca partii socjaldemokratycznej Vilija Blinkevičiūtė nie wystartuje w wyborach prezydenckich. Z kolei takim osobom jak Antanas Kandrotas, który jest znany pod pseudonimem „Celofanas”, czy były dowódca armii litewskiej Valdas Tutkus wątpię, że uda się zebrać 20 tys. podpisów, potrzebnych do udziału w wyborach — kontynuuje Radczenko.
Trójka liderów
Nasz rozmówca sądzi też, że w wyborach wystartuje prezydent Gitanas Nausėda. Prezydent zapowiedział, że ogłosi swoją decyzję 7 grudnia.
— I z całą pewnością trafi do drugiej tury. Bardzo możliwe, że jego rywalką będzie tu premier Ingrida Šimonytė, która ma wielkie szanse powtórzyć swój wynik z 2019 r. i trafić do drugiej tury. Z pewnością szanse ma też Ignas Vėgėlė, którego popularność trudno dzisiaj nawet zmierzyć, ponieważ nie jest on czynnym politykiem. Trudno więc powiedzieć, jak duże ma poparcie, zasoby administracyjne. Wszystko będzie zależało, jak sprawnie przeprowadzi kampanię wyborczą. Wygląda na to, że wynik reszty kandydatów powinien być, moim zdaniem, jednocyfrowy, więc raczej bez szans — podsumowuje Aleksander Radczenko.
Czytaj więcej: Nausėda i Vėgėlė — liderami rankingu prezydenckiego