Poznajemy też projekt 3CLASS, którego założenia mogą być bardzo ważne dla przeciążonych polskich uczniów i nauczycieli na Litwie.
Była to rozmowa dotycząca rzeczy trudnych, bez łatwych rozwiązań: o tym, dlaczego dzisiejszym uczniom jest dużo trudniej niż ich starszym kolegom.
„Szczur 34”
Nim jeszcze zaczęliśmy rozmowę, padła nazwa projektu, który nauczycielka Anna Rzepa koordynowała w III LO w Gdyni – „Szczur 34”. Zapytaliśmy o to.
– Nazwa nie jest przypadkowa. To nawiązanie do eksperymentu, w którym szczur naciskał klapkę i dostawał sygnał przyjemności w mózgu. Z czasem przestawał jeść, całkowicie się od tego uzależniając. Zauważyliśmy analogię. W podobnej sytuacji znajdują się dziś młodzi ludzie – mówią, że czują się obiektami eksperymentu – wyjaśnia nasza rozmówczyni.
– Dorośli, walczący o ich uwagę w internecie, postawili naprzeciw nich specjalistów od psychologii behawioralnej, marketingu, a nawet uzależnień. To nierówna walka. Z jednej strony karuzela atrakcji i niekończąca się rozrywka, z drugiej – każdy dźwięk powiadomienia, każdy lajk, działa jak strzał dopaminy, którą mózg odbiera jako nagrodę. Algorytmy skutecznie sterują naszą uwagą. Dopamina staje się nową kokainą – tłumaczy.
– Natomiast „Szczur 34” to uczniowski projekt poświęcony wpływowi mediów społecznościowych na zdrowie psychiczne młodych ludzi. Projekt na tyle ważny, że uczennice w niego zaangażowane miały możliwość wielokrotnej prezentacji go we współpracy z Ministerstwem Zdrowia podczas polskiej prezydencji w Unii Europejskiej – dopowiada.
W trakcie rozmowy jako dziennikarz zwróciłem uwagę, że to nie tylko problem młodzieży. W grupie 50+ obserwuję bezradność wobec mechanizmów uzależniających w mediach społecznościowych, które młodzież czasem częściej rozpoznaje. Nieraz widziałem ludzi o ogromnej kulturze i wiedzy, profesorów, którzy z czasem tracili zainteresowanie światem poza ekranem, pogrążając się w bezmyślnym przewijaniu podsuwanych przez algorytmy treści. O ile młodych jeszcze możemy edukować – przez szkołę, rodziców, system – to wiele starszych osób znajduje się poza tym zasięgiem. Co wtedy?
– Przyznam, że tym mnie pan zaskoczył, ponieważ dotąd głównie zajmowałam się młodzieżą i to wśród nich obserwowałam te tendencje. Dopamina nie pyta o wiek, światopogląd. To chemia. Kluczem są mechanizmy uzależniające, od konsumpcji, pornografii, hazardu. Pracując z uczennicami na projektem, zaskoczyły mnie zaprojektowane procesy do manipulacji: smutkiem i stresem, aplikacje do rozbierania kobiet i problem uzależnienia od gier randkowych, w których gracz ma wrażenie, że jego wybory naprawdę wpływają na relacje z wirtualną postacią – konstatuje Anna Rzepa.
– Wracając do pytania: stawiajmy na świat offline tam, gdzie technologia nie jest konieczna. Dodatkowo wydaje mi się, że dla osób starszych kampanie społeczne mogą być jednym z rozwiązaniem – przyznaje nasza rozmówczyni.
Jak wódka w kieszeni każdego nastolatka
Każdy z nas ma więc w kieszeni butelkę wódki, wobec której nie zastosujesz ograniczenia sprzedaży w nocy, nie zastosujesz akcyzy czy zakazu korzystania w miejscu publicznym. Co gorsza, jak zauważa nasza rozmówczyni, bardzo trudne będzie też zakazanie korzystania z telefonów dla osób młodych.
