Więcej

    Czarny Anioł. Opowieść o Ewie Demarczyk

    Tak nazwał artystkę Lucjan Kydryński i to określenie przylgnęło do niej na zawsze. Dzięki swemu tajemniczemu głosowi i osobowości Ewa Demarczyk z dnia na dzień stała się gwiazdą. Oczarowała publiczność I festiwalu w Sopocie. W 1964 r. podbiła Paryż. Wróżono jej ogromną karierę. Miała najlepszych „tekściarzy” – Tuwima, Baczyńskiego, Leśmiana, Dymnego, Rilkego, Goethego… „Mnie od początku chowano na geniusza. Może dlatego, że byłam brzydka?” – mawiała o sobie. Ale Ewa nie była brzydka, a talentem wyraźnie obdarzona.

    Czytaj również...

    Urodziła się 16 stycznia 1941 r. w Krakowie, w mieszkaniu, w którym żyło osiemnaście osób. Było biednie, ale jakoś sobie radzili. Dom rodzinny był artystyczny. Ojciec Leonard – rzeźbiarz, matka Janina – krawcowa. Jedna z sióstr matki, ciotka Stefania, była absolwentką wydziału malarstwa ASP, prowadziła na krakowskim Kazimierzu Zakłady Wydawnicze, publikujące katalogi mody i pisma kobiece. Syn drugiej ciotki (Jan Kudyk) był słynnym trębaczem, założycielem i liderem Jazz Band Ball Orchestra. 

    Dorastająca w takim gronie Ewa była dziewczynką pełną energii, dowcipną, pogodną i rozśpiewaną a głos podobno odziedziczyła po ojcu. Była muzykalnym dzieckiem, któremu wróżono karierę pianistki i zapisano ją do szkoły muzycznej. Jednak po jej ukończeniu dla Ewy było oczywiste, że scena ma do zaoferowania znacznie więcej niż recitale fortepianowe. Był to dla niej czas poszukiwań, nie bardzo wiedziała, które ze swoich zainteresowań wybrać – zdawała na architekturę, studiowała grę na fortepianie w akademii muzycznej, interesowała się także aktorstwem. Później okazało się, że to muzyce i śpiewaniu poświęci się bez reszty.

    Jej debiut w „Cyruliku”

    Debiutowała w kabarecie studentów Akademii Medycznej „Cyrulik” w Krakowie. Wpadła tam któregoś dnia, nikomu wtedy nieznana dziewczyna i zasiadłszy do fortepianu, zaczęła coś tam brzdąkać podśpiewując. Wystarczyła chwila tego improwizowanego występu, by zwrócić na siebie uwagę wszystkich i stać się niemal od razu pierwszoplanową postacią kabaretu.

    Ceniona była za ekspresję, niebywałą osobowość oraz wybitne zdolności interpretacyjne. Wszyscy byli zachwyceni jej grą głosu. Jednak ona wiedziała, że musi pójść dalej, że to „coś”, co miała w sobie, musi ukształtować, potrzebny jest warsztat. Zdecydowała, że będzie zdawać do szkoły aktorskiej. Ówczesny egzaminator Edward Dobrzański mówił tak: „Oko egzaminujących zawsze spoczywa na kandydacie i widzi: wszedł jakiś kandydat na aktora, była pusta scena i taką pozostała po jego wyjściu, ale jest też i tak, że wszedł kandydat i ta pusta scena zrazu zaczyna ożywiać, zaczyna być interesująco i nawet po wyjściu kandydata czuje się jej wibrowanie”. I tak było z Ewą. Weszła niepozorna, niewysoka brunetka z grzywką opadającą na czarne oczy i oczarowała egzaminujących, po jej wyjściu jeszcze scena drżała. Był rok 1961. Państwową Wyższą Szkołę Teatralną ukończyła już jako gwiazda piosenki w 1966 r.

    Kilkuletni mariaż z Piwnicą pod Baranami

    Wieść o ciekawej wokalistce występującej w „Cyruliku” obiegła cały Kraków i trafiła do najsłynniejszej sceny kabaretowej w Polsce Piwnicy pod Baranami, która nie zwykła przepuszczać takich okazji i „przejęła” artystkę do siebie.

    Piwnica pod Baranami to kultowe miejsce Krakowa, kuźnia talentów. Wystarczy wspomnieć jej założyciela i legendę, Piotra Skrzyneckiego czy Zygmunta Koniecznego, Wiesława Dymnego, Krzysztofa Komedę, Leszka Długosza, Jana Kantego Pawluśkiewicza, Zbigniewa Preisnera, Grzegorza Turnaua, Annę Szałapak i wielu innych wyśmienitych artystów. Nie mogło zabraknąć w niej Ewy Demarczyk.

