Czasem jest tak, że najciemniej jest pod latarnią. Przykładem może być noblista, Polak – Andrzej Wiktor Schally, urodzony w Wilnie 26 listopada 1926 r., twórca neuroendokrynologii. Naukowy świat zna go jako polskiego naukowca, zaś sami Polacy rzadko o nim słyszeli. U nas, w Wilnie, też nie jest o nim przesadnie głośno, prawda?
Podobnie rzecz ma się z Rafałem Lemkinem – prawnikiem pochodzącym z Grodzieńszczyzny, a więc zupełnie po sąsiedzku. Konwencja w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, uchwalona przez Zgromadzenie Ogólne ONZ 9 grudnia 1948 r., nazywana jest konwencją Lemkina. I nie ma w tym przypadku, bo nie tylko był on jej współautorem i inicjatorem, lecz także stworzył prawną definicję ludobójstwa.
I jak się pomyśli, to w sumie wszystko jest logiczne, że autorem tej definicji musiał być ktoś z naszych ziem. Przetoczenie się przez nie potworności II wojny światowej i Holokaustu było niewątpliwie ludobójcze, ale wielowiekowe sąsiedztwo z państwem rosyjskim, tak czy inaczej się w różnych czasach nazywającym, również miało ludobójstwo wpisane w swoją osnowę. Bo czyż nie było ludobójstwem przymusowe zabieranie do carskiego wojska na służbę, trwającą 24 lata, z której żywymi wracało zaledwie 13 proc. poborowych? Czy nie było ludobójstwem podbijanie i kolonizowanie kolejnych narodów przez rosyjski imperializm? A przecież dla większości narodów, żyjących obecnie w granicach rosyjskiego państwa, pierwszy ich kontakt z tymże był właśnie ludobójstwem. Przykładowo, podczas podboju Sachalina rosyjscy najeźdźcy wymordowali trzy czwarte wszystkich Jakutów. Podbój Kaukazu przebiegał jeszcze brutalniej – na „dzień dobry” wycięto 90 proc. Nochczów (Czeczenów) i Inguszy.
Jedynie tereny Rzeczypospolitej były na tyle zwarte, że pierwszy kontakt z rosyjskimi zamaszkami nie skończył się dla nas ludobójstwem (a warto pamiętać, że pomysły rozbiorów naszych ziem rosyjscy carowie wysuwali od XV w.!), tylko porażką najeźdźców. Która, niestety, nie zniechęciła ich do kolejnych prób, także tych ludobójczych.
Osobliwą formą ludobójstwa jest także niszczenie tożsamości i charakteru ludów, których się nie wymordowało – ażeby bali się swoich ciemiężycieli i ich kochali wbrew rozumowi. Tu terminem służy kultura innego z podpijanych ludów, Kirgizów, którzy używają słowa „mankurt”.
Czytaj więcej: Ludobójstwo to mocne słowo
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” ” Nr 39 (118) 19-25/10/2024