Więcej

    Gimnazjum im. ks. Józefa Obrembskiego w Mejszagole: 250 lat dziedzictwa edukacyjnego

    W sercu Mejszagoły znajduje się instytucja, która stała się świadkiem historii i ewolucji edukacji w regionie – Gimnazjum im. ks. Józefa Obrembskiego. W tym roku szkoła obchodzi swoje 250-lecie. Stanowi nie tylko ośrodek nauki, lecz także ważny element tożsamości lokalnej społeczności.

    Czytaj również...

    24 listopada miała miejsce uroczysta gala poświęcona jubileuszowi szkoły. Jednym z punktów obchodów było odsłonięcie tablicy upamiętniającej 250 lat szkolnictwa w Mejszagole. 

    Uroczystości uświetniły również msza święta w miejscowym kościele, artystyczne występy, przeplatane licznymi wystąpieniami absolwentów, nauczycieli, przedstawicieli lokalnych władz, gości z Macierzy. Szczególnym momentem było zaprezentowanie książki „250 lat marszu ku wiedzy”, autorstwa absolwenta Henryka Mażula, która opisuje historię polskiej oświaty w Mejszagole. 

    Gdy życie było prostsze 

    Gimnazjum, początkowo działające jako szkółka przykościelna, od 1773 r. przeszło przez liczne zmiany, odzwierciedlając przy tym historię regionu. Przez lata znajdowała się pod wpływem różnych systemów edukacyjnych i politycznych, a jej obecny kształt to wynik nie tylko historycznych wydarzeń, lecz także determinacji i zaangażowania społeczności lokalnej.

    Obchody 250-lecia szkolnictwa w Mejszagole są nie tylko celebracją historii, lecz także potwierdzeniem roli edukacji jako fundamentu dla przyszłych pokoleń. Gimnazjum im. ks. Józefa Obrembskiego pozostaje symbolem ciągłości i adaptacji, zachowując swój unikalny charakter i misję w sercu Mejszagoły.

    Moje edukacyjne ścieżki prowadzą mnie z powrotem do szkoły w Mejszagole, gdzie każdy kąt przypomina mi o czasach, kiedy życie było prostsze, a marzenia wydawały się bezgraniczne.

    Pierwszą nauczycielką, która zapadła mi w pamięć, była Teresa Liminowicz. To ona, z niesamowitą cierpliwością i poświęceniem, nauczyła mnie i moich kolegów podstaw czytania, pisania i rachowania. Była ikoną w klasach początkowych.

    Z kolei Genowefa Wierbajtis, moja wychowawczyni od klasy 5 aż do maturalnej, zostawiła w mojej pamięci trwały ślad. Pamiętam, jak podczas jednej z lekcji wychowawczych zaakcentowała: „Mądrość człowieka polega na tym, aby skomplikowane rzeczy tłumaczyć w zrozumiałym dla wszystkich języku”. To właśnie dzięki jej wsparciu i rekomendacji dyrektora Edwarda Jaszczanina już na pierwszym roku studiów otrzymałam stypendium z Toronto. 

    Pani Genowefa Wierbajtis odegrała kluczową rolę w mojej edukacji. To ona pisała dla mnie charakterystyki, a dzięki jej wsparciu oraz pomocy ks. prałata Józefa Obrembskiego, który docenił moją pracę przy sprzątaniu miejscowego cmentarza w Babrykowszczyźnie, udało mi się uzyskać stypendium „Semper Polonia”. Pani Genowefa była dla mnie wzorem inteligencji, elegancji i wysokiej kultury. To jej postawa zainspirowała mnie do zostania nauczycielką.

    Czytaj więcej: Odbyła się uroczysta inauguracja Gimnazjum im. ks. Józefa Obrembskiego w Mejszagole

    Szkoła i obowiązki domowe

    W mojej pamięci szczególnie utkwił moment z trzeciej klasy, kiedy to na lekcji rysunku pani Teresa Liminowicz poprosiła nas, abyśmy przedstawili swoje spojrzenie na wydarzenia w Wilnie, gdzie wojska sowieckie przeprowadziły szturm. Narysowałam scenę z czołgiem przy wieży telewizyjnej, żołnierzami i flagą litewską. Te obrazy były nie tylko odzwierciedleniem moich uczuć, ale także echem dyskusji w domu rodzinnym, w którym rodzice długo omawiali sytuację kraju.

    Ten okres był dla naszej rodziny trudny. Rodzice stracili pracę i musieli zwiększyć zakres prac w gospodarstwie, aby zapewnić nam, mnie i mojej siostrze, godziwe warunki życia. Pomagaliśmy im w codziennych obowiązkach: dojeniu krów, noszeniu wody, koszeniu trawy, a także w zbieraniu jagód i grzybów, pieleniu, sadzeniu i sprzedaży produktów na targu. Te doświadczenia nauczyły nas wartości ciężkiej pracy.