    Mieczysław Święcicki, piosenkarz i aktor Piwnicy, wspomina to tak: „Dowiedzieliśmy się od jednego kolegi, który wałęsał się po różnych klubach, że tam w klubie żeglarskim nad Wisłą śpiewa jak czarna babka, »wyje przeokropnie«, ale głos ma niesamowity. Zygmunt Konieczny chciał ją mieć i pisać dla niej, aby wyśpiewywała jego piosenki, gdyż nie był usatysfakcjonowany dotychczasową współpracą z krakowskimi artystkami. (..) Wybraliśmy się więc ze Skrzyneckim w trójkę i gdy tylko usłyszeliśmy, od razu wiedzieliśmy, że to jest »ktoś«: wizerunek, głos, interpretacja, torpeda ekspresji. I chociaż było to nie fair w stosunku do kolegów z klubu »Cyrulik«, przejęliśmy ją. Piwnica była wówczas czymś więcej niż klubem studenckim”. 

    Od tej pory Ewa Demarczyk i Zygmunt Konieczny tworzyli muzyczną parę. I chociaż współpracowała później również z Andrzejem Zaryckim, to właśnie z Koniecznym jest utożsamiana. Duet ten jest do dziś symbolem współpracy niezwykłej, kompozytor znalazł w Demarczyk medium idealne.

    Repertuar Ewy Demarczyk urzekał

    Wraz z jej przybyciem zmieniła się i Piwnica pod Baranami. Piosenki z muzyką Zygmunta Koniecznego do tekstów wybitnych polskich poetów zapadały w ucho i serca Polaków. Mimo zmieniających się mód i trendów muzycznych są nieprzemijające, jak: „Karuzela z madonnami” (sł. M. Białoszewski), „Tomaszów”(sł. J. Tuwim), „Grande Valse Brillante”(sł. J. Tuwim), „Pocałunki”(sł. M. Pawlikowska-Jasnorzewska), „Groszki i róże”(sł. J. Kacper i H. Rostworowski), „Deszcze”(sł. K.K. Baczyński) „Czarne anioły”(sł. W. Dymny).  

    Niebawem Ewa Demarczyk podbiła całą Polskę osobliwym i niebywałym występem na I Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, śpiewając „Taki pejzaż” i „Czarne anioły”, zdobywając wszystkie nagrody. Nie miała sobie równych. Było to niezwykłe również z tego powodu, że w latach 60. i 70. na rynku muzycznym szalał bigbit, rock and roll, muzyka łatwa lekka i przyjemna. Artystka miała również alians z muzyką filmową i to u samego Krzysztofa Komedy, który skomponował dla niej piosenkę „Z ręką na gardle” do filmu Jerzego Skolimowskiego „Bariera” z 1966 r. Piękny utwór na miarę przeboju.

    Występy we francuskiej Olimpii

    Zainteresowała się nią zagranica, co w tamtych latach żelaznej kurtyny było niebywałe. Wszystko zaczęło się od Festiwalu Piosenki w Sopocie, gdzie zobaczył Ewę Demarczyk dyrektor paryskiej Olimpii Bruno Coquatrix i zaprosił ją na występy do Francji, nazywając „drugą Edith Piaf”. Pojechała tam i oczywiście oczarowała widownię i hipnotyzowała publiczność spojrzeniem, które zamieniało ludzi w zaczarowanych odbiorców jej talentu. Jednak szybko odrzuciła dwuletni kontrakt, jaki zaoferował jej dyrektor. Nie uległa przekonywaniom i namowom, że „wprowadzi piosenkę francuską na nowe tory, że Francja potrzebuje Edith”. Niestety, Anioł był uparty i oznajmił, że nie chce być tą drugą, chce być sobą i śpiewać we własnym stylu. Odrzuciła też propozycję śpiewania po francusku. Występy w Paryżu zapoczątkowały jej popularność na świecie (m.in. w USA, Niemczech, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Francji, Japonii, Australii, Kanadzie, Izraelu, Brazylii, ZSRR). Została zaproszona do Genewy na uświetnienie 20-lecia istnienia ONZ. Gościły ją takie znakomite estrady, jak: Carnegie Hall w Nowym Jorku, Chicago Theatre, Queen Elisabeth Hall w Londynie, śpiewała w Tokio i auli im. Nobla w Sztokholmie. Wydawała płyty singlowe i albumy.

    Mimo to, jak mówiła Krystyna Zachwatowicz (znana scenograf teatralna i filmowa), przez swoje upory zmarnowała Paryż i międzynarodową karierę.

    Teatr Muzyki i Poezji – (nie)spełnione marzenie Ewy Demarczyk

    W 1975 r. rozstała się z Piwnicą pod Baranami, zaczęła samodzielnie koncertować i realizować plan swojego życia – założenie własnego teatru. W 1986 r. udało się jej rozpocząć działalność: został zarejestrowany Państwowy Teatr Muzyki i Poezji (zwany po prostu teatrem Ewy Demarczyk), w którym pełniła ona rolę dyrektora. To była radość, ale i zaczęły się problemy z prowadzeniem tej placówki, wynikające głównie ze sporów z włodarzami miasta Krakowa o lokal. I one oddaliły Ewę Demarczyk od sceny, która całą swoją energię poświęciła na sądy i zmagania prawne. Brakowało jej też zwyczajnie pieniędzy na utrzymanie lokalu, pensje, ZUS i inne zobowiązania. Kilka razy zmieniała miejsce działalności. Teatr miał siedzibę na ulicy Floriańskiej, na Kazimierzu, na ul. Królowej Jadwigi. Wszędzie były problemy. Władze Krakowa w drodze kompromisu zaproponowały połączenie jej Teatru z Teatrem Ludowym, na co artystka się nie zgodziła. Walczyła, była bezkompromisowa i apodyktyczna. Wreszcie po latach poddała się. I zniknęła. I to na tyle skutecznie, że nie było z nią kontaktu. W 2000 r. rozwiązała zespół, coraz rzadziej spotykała się z przyjaciółmi, zaszyła się w swoim domu w Wieliczce.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    W życiu osobistym artystka również nie miała szczęścia. Dwukrotnie wyszła za mąż, jednakże pierwsze małżeństwo trwało zaledwie kilka miesięcy, a drugi mąż okazał się zwyczajnym złodziejem, okradając ją, co oczywiście skończyło się rozwodem. Zmarła 14 sierpnia 2020 r. w Krakowie.

    Dlaczego tak rokująca kariera skończyła się tak niepomyślnie i można powiedzieć tragicznie? Ci którzy ją znali, mówią, że to z winy jej bezkompromisowego charakteru, że była przesadną perfekcjonistką, dla której liczyła się tylko sztuka przez duże „S”. Mówiła, że nigdy nie lubiła występować publicznie, choć przecież miała świetny kontakt z publicznością. Dbała o każdy szczegół. Zachwycała interpretacją i swoim wizażem. Czerń, niewzruszona postawa i wydobywający się w oparach ciemności głos….

    Ewę Demarczyk możemy dziś słuchać z jej nagrań na płytach, jak i na YouTubie. Powstało parę dokumentalnych filmów, jak również książka „Czarny Anioł. Opowieść o Ewie Demarczyk” autorstwa Angeliki Kuźniak i Eweliny Karpacz-Oboładze. W książce znajdują się wspomnienia jej znajomych i przyjaciół. Napisana jest bardzo dobrze i dobrze się ją czyta. Odczuwam jednak pewien niedosyt, bo nie ma tam takiego zakończenia, jakim chciałoby się zamknąć tę opowieść…
    | Fot. mat. pras.

    Ewa Demarczyk zdobyła wiele nagród i odznaczeń: 1962 – II nagroda na I Ogólnopolskim Studenckim Konkursie Piosenki za utwór „Karuzela z madonnami”; 1963 – Nagroda dziennikarzy dla najlepszego wykonawcy roku „Ewa 63”; 1969 – I nagroda festiwalu Mondial du Theatre w Nancy; 1971 – Złoty Krzyż Zasługi; 1979 – Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski; 1987 – Złota Odznaka Honorowa Towarzystwa Polonia; 1993 – Nagroda Specjalna Telewizji Polskiej za „wielki talent, osobowość i rozsławienie polskiej piosenki literackiej w kraju i za granicą”; 2000 – Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski; 2010 – Złoty Fryderyk za całokształt twórczości; 2012 – Doroczna Nagroda Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za całokształt twórczości.

    Czytaj więcej: Polskie piosenki retro w Wilnie: ich nie sposób zapomnieć…


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 05 (14) 03-09/02/2024

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Z Lucyną Rimgailė rozmowa przy pieczeniu świątecznych ciasteczek

    Brenda Mazur: Lucyno, poznałyśmy się przed wielu laty, kiedy tuż po szkole, jako absolwentka wileńskiej „Syrokomlówki”, pełna pomysłów, opowiadałaś o swoich słodkich planach. Dziś jesteś przedsiębiorczynią, autorką książek kucharskich, założycielką cukierni „Liu Patty” w Wilnie, osobą znaną w mediach,...

    Aniołowie są wśród nas

    Brenda Mazur: Bożeno, dlaczego właśnie anioły? Co odpowiedziałabyś na takie proste pytanie? Bożena Naruszewicz: Dlaczego? Myślę, że to nie ja ich szukałam, tylko one mnie sobie wybrały, aby być ze mną. Żyłam sobie spokojnie do czterdziestki, aż zaczęły przychodzić do...

    Joanna Moro dla „Kuriera”: „Jestem szczęściarą!”

    Brenda Mazur: Czy zgadzasz się z takim opisem? Do której Joasi Ci najbliżej? Joanna Moro: W tym roku, który jest dla mnie filozoficznie kluczowy, bo kończę 40 lat i można powiedzieć – jestem kobietą dojrzałą, przychodzi czas na refleksje nad...

    Jacek Kaczmarski, bard polskiej Solidarności. W tym roku minęło 20 lat od jego śmierci

    Prof. Krzysztof Gajda z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, biograf Kaczmarskiego, przypomniał, że stworzył on blisko 560 pieśni – tyle zostało zarejestrowanych w jego wykonaniu. Głos pokolenia Solidarności Kaczmar, jak o nim mówiono, został głosem pokolenia stanu wojennego, a jego...