Wiele zależy od władz Panamy i ich gotowości do usunięcia z tego strategicznego obszaru wpływów chińskich, zagrażających bezpośrednio bezpieczeństwu Stanów Zjednoczonych.
Donald Trump porządki zaczyna od własnego podwórka. Czyli półkuli zachodniej. W działaniach wobec Kanady, Meksyku czy innych krajów Ameryki Łacińskiej chodzi tak naprawdę o przeciwstawienie się rosnącym wpływom Chin. „Make America Great Again”? Chodzi nie tylko o skuteczną presję gospodarczą, lecz także o taki symboliczny ruch, jakim jest ogłoszona przez nową administrację zmiana nazwy Zatoki Meksykańskiej na Zatoka Amerykańska… A to dopiero początek.
Najważniejszy amerykański kanał
Za Kanałem Panamskim kryją się setki miliardów dolarów handlu każdego roku. To centralny punkt handlu międzynarodowego, kluczowy dla amerykańskich łańcuchów dostaw i krytyczny dla pozycji Panamy jako regionalnego węzła handlowego. Umożliwiając statkom uniknięcie długiej podróży wokół krańca Ameryki Południowej, znacznie skraca czas i koszty transportu. Każdego roku przez kanał przepływa ponad 13 tys. statków, co stanowi 5–6 proc. światowego handlu. Ale to Stany Zjednoczone są największym użytkownikiem kanału, przez który rocznie przepływa nawet 40 proc. amerykańskiego ruchu kontenerowego.
Dlatego Donald Trump nie zamierza tolerować żadnych zagrożeń dla tego strategicznego szlaku. Chce odzyskać kontrolę USA nad kanałem, „głupio” oddanym przez prezydenta Jimmy’ego Cartera w ramach traktatów podpisanych z Panamą w 1977 r., a którym teraz „Chiny zarządzają”. To zdaniem Trumpa złamanie umowy przez Panamę, która na dodatek pobiera od amerykańskich statków wygórowane opłaty za tranzyt.
Historia Kanału Panamskiego
Pierwszym, który podjął próbę budowy Kanału Panamskiego, był Francuz Ferdinand de Lesseps, dyrektor budowy Kanału Sueskiego w Egipcie. Chciał powtórzyć tamten sukces, ale warunki geograficzne były zupełnie inne. Lasy tropikalne, susze, pory deszczowe, malaria i żółta febra. W 1889 r. projekt zbankrutował.
Ziemia, na której zbudowano kanał, została sprzedana Stanom Zjednoczonym. Wtedy to była część Kolumbii. To właśnie z nią Stany Zjednoczone rozpoczęły negocjacje w sprawie budowy kanału. Umowa została podpisana w 1903 r. Jednak kolumbijski Senat odmówił ratyfikacji traktatu.
Wówczas główny inżynier projektu, Philippe Bunau-Varilla, spotkał się w Nowym Jorku z jednym z przywódców separatystów dążących do niepodległości Panamy. Obiecał wsparcie finansowe i polityczne i został jego przedstawicielem – de facto ambasadorem Panamy w USA. W listopadzie 1903 r. Panama ogłosiła niepodległość. Waszyngton natychmiast ją poparł i wysłał okręty wojenne, które zablokowały szlaki, którymi kolumbijskie wojsko mogło dotrzeć do Panamy. Zaś Bunau-Varilla, w imieniu władz Panamy, zawarł umowę z rządem USA na budowę Kanału Panamskiego.
Podczas budowy wzięto pod uwagę francuskie błędy, zmieniono projekt, zbudowano wiele nowych mieszkań dla robotników i wiele uwagi poświęcono warunkom sanitarnym. Kanał został otwarty w 1914 r.
Amerykanie mieli panować nad drogą wodną i obszarem wokół niej przez prawie 100 lat. To było de facto terytorium USA, z własną policją, sądami, bazami wojskowymi. Z czasem coraz mniej podobało się to mieszkańcom Panamy. Wielokrotnie organizowali protesty. W 1964 r. doszło do sporu o to, gdzie można wywiesić flagi obu krajów. Kłótnie przerodziły się w protesty, protesty w lokalne starcia z policją i zamieszki (Panamczycy podpalali biura amerykańskich firm). USA postanowiły rozmawiać w sprawie statusu kanału.
