Kim są „tutejsi”?
Nim jednak przyszedł czas na panel młodzieży, zwrócono uwagę na kwestię „tutejszości”, jako jednej z tożsamości Polaków na Litwie. Zauważono, że wcale nie każdy Polak na Litwie nazwie siebie „tutejszym”, a w dodatku – „tutejszy” z Solecznik będzie się całkiem inaczej identyfikował niż „tutejszy” z rejonu wileńskiego.
W tej sprawie wypowiedział się też uczestnik z publiczności, Adam Kozłowski. Przede wszystkim zwrócił uwagę na to, że traktujemy swoją polską kulturę po macoszemu – gdy chcemy pokazać kulturę ludową, to występujemy w strojach krakowskich, chociaż są też stroje typowe dla regionu wileńskiego.
Student stosunków międzynarodowych podkreślił, że wyrażenie „tutejszy” bywa przez Litwinów używane do piętnowania Polaków na Litwie, zarzucania im braku tożsamości. Szczególny prym w tym, jak zauważył, wiodą komentatorzy litewskich portali. Uczestnik zaznaczył, że potrzebujemy pewnej koncepcji tożsamości, która nie zakłada przetwarzania tych samych, „nie-naszych” wzorców.
Po panelu zapytaliśmy Adama Kozłowskiego o wyrażenie „tutejszości” używane przez litewskie portale. – Temat tożsamości Polaka na Litwie interesował mnie od dawna, już w latach szkolnych. Intrygowało mnie, kim jesteśmy, skąd, dlaczego tu jesteśmy, i właśnie badając to wszystko, napotykałem takie portale, gdzie treści o Polakach były często bardzo negatywne – smutno skonstatował Adam Kozłowski.
Zaznaczył, że bardzo dobrze, iż ta kwestia „tutejszości” została przez panelistów zauważona. – To, jak postrzegają to pojęcie litewskie środowiska nacjonalistyczne, a jak my sami postrzegamy, to dwie różne rzeczy. Stąd trzeba być ostrożnym, w którym kierunku to pojęcie idzie – zauważył.
Widzów nie zabrakło
Przyszedł czas na ostatni panel zaplanowany podczas konferencji. Kto myślał, że uczestnicy się wykruszą, był w błędzie. Na sali zjawiły się nawet osoby, które opuściły panel poprzedzający. Ewidentnie to nie tylko młodzież chce być wysłuchana, ale też społeczność chce młodzieży wysłuchać. Lub przynajmniej pooburzać się na „nowe jej dziwactwa”.
Panel „Młodzi mają głos – Wileńszczyzna 2050” był moderowany przez Kamilę Zujewicz. Młoda Polka ostatnimi czasy została zauważona w społeczności po tym, jak portal 15min.lt opublikował jej esej w języku litewskich, który wielu rodowitych Litwinów musiało… czytać ze słownikiem. Zujewicz w eseju zwraca uwagę na kwestie tożsamościowe, co wprowadziło temat obywateli Litwy polskiej narodowości do baniek, które wcześniej tego tematu nie znały.
Udział w panelu wzięli: Daniel Ilkiewicz, doradca byłej minister sprawiedliwości Eweliny Dobrowolskiej; Bogusław Jodko, student stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Wrocławskim, ukończył gimnazjum w Jaszunach; Marcin Mikielski, student z Polski; Aurora Degesytė, działaczka społeczna, uczennica Gimnazjum im. Jana Pawła II w Wilnie; Dorota Sokołowska, prezes Polskiego Klubu Dyskusyjnego.
Kamila Zujewicz: „Zbiorowa psychoterapia”
– Ta dyskusja miała być formą grupowej psychoterapii. Bynajmniej nie chcę widzieć siebie w roli psychoterapeuty – nie mam takich kompetencji. Myślę, że mogłaby to być forma autoterapii poprzez wspólną dyskusję. Słyszałam głosy, iż była pewna presja dotycząca tego, jak ta dyskusja ma wyglądać, że wszyscy oczekują jakichś odpowiedzi. Nie chcemy jednak dyskusji, która będzie autocenzurą, bo młodzież tu jest po to, żeby powiedzieć, jak naprawdę jest – zaczęła moderatorka.
– A więc, zwracając się do moich współdyskutantów, chcę powiedzieć, że spróbujmy teraz zrobić tak, by odciąć się od naszej publiczności, by stworzyć sobie „safe space” i dyskutować przede wszystkim między sobą. Do publiczności wrócimy później – w formie pytań lub dalszej rozmowy – kontynuowała.
– Kiedy dostałam zaproszenie, by prowadzić ten panel, zaczęłam się zastanawiać. (…) Że muszę starać się mówić »poprawnie« po polsku. To znaczy, fonetycznie musiałabym przejść na tzw. akcent poprawnej polszczyzny. Pytanie do was wszystkich: czy dzisiaj będziemy udawać? (…) Pytanie ogólne, krótkie – jakie jest wasze podejście do tej kwestii poprawnej polszczyzny? I czy dzisiaj będziemy zachowywać się tak, jak to sobie wyobrażacie? – sprowokowała.
Daniel Ilkiewicz: „Jeśli chodzi o język…”
Głos zabrał Daniel Ilkiewicz, doradca byłej minister sprawiedliwości. – Przede wszystkim chciałbym podziękować za zorganizowanie takiej konferencji, bo teraz, przy ostatnim panelu, widzimy, jak ważne zagadnienia zostały poruszone. To chyba pierwszy raz – o ile wiem i o ile słyszałem – że nas, Polaków z Wilna, zebrano pod jednym dachem, aby dyskutować na różne bardzo istotne kwestie. Myślę, że to ma szansę na powtórkę. Może następnym razem udałoby się zaprosić również Polaków z innych części Europy, bo choć mamy swoje specyficzne problemy, to czasem możemy znaleźć podobne sposoby ich rozwiązywania. A jeśli chodzi o język… – zaczął Daniel Ilkiewicz, jednak moderatorka Kamila przerwała mu.
– Już teraz można usłyszeć, że po tym, jak mówi Daniel, niekoniecznie będziemy się trzymać tej poprawnej polszczyzny czy fonetyki – wtrąciła.
Daniel kontynuował. – Co chcę powiedzieć? Zazwyczaj mam chyba takie tradycyjne podejście albo tradycyjną sytuację: czasem musimy się wymądrzyć. Dzisiaj padło takie stwierdzenie, że nie musimy się mądrzyć, ale czasem jednak tak jest – trochę się mądrzymy z polszczyzną, i tak to wygląda. Przed panelem rozmawialiśmy, że chyba „złota era” naszego języka była przed maturą z polskiego – zażartował.
Publiczność była już całkiem zrelaksowana i dołączyła do „safe space” młodzieży.
– Na co dzień pracuję w języku litewskim, używam go na bieżąco w pracy i jest to dla mnie obecnie najwygodniejszy język komunikacji. Polszczyzna wileńska zostaje w rodzinie, nie? – podzielił się swoją refleksją Daniel.
Bogusław Jodko: „Szykanowano za »czysty polski akcent«”
Kamila zwróciła się do Bogusława Jodki. Zapytała, czy on udaje. Odpowiedział, jak to byśmy nazwali, „czystym polskim akcentem”.
– No, ja uważam, że jak najbardziej – chyba słychać… Ale to jest bardzo ciekawe, ponieważ dla mnie to jest poniekąd właśnie język wileński, język mojej rodziny. Rozmawiałem tak na Wileńszczyźnie, kiedy chociażby wyjechałem do Jaszun, przeprowadziłem się tam i tam uczyłem. I tam właśnie to było ewenementem, że rozmawiam tak dobrze po polsku. Co ciekawe, byłem z tego powodu nawet szykanowany, co jest w pewnym sensie śmieszne i ironiczne – z uśmiechem i dozą goryczy podzielił się Bogusław.
– Dla mnie więc udawaniem byłoby próbowanie rozmawiać gorzej, niż normalnie rozmawiam – nie tyle gorzej, co po prostu inaczej. Więc to, jak teraz mówię, jest dla mnie naturalne. Czy to jest udawane? Nie wiem, może – zarzucił wędkę rozmówca.
Marcin Mikielski: „Polka pod koniec rozmowy westchnęła!”
Swoje dodał Łukasz, Polak z Polski – jakkolwiek egzotycznie to brzmi. – Chciałem opowiedzieć o tym, że miałem możliwość być na Wileńszczyźnie i w Wilnie przez trzy miesiące w tym roku. Poznałem tam pewną Polkę z Wileńszczyzny. Kiedy się poznaliśmy i chodziliśmy po ulicach Wilna, zauważyłem, że bardzo starała się mówić poprawną polszczyzną. Aż w końcu, pod koniec rozmowy, westchnęła! – opowiedział, na co publiczność zareagowała rozbawieniem.
