Ilona Lewandowska: Jako jednego z patronów roku 2024 ustanowiono także abp. Antoniego Baraniaka, któremu poświęcił Ksiądz swoją książkę „Defensor Ecclesiae. Arcybiskup Antoni Baraniak (1904–1977). Salezjańskie koleje życia i posługi metropolity poznańskiego”. Co zdecydowało o wyborze takiego tytułu książki i kierunku badań?
Ks. Jarosław Wąsowicz SDB: „Defensor Ecclesiae” to nie mój wynalazek, to rzeczywistość, bo właśnie transparentami z takim napisem witano Antoniego Baraniaka we wszystkich domach salezjańskich po jego uwolnieniu, gdy mógł już swobodnie poruszać się po Polsce, pielgrzymując od domu do domu. Nazywano go Defensor Ecclesiae, czyli obrońca Kościoła. Jego odwiedziny w domach salezjańskich były niezwykłą pielgrzymką. W każdym gromadziły się tłumy, które wiwatowały na jego cześć, a ostatnim etapem była Jasna Góra. Te salezjańskie wątki są dzisiaj dla naszego zgromadzenia świadectwem głębokiej więzi niezłomnego biskupa z naszym zgromadzeniem i zobowiązują nas do podtrzymywania pamięci o życiu i posłudze metropolity poznańskiego. Na każdym etapie jego życia ta salezjańskość pozwoliła mu tak skutecznie pracować na rzecz Kościoła.
Zresztą – ze zgromadzeniem związał się bardzo wcześnie. Urodził się 1 stycznia 1904 r. w Sebastianowie w Wielkopolsce, już w latach 1917–1920 uczył się w gimnazjum salezjańskim w Oświęcimiu. Bezpośrednio po jego ukończeniu, w 1920 r., wstąpił do nowicjatu Towarzystwa Salezjańskiego w Kleczy Dolnej koło Wadowic, rok później złożył pierwszą profesję, a cztery lata później – 15 marca 1925 r. – śluby wieczyste. Wcześniej, pod koniec maja 1924 r., w Prywatnym Gimnazjum Księży Salezjanów im. św. Franciszka Salezego w Krakowie zdał egzamin dojrzałości.
W zgromadzeniu miał okazję, by rozwijać talenty, zwłaszcza doskonalenie nauki języków obcych. To właśnie w Warszawie u salezjanów poznał prymasa Polski Augusta Hlonda; został najpierw sekretarzem, a następnie kapelanem prymasa i odbył studia doktoranckie. Z Rzymu Antoni Baraniak powrócił do Polski w 1933 r. i rozpoczął pracę w sekretariacie prymasa. Nie przerwała tego nawet wojna, gdyż Baraniak opuścił Polskę wraz z prymasem Hlondem, a potem powrócił i – jako bardzo zaufany i kompetentny człowiek – został sekretarzem kolejnego prymasa, czyli Stefana Wyszyńskiego, a potem także biskupem [był biskupem pomocniczym gnieźnieńskim w latach 1951–1957, arcybiskupem metropolitą poznańskim w latach 1957–1977 – przyp. red.].
Jako pasterz Kościoła, choć formalnie jako biskup nie był członkiem zgromadzenia, pozostał wierny posłannictwu salezjańskiemu, troszczył się – zwłaszcza na terenie swojej archidiecezji – o katolickie wychowanie dzieci i młodzieży, odznaczał się także wielkim kultem maryjnym. Zdecydowałem się więc na naświetlanie tych mniej znanych, salezjańskich aspektów jego biografii i ukazanie arcybiskupa takim, jaki pozostał w pamięci zgromadzenia.
Najbardziej tragiczny okres w życiu bp. Baraniaka rozpoczął się w nocy z 25 na 26 września 1953 r., gdy – podobnie jak prymas Polski – został aresztowany. Jakie znaczenie jego pobyt w więzieniu miał dla polskiego Kościoła?
