USA z kolei oczekują zaangażowania Japonii czy Australii – wszak te będą kolejnym celem czerwonego smoka. Nadciągająca wojna w Azji będzie ściśle związana z wojną w Europie. Oś zła – z Moskwą i Pekinem na czele – kontra wolny świat.
Komunistyczne władze w Pekinie uznają demokratycznie rządzony Tajwan (oficjalna nazwa kraju to Republika Chińska) za nieodłączną część Chińskiej Republiki Ludowej i dążą do przejęcia nad nim kontroli, nie wykluczając przy tym możliwości użycia siły. Większość Tajwańczyków wypowiada się jednak przeciwko przyłączeniu do ChRL.
Na Tajwanie 9 lipca rozpoczęły się manewry wojskowe „Han Kuang”, najdłuższe i największe w dotychczasowej historii wyspiarskiego państwa. Ich celem jest przygotowanie ludności Tajwanu na ewentualny atak, ale mają one też na celu publiczne zaprezentowanie sił obronnych wyspy i wysłanie jasnego sygnału do Pekinu.
Wojna obronna
Od 1984 r. w ramach „Han Kuang” tysiące żołnierzy biorą udział w zakrojonych na szeroką skalę ćwiczeniach lądowych, morskich i powietrznych. Chociaż pełna nazwa ćwiczeń w języku chińskim odnosi się technicznie do odzyskania chińskiego kontynentu – jednego z celów pierwszego rządu Republiki Chińskiej na Tajwanie (koniec lat 40. XX w.) – ich rzeczywistym celem jest przećwiczenie zdolności obronnych wyspy.
Od ponad czterech dekad coroczne ćwiczenia „Han Kuang” symulują chińską inwazję i zazwyczaj kończą się po pięciu dniach w ten sam sposób: czołgi i artyleria odpierają desant morski, nad głowami ryczą samoloty bojowe, a Tajwan ogłasza zwycięstwo.
Jednak planiści wojskowi uważają, że przedłużające się walki będą zależały od tego, czy siły Tajwanu będą w stanie utrzymać się wystarczająco długo, aby Stany Zjednoczone mogły przyjść z pomocą. Tegoroczne ćwiczenia obejmują więc scenariusz, w którym siłom chińskim udaje się wylądować, zmuszając wojska tajwańskie do powstrzymania ich w złożonym terenie miejskim. Ćwiczenia obejmują obronę infrastruktury krytycznej, takiej jak węzły komunikacyjne, oraz powstrzymanie sił najeźdźczych przed przedostaniem się do centrum stolicy.
Zaplanowano je na dwa razy dłuższy okres (9–18 lipca) i zmobilizowano rekordową liczbę 22 tys. rezerwistów. Po raz pierwszy podczas manewrów – oprócz tajwańskich pocisków ziemia-powietrze typy Sky Sword – użyte zostały amerykańskie systemy artylerii rakietowej HIMARS.
Dzień po rozpoczęciu ćwiczeń prezydent Lai Ching-te obserwował osobiście pierwsze publiczne pokazy nowych czołgów M1A2 Abrams, które zastępują czołgi Patton z czasów wojny w Wietnamie, na których armia tajwańska opierała się od dziesięcioleci. Nowym elementem ćwiczeń są też manewry z wykorzystaniem dronów.
Tegoroczne ćwiczenia obejmują ponadto ćwiczenia obrony cywilnej, które mają m.in. przypomnieć 23 mln mieszkańców wyspy, że wojna jest możliwa. Drugiego dnia manewrów ćwiczenia przeciwlotnicze zmusiły kilkunastu klientów supermarketu w Tajpej do schronienia się w piwnicy przed wyimaginowanym atakiem rakietowym.
Chińska demokracja
Po krótkim okresie bycia holenderską kolonią Tajwan po raz pierwszy znalazł się pod pełną kontrolą chińskiego imperium w XVII w. W 1895 r. wyspa stała się japońską kolonią, po tym jak cesarstwo Qing przegrało pierwszą wojnę chińsko-japońską.
Chiny odzyskały kontrolę nad Tajwanem w 1945 r. po przegranej przez Japonię II wojnie światowej. Państwo Środka było jednak już wtedy w zamęcie wojny domowej. Wygrał ją ostatecznie komunista Mao Zedong.