    Pamiętam także, jak zaoszczędzone pieniądze wydałam na zakup mojej pierwszej litewskiej książki w kiosku w Mejszagole. To było w latach 1989–1990, a cena wynosiła 33 kopiejki. Pamiętam zdziwienie sprzedawczyni, która musiała liczyć drobne monety. Z czasem jednak w sektorze usługowym zaszły zmiany, zwiększyła się kultura obsługi.

    Wspomnienia z mojej edukacji w Szkole Średniej nr 1 w Mejszagole są pełne postaci, które miały na mnie ogromny wpływ, w tym pana Mieczysława Dowgiałło, wicedyrektora szkoły, który był również moim nauczycielem matematyki. Jego sposób tłumaczenia zawiłości przedmiotu był niezwykle jasny i zrozumiały, co sprawiło, że polubiłam go. Podobne uczucia żywiłam do lekcji prowadzonych przez Marię Gawerską, która również potrafiła otworzyć przede mną fascynujący świat matematyki.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Pamiętam też lekcje historii w piątej klasie z panią Ireną Moraczewską. Pierwsza dwója, którą otrzymałam z historii, była dla mnie szokiem. Wydawało się, że pani Irena preferowała naukę na pamięć z podręcznika, bez miejsca na własną interpretację. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, postanowiłam nauczyć się tematu na pamięć i dzięki temu na następnej lekcji otrzymałam najwyższą ocenę.

    Na progu nowoczesności

    Nie mniej ważną postacią był dyrektor Edward Jaszczanin. Jego lekcje historii były wyjątkowe – często wywoływał nas do tablicy na spontaniczne opowiadanie o przeczytanych tematach, zwane „na patalenkę”. To dawało mi możliwość interpretowania i opowiadania własnymi słowami. Ciekawym aspektem jego lekcji było to, że często przychodził z gazetą „Kurier Wileński”, którą czytał (czasami nawet przy tym zasypiał), podczas gdy my byliśmy odpytywani.

    Szczególnie bliskie mojemu sercu były lekcje biologii u pani Danuty Gulbinowicz. Jej nowoczesne i angażujące podejście do nauczania, pełne ciekawych dyskusji, zainspirowało mnie do wyboru zawodu nauczyciela biologii. Pani Danuta, która przybyła do szkoły po ukończeniu studiów w Polsce, często przedstawiała tematy w rozszerzonej wersji, o której nie wspominały podręczniki, co dodatkowo pobudzało moje zainteresowanie.

    Na szczególną uwagę zasługuje pan Zygmunt Wierbajtis. To on wprowadził nas w fascynujący świat komputerów, co w tamtych czasach było prawdziwą nowością. Pamiętam lekcje, na których pokazywał nam duże dyskietki o pojemności do 1 MB – wtedy to było szczytem technologii. Szczególnie utkwił mi w pamięci moment, gdy podczas jednej z lekcji pan Zygmunt otrzymał mejla od syna studiującego w Polsce. To właśnie wtedy zaczął nam opowiadać o internecie i pisaniu listów elektronicznych, przewidując, że tradycyjne pisanie listów ręcznie będzie powoli zanikać. Było to około 1998, 1999 r., a teraz, gdy popatrzymy wstecz, widzimy, jak trafne były te przewidywania.

    Nie mniej istotną rolę odegrała pani Anna Aleksandrowicz, moja nauczycielka języka polskiego. Jej lekcje były pełne życia i pasji, nigdy nie było na nich nudno. Szczególnie pamiętam, jak oglądaliśmy film „Pan Tadeusz” po przeczytaniu książki, co było dla mnie niesamowitym doświadczeniem. To dzięki jej naciskowi na gramatykę, styl i poprawność językową zdobyłam umiejętności potrzebne do pisania tych oto artykułów.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Pani Irena Gryniewicz, nauczycielka języka rosyjskiego, z kolei zaszczepiła we mnie zamiłowanie do rosyjskiej literatury. Lekcje z nią były pełne czytania i analizy, a także pisania wypracowań, które bardzo lubiłam. Te doświadczenia były dla mnie bezcenne i znacząco przyczyniły się do mojego rozwoju.

    Czytaj więcej: Obchody 111. rocznicy urodzin prałata Obrembskiego

    O polskość szkoły

    Jedną z najbardziej pamiętnych postaci moich lat szkolnych była pani Juzefa (przez „u” otwarte) Rusakevičienė, która prowadziła lekcje języka litewskiego. To dzięki niej mieliśmy okazję nie tylko zgłębiać wiedzę o języku litewskim poprzez śpiew i taniec, lecz także poznawać litewski folklor. Pani Juzefa nie tylko skutecznie nauczała nas języka, lecz także przekazywała wartości, takie jak patriotyzm i tolerancja wobec innych kultur. Nasza nauka przypadła na lata 1988–2000, okres odrodzenia języka i kultury litewskiej, co dodatkowo podkreślało znaczenie jej lekcji.