Niektórzy kongresmeni stanowczo sprzeciwiali się zrzeczeniu się kontroli nad kanałem, twierdząc, że decyzja ta zmniejsza wpływy USA w regionie. W swojej kampanii prezydenckiej w 1976 r. Ronald Reagan argumentował, że Stany Zjednoczone są „prawowitym właścicielem” kanału, który jest niezbędny do zapewnienia nieprzerwanego dostępu do globalnych szlaków żeglugowych. Jednak Jimmy Carter w 1977 r. zawarł umowę – zgodnie z nią w 1999 r. pełną kontrolę nad kanałem przejęła Panama Canal Authority, autonomiczna agencja rządowa Panamy. Zarazem, zgodnie z traktatami, Stany Zjednoczone mają prawo do działania w razie zagrożenia militarnego dla neutralności kanału, choć nie pozwala to Waszyngtonowi na jednostronne przejęcie własności.

| Fot. Adobe Stock
Trump wyrzuci Chińczyków?
Dziś amerykańska administracja twierdzi, że Panama naruszyła traktaty, bo zbyt duży wpływ na działanie kanału uzyskały Chiny. Od 1997 r. Hutchison Holdings, spółka zależna jednego z wiodących na świecie operatorów terminali kontenerowych, zarządza dwoma portami u wylotów Kanału Panamskiego: w Balboa na wybrzeżu Pacyfiku i w Cristóbal na wybrzeżu Atlantyku. Sęk w tym, że Hongkong to już dziś część Chin.
Pekin jest zaś głównym partnerem handlowym Ameryki Południowej i głównym źródłem bezpośrednich inwestycji zagranicznych oraz pożyczek na energię i infrastrukturę, w tym w ramach Inicjatywy Pasa i Szlaku, której członkiem jest Panama. Celem tej inicjatywy jest zwiększenie regionalnej integracji, promowanie wolnego handlu i wzrostu gospodarczego, a także wzmocnienie wpływów Chin na świecie. Chiny były też zaangażowane w kilka projektów infrastrukturalnych w Panamie, w tym budowę terminalu statków wycieczkowych i centrum kongresowego.
Amerykanie uważają, że w razie konfliktu Chiny zamkną Kanał Panamski – stąd niezwykle silna presja na Panamę. Krótko po rozpoczęciu pracy nowej administracji USA przyleciał do tego kraju nowy szef dyplomacji amerykańskiej. Marco Rubio jasno wyraził oczekiwania Waszyngtonu i od razu osiągnął przynajmniej część celów.
Prezydent Panamy zasugerował, że nie przedłuży umowy o zarządzaniu przez Chińczyków wspomnianymi dwoma portami, zapewnił też, że umowa z Chinami w sprawie udziału Panamy w Inicjatywie Pasa i Szlaku (zawarta przez poprzedniego prezydenta) nie zostanie odnowiona. – Wydaje się, że Trump robi przykład z Panamy, aby skłonić innych przywódców regionalnych do zastanowienia się dwa razy, zanim podejmą odważne kroki w celu pogłębienia więzi z Pekinem – mówi Will Freeman, pracownik Council on Foreign Relations ds. studiów nad Ameryką Łacińską.
Wszak Rubio po Panamie odwiedził też Salwador, Kostarykę, Gwatemalę i Dominikanę. Według Mauricia Clavera-Caronego, specjalnego wysłannika USA do Ameryki Łacińskiej, to pierwsza oficjalna wizyta sekretarza stanu w Ameryce Łacińskiej od 100 lat. Skierowana głównie przeciwko rosnącym wpływom Chin w regionie.
Czytaj więcej: Trump zaprzysiężony na prezydenta USA. Politolog: „Bardziej retoryka niż realne działania”
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 6 (16) 08-14/02/2025