Przypomnijmy. Santoryn (gr. Σαντορίνη, Santorini) inaczej Thira (gr. Θήρα, Tira) – to wulkaniczna wyspa położona na Morzu Egejskim, tworząca z kilkoma mniejszymi wyspami niewielki archipelag o tej samej nazwie (greckie Cyklady). Położona jest ok. 170 km na południowy wschód od wybrzeża Grecji i 110 km na północ od wybrzeża Krety.
Na Santorini dochodziło i nadal dochodzi do licznych trzęsień ziemi. Ostatnie (6 lutego) było o magnitudzie 5,2 i okazało się najmocniejsze. Nic więc dziwnego, że tamtejsze władze zdecydowały o wprowadzeniu stanu wyjątkowego, który miał obowiązywać do 3 marca. Zwiększoną aktywnością sejsmiczną na wyspie odnotowuje się od 31 stycznia.
Wyspa w przeszłości często doświadczała takiej aktywności, ale rzadko tak intensywnej i trwającej tak długo. Ponieważ sytuacja wydaje się coraz poważniejsza, władze podjęły się działań zabezpieczających. Od 3 lutego na wyspie nie funkcjonowały szkoły, placówki oświatowe zamknięto także na pobliskich wyspach Amorgos i Anafi.
Eksperci uważają, że wstrząsy mogą się ciągnąć jeszcze przez kilka tygodni. Jednak zapewniają, że na razie nie doszło do poważnych zniszczeń, a sytuacja jest monitorowana.

| Fot. arch.
Turystyka i morze
Santorini to jedna z najładniejszych wysp greckich Cyklad. Dostać się na nią można promem z Pireusu w 8 godzin lub w ciągu trzech z Krety albo samolotem z Aten w zaledwie 40 minut. Wyspa ma prawie 30 km długości i od 1,5 do 5 km szerokości i jest wulkanicznego pochodzenia. Liczy ponad 15 tys. mieszkańców (poza sezonem).
W czasie wydobywania tam popiołu wulkanicznego, potrzebnego do budowy Kanału Sueskiego (1859–1869), natrafiono w wiosce Akrotiri na mury starych domów. Następnie, prowadzone tam wykopaliska doprowadziły do stwierdzenia, że na wyspie znajdowało się przed wielkim wybuchem wulkanu starożytne miasto, które było znaczącym ośrodkiem kultury egejskiej. Przed kataklizmem istniała na wyspie rozwinięta cywilizacja. Część jej mieszkańcy opuściła wyspę tuż przed wybuchem, po wielkim trzęsieniu ziemi.
Współcześni badacze przypuszczają, że wybuch wulkanu i późniejsze jego zapadnięcie się pod powierzchnię obecnego poziomu morza spowodował powstanie olbrzymiej fali tsunami o wysokości dochodzącej do 200 metrów. Jedna z hipotez utożsamia zniszczenie wyspy z mityczną Atlantydą.
Obecnie na wyspie rozwija się turystyka, która stanowi jedno z głównych źródeł dochodu.

| Fot. Leszek Wątróbski
Polska szkoła na Cykladach
Na Santorini mieszkają także Polacy. Było ich tam, kilka lat temu, jeszcze przed tzw. kryzysem greckim, ponad stu – osiedlili się tam na przełomie XX i XXI w. Ich decyzja o wyjeździe z Polski miała zazwyczaj podłoże ekonomiczne.
Była też w stołecznej Firze (stolicy Santorini, położonej na brzegu powulkanicznej kaldery na wysokości 260 m n.p.m.) polska szkoła, utworzona we wrześniu 2006 r. staraniem rodziców. Szkoła była przez lata oficjalną filią Szkoły Polskiej im. Zygmunta Mineyki, istniejącej od lat przy Ambasadzie RP w Atenach.
Na jej powołanie na Santorini było spore zapotrzebowanie. Na tej wyspie od lat mieszkali przecież Polacy, którzy chcieli, aby ich dzieci uczęszczały na zajęcia do polskiej szkoły. Comiesięczne wyprawy do Aten były zbyt wielkim wysiłkiem dla samych dzieci i ich rodziców. Do powołania filii w Firze potrzebnych było minimum 25 dzieci. Szczęśliwie okazało się, że jest ich znacznie więcej i formalnych przeszkód w jej powstaniu nie było. Wystarczyło wówczas złożyć odpowiedni wniosek w Atenach i… szkoła była.
Szkoła jest placówką uzupełniającą i zajęcia odbywają się tylko w weekendy. Jeśli dzieci mają pomoc w domu, to nauka przebiega sprawnie. Dobrze, jeśli matka lub ojciec mogli, raz albo dwa razy w tygodniu, zajrzeć do ich zeszytów. Wtedy efekty nauki były bardziej widoczne.
Kierowniczką filii polskiej szkoły w owym czasie była Edyta Łabęda, która pracowała wcześniej w Atenach, prowadząc kursy maturalne z polskiego i historii w prywatnym ośrodku nauczania. Do Grecji przyjechała z rodzicami i bratem, kiedy była w szóstej klasie szkoły podstawowej. Tam też zrobiła maturę, a na studia wyższe wróciła do Polski. Do Grecji wróciła zaraz po obronie pracy magisterskiej. Ciągnęło ją do rodziny, przyjaciół i ciepłego klimatu. Dziś mieszka w Londynie.
Życie na Santorini, poza sezonem, jest nudne. Nic tam się praktycznie nie dzieje. Trwają jedynie remonty obiektów turystycznych na okres letni. Można też oglądać telewizję, odbierana jest polska telewizja satelitarna.
Na polskie ślady natrafiłem też na północy wyspy. Tam, w Oia, przez lata istniała polska restauracja. Lokal nazywał się „Edwin”. Obecnie jest to pizzeria „Edwin”, przytulny rodzinny lokal z przystępną ceną i szerokim wyborem pizzy, makaronów, śródziemnomorskich przysmaków, a także dań mięsnych i rybnych.
Czytaj więcej: Podróże solo – nowa moda w turystyce
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 10 (28) 08-14/03/2025