– Dla młodych telefon to ich główny kontakt z rówieśnikami i światem. Natomiast naszą pierwszą linią obrony pozostają codzienne nawyki. Nawiązał pan w rozmowie przed przeprowadzeniem wywiadu, że poukładanie „relacji” z technologią powinno być jak dieta. I to jest kluczowe rozwiązanie, każdy powinien podejść do tego indywidualnie. W mojej ocenie tam, gdzie można, wrócić do analogu – postuluje rozmówczyni.
– Oczywiście, istnieje duże pole do zmian w prawodawstwie – ale mam wrażenie, że wielkie koncerny technologiczne będą aktywnie utrudniać wprowadzenie przepisów, które mogłyby poważnie ograniczyć ich zyski. Kontrolują większość przepływu informacji i doskonale zdają sobie sprawę z wpływu, jaki wywierają na ludzi. Dziś to one są na wygranej pozycji – i o tym wpływie mówią wprost. Jak choćby szef jednej ze stacji streamingowych, który otwarcie w 2017 r. przyznał, że „sen jest ich największą konkurencją”.
– Problemem jest również to, że sami odbiorcy często nie rozumieją, na czym polega model biznesowy gigantów technologicznych – że dane to nowa ropa, a nasza uwaga to waluta. Wielu tłumaczy, że to nic groźnego, bo „nie mają nic do ukrycia” i korzystają z internetu tylko, gdy się nudzą. Pytanie brzmi: czy ludzie zdają sobie sprawę, że analizie podlega nie tylko to, co klikamy, ale również jak to robimy? Przerwy między kliknięciami mogą świadczyć o wahaniach, zmęczeniu czy braku zdecydowania. Analizowany jest także brak aktywności oraz treści, które ignorujemy. Sztuczna inteligencja wykorzystywana w procesach rekrutacyjnych potrafi analizować ton głosu i mowę ciała kandydatów. Algorytmy coraz częściej wiedzą, co zrobimy, zanim jeszcze to zrobimy.
Pytamy, co sprowadziło naszą rozmówczynię na Wileńszczyznę.
– Wspólnie z młodzieżą i ekspertami – także z Akademii Marynarki Wojennej – stworzyliśmy projekt „72H”, którego celem jest przygotowanie młodych ludzi do działania w sytuacjach kryzysowych. Projekt realizujemy pod patronatem Ministerstwa Edukacji Narodowej. Składa się z trzech modułów: aplikacji dla społeczeństwa, scenariuszy zajęć dla edukatorów oraz Tech Campu, gdzie uczymy zarówno tradycyjnych umiejętności, jak praca z mapą i kompasem, jak i obsługi drona czy systemu Starlink. Czerpiemy inspiracje z rozwiązań ukraińskich, fińskich, estońskich i australijskich. Pan konsul generalny Dariusz Wiśniewski pomagał nam w dotarciu do informacji, na bazie których mogliśmy budować rozwiązania. To właśnie dzięki niemu dziś rozmawiamy w siedzibie polskiej ambasady w Wilnie – wyjaśnia Anna Rzepa.

3CLASS dla Wileńszczyzny?
Pytamy o 3CLASS. To projekt ważny w kontekście Wileńszczyzny. Polega na tym, że uczniowie uczą swoich kolegów, czasem w trybie zdalnym. W ten sposób poprawiają wyniki w nauce, a do tego dobrze spędzają czas z rówieśnikami, żartują i poznają się, nawiązują znajomości. Czyli właściwie spełniają tę rolę, którą miały spełniać social media, ale ostatecznie ją wypaczyły.