– I właśnie o to mi chodzi – że tak naprawdę nie potrzebujemy, żebyście udawali. To wy powinniście być tymi prawdziwymi Wilniukami, bo to jest esencja całej Wileńszczyzny. Chciałem po prostu dodać to do waszych spostrzeżeń – zakończył.
Dalej dyskutowano o szerokim spektrum „wileńszczyźnianej” tożsamości. Mówiono m.in. o tym, aby nie stać się „one issue manem”, czyli „człowiekiem jednej sprawy”. Nazwano to później „zawodowym Polakiem na Litwie”, którego jedyną cechą i jedynym atutem jest to, że jest Polakiem na Litwie. Od tego młodzież zdecydowanie się odżegnała.
Głos w tej sprawie zabrała też Aurora, uczennica Gimnazjum im. św. Jana Pawła II w Wilnie.
– Jestem patriotką Litwy. Gdy wspominam litewskie święta narodowe czy rocznice, czuję ogromną dumę. Litwa, szczególnie Wilno, to mój dom i nie wyobrażam sobie, żeby Polska mogła być moim domem – to nie jest ani moja ojczyzna, ani coś, co tak głęboko czuję. Oczywiście, bardzo kocham Polskę i jej tradycje, np. stroje ludowe – one też mają swój urok i piękno. Ale Litwa to mój dom, chcę o nią dbać, bo jestem stąd – zauważyła Aurora.
Aurora Degesytė: „Polskość nie musi być spektakularna”
Jednak dodała też, że polskość nie jest wcale tematem „hop-siup”.
– Polskość jest dla mnie trudnym tematem. W moim otoczeniu ludzie często nawet nie zastanawiają się, dlaczego są Polakami – chodzili do polskiej szkoły, w domu rozmawiali po polsku albo, jak to u nas się mówi, „po naszemu” czy „po prostemu”. Dla mnie jednak polskość to coś innego, np. słuchanie polskiej muzyki na YouTubie czy oglądanie filmów w tym języku. Nie muszę rysować biało-czerwonej flagi, zakładać stroju ludowego czy tańczyć w „Wilii”, żeby być Polką. Polskość to nie zawsze musi być coś spektakularnego. Uważam, że warto czasem się zastanowić, co mnie tak naprawdę łączy z Polską, dlaczego myślę o sobie jako o Polce, co to dla mnie znaczy. Czasami to są takie codzienne rzeczy – proste i naturalne – i nie zawsze muszą one być wielką manifestacją polskości. Bycie Polakiem to niejedyna część naszej tożsamości czy osobowości – opowiadała.
Zauważyła też, że tożsamość definiuje w zależności od tego, z kim rozmawia, ale nigdy polskości nie ukrywa.
– Wracając do pytania o tożsamość – jak się dzisiaj definiuję? To zależy, do kogo mówię. Ale nigdy nie ukrywam swojej polskości. Nawet gdy byłam w otoczeniu Litwinów czy w środowiskach międzynarodowych, nigdy nie wstydziłam się tego, że jestem Polką. Uważam, że to jest atut. Ostatnio zauważyłam, że gdy powiem Litwinowi, że chodziłam do polskiej szkoły, to reakcje bywają ciekawe. Zdarza się, że od razu myślę: „Czy teraz będzie mnie przekonywał, że wszystko jest w porządku, czy będzie chciał bronić swojego stanowiska?”. Ale coraz częściej słyszę coś innego. Litwini mówią: „WOW, to ty znasz tyle języków, to świetnie!”. I to mi się bardzo podoba, bo uważam, że mam takie światowe, otwarte podejście – zdradziła młoda Polka.
Litwin i język polski? Niemożliwe!
Panelistka spostrzegła też pewne prawidłowości – np. to, że Litwin, który chce się nauczyć polskiego, wywołuje zdziwienie, nawet u niej samej.
