Niejedna łza zakręci się w oku na wspomnienie naszych babć, dziadków, mam, ojców, dzieci lub innych osób bliskich naszemu sercu. Jednak czy smutek to uczucie, które powinno nam towarzyszyć właśnie w tym czasie? Czy Chrystus nie przyszedł po to, by dać nam radość, pokój, miłość i nadzieję? Dlaczego więc tak się dzieje? Skąd ten smutek?
Celebracja życia, a nie śmierci
– Listopad bez wątpienia kojarzy się nam z modlitwą za zmarłych. I to dobrze, bo za zmarłych powinniśmy, a nawet mamy obowiązek się modlić. Ten obowiązek z sumienności wykonują chyba wszyscy mieszkańcy Litwy. Było dla mnie zaskoczeniem, gdy przyjechałem na Litwę i zauważyłem, że większość mszy świętych sprawowana jest w intencji za zmarłych. Z różnych okazji: 9 dni po śmierci, 30 dni po śmierci, rok, dwa itd. W zakrystii praktycznie nie trzeba chować fioletowego ornatu, w którym takie msze są odprawiane. Jednak Kościół co innego akcentuje w tych dniach. Zauważmy chociażby taki szczegół: 1 listopada obchodzimy uroczystość – a to święto najwyższej rangi w Kościele. Natomiast 2 listopada przypada jedynie wspomnienie obowiązkowe. Już ten z pozoru niewielki szczegół mówi nam jasno, na co powinniśmy zwrócić uwagę. Na uświęcenie każdego ludzkiego życia – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” diakon Adam M. Dunst OFM Conv, franciszkanin, który posługuje obecnie w Kłajpedzie.
Podstawowym powołaniem każdego człowieka, bez względu na to, jaką drogę wybrał – czy życie małżeńskie, kapłańskie, do życia zakonnego lub życia poświęconego Bogu w samotności – jest świętość. Świętość, a zatem wieczne szczęście jest tym powołaniem, które każdy z nas może i powinien osiągnąć. Rzecz jasna nie osiągniemy jej o własnych siłach, lecz z pomocą łaski Bożej. Co jednak nas nie usprawiedliwia, byśmy siedzieli z założonymi rękoma i czekali na świętość, która spłynie na nas jak deszcz z nieba.
Jak mówi franciszkanin, świętość jest nagrodą, darem i wyborem każdego człowieka. Jest uwieńczeniem świętego i dobrego życia. A bramę do świętości otworzył nam Chrystus przez swoją śmierć na krzyżu. Pokazał nam drogę, to, w jaki sposób możemy osiągnąć szczęście i radość wieczną.
Czytaj więcej: Polskie cmentarze na Wschodzie: O dziedzictwie narodowym na Kresach
Krew męczenników zbudowała Kościół
Duszpasterz zaznacza, że chrześcijanie od samego początku wielką czcią i pamięcią otaczali świętych. Na początku męczenników, czyli tych, którzy własną krwią zaświadczyli o swojej wierze w Jezusa Chrystusa. Pamiętano o dacie ich śmierci, czyli narodzin dla nieba. Na ich grobach sprawowano w tym czasie msze święte oraz czytano wspomnienia opisujące ich męczeńską śmierć.
Warto zwrócić uwagę na fakt, iż sporządzano listy męczenników z danej miejscowości lub obszaru. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa na takie oficjalne listy świętych wciągano jedynie męczenników. W miarę, jak liczba świętych rosła, postanowiono poświęcić jeden dzień w roku, by wspominać tych, których nie sposób było czcić osobnym świętem, czy to ze względu na dużą ich liczbę, czy brak znajomości ich dokładnej śmierci.
I tak już w IV w. w Antiochii wspominano wszystkich bezimiennych świętych męczenników. To wspomnienie przypadało w niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego. Szybko jednak, bo już w 397 r., na listy świętych zaczęto wpisywać nie tylko męczenników. Jako pierwszego uznano biskupa Marcina z Tours – świętego wyznawcę, niebędącego męczennikiem.
W roku 835 uroczystość Wszystkich Świętych została przeniesiona na 1 listopada. Prawdopodobnie odbyło się to ze względów praktycznych, gdyż wiosną nie było możliwe wyżywienie tak wielkiej ilości pielgrzymów spływających zewsząd do Wiecznego Miasta – Rzymu. A może jednak był ku temu inny powód?
W opozycji do pogaństwa
O. Adam M. Dunst OFM Conv proponuje cofnąć się nieco w czasie, by jeszcze lepiej zrozumieć teraźniejszość. Kiedy na terenie dzisiejszej Europy żyli Celtowie, czcili oni bożka zwanego Samhain i właśnie jemu poświęcona był noc z 31 października na 1 listopada. Wierzono, że w tym czasie dusze zmarłych wracają na ziemię z miejsc, w których przebywają i odwiedzają swoje miejsca ziemskiego zamieszkania oraz ludzi, których znali.
