W niedzielę, 9 czerwca, lider Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin został wybrany do Parlamentu Europejskiego już na czwartą kadencję. Gratuluję prezesowi AWPL-ZChR tego sukcesu, szczególnie że takim osiągnięciem nie może się poszczycić żaden inny litewski polityk, a i w Europie takich niewielu. Jednak, gdy na konferencji powyborczej Waldemar Tomaszewski oświadczył, że jako europoseł będzie dążył do poprawy relacji z Białorusią, bo Białoruś „jest krajem bardzo nam bliskim” i „nie możemy budować Muru Berlińskiego z tak bliskim sąsiadem, jak Białoruś, skoro sami walczyliśmy przeciwko temu w 1989 r.”, trudno było na to reagować w sposób cenzuralny.
„Poprawić relacje z reżymem prowadzącym wojnę”
Bo Tomaszewski chce poprawiać relacje z reżymem, który od lat prowadzi wojnę hybrydową przeciwko Polsce i Litwie, kierując na nas potok nielegalnych migrantów, a więc pośrednio — a może i bezpośrednio — odpowiada za śmierć bohaterskiego Mateusza Sitka. Reżymem, który wspiera wojny Putina, udostępnia kremlowskim hordom swoje terytorium, lotniska, bazy do atakowania celów na terytorium Ukrainy. Reżymem, który katuje w więzieniach nie tylko działaczy demokratycznej opozycji, ale i członków Związku Polaków na Białorusi…
„Trzeba się uderzyć w pierś i przyznać, że nasza polityka była błędna. Pchaliśmy Białoruś w objęcia Kremla” — mówi wieczny lider Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin. I dodaje: „Gadanie o reżimach i demokracji to tylko gadanie”. Uderzyć się w pierś powinien przede wszystkim sam Waldemar Tomaszewski, bo rzeczywiście o „gadaniu” wie najlepiej. I on sam, i jego partia są wręcz modelowym przykładem politycznego „gadania” bez żadnej odpowiedzialności za słowa.
Będąc czterokrotnie (!) członkami rządzących Litwą koalicji rządowych, nie byli w stanie załatwić dla Polaków nic. Ani Ustawy o mniejszościach narodowych, ani Ustawy o pisowni polskich imion i nazwisk, ani państwowej matury z języka polskiego. Aby było bardziej paradoksalnie — te dwa ostatnie postulaty spełniła obecna, znienawidzona przez Tomaszewskiego, koalicja „landsbergistów i liberastów” i jest na dobrej drodze do spełnienia także pierwszego.
Rola wiceprzewodniczącego delegacji ds. Białorusi
Ba, nawet w kwestii „europeizacji” Białorusi Waldemar Tomaszewski miał w ciągu ostatnich 15 lat (a od tylu lat zasiada w Parlamencie Europejskim!) mnóstwo okazji zadziałać. Wszak przez wiele lat pełnił rolę wiceprzewodniczącego delegacji Parlamentu Europejskiego do spraw Białorusi. Tymczasem jednym z nielicznych jego namacalnych osiągnięć w stolicy Unii Europejskiej pozostaje… organizacja wycieczek mieszkańców Wileńszczyzny do Brukseli.
Intencje tych skandalicznych wypowiedzi Waldemara Tomaszewskiego są łatwe do przejrzenia. Może w nieskończoność opowiadać baśnie, jak to w październiku zdobędzie 10 mandatów (gwoli przypomnienia w obecnym Sejmie AWPL-ZChR ma… dwa), ale liczby są nieubłagane. W wyborach do Parlamentu Europejskiego Akcja Wyborcza Polaków na Litwie-Związek Chrześcijańskich Rodzin zdobyła 39 tysięcy (5,67 proc.) głosów. Jest to najgorszy wynik w całej historii startów AWPL-ZChR po mandaty europoselskie. Nawet w 2009 roku, gdy frekwencja była jeszcze niższa niż obecnie, AWPL-ZChR zdobyła prawie 10 tysięcy głosów więcej. W gruncie rzeczy Tomaszewskiemu udało się zachować mandat europoselski tylko i wyłącznie dzięki rekordowo niskiej frekwencji (29 proc.) na Litwie i rekordowo wysokiej frekwencji w rejonie solecznickim (46 proc.), ostatnim w którym AWPL-ZChR jeszcze ma jakieś zasoby administracyjne.
Jak będzie w październiku?
W październiku, gdy odbędą się wybory sejmowe i do urn pójdzie dwa razy więcej wyborców, to już do przekroczenia progu wyborczego nie wystarczy. AWPL-ZChR będzie potrzebowała co najmniej 20-25 tysięcy dodatkowych głosów, a rezerw głosów na Wileńszczyźnie praktycznie nie ma. Partia się rozpada, młodsi działacze hurtowo i detalicznie wstępują do innych partii, starszych pogrążają skandale finansowe, w tym paragonowy (zapewne lada dzień usłyszą zarzuty prokuratorskie). Byli rosyjskojęzyczni sojusznicy polityczni — Alians Rosjan i Sojusz Rosjan — rozpadli się. Próbuje więc mrugać do prokremlowskiego, rosyjskojęzycznego elektoratu poprzez peany na cześć Białorusi…
Te wszystkie jego nawoływania do „budowania mostów”, „przyciągania Mińska do Europy” i „otwierania przejść granicznych” nawet w lepszych geopolitycznych czasach były bredniami. To nie my pchnęliśmy Łukaszenkę w objęcia Putina. To sam Łukaszenko — nie zważając na wszystkie zabiegi Europy — podporządkował swój kraj Kremlowi, a dziś jest już jedynie kremlowskim figurantem, marionetką, śmiesznym wasalem, nominalnym gubernatorem Białorusi z łaski obecnego cara Wszechrosji.
W polityce od 30 lat
Waldemar Tomaszewski jest w polityce od 30 lat, od 26 — prezesuje Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Zdążył już nas wszystkich przyzwyczaić do swoich cynicznych gierek politycznych. Robił karierę na frazesach o obronie praw mniejszości narodowych i tradycyjnych wartości, zapominając o większości z nich natychmiast po wygraniu wyborów. Jednak mówienie o otwieraniu granic z Białorusią, gdy z Białorusi płynie do nas nieprzerwany potok nielegalnych migrantów i szpiegów, mówienie o współpracy z Łukaszenką, gdy na granicy z Białorusią giną polscy żołnierze, a w łukaszenkowskich więzieniach gniją polscy działacza i dziennikarze — to nie cynizm. Bo cynik to udawacz troszczący się o swoje interesy, ale mający jednak swoje prawdy, swoje wartości i swoje cele. To co proponuje Tomaszewski — polepszanie relacji, a więc współpraca, z reżymem, który (pośrednio lub bezpośrednio) morduje Polaków — to coś gorszego i niebezpieczniejszego. To polityka bez jakichkolwiek wartości, wstydu i przyzwoitości. To polityczny nihilizm.
Czytaj więcej: Czesław Okińczyc: „Tomaszewski — to kolos na glinianych nogach”
Zw.lt