W końcówce lat 30. wszyscy przeczuwali zbliżanie się wojny. 12 marca 1938 r. Niemcy dokonały aneksji (Anschlussu) Austrii. Strona polska, chcąc zabezpieczyć swoją granicę na północy, postanowiła znormalizować relacje z Litwą, z którą od 1920 r. de facto była w stanie wojny. Niespodziewanie posłużył temu incydent zbrojny na granicy z 11 marca, w którym zginął żołnierz Korpusu Ochrony Pogranicza, strzelec Stanisław Serafin.
Krótki okres stabilizacji
Sprawa wywołała duże poruszenie w Polsce. Rząd polski zadziałał niekonwencjonalnie. 17 marca wystosował względem Litwy ultimatum, w którym zażądał nawiązania stosunków dyplomatycznych w ciągu 48 godzin bez żadnych warunków wstępnych. 19 marca rząd Litwy przystał na polskie warunki. Trudno ocenić na 100 proc., czy wówczas Polska zdecydowałaby się na konflikt zbrojny z Litwą, niemniej strona litewska takie zagrożenie traktowała jako coś realnego.
– Trudno powiedzieć, jakie były faktyczne plany Polski w tym zakresie. Niemniej litewskie rząd i wojsko potraktowały ultimatum bardzo serio. Rozumiano, że Polska jest o wiele silniejszym państwem i możliwości sprzeciwu są bardzo ograniczone – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Tomas Balkelis z Instytutu Historii Litwy.
Polskim przedstawicielem w Kownie, ówczesnej stolicy Litwy, został Franciszek Charwat, litewskim w Warszawie – Kazys Škirpa. Rozpoczęła się względna stabilizacja w stosunkach obu krajów. Zdaniem rozmówcy „Kuriera Wileńskiego” żadne dodatkowe sojusze, np. dotyczące współpracy wojskowej, nie wchodziły w grę.
– Taki scenariusz był nierealny. Stosunki dyplomatyczne zostały nawiązane w rezultacie ultimatum. Tak naprawdę te relacje dyplomatyczne miały charakter bardzo formalny. Ze strony litewskiej nie było żadnej chęci do stworzenia sojuszniczych czy choćby życzliwych stosunków z Polską. Trzeba też pamiętać, że generalnie wszystkie ekipy rządzące na Litwie w okresie międzywojennym narzucały społeczeństwu litewskiemu negatywny wizerunek Polaka. Przeciw Polsce była wymierzona mocna kampania propagandowa, dlatego ultimatum Warszawy było czymś bolesnym dla Litwy i Litwinów. Tak naprawdę przyjęcie ultimatum było dyplomatyczną porażką Litwy, ponieważ musiała ulec stronie silniejszej – zaznacza historyk.
Konieczność ugięcia się przed siłą
Podobne zdanie miał jeden z największych znawców polsko-litewskiej historii Piotr Łossowski. „Nawiązanie stosunków z Polską, w rezultacie polskiego ultimatum z 17 marca 1938 r., zostało przyjęte na Litwie jako upokorzenie, jako konieczność ugięcia się przed siłą. Świadczyły o tym żywe poruszenie społeczne, liczne wiece i zebrania protestacyjne, które miały miejsce w różnych miejscach Litwy. Trudne było przestawienie się, przystosowanie do nowej sytuacji. Z niedowierzaniem przyjmowano nadchodzące teraz z Polski wyrazy sympatii i zapewnienia przyjaźni” – pisał polski historyk w artykule „Zwrot w stosunkach polsko-litewskich jesienią 1938 r.”.
W dalszych częściach artykułu czytamy, że sytuacja geopolityczna skłaniała Litwę do większego otwarcia się na Polskę. „20 października poseł Litwy w Warszawie otrzymał instrukcję, aby przekonać kierowników polskiej polityki zagranicznej, że rząd litewski kładzie duże wysiłki, ażeby przechylić nastroje społeczeństwa na stronę Polski, aby przezwyciężyć istniejącą nieufność. Działając w tej intencji, poseł Kazys Škirpa przekazał 31 października 1938 r. ważną informację ministrowi Beckowi. Mianowicie, że rząd Litwy po odpowiednim przygotowaniu postanowił zamknąć Związek Wyzwolenia Wilna” – pisze Łossowski.
Wrzesień i październik roku 1939
Ważnym sprawdzianem dla relacji polsko-litewskich był wrzesień 1939 r., kiedy Polska musiała walczyć na dwa fronty z III Rzeszą i ZSRS. Wówczas na Litwę udały się tysiące polskich uchodźców cywilnych i wojskowych, którzy byli traktowani z należytym szacunkiem.
Sytuacja ponownie zaogniła się w październiku, kiedy Rosja sowiecka przekazała Wilno Litwie. – Polska nigdy nie uznała przekazania Wilna Litwie. Litwa ze swojej strony zaś nigdy nie uznawała Wilna w granicach Polski. Kiedy Sowieci przekazali Wilno Litwie, to negatywna reakcja Polski na to była nieunikniona. Rząd emigracyjny wystosowywał protesty pod adresem Litwy, ponieważ miał nadzieję, że po wojnie Wileńszczyzna znów wróci do Polski. Konflikt na tym tle był nieunikniony. Polsko-litewski spór o Wilno rozpoczął się już po zakończeniu I wojny światowej – komentuje Balkelis.
– W ciągu całego okresu międzywojnia Wilno dla litewskiego społeczeństwa było miastem marzeniem, miastem fantazją, miastem mitem. Trzeba jednak pamiętać, że większość mieszkańców Litwy nigdy w Wilnie nie była. To był mit nawiązujący do miasta księcia Giedymina. Kiedy jesienią 1939 r. Wilno stało się dostępne dla Litwinów, zaczęto organizować do niego wycieczki, które cieszyły się dużą popularnością, ponieważ każdy chciał zobaczyć historyczną stolicę. Tylko że pobyt w Wilnie okazywał się dla Litwinów szokiem. Szokiem było to, że nie można było z nikim porozumieć się po litewsku, bo miasto było zamieszkane przez ludzi nieznających tego języka – podkreśla historyk.
Integracja Wileńszczyzny
Rozmówca „Kuriera Wileńskiego” zaznacza, że z pewnością strona litewska popełniła błędy w polityce dotyczącej wileńskich Polaków.
– Polityka Litwy na tym odcinku charakteryzowała się swoistą dwuznacznością. Z jednej strony obwiązywał stary plan – zrelituanizować Wileńszczyznę. Zintegrować ją z pozostałą Litwą. Z drugiej – rozumiano, że większość mieszkańców ziemi wileńskiej stanowią Polacy, którzy uważają się za część Polski. Poza tym pojawił się problem z uchodźcami. Z innych terenów Rzeczypospolitej na Litwę przybyło ok. 30 tys. osób. Moim zdaniem jednym z największych błędów, jakie popełnił rząd Litwy w tym okresie, było to, że ok. 100 tys. osób narodowości polskiej nie otrzymało prawa do nabycia litewskiego obywatelstwa. Zostali określeni mianem przybysze, czyli status podobny do uchodźców wojennych. To była grupa ludzi praktycznie niemających żadnych praw na Litwie. To była ewidentna próba wyeliminowania polskiego elementu z życia Wileńszczyzny. Oczywiście to napotkało duży sprzeciw Polaków. To napięcie miało wpływ również na relacje międzynarodowe. Rząd emigracyjny żądał od strony litewskiej, aby Polacy nie byli dyskryminowani – mówi Balkelis.
Litwa cieszyła się Wilnem niecały rok. 14 czerwca ZSRS wystosowało ultimatum wobec Litwy, które już następnego dnia zostało zaaprobowane przez rząd. 15 czerwca rozpoczęła się pierwsza sowiecka okupacja Litwy. Do dzisiaj na Litwie trwają dyskusje, czy wówczas nie należało stawić oporu Sowietom.
– Kwestia zbrojnego sprzeciwu wobec Sowietów była poruszona na ostatnim posiedzeniu rządu, w którym udział wzięło też kierownictwo wojskowe. Większość, w tym wojskowi, opowiedziała się za kapitulacją, twierdzono, że żaden opór nie ma sensu i Litwa tylko jeszcze bardziej ucierpi. Prezydent Smetona był jednym z nielicznych zwolenników zbrojnego oporu. Kiedy jednak zobaczył, że głównodowodzący i większość ministrów nie popierają go, postanowił opuścić Litwę – przypomina Tomas Balkelis.
Czytaj więcej: Janina Gieczewska: 17 września 1939 roku płakaliśmy, że Polski już nie ma…
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 11 (33) 23-29/03/2024