Tak jak przewidywałem, rozmowy „pokojowe” z Rosjanami są tylko stratą czasu. Putin ze swoją szajką staje się coraz bardziej bezczelny, na kompromis musi iść tylko Ukraina.
Dziwi mnie naiwność prezydenta Donalda Trumpa i jego pomocników – czy zdają sobie sprawę, że Kreml robi ich w konia? Pełnomocnik Trumpa ds. rosyjskich, Steve Witkoff, z rozrzewnieniem relacjonował spotkanie z międzynarodowym zbrodniarzem wojennym, Putinem. Był pod wielkim wrażeniem, gdy Putin wyznał, iż… modlił się za Trumpa po zeszłorocznym zamachu na życie kandydata do Białego Domu. Jak potężnej wiary musi być pogrobowiec słynnych czekistów i były oficer KGB, by jego modlitwy zostały wysłuchane…
Pomimo rozmów w Arabii Saudyjskiej i wyznaczenia pewnych celów porozumienia rosyjskie drony i rakiety nadal śmigają po ukraińskim niebie, trafiając w szpitale, domy mieszkalne i inne cele niezwiązane ani z wojskowością, ani z infrastrukturą energetyczną. Rosyjscy propagandyści jasno wyrażają pretensje terytorialne: oprócz Krymu i Donbasu – Rosja musi otrzymać całe obwody chersoński i zaporoski, które to wpisała sobie do konstytucji. Oczywiście Moskwa żąda zniesienia zachodnich sankcji, odmrożenia aktywów rosyjskich, redukcji armii ukraińskiej, zaprzestania transportów pomocy wojskowej dla Kijowa i… przeprowadzenia wyborów prezydenta Ukrainy (niewykluczone, że mają już w zanadrzu kandydata na te wybory).
Nie sądzę, by koniec tej wojny był bliski – Trump nie potrafi nawet doprowadzić do rozejmu czasowego, choć wciąż mówi, iż wierzy Putinowi, jakoby ten chciał pokoju. Prezydent USA nie pozostawia wątpliwości co do spraw terytorialnych – oczekuje od Ukrainy ustępstw na rzecz Moskwy. Sankcjonuje więc nielegalne zagarnięcie ok. 20 proc. terytorium Ukrainy przez okupacyjną armię rosyjską. Z tego, co widzimy, nie ma tu również miejsca na żadne reparacje wojenne.
Rosyjska Duma Państwowa zarządziła, że osoby z obywatelstwem ukraińskim znajdujące się na okupowanych przez Rosję terytoriach mają określić do sierpnia 2025 r., czy przyjmują obywatelstwo rosyjskie i pozostają, czy po prostu wynoszą się ze swych mieszkań i wyjeżdżają z obszarów okupowanych. Na zajęte przez Rosję ziemie ukraińskie już przyjechało parę milionów Rosjan, by przejąć bazę mieszkaniową pozostawioną przez legalnych właścicieli. A co z setkami tysięcy Tatarów krymskich, którzy stracili swoje majątki już drugi raz z rzędu? Quo vadis, Donaldzie Trumpie?
Czytaj więcej: Zwycięstwo europejskiej dyplomacji? Analityk: „Koniec wojny jednak nie jest bliski”
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 15 (42) 12-18/04/2025