– Muszę przyznać, że gdy tego lata Litwin z Kowna powiedział mi, że bardzo stara się nauczyć polskiego, by lepiej go znać, to byłam w szoku. Pomyślałam: „Jak to możliwe? Jak to się stało, że Litwin z Kowna mówi mi takie rzeczy?” – śmiała się Aurora. – Podsumowując, nigdy nie wstydziłam się polskości i uważam, że to moja siła. Można być Polką z Litwy – a może bardziej z Wilna, bo Wilno jest dla mnie taką moją małą ojczyzną.
Pytanie od „Kuriera”
„Kurier Wileński” miał też okazję zadać młodzieży pytanie o tożsamość. Wcześniej padały frazesy, że być może całkiem nie trzeba się kategoryzować, być może w ogóle „szufladkowanie” nie jest konieczne.
– Odbieram ten panel jako obrazoburczy. Jako przedstawiciel instytucji, dziennika, chciałbym podnieść ten zburzony obraz i się zastanowić – mówimy tutaj o multispektrum tożsamości, o takim „national-fluid” [płynna narodowość – przyp. red.], każdy może mieć swoją tożsamość. Tylko wtedy jak znajdziemy wspólny język, który będzie nas jednoczył – bo mamy wspólne interesy, które trzeba jakoś obronić – i w jaki sposób wtedy mamy ze sobą rozmawiać, jeżeli przyjmujemy całkowitą swawolę odnośnie tożsamości? – zapytał reporter „Kuriera Wileńskiego”.
Odpowiedziała Aurora, najmłodsza uczestniczka. – Nie mamy jasno określonego top 5 priorytetów dla Polaków na Litwie. Mamy definicję „identity politics”, czyli politykę tożsamości. (…) Kiedy mówimy o tych większych sprawach, są to kwestie systemowe, które dotyczą całego państwa, np. system oświaty czy obsługa mieszkańców w samorządach. To są rzeczy, które wymagają bardziej systemowych rozwiązań, dotyczące samego państwa – zaznaczyła.
Falkowski: „Jaka będzie Wileńszczyzna, zależy od was”
Na koniec panelu z sali zabrał głos Mikołaj Falkowski, prezes Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana Olszewskiego, organizatora konferencji.
– Jestem Polakiem z Polski i chciałbym uzupełnić wypowiedź Basi Stankiewicz [dr Barbara Stankiewicz jako uczestnik wcześniejszego panelu podkreślała, aby cenić język polski, bo to dzięki niemu np. może odbyć się taka konferencja – przyp. red.]. Uważam, że nie tylko treść i język jako instrument są ważne, lecz także sama kultura jest istotna. Język jest jedynie narzędziem, które pozwala dotrzeć do kodu kulturowego. Jeśli przez te 40 minut prowadzicie tutaj ciekawe dywagacje o tym, kim jesteście, jak się czujecie, kim chcielibyście być albo jak to nazwać, co czujecie i gdzie się znajdujecie, spróbujcie pomyśleć o wczorajszym koncercie w Teatrze Palladium [dzień wcześniej odbył się koncert orkiestry „MŁODZI – POLSCY”, pisaliśmy o nim w poprzednim magazynie – przyp. red.] – zachęcał prezes Falkowski.
– Kultura polska sięga o wiele dalej niż współczesne granice Polski. Wilno nie jest dzisiaj częścią Polski, ale pozostaje związane z polską historią, kulturą i muzyką. Aby to naprawdę zrozumieć, trzeba znać język polski, bo to on daje dostęp do tych treści. Wy go znacie, mówicie, rozumiecie nas po polsku. Nie potrzebujemy tłumacza, a jednocześnie słuchamy waszej melodyjnej, wileńskiej polszczyzny z wielkim szacunkiem i uznaniem. To dla nas zaszczyt, że możemy tego słuchać, i absolutnie nie powinniście się tego wstydzić – z uśmiechem zwracał się do młodzieży Falkowski.
– Druga sprawa – jako Polak z Polski jestem dumny, że mogliśmy wspólnie zorganizować to wydarzenie. Na tej sali zgromadziło się kilkadziesiąt, a może nawet ponad sto osób, które, jak w stylu Jana Malickiego [historyk, uczestnik pierwszej dyskusji podczas konferencji – przyp. red.], mogą odpowiedzieć sobie na pytanie: „Czy inna Wileńszczyzna jest możliwa?”. Tak, jest możliwa. Czy jest możliwa bez partyjnego szyldu, bez jednomyślności i posłuszeństwa wobec jednego lidera? Zapewne też. Ale jaka ta inna Wileńszczyzna będzie, to już zależy od waszego pokolenia – zauważył Mikołaj Falkowski.
– To wy, młodzi, musicie szukać drogowskazów i odpowiedzieć sobie na pytanie, czym dla was jest Wileńszczyzna. Czym jest ta mała ojczyzna – wasz orbis exterior (pol. świat zewnętrzny) poza domem? Czy chcecie, by była współdzielona z Litwinami i innymi mniejszościami, ale jednocześnie przeżywana w waszym polskim środowisku? To są pytania, na które tylko wy możecie odpowiedzieć – kontynuował.
– Na koniec chciałbym jeszcze podzielić się pewną refleksją. Kiedy byłem w waszym wieku – a możecie to sprawdzić w internecie – zespół Raz, Dwa, Trzy wydał płytę, na której znalazła się piosenka pt. „Talerzyk”. W jednej ze zwrotek Adam Nowak, lider i świetny tekściarz, śpiewał: „Jestem Polakiem i mam na to papier/i cały system zachowań/Byłem miejscowy, ale chwilowo/bo urząd mnie wymeldował”. To były słowa, które mnie jako młodego chłopaka, szykującego się do matury, bardzo zainspirowały do zastanowienia się nad tym, kim są moi rodacy, moi rówieśnicy – np. ci z zachodniej Polski, z poniemieckich miast – podsumował prezes Falkowski.
Po konferencji…
Gdy ostatni panel dobiegł końca, „Kurierowi Wileńskiemu” udało się porozmawiać z dr Barbarą Jundo-Kaliszewską, organizatorką merytoryczną konferencji. Zapytaliśmy o obawy w związku z nieortodoksyjnymi tezami, które padły na panelach.
– Nie mam żadnych obaw. Moją intencją było przede wszystkim zwrócenie uwagi państwa polskiego i społeczeństwa polskiego na nasze problemy, na to, z czym się mierzymy. Jednocześnie zależało mi na pokazaniu potencjału, jaki posiadamy – i wydaje mi się, że ten potencjał był widoczny – odpowiedziała dr Jundo-Kaliszewska.
– Podczas konferencji mogliśmy zobaczyć osoby działające na arenie międzynarodowej, w kulturze, w środowiskach dziennikarskich. Fantastyczny panel dotyczył dezinformacji i problemów prasy polskiej na Litwie, co ma ogromne znaczenie w kontekście obecnej wojny informacyjnej. Bardzo ważny był też panel poświęcony oświacie – jej jakości oraz kierunkom kształcenia młodzieży na Wileńszczyźnie – kontynuowała.
Odniosła się też do ostatniego panelu młodzieży. – Zaskakujący, ale jednocześnie niezwykle istotny, był głos młodzieży. Wywołał on najwięcej polemik, ale pokazał, jak różnorodne są punkty widzenia. Natomiast punktem wyjścia do wielu dyskusji była geopolityka – nasza sytuacja oraz traktat polsko-litewski z 1994 r. Dokument ten wyartykułował wszystkie problemy, które osłabiają nasze społeczeństwo na najniższym poziomie – powiedziała badaczka.
Podkreśliła, że dopóki Litwa nie wypełnia zobowiązań, podsyca to rosyjską narrację. – Trzeba jednak pamiętać, że przekaz, który trafia do osób mniej obeznanych, nieinteresujących się polityką czy nieaktywnych w społeczności, brzmi, jakoby nasze prawa zapisane w traktacie z 1994 r. nie były dotrzymywane. Musimy zrobić wszystko, aby wyeliminować tę narrację, która jest podsycana głównie przez Rosję, Białoruś, inne reżimowe media, a teraz nawet Chiny – zakończyła.
Konferencja odbywała się w dniach 12–13 listopada. O ogólnych założeniach konferencji i przebiegu pisaliśmy w poprzednim numerze magazynu.
Organizacja konferencji „Polacy na Litwie w świetle współczesnych przemian – szanse, wyzwania, zagrożenia” była możliwa dzięki dofinansowaniu udzielonemu przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Polonia i Polacy za Granicą 2024 – Wydarzenia i Inicjatywy Polonijne”, za pośrednictwem Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana Olszewskiego.
Czytaj więcej: Konferencja o Polakach na Litwie w Warszawie. Niektóre perspektywy padły po raz pierwszy
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 44 (132) 23-29/11/2024