Leszek Wątróbski: Jubileusz 100-lecia samodzielności Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego jest okazją do przypomnienia tysiącletniej historii Prawosławia na ziemiach Rzeczypospolitej. Historii złożonej, naznaczonej niekiedy męczeństwem. Jednocześnie historii pięknej, bogatej duchowo oraz kulturowo.
Tadeusz Wyszomirski: …W dziejach prawosławia na ziemiach polskich kilka razy pojawiło się zagrożenie jego istnienia. Szczególnie realne stało się ono w początkach II Rzeczypospolitej. W roku 1915, na skutek „genialnej” decyzji strategicznej sztabu generalnego armii carskiej, wojska rosyjskie wyszły z terenów Kongresówki, niemal dokładnie po stuleciu panowania nad Polakami. Wraz z nimi, z Królestwa Kongresowego oraz tego co nazywamy Kresami wschodnimi, w głąb Rosji odjechało praktycznie całe duchowieństwo prawosławne w ramach tzw. „bieżenstwa”. Czuli się oni bardziej carskimi urzędnikami niż związanymi z ludem pasterzami. Ich więzi z wiernymi okazały się być iluzoryczne. Byli tylko częścią carskiego systemu.
Opuszczone cerkwie, bez większych przeszkód, przejmowało na własność duchowieństwo rzymskokatolickie…
… zamieniając je na kościoły, jak wiadomo nieobecni nigdy nie mają racji. Po doświadczeniach tzw. Rewolucji Październikowej, czyli de facto puczu bolszewików pod wodzą Włodzimierza Uljanowa pseudonim Lenin, nieliczni duchowni powracali na swoje dawne ziemie, chociaż zazwyczaj nie było już do czego wracać. Rodziło się pytanie o przyszłość Kościoła prawosławnego w Polsce. W granicach nowej Rzeczypospolitej jego wyznawców liczono na cztery miliony. Stanowili więc bardzo znaczącą grupę wyznaniową.
Jak polityczne władze odrodzonej Rzeczypospolitej widziały przyszłość polskiego prawosławia?
Dwie zasadnicze koncepcje myślenia politycznego rzutowały na tę przyszłość. Myślenie obozu Piłsudczyków oraz Narodowej Demokracji, czyli endecji. Według pierwszych wzorem dla nowej Rzeczypospolitej powinna stać się tradycja jagiellońska. W wieloetnicznym, wielowyznaniowym, a nawet wieloreligijnym państwie, wszyscy powinni odnaleźć należne sobie miejsce. Z takim tylko zaznaczeniem wobec prawosławia, że nie mogli oni podlegać obcej władzy duchowej, mającej swoją siedzibę poza granicami państwa polskiego.
Podejście endecji było diametralnie różne: „Polska tylko dla Polaków”…
Mniejszości narodowe zachęcano do polonizacji. A jeśli ten model by im nie odpowiadał, to należało im pomóc metodą łagodnej perswazji. Przykładem tego „pokojowego” podejścia było zniszczenie Wielkiego Soboru na Placu Saskim w Warszawie. Rosjanie postawili go niewątpliwie jako symbol swojego wiecznego panowania nad Wisłą. Znalazło się jednak wiele głosów wśród historyków sztuki, broniących tego symbolu zaboru carskiego jako właśnie dzieła sztuki. Do akcji włączyli się wojskowi, z których wielu odbywało swój długi staż w armii carskiej, dorabiając się swoich rang. Teraz potrzebowali jakiegoś symbolicznego gestu, aby odciąć się od swojej niezbyt chlubnej przeszłości.
Obóz Piłsudczyków stawiał na własny, polski Kościół prawosławny, lojalny wobec władzy…
… posiadający własnego zwierzchnika. W tym celu inicjatywę przejęło Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Przeprowadzono sondażowe rozmowy z biskupami prawosławnymi przebywającymi na terenie Rzeczypospolitej. Niektórzy z nich jak: Eleuteriusz Bogojawlenski i Sergiusz Korolew byli zdecydowanymi przeciwnikami zerwania jedności z patriarchą moskiewskim. Inni jak: Włodzimierz Tichonicki oraz Pantalejmon Rożnowski gotowi byli do negocjacji. Każdy z nich liczył na to, że on zostanie metropolitą. Kiedy zorientowali się wkrótce, że władze mają już swoich kandydatów i w tym celu sprowadzili z emigracji w Rzymie arcybiskupa Jerzego Jaroszewskiego, odmówili dalszej współpracy. Kiedy abp Jerzy został zamordowany przez fanatycznego mnicha archimandrytę Szmaragda, jedynym kandydatem na stanowisko metropolity pozostawał arcybiskup Dionizy Waledyński.
W okresie I Rzeczypospolitej metropolia kijowska była autonomiczną jednostką kościelną w ramach patriarchatu Konstantynopola…
A później sami patriarchowie, sponsorowani hojnie, a właściwie utrzymywani przez samozwańczy patriarchat moskiewski, ochoczo zrezygnowali z Kijowa, zgadzając się, aby wierni prawosławni w Rzeczypospolitej podlegali pod tzw. Trzeci Rzym, jakim Moskale zamianowali Moskwę. Władze sanacyjne zwróciły się do Fanaru (siedziba patriarchatu ekumenicznego w dzisiejszym Stambule) z prośbą o udzielenie autokefalii dla Kościoła prawosławnego w Polsce. Została ona uroczyście udzielona w dniu 13 listopada 1924 r. przez patriarchę ekumenicznego Grzegorza VII. W Warszawie decyzja patriarchy Grzegorza VII została ogłoszona dopiero rok później — 17 września 1925 r. w warszawskiej katedrze prawosławnej pw. Św. Marii Magdaleny.
Wcześniej metropolita Dionizy jako następca arcybiskupa Jerzego, próbował nawiązać kontakt z patriarchą moskiewskim Tichonem Bieławinem. Sam patriarcha był osobiście przeciwny nadaniu autokefalii Kościołowi prawosławnemu w Polsce, chociaż jako były biskup lubelski znał doskonale nasze realia. Uważał, że prawo do autokefalii rościć sobie może prawosławny naród, a nie jak się wyraził grupa emigrantów. Poza tym sam znajdował się w bardzo trudnej sytuacji ubezwłasnowolniony przez wrogów chrześcijaństwa. Akurat wzmogły się prześladowania chrześcijan w Sowietach. W roku 1925 umiera w dość tajemniczych okolicznościach na zawał, który prawdopodobnie został spowodowany zastrzykiem.
Ogłoszenie autokefalii nie oznaczało końca kłopotów jakie przeżywał Kościół prawosławny w Polsce…
Były one zarówno wewnętrzne jak i zewnętrzne. Wewnątrz Kościoła działał prężny ruch dążący do ukrainizacji całego życia cerkiewnego w Polsce. Endecja też nigdy nie zrezygnowała z planów likwidacji prawosławia na naszych ziemiach. A cieszyła się ogromnym poparciem w episkopacie. Tuż przed wojną, z jej inicjatywy, przeprowadzono wielką akcję burzenia cerkwi na Chełmszczyźnie i Południowym Podlasiu. Zniszczeniu uległo około 130 obiektów sakralnych. W ich obronie podniósł się tylko jeden głos greckokatolickiego metropolity Andrzeja Szeptyckiego. Cała reszta biskupów uznała te akcje za całkowicie dopuszczalne przywracanie polskości na Kresach. Przygotowywany był też plan całkowitej polonizacji prawosławia od wewnątrz. Kilku młodych biskupów zgodziło się jej patronować. Prawosławie w Polsce miało szanse przetrwać jedynie jako relikt z językiem polskim jako liturgicznym. Wobec tych wyzwań ogłoszenie autokefalii miało zasadnicze znaczenie. Pomogło przetrwać Kościołowi w niesprzyjających warunkach. A po II wojnie światowej fakt otrzymania wcześniej autokefalii nie pozwalał włączyć prawosławia w Polsce w struktury rosyjskiego vide sowieckiego prawosławia. Dzięki czemu przetrwało ono wraz ze swoją odrębnością i własnymi tradycjami.
Czytaj więcej: Tygiel kulturowy i przyrodniczy Podlasia