Pokonany Czang Kaj-szek, resztki jego rządu nacjonalistycznego Kuomintangu (KMT) i ich zwolennicy – około 1,5 mln ludzi – uciekli na Tajwan, zwany wówczas Formozą, w 1949 r. Nacjonaliści twierdzili, że są jedynym prawowitym rządem całych Chin, i ustanowili na Tajwanie te same organy polityczne, które rządziły na kontynencie. Pod autorytarnym przywództwem Czanga rząd zrealizował w latach 50. XX w. udany program reformy rolnej, który pomógł przekształcić kraj zdominowany przez rolnictwo w państwo gospodarki komercyjnej i przemysłowej.
Chińska Republika Ludowa (ChRL) nigdy nie sprawowała kontroli nad Tajwanem, twierdzi jednak, że wyspa jest integralną częścią Chin, która musi zostać „zjednoczona” z kontynentem. Pekin preferuje dążenie do zjednoczenia za pomocą pokojowych środków, ale zastrzega sobie prawo do użycia siły, aby osiągnąć swoje cele.
Tajwan nie ma możliwości skutecznej obrony przed chińskim atakiem bez wsparcia z zewnątrz. Zbyt wielka jest dysproporcja sił. Tajwan stara się więc o wsparcie wojskowe innych państw. Stany Zjednoczone są oczywiście jednym z najważniejszych sojuszników. Ustawa Taiwan Relations Act umożliwia USA dostarczanie wyspiarskiemu państwu niezbędnych zasobów obronnych.
Drugi front
Stany Zjednoczone ostrzegły, że Chiny stanowią „bezpośrednie zagrożenie” dla Tajwanu, odnosząc się do terminu 2027 r., który prezydent Xi Jinping rzekomo wyznaczył chińskim siłom zbrojnym na osiągnięcie zdolności do inwazji na Tajwan. Data ta nigdy nie została potwierdzona przez Pekin, jednak Stany Zjednoczone twierdzą, że Chiny „wiarygodnie przygotowują się do potencjalnego użycia siły militarnej w celu zmiany równowagi sił” w Azji.
Dlatego USA nalegają na Japonię i Australię, by zdeklarowały się, jak postąpią w razie wojny USA z Chinami o Tajwan – donosi „Financial Times”. Prośba zaskoczyła Tokio i Canberrę, ponieważ USA nie dają Tajwanowi gwarancji in blanco. USA od dawna prowadzą politykę „strategicznej niejednoznaczności”, zgodnie z którą nie deklarują, że w razie konfliktu będą bronić wyspy. Poprzedni prezydent Joe Biden czterokrotnie odszedł od tej linii, zapewniając, że USA będą interweniować. Donald Trump idzie jednak w ślady byłych prezydentów i nie mówi, jak postąpi.
Choć Tokio i Canberra nie spieszą się z deklaracjami, Japonia intensywnie rozbudowuje siły – także w pobliżu Tajwanu – zaś w Australii 14 lipca ruszyły największe w historii kraju ćwiczenia wojskowe: ponad 35 tys. żołnierzy z 19 krajów. Manewry „Talisman Sabre” organizowane są od 2005 r. co dwa lata przez Australię i Stany Zjednoczone. Tak jak w przypadku ćwiczeń armii tajwańskiej Australijczycy po raz pierwszy ćwiczyli strzelanie z systemu HIMARS, zakupionego niedawno od USA.
W ćwiczeniach bierze udział wiele krajów europejskich. W NATO jest bowiem przekonanie, że potencjalna inwazja na Tajwan to będzie po prostu drugi front toczącej się już wojny w Europie. Sekretarz generalny Sojuszu Mark Rutte powiedział wprost, że jeśli Xi Jinping postanowi uderzyć na Tajwan, skłoni swego sojusznika Władimira Putina do agresji mającej odciągnąć część sił NATO i USA – czyli rozpętania kolejnej, oprócz ukraińskiej, wojny w Europie.
Czytaj więcej: Wizyta Nancy Pelosi na Tajwanie: „USA nie zrezygnują ze swoich zobowiązań na rzecz Tajwanu”
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 29 (81) 19-25/07/2025