Na Litwie w czasie pandemii i krótko po niej funkcjonowała Polska Szkoła Wirtualna na Litwie. Była to grupa na Facebooku, która szybko przerosła do oddolnej inicjatywy dwóch nauczycielek – stale z „Kurierem Wileńskim” współpracującej Anny Pawiłowicz-Janczys oraz Christiny Masalskiej. W ramach rodzącego się luźnego zespołu prowadzony był projekt MEW@. Akronim ten rozwijał się jako „Młodzieżowa. Edukacyjna. Wirtualna @lternatywa”. „Kurier Wileński” szeroko opisywał działania tej nieformalnej organizacji i bywał na spotkaniach online.
Koordynatorki wyszły z założenia, że należy wykorzystać możliwości, które daje internet. W ten sposób specjalne zdalne lekcje łączyły Polaków z Polski z Polakami z Litwy, a nawet z całego świata. Lekcje miały raczej charakter zapoznawczy, niż korepetycji, jednak format takich spotkań faktycznie na Wileńszczyźnie nie jest nowy.
– Do tej pory przeprowadziliśmy już ponad 12 tysięcy zajęć ze wszystkich przedmiotów. To nie tylko korepetycje – pomagamy też w przygotowaniach do konkursów, egzaminów, a nawet olimpiad. Mamy też doświadczenie międzynarodowe – np. wspieraliśmy uczniów z Winnicy w Ukrainie w przygotowaniu do ustnych egzaminów z języka polskiego – przedstawia „Kurierowi Wileńskiemu” założenia projektu Anna Rzepa.
Efekty projektu 3CLASS
W polskich szkołach na Litwie uczniowie są bardzo przeciążeni – muszą jednocześnie uczyć się języka ojczystego, państwowego, a do tego sprostać wymogom ciągle to bardziej pomysłowych w swoich eksperymentach urzędników Ministerstwa Oświaty, Nauki i Sportu. W dodatku często nie mają aktualnych podręczników. Taki program jak 3CLASS mógłby zatem pomóc i zintegrować się z rówieśnikami, i poprawić swoje wyniki w nauce, tym samym polepszając swoją przyszłość.
Pytam, jakie mamy gwarancje, że takie spotkanie nie przerośnie do cyberbullyingu, czyli cyfrowego prześladowania. Wszak dzieci i nastolatkowie potrafią być wobec siebie okrutni – nie mniej niż dorośli.
– Wolontariusze w 3CLASS to wyjątkowi uczniowie – z kulturą, empatią i poczuciem misji. Codziennie uczą się w różnorodnym środowisku, więc wiedzą, jak wspierać się nawzajem i z szacunkiem. Pierwsze spotkania odbywają się zwykle przy rodzicu, żeby wszystko było jasne. Potem uczniowie sami świetnie się dogadują i prowadzą zajęcia dalej. Jednak dla obu grup najważniejsze jest to, że nawiążą kontakt z rówieśnikami.
– Młodzi ludzie coraz częściej boją się dzwonić. Z ulgą korzystają z kodów QR w restauracjach, żeby tylko nie musieć rozmawiać z kelnerem. Przestają czytać, ich najczęstsza komenda w pracy z ChatGPT to „skróć”. Siada koncentracja, dane z raportów Microsoftu pokazują, że cyfrowy styl życia obniżył naszą zdolność koncentracji z 12 do 8 sekund – jak żartują moi uczniowie, to krócej niż u złotej rybki – dzieli się z nami rozmówczyni.
– Dlatego niektórzy moi uczniowie zdecydowali się stopniowo próbować, chociażby poprzez wyłączenie kolorów w telefonie – dodaje.
Czytanie a rozpoznawanie twarzy
– Problemem nie jest już tylko brak koncentracji. Coraz więcej ludzi po prostu przestaje czytać. Ewolucyjnie byliśmy przystosowani do rozpoznawania twarzy, nie liter. Przecież przez większość historii ludzkości umiejętność czytania w ogóle nie istniała – była zarezerwowana dla nielicznych. Czytanie nie jest naturalne – to unikatowa zdolność, która zmieniła bieg cywilizacji. Dziś ją tracimy. I nie mamy świadomości, że jak powiedział Ludwig Wittgenstein: „Granice naszego języka są granicami naszego świata” – wyjaśnia.