Czas uwięzienia to najbardziej znany (przede wszystkim dzięki publikacji ks. abp. Marka Jędraszewskiego pt. „Teczki na Baraniaka”) i najczęściej przypominany okres w życiu bp. Antoniego Baraniaka. W więzieniu mokotowskim przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, gdzie zamordowano m.in. Witolda Pileckiego, bp Baraniak przebywał do 28 grudnia 1955 r. Był to niewątpliwie czas ogromnej próby dla niego. Od momentu aresztowania do połowy września 1955 r. łącznie był przesłuchiwany 145 razy, często w niezwykle brutalny sposób, przy użyciu przemocy fizycznej i psychicznej. Wyszedł z tej próby zwycięsko, co Prymas Tysiąclecia przypomniał w przemówieniu żałobnym nad jego trumną. Powiedział wówczas: „Biskup Baraniak uwięziony (…) był dla mnie niejako osłoną. Na niego bowiem spadły główne oskarżenia i zarzuty, podczas gdy mnie w moim odosobnieniu przez trzy lata oszczędzano”. Niewątpliwie niezłomna postawa bp. Baraniaka miała ogromny wpływ na losy polskiego Kościoła w tym okresie. Jego złamanie otworzyłoby drogę do kolejnych oskarżeń i procesów pokazowych, do czego jednak nie doszło.
Dlaczego władze zdecydowały się na uwolnienie bp. Baraniaka? Przecież mógł potem zaświadczyć o ich brutalności i bezpodstawności stawianych mu oskarżeń?
Wydaje się, że pomógł w tym przypadek. Wieści o uwięzieniu, torturowaniu i złym stanie zdrowia bp. Baraniaka docierały również za granicę. W marcu 1955 r. londyński „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza” napisał nawet o biskupie jako ofierze komunistycznej bezpieki, a polski kleryk Feliks Głowicki, przebywający wówczas w Salesian College Seminary w Shrigley Park w Anglii, wywiesił kilka zdjęć bp. Baraniaka opatrzonych kirem. Wywołało to ogromne poruszenie, a komuniści w PRL zdali sobie sprawę z konsekwencji jego możliwej śmierci w więzieniu. Rzeczywiście był bardzo wycieńczony, jego stan się pogarszał i mógł umrzeć w każdej chwili. Poza tym nie udało się osiągnąć zamierzonych celów ani w żaden sposób potwierdzić jakiejkolwiek winy biskupa.
W grudniu 1955 r. naczelny prokurator wojskowy RPL, gen. bryg. Stanisław Zarakowski, po podsumowaniu zebranych w toku śledztwa materiałów w sprawie bp. Baraniaka uznał, że nie wystarczają one do wniesienia przeciwko niemu aktu oskarżenia, a niedługo później premier Józef Cyrankiewicz w rozmowie telefonicznej z prokuratorem zlecił, aby uchylić areszt tymczasowy wobec biskupa. Ostatecznie więc 29 grudnia 1955 r. bp Antoni Baraniak został zwolniony z więzienia.
30 grudnia 1955 r., przy siarczystym mrozie, ubecy przywieźli go odkrytym łazikiem do domu salezjańskiego w Marszałkach pod Ostrzeszowem. Nie chodziło bynajmniej o jego ratowanie, czego dowodem może być to, że wychudzony i schorowany bp Antoni siedział ubrany w letni płaszcz. Władze były przekonane, że wkrótce umrze w domu zakonnym, jednak do tego nie doszło. Salezjanie otoczyli go bardzo troskliwą opieką i przeżył, choć nigdy nie wrócił do pełni zdrowia fizycznego, więzienie pozostawiło również ślad w jego psychice.
Nadal nie był wolnym człowiekiem, po prostu więzienie zastąpiono aresztem domowym, co znacznie utrudniało zresztą jego leczenie. Dopiero w marcu 1956 r. wydano zgodę na to, by bp Baraniak pojechał na kurację do Krynicy-Zdroju, a 26 kwietnia 1956 r. została podjęta decyzja o umorzeniu śledztwa wobec braku możliwości udowodnienia zarzucanych mu czynów. Nadal był pilnowany i izolowany przez funkcjonariuszy. Dopiero w ostatnich dniach października 1956 r. bp Antoni Baraniak został uwolniony i wyjechał do Warszawy.