Sami Celtowie w tym czasie gasili ogniska, pochodnie i wszystko, co mogło świadczyć o tym, że może żyć tam człowiek. Ubierali się w stare, podarte i zniszczone ubrania, próbując upodobnić się do włóczęgów i w ten sposób pokazać, że ziemia jest zimna, nieprzyjazna i niegościnna. Miało to odstraszyć przychodzące duchy. Oprócz tych zabiegów kładziono przed domostwem pożywienie, które miało przekupić duchy, gdyż w razie jego braku gospodarz mógł spodziewać się rychłej zemsty umarłych. W tym czasie celtyccy kapłani, zwani druidami, sprawowali noworoczne obrzędy, w których na ofiarę składano nawet ludzi.
– Myślę, że uważny czytelnik już zwrócił uwagę na zbieżność dat uroczystości Wszystkich Świętych i pogańskich zwyczajów Celtów. Trzeba podkreślić, że jedno święto nie wywodzi się z drugiego. Był to częsty zabieg w Kościele, by w miejsce pogańskich zwyczajów wprowadzać święta chrześcijańskie, które stawały w opozycji do tego, co było złe i destrukcyjne. Tak samo stało się i w tym przypadku – opowiada franciszkanin.
– Niestety, w dzisiejszych czasach coraz wyraźniej widzimy odrodzenie się tamtych pogańskich zwyczajów. Młodzież i dzieci przebrane w demoniczne kostiumy biegają po ulicach miast w niby niewinnej zabawie, która ma na celu zdobycie słodyczy. Jednak one same, tak jak ich rodzice, nie zastanawiają się nad tym, jakie konsekwencje może mieć taka „zabawa”. Dlatego Kościół jako alternatywę dla tego pogańskiego zwyczaju proponuje dzieciom i młodzieży Bal Wszystkich Świętych, podczas którego uczestnicy mogą zapoznać się z historią i życiem konkretnych świętych – podkreśla o. Adam M. Dunst OFM Conv.
Powołanie chrześcijanina
Już papież Benedykt XVI ostrzegał przed destrukcyjnym wpływem Halloween, stwierdzając, że jest to antychrześcijańskie i niebezpieczne święto, promujące kulturę śmierci, które popycha nowe pokolenia w kierunku mentalności ezoterycznej magii, atakuje święte i duchowe wartości przez diabelskie inicjacje za pośrednictwem obrazów okultystycznych.
Podobnie papież Franciszek z przerażeniem stwierdza, że Halloween jest zagrożeniem dla tych, którzy w nim uczestniczą. Ze zdecydowaną stanowczością podkreśla, że należy zakazać tego pogańskiego zwyczaju. Nadto sami egzorcyści papiescy potwierdzają, że po tej „nocy demona” zatrważająco rośnie liczba opętań przez złego ducha, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży.
– Jednak my, chrześcijanie, nie poddajemy się tym trendom i rozpowszechniającym się zwyczajom. Jesteśmy świadomi tego, że Chrystus jest jasnością, że on przynosi życie, że to w nim jest prawdziwe szczęście i że to on oddala od nas wszelki strach. Chrystus przeszedł przez śmierć i ją zwyciężył. Śmierć nie ma już nad nami mocy i nie powinna nas przerażać. Jest jedynie drogą, którą przechodzi człowiek, by móc zamieszkać z Bogiem. Kiedy idziemy na spotkanie z kimś, kogo bardzo kochamy, nie boimy się, ale przyciąga nas miłość do tej osoby. Tak samo, kiedy idziemy na spotkanie z Bogiem nie powinniśmy odczuwać lęku, bo wiemy, że już niedługo spotkamy miłość naszego życia. I właśnie w dzień Wszystkich Świętych wspominamy tych, którzy już znaleźli swoją miłość – Boga. Wspominamy wszystkich, którzy od początku istnienia świata żyli nadzieją na spotkanie Boga twarzą w twarz i już osiągnęli swój cel, zrealizowali swoje powołanie – mówi o. Adam M. Dunst OFM Conv.
– Dlatego stojąc w tym roku nad grobami naszych zmarłych pamiętajmy, że potrzebują oni naszej modlitwy, i ofiarujmy ją im na znak naszej miłości do nich i pamięci o nich. Ofiarujmy ją tak, jak chcielibyśmy, żeby za nas się modlono. Ofiarujmy ją, by ci, których już nie ma z nami ciałem, mogli być szczęśliwi i włączeni w grono błogosławionych. Miejmy również na względzie to, że nasi bliscy zmarli, ci, którzy oglądają już Boga, wstawiają się za nami. I jeśli za ziemskiego życia byli nam pomocni, troszczyli się o nas, to tym bardziej będą dbać o nas i wypraszać potrzebne łaski, będąc już z Bogiem – zaznacza o. Adam M. Dunst OFM Conv.
Czytaj więcej: Lepiej swoje, niż obce: „Bal wszystkich świętych” jako alternatywa względem Halloweenu
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 40 (121) 26/10-01/11/2024