Zakazać czy zintegrować?
Postanowiłem jednak naszą rozmówczynię zderzyć z inną opinią, która pojawiła się na łamach „Kuriera Wileńskiego”. Prof. Vilija Targamadzė, litewska edukolożka, badaczka młodzieży, nie jest zwolenniczką zakazywania narzędzi, a raczej samodzielnych decyzji szkół, które mogą mieć pomysły na ich zintegrowanie z nauczaniem.
„To nie zakazy są najważniejsze. Potrzeba więcej pozytywnego nastawienia i porozumienia. Potrzebny jest dialog ze szkołami, a nie tylko jednostronne dyrektywy. Potrzebne jest wsłuchiwanie się, a nie monolog. Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie szkoły powinny mieć większą autonomię“ – mówiła na początku lata w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” prof. Vilija Targamadzė. Anna Rzepa widzi tutaj możliwości, jeśli będą określone jasne zasady.
– Integracja narzędzi to dobry pomysł. Na lekcjach designu korzystamy z tabletów, ale na jasnych zasadach. Telefony są schowane, tablety zamknięte – uruchamiamy je tylko wtedy, gdy są naprawdę potrzebne. Czasem jednak, korzystając z okazji, uczniowie włączają platformy społecznościowe. To silniejsze od nich. Myślę, że tablety edukacyjne powinny być odcięte od części funkcji. Natomiast na pytanie jaki powinien być idealny tablet do szkoły – można odpowiedzieć tylko we współpracy z uczniami. To mógłby być naprawdę ciekawy projekt.
Jak dowiaduje się „Kurier Wileński” z dokumentacji urządzeń smart w samochodach, już są „okrojone” wersje m.in. tabletów. Funkcjonują one w ten sposób: możemy włączyć tam filmik, ale gdy system wykrywa, że prowadzimy auto, pozwala nam wyświetlać tylko i wyłącznie mapę.
Jednak „Kurier Wileński” wie też o przypadkach, gdy użytkownicy wprowadzają nieautoryzowane zmiany w tabletach pokładowych, aby te pozwoliły im wyświetlać filmy w czasie jazdy. To jednak wymaga pewnej wiedzy, a żadne zobowiązania prawne nie zmuszają producentów, aby tego typu praktyki utrudniać. Póki co.
Jak znależć rozwiązanie w chaosie?
Rozmowa z Anną Rzepą jest niepokojąca. O ile dobrze rozumiemy się, to tematyka uzależnień, negatywnego wpływu technologii jest ponura, a żaden z problemów nie ma łatwego rozwiązania. Pytam, jak w całej tej atmosferze daje sobie radę.
– Codziennie się modlę i staram się chodzić na mszę – odpowiada. – To mój sposób na nadanie sensu. Wszystkiemu.
„Ale jak to, modli się? Jak w zakonie?” – myślę. Nauczycielka, widząc moją minę, uśmiecha się i wyjaśnia: – Tak jak mówiłam wcześniej – musimy zrobić krok w tył. Zacząć czerpać dopaminę z innych źródeł: powrotu do analogu, z pomagania innym, budowania relacji, tworzenia. Trzeba znaleźć na to wszystko siłę. Modlitwa porządkuje mi cały dzień. To taki mój wewnętrzny bank energii. Jesteśmy różni, ale większość z nas ma w sobie potrzebę bliskości, nie oddalenia. Tęsknimy za otuleniem, za czystą radością, za fundamentami, bezpieczeństwem i harmonią. Szybkość zmian jest przemocą. Zainteresowanie duchowością wraca jako odpowiedź na chaos codzienności. Odpowiedzią nie zawsze musi być religia – ale na pewno może nią być uporządkowanie systemu wartości – tłumaczy Anna Rzepa.

Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 32 (90) 09-15/08/2025