    Pamiętam również, jak nasza wychowawczyni, pani Genowefa, wraz z panią Anną Aleksandrowicz podczas lekcji języka polskiego zwracała uwagę na konieczność krytycznego podejścia do informacji, które otrzymywaliśmy z mediów. W tym czasie byliśmy świadkami prób marginalizacji polskości na Litwie, uświadamianie sobie tego stanowiło ważny element naszej edukacji.

    Ewolucja i rewolucja

    Zupełnie innym doświadczeniem były lekcje chemii u pani Teresy Matukańskiej. Jako starosta klasy miałam pewne obowiązki, takie jak kolportaż „Naszej Gazety”, co dawało mi pewne ulgi podczas jej wymagających lekcji. To właśnie wtedy zaczęłam rozważać karierę nauczycielską w dziedzinie chemii.

    Dyrektor Edward Jaszczanin zachęcił mnie, jako uczennicę klasy 11, do wzięcia udziału w kursie biologii na Uniwersytecie Pedagogicznym w Wilnie, co otworzyło przede mną nowe ścieżki kariery. Uczęszczając na zajęcia i biorąc udział w sesjach w języku litewskim, zdobyłam cenne doświadczenie, które zaowocowało późniejszymi studiami pedagogicznymi na wydziale biologii tego samego uniwersytetu.

    Wracając myślami do lat szkolnych, nie mogę nie wspomnieć o pysznych bułeczkach, które piekła pani kucharka. Szkoła w latach 1988–2000 przeszła swoistą ewolucję i rewolucję. Pamiętam, jak obecna aula była wtedy salą sportową, gdzie odbywały się nie tylko lekcje wychowania fizycznego, ale także szkolne karnawały noworoczne.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Moje lata nauki w szkole w Mejszagole były pełne niezapomnianych chwil i znaczących zmian. Pamiętam czas, gdy rozpoczął się remont naszej szkolnej auli i równocześnie trwała budowa nowej sali sportowej. Przez mniej więcej sześć lat, kiedy trwały prace, lekcje i różne wydarzenia kulturalne, takie jak koncerty czy świąteczne spotkania, odbywały się w miejscowym klubie w Mejszagole. Zimą, gdy na zewnątrz panował mróz i śnieg, lekcje wychowania fizycznego (pan Zygmunt Matukański, pani Halina Dzietkowska) przenosiły się na korytarze, a wiosną korzystaliśmy z boiska. Osobiście miałam szczególne uzdolnienia do piłki ręcznej, podczas gdy mój brat, obecnie uczeń tej samej szkoły, wykazywał zamiłowanie do piłki nożnej.

    Wspominam też lekcje geografii u pana Józefa Rusakiewicza, który poprzez swoją pasję do podróżowania zaraził mnie miłością do eksplorowania świata. Jego opowieści i pokazywane zdjęcia z podróży rozbudzały naszą ciekawość i chęć do nauki. Na jego lekcjach, przygotowując się do klasówek, tworzyliśmy małe ściągi, które pomagały nam lepiej zrozumieć i zapamiętać informacje o różnych krajach, ich stolicach, największych jeziorach, morzach i kontynentach.

    Pani Jasia Mackiewicz, nauczycielka muzyki, wprowadzała nas w świat ludowych pieśni i tańców, co było dla mnie szczególnie ważne, chociaż nie mogłam na stałe uczestniczyć w chórze z powodu ograniczeń komunikacyjnych – często musiałam wracać do domu na piechotę przez 7 km.

    W klasie maturalnej, mimo trudności związanych z zimą, determinacja do zdobycia dobrej edukacji skłaniała nas do pokonywania śnieżnych zasp, by dotrzeć na lekcje. W tym okresie mieliśmy okazję doświadczyć reformy edukacyjnej, w ramach której egzaminy maturalne składaliśmy nie tylko w szkole, ale w różnych centrach, a wyniki otrzymywaliśmy w procentach. Właśnie w tej szkole w Niemieżu, gdzie zdawałam maturę z biologii, kilka lat później podjęłam pracę jako nauczycielka.

    Zdobywanie wiedzy i nauka wartości

    Wspominając moich nauczycieli, nie mogę pominąć pani Walerii Tomaszun, która choć przez krótki czas, wprowadzała nas w świat praktycznych umiejętności, takich jak pieczenie ciast. Z kolei lekcje języka niemieckiego były wyzwaniem ze względu na częste zmiany nauczycieli (pan Jan Ciechanowicz, pan Franciszek Kwakszys, pani Wioletta Liminowicz, pani Tatiana Gudinowicz).