Jak doszło do tego, że został arcybiskupem metropolitą poznańskim?
Z perspektywy Kościoła zadecydowało o tym pewnie dochowanie wierności prymasowi Polski oraz bezgraniczne oddanie sprawom Kościoła katolickiego, mimo doświadczenia okrucieństwa i tortur. Gdy kard. Stefan Wyszyński po raz pierwszy od momentu powrotu z uwięzienia wyjechał do Watykanu, postanowił przedstawić jego kandydaturę. Ostatecznie 30 maja 1957 r. papież Pius XII podpisał bullę nominacyjną, kanoniczne objęcie rządów w najstarszej polskiej archidiecezji nastąpiło 2 lipca 1957 r., a uroczysty ingres do archikatedry Świętych Apostołów Piotra i Pawła odbył się 6 października 1957 r.
W Kościele jego kandydatura nie wzbudzała wątpliwości, mogła być natomiast trudna do przyjęcia przez komunistyczne władze. Dlaczego ostatecznie nie było sprzeciwów? Prawdopodobnie służby, świetnie poinformowane o stanie zdrowia biskupa, były przekonane, że nie pożyje on długo. A on kierował Kościołem poznańskim jeszcze przez 20 lat, brał udział w Soborze Watykańskim II, pracując do Komisji Kościołów Wschodnich, przeprowadził pierwszy powojenny synod archidiecezji poznańskiej, zorganizowany po 230 latach przerwy, i – co bardzo ważne – organizował uroczystości milenijne w 1966 r. oraz obchody 1000-lecia biskupstwa w Poznaniu dwa lata później. Jak udawało mu się żyć tak aktywnie? To rzeczywiście było niezwykłe, bo niewiele jadł, za to bardzo dużo palił…
Książka nie jest jedyną Księdza inicjatywą mającą na celu upamiętnienie abp. Antoniego Baraniaka.
To postać niezwykle ważna dla współczesnego Kościoła i Polski, dlatego zdecydowaliśmy o utworzeniu Internetowego Muzeum Arcybiskupa Antoniego Baraniaka Niezłomnego Żołnierza Kościoła (muzeumbaraniaka.pl). Ten projekt jest realizowany przez salezjanów, Stowarzyszenie „Pilscy Patrioci” oraz Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego, pod patronatem Instytutu Pamięci Narodowej. Chcemy zamieścić w internecie jak najwięcej materiałów związanych z księdzem arcybiskupem, fotografii, artykułów publicystycznych i naukowych.
Postać niezłomnego arcybiskupa przywoływana jest także w inicjatywach Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, ulokowanego w dawnym areszcie na ul. Rakowieckiej w Warszawie, gdzie każdego 26. dnia miesiąca już od trzech lat odprawiamy w tym miejscu msze święte w intencji uruchomienia jego procesu beatyfikacyjnego, a w tym roku msze są poprzedzone także wykładami o poszczególnych etapach jego życia.
Współpracujemy także ze szkołą imienia ks. abp. Baraniaka w Muchach, niewielkiej miejscowości w Wielkopolsce, w rodzinnej parafii ks. abp. Antoniego Baraniaka, gdzie uczęszczał on do szkoły powszechnej. Przygotowywaliśmy kolorowankę dla dzieci, która będzie rozpowszechniana w rodzinnych stronach księdza arcybiskupa w szkołach podstawowych i w szkołach salezjańskich.
Odbywają się też spotkania poświęcone jego życiu, jedno z takich spotkań miało miejsce także w Wilnie pod koniec ubiegłego roku. Inicjatyw jest więc sporo.
Czytaj więcej: Wieczór z historią w DKP. „Patroni Roku 2024: abp Antonii Baraniak”
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego”Nr 13 (38) 06-12/04/2024