Społeczeństwo nieodporne na nienawiść
Nikžentaitis zwrócił uwagę, że problem nienawiści nie dotyczy wyłącznie młodego pokolenia, ale całego społeczeństwa, które coraz częściej nie akceptuje odmiennych poglądów. Zasugerował, że to, co widzimy obecnie w świecie, jest powtórką historii.
„Niestety wszystko się powtarza. (…) To samo dzieje się w Polsce, choć może jeszcze ostrzej. Widać to również na Litwie. Dopóki nie nauczymy się szanować ludzi o innych poglądach, zawsze będzie istniała ta niechęć do wysłuchania drugiego człowieka. A to prowadzi do nienawiści” — powiedział historyk.
„Nieporozumienia językowe, brak umiejętności słuchania innych mogą doprowadzić do wielkich katastrof” — dodał.
Szkoła nie przygotowuje do debaty
Nikžentaitis zwrócił uwagę na braki w litewskim systemie edukacji, który nie uczy młodzieży krytycznego myślenia i prowadzenia debat. „Problem w tym, że uczniowie nie uczą się w niej radzenia sobie z sytuacją, w której prawda może być nietypowa. Uczy się ich, że istnieje tylko jedna prawda, a tymczasem mogą istnieć dwie, a nawet trzy równoległe interpretacje. Nie są nauczani analizowania i interpretowania różnych zjawisk, z którymi spotykają się na co dzień. To ogromny problem procesu nauczania” — zauważył.
Odniósł się także do słów amerykańskiego multimiliardera Elona Muska w przeddzień 80. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz, że Niemcy nie mogą ponosić odpowiedzialności za winy swoich pradziadków i muszą być dumni z tożsamości. Renata Widtmann zapytała historyka, czy rocznica wyzwolenia obozu to odpowiedni moment na takie słowa.
„To, co Musk powiedział, nie jest niczym nowym. Podobne głosy można było usłyszeć w Niemczech już wcześniej. To wszystko prowadziło do różnych debat w społeczeństwie, wywoływało emocje i kontrowersje” — zaznaczył Nikžentaitis.
„Wraz z odchodzeniem ostatnich świadków Holokaustu i tych strasznych zbrodni II wojny światowej, nasza pamięć powinna być stale aktualizowana przez nowe zjawiska” — dodał.
Rozmowa dotyczyła również populistycznych haseł w litewskiej polityce i rosnącego antysemityzmu. Nikžentaitis odniósł się do działalności Remigijusa Žemaitaitisa, który zyskał poparcie części społeczeństwa, stosując antysemicką retorykę.
„Zawsze powtarzałem, że Žemaitaitis nie jest antysemitą. On jest kimś jeszcze gorszym — prawdziwym populistą, który kreuje się na lidera mniejszości społeczeństwa. Tych, którzy chcą podważać wartości uznawane przez większość za nienaruszalne” — ocenił. Zauważył, że wypełnia on lukę tam, gdzie politycy nie rozmawiają z wyborcami.
„Jeśli tolerujemy takich polityków jak Žemaitaitis, musimy zadać sobie pytanie: czy chcemy, by historia II wojny światowej, wraz ze wszystkimi jej zbrodniami, się powtórzyła” — przestrzegł.
„Hitler był postrzegany jak idiota”
Historyk nawiązał do wydarzeń z przeszłości, podkreślając, że nie można lekceważyć słów polityków, ponieważ mogą one prowadzić do realnych działań. „Wszystko zaczyna się od słów. Wystarczy przypomnieć sobie okres przed II wojną światową. Przez długi czas Hitler był postrzegany jako idiota, który mówi głupie rzeczy. A potem okazało się, że te »głupie rzeczy« zostały zrealizowane w praktyce” — zauważył Nikžentaitis (gazety żydowskie w Polsce pisały w przeddzień wojny, że Hitler nie zagraża Żydom, ponieważ chronią ich wartości europejskie, a Hitler musi stosować taką retorykę dla potrzeb polityki — przyp. A.K.).
„Moim zdaniem w tej debacie premier Litwy, Paluckas (premier — przyp. A.K.), nie ma racji, gdy uważa, że polityk może mówić, co chce, byleby głosował słusznie. Dla wielu ludzi najważniejsze jest właśnie to, co polityk mówi” — dodał.
Czytaj więcej: Politolog o (nie)stabilności koalicji: „Zależy od postawy Žemaitaitisa”
Rozmawiała Renata Widtmann, Radio „Znad Wilii”;
Opr. Apolinary Klonowski, „Kurier Wileński”