    Pani Józefa Markiewicz, moja nauczycielka religii, odegrała ważną rolę nie tylko w ramach lekcji, ale także przygotowując mnie do Pierwszej Komunii Świętej razem z ks. prałatem Józefem Obrembskim. Z wielkim zainteresowaniem słuchałam jej lekcji o Piśmie Świętym i często angażowałam się w dyskusje na tematy religijne. Moi rodzice od najmłodszych lat wpajali mnie i siostrze chrześcijańskie wartości, dlatego religia zawsze zajmowała szczególne miejsce w naszym domu. Tradycją, którą kontynuuję do dzisiaj, jest regularne uczęszczanie do kościoła każdej niedzieli.

    Pani Waleria Piercewicz pracowała jako bibliotekarka. Bywałam w bibliotece regularnie, a ona zauważyła, że podczas każdego roku szkolnego wypożyczałam więcej książek niż ktokolwiek inny z mojej klasy. Natomiast Pani Zofia Saletis, psycholog, zastępowała czasem naszych nauczycieli podczas lekcji. Najbardziej zapadło mi w pamięć, jak akcentowała możliwość zmiany płci, opowiadając nam o ludziach, którzy dokonali takiej zmiany.

    Szkoła, której początki przypadały na okres trójjęzyczności, z czasem przekształciła się w instytucję polskojęzyczną, zwłaszcza po odzyskaniu przez Litwę niepodległości w 1991 r. To było fascynujące doświadczenie, obserwować jak szkoła, znana pierwotnie jako Szkoła Średnia nr 1 w Mejszagole, ewoluowała, stając się Gimnazjum im. ks. Józefa Obrembskiego.

    Cenię byłą panią dyrektor Alfredę Jankowską za jej wkład w rozwój szkoły, który sprawił, że zyskała ona rozgłos nie tylko na Litwie, lecz także poza jej granicami. Z kolei na ręce obecnej dyrekcji, nauczycieli, personelu pomocniczo-technicznego oraz całej społeczności gimnazjum pragnę złożyć moje najszczersze życzenia. Mam nadzieję, że szkoła będzie nadal miejscem zdobywania wiedzy i współczesnych umiejętności, a przy tym nie straci ducha polskości.

    Wspomnienia z tych lat to mozaika doświadczeń, które ukształtowały mnie jako osobę i nauczyciela. Czuję głęboką wdzięczność wobec wszystkich nauczycieli i pracowników szkoły, którzy przyczynili się do mojego rozwoju. Większość wymienionych nauczycieli już odeszła do Pana, ale pamięć o nich wciąż trwa. To w tych murach nauczyłam się nie tylko wiedzy książkowej, ale i lekcji życia, które do dziś są ze mną.

    Autorka jest absolwentką Szkoły Średniej nr 1 w Mejszagole.

    | Fot. archiwum prywatne, Zygmunt Wierbajtis, Józef Rusakiewicz


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 48 (139) 02-08/12/2023

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Dyscyplina i wartości. Klucz do harmonii w klasie i domu

    Szkoła nie jest jedynym miejscem, gdzie kształtują się te postawy – kluczową rolę odgrywa również dom rodzinny. To właśnie tam dziecko zdobywa podstawowe wartości, które przenosi na grunt szkolny. Rodzice, poprzez nauczanie szacunku, empatii oraz odpowiedzialności, mają bezpośredni wpływ...

    Normy zachowania uczniów w szkole w kontekście ubioru i stylu osobistego

    Sytuacja ta wywołała burzę, gdy nauczycielka, powołując się na ten przepis, obcięła kosmyk włosów uczennicy, której włosy były zafarbowane na różowo. Głośna sprawa Dziewczynka wyjaśniła, że użyła szamponu koloryzującego, którego efekt miał zniknąć po kilku myciach, jednak nauczycielka nie przyjęła tego...

    Korepetycje: potrzebne dzieciom czy to ambicja dorosłych?

    Nasuwa się pytanie: czy takie dodatkowe zajęcia rzeczywiście wspierają rozwój dzieci, czy też mogą przynieść odwrotne skutki? Pomoc dla dzieci z trudnościami Z perspektywy wielu rodziców korepetycje mogą być skutecznym sposobem na poprawę wyników w nauce. Indywidualne podejście do dziecka, możliwość...

    Odkrywanie mocnych stron ucznia. Rola nauczyciela i rodzica w edukacji

    Jako nauczyciele i rodzice musimy uważnie obserwować, jakie działania wywołują w dzieciach entuzjazm, w co angażują się z pasją i jakie zadania wykonują z naturalną lekkością. Warto zwrócić uwagę nie tylko na wyniki akademickie, lecz także na kreatywność, umiejętność...