Więcej

    Malarka za mgłą. Wizytujemy wystawę „Boznańska. Kameralnie”

    „Marzeniem Olgi Boznańskiej było zostać artystką. Spełniła je, osiągnęła sukces. Jej prace były nagradzane na konkursach sztuki, trafiały do wybitnych kolekcji” – mówi Urszula Kozakowska-Zaucha, kuratorka wystawy „Boznańska. Kameralnie”, którą można zwiedzać w Muzeum Narodowym w Krakowie.

    Czytaj również...

    To zdumiewające i jednocześnie budujące. Gdy w pierwszą niedzielę po otwarciu ekspozycji „Boznańska. Kameralnie” odwiedziliśmy Muzeum Narodowe w Krakowie, do kas w gmachu głównym ustawiały się kolejki tak długie, jakich w tym mieście nie widziano bodaj od czasu deficytów sklepowych okresu stanu wojennego. Ludzie czekali po bilety nawet kilkadziesiąt minut. Po tym, co zobaczyliśmy, jesteśmy jednak przekonani, że po zwiedzeniu ekspozycji wychodzili usatysfakcjonowani.

    Patronka roku

    W kwietniu br. minęła 160. rocznica urodzin, a w październiku będziemy obchodzili 85. rocznicę śmierci Olgi Boznańskiej, jednej z najważniejszych polskich malarek przełomu XIX i XX w. Z okazji przypadających rocznic, w dowód uznania dla jej dorobku artystycznego, Sejm RP ustanowił rok 2025 – „Rokiem Olgi Boznańskiej”.

    W Krakowie, rodzinnym mieście artystki, stało się to pretekstem do przygotowania poświęconej jej wystawy czasowej. – Zapraszamy do Boznańskiej, a nie na Boznańską – podkreśla jej kuratorka Urszula Kozakowska-Zaucha. – Przygotowaliśmy miejsca, gdzie można usiąść, popatrzeć na obrazy, zastanowić się nad nimi i ich autorką. Idea jest taka, by spotkać malarkę, poznać jej codzienność i sposób myślenia. Zatrzymać się, kontemplować, a nie szybko przebiec przez wystawę.

    Olga Boznańska urodziła się 15 kwietnia 1865 r. Jej ojciec Adam Nowina Boznański był krakowskim inżynierem. Matka, Francuzka Eugenia Mondan, pracowała jako guwernantka w dobrych domach. – To rodzice pierwsi zauważyli talent malarski Olgi, podobnie jak talent muzyczny jej młodszej siostry Izy – tłumaczy pani kurator. – Początkowo matka uczyła obie dziewczynki rysować i malować. Potem rodzice finansowali naukę Boznańskiej, najpierw u prywatnych nauczycieli, potem na Wyższych Kursach dla Kobiet, w placówce założonej przez Adriana Baranieckiego. To był taki kobiecy uniwersytet w Krakowie; pamiętajmy, że kobiety nie mogły wówczas kształcić się oficjalnie tam, gdzie mężczyźni. Boznańska musiała przezwyciężyć wszystkie trudności, które pod koniec XIX w. dotykały kobiet.

    W 1886 r. 21-letnia Olga wyjechała kontynuować naukę do Monachium. – Rodzice podjęli niezwykle odważną decyzję, puszczając bardzo młodą córkę do Bawarii – mówi Kozakowska-Zaucha. – Wybrali Monachium w wyniku dyskusji, uznając, że Paryż jest dla dziewczyny zbyt niebezpieczny. Ojciec Olgi miał kontakty w krakowskich kręgach artystycznych, bywał na wystawach, na balach. Znał też artystów kolonii polskiej w Monachium i do dwóch z nich miał się zwrócić, by mieli baczenie na córkę. Alfred Wierusz-Kowalski i Wacław Szymanowski, bo o nich mowa, wyrażali się pozytywnie o Oldze, która odwiedzała ich pracownie.

    Czytaj więcej: O kobietach, polskich malarkach, które miały odwagę czuć się artystkami 

    Olga Boznańska, „Autoportret”, 1898. Boznańska jest powszechnie nazywana malarką szarości
    | Fot. Muzeum Narodowe w Krakowie

    Trudna relacja

    Ojciec bardzo pomógł Boznańskiej w rozwoju kariery. Bez jego finansowania nie mogłaby kształcić się w Monachium, a stamtąd – gdy w Niemczech osiągnęła już wszystko, co mogła – wyjechać do Paryża. Pieniądze otrzymywane od ojca pozwalały jej na swobodę twórczą.

    Adam Nowina Boznański był również dla córki ważnym doradcą, prosiła go choćby o rady w zakresie oprawy obrazów. Finansowo zasilał ją do śmierci, po niej, od 1906 r., musiała sobie radzić sama.

    – Nie było łatwo – mówi Urszula Kozakowska-Zaucha. – Czasem sprzedawała obrazy za pół ceny, czasem nabywcy kupowali je za pieniądze otrzymane na ten cel od jej siostry, z którą relacje to temat na osobną, obszerną opowieść. Źródłem dochodów Olgi była przede wszystkim rodzinna kamienica w Krakowie, ale i ona przysparzała nieustanych trosk w związku z różnymi pracami i nakładami, których wymagała. Boznańska ciągle popędzała administratora, by był bardziej konsekwentny w pobieraniu czynszu od niesolidnych lokatorów. Dzisiaj kamienica przy ulicy Piłsudskiego 21 w części, która przypadła siostrze Izie, należy do miasta. W części, którą odziedziczyła Olga, zgodnie z jej wolą, mieści się Akademia Sztuk Pięknych. Jest tam zachowana jej pracownia z elementami oryginalnego wyposażenia, po umówieniu się można ją zwiedzać.

    Boznańska jako swoje miasto do życia wybrała Paryż, w którym spędziła 42 lata i w którym zmarła 26 października 1940 r., ale Kraków pozostał dla niej jednym z najważniejszych miejsc na Ziemi. Był obiektem nieustających tęsknot, ale też żali i pretensji. W listach pisała o „prowincjonalnej i zatęchłej atmosferze”, mieście, które „powoli zdziera całą energię i indywidualność każdego człowieka, który tam przebywa”. Ostatecznie to jednak do Krakowa zdecydowała się przekazać swoją spuściznę, która stanowi fundament wystawy w Muzeum Narodowym.

    – Boznańska chyba kochała swoje rodzinne miasto, prawie corocznie do lat 30. XX w. przyjeżdżała tu na wakacje, miała pracownie, klientelę, którą portretowała – tłumaczy nasza przewodniczka. – Ale to była trudna miłość. Utyskiwała, że ludzie są jej tu nieprzychylni. Faktycznie byli trochę zazdrośni, zdarzały się na łamach prasy komentarze, które mogły być jej nie w smak.

    Olga Boznańska, „Zakonnica z dzieckiem i psem w krajobrazie z domami i kościołem”, ok. 1875, jedno z młodzieńczych dzieł artystki
    | Fot. Muzeum Narodowe w Krakowie

    Niespełniona miłość

    Olga Boznańska nigdy nie wyszła za mąż i nie założyła rodziny. Przez pewien czas była jednak narzeczoną malarza i architekta Józefa Czajkowskiego. – Mogli się poznać w Krakowie, z którym oboje byli związani, ale bliższa zażyłość zrodziła się być może w Monachium – mówi Kozakowska-Zaucha. – Opierała się głównie na listach, ale do spotkań też dochodziło, co wiemy po zachowanych zdjęciach. Mamy w zbiorach kilka wersji tej samej fotografii, jedna z nich jest przedarta. To znaczący gest, prawdopodobnie Boznańska, przerywając wspólne zdjęcie, oderwała Czajkowskiego od siebie.

    Józef Czajkowski był młodszy od Boznańskiej o siedem lat. – Mogła go fascynować samodzielnością, sztuką, swoim życiem – kontynuuje kuratorka. – O jej odczuciach niewiele wiemy, bo i o ich znajomości wiemy jedynie z jego listów do niej, które się zachowały. Listy jej do niego nie przetrwały. Ponoć umówili się, że oboje zniszczą listy, gdy ich związek przestanie istnieć. Ona nie zniszczyła, co też pokazuje jej charakter, stosunek i chyba słabość do Czajkowskiego. Miała dwa portrety, które mu namalowała. Wisiał też w jej pracowni podarowany przez niego prezent – obraