Uczestnicy protestu zaznaczą swą obecność w całym Wilnie. Rozpoczną przemarsz od zbiórki przy Sejmie RL, następnie aleją Giedymina przejdą przed siedzibę Rządu RL, po czym podążą przed Pałac Prezydencki, gdzie w godzinach 12.30–13.00 odbędzie się wiec.
— Zorganizowanie wiecu jest ogromnym wyzwaniem organizacyjnym, ale jest to działanie niezbędne, żeby wyrazić swój protest przeciwko dyskryminacyjnym działaniom władz. Wszystkie inne środki, mające na celu zatrzymanie nagonki na szkoły mniejszości narodowych, zostały już wykorzystane. Niestety, nasze argumenty nie zostały usłyszane — podkreśla w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” prezes ZPL i przewodniczący AWPL-ZChR, europoseł Waldemar Tomaszewski.
Akcja protestu jest organizowana w odpowiedzi na szereg dyskryminacyjnych posunięć władz litewskich.
— Rozpoczęło się od propozycji stopniowego zamykania szkół z rosyjskim językiem nauczania. Później padła propozycja otwierania litewskich klas we wszystkich szkołach mniejszości narodowych, tworzenia w nich pionów litewskich mimo tego, że i w Wilnie, i w rejonach wileńskim czy solecznickim jest szeroka siatka szkół z litewskim językiem nauczania. Jest to wyraźna walka ze szkołami mniejszości narodowych — wskazuje Waldemar Tomaszewski.
Kolejną propozycją ze strony resortu oświaty było wprowadzenie nauczania trzech przedmiotów w języku litewskim, co jest ograniczeniem nauczania w języku ojczystym.
— Ta propozycja jest niezgodna z oczekiwaniami mniejszości narodowych i oczywiście jest sprzeczna z prawem. Konwencja ramowa o ochronie praw mniejszości narodowych, artykuł 22, mówi, że nie wolno pogarszać dotychczasowych nabytych praw mniejszości narodowych. Również traktat o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy pomiędzy Polską i Litwą gwarantuje nauczanie w języku ojczystym na poziomie szkoły średniej, czyli w ciągu 12 lat nauki. Litwa zobowiązała się do wykonywania tych ustaleń, które są częścią naszego systemu prawnego, i nie można ich naruszać — wymienia Tomaszewski.
Jak dodaje, polskie, rosyjskie i białoruskie ogniwa systemu oświaty mniejszości narodowych na Litwie są ze sobą powiązane, a ograniczenie dowolnego języka jest ciosem w całość szkolnictwa, ponieważ za jedną próbą wprowadzenia niekorzystnych zmian następują kolejne.
— W krajach unijnych dowolne zmiany są wprowadzane po konsultacjach ze społecznością mniejszości narodowych. My zaś mamy do czynienia z polityką buldożerową, zmiany próbuje się wprowadzać na siłę, wbrew prawu. W szkołach mniejszości narodowych samorządu miasta Wilna niejaki wicemer wręcz nakazuje wprowadzenie klas litewskich. Jest to niezgodne z prawem, bo nie ma przecież decyzji rady, która z kolei może być prawomocna tylko po uzgodnieniu ze wspólnotami. Wicemer idzie drogą szantażu na dyrekcję szkół, stosuje elementy zastraszania i mobbingu, każe stosować w szkołach z góry narzucone decyzje, które są niezgodne z prawem i niedopuszczalne w kraju unijnym — wskazuje rozmówca.
— Ograniczanie praw mniejszości narodowych jest niedopuszczalne — podkreśla Waldemar Tomaszewski. — Obecnie mamy do czynienia z kolejną falą ataków na nasze szkolnictwo. Kilkanaście lat temu udało się nam je obronić, musimy wyrazić swe stanowisko również teraz. Protestując przeciwko „reformom” resortu oświaty, wyrażamy naszą determinację do obrony swoich praw jako autochtonicznej mniejszości narodowej zamieszkałej na Litwie.
Czytaj więcej: Minister oświaty przeprasza uczniów i obiecuje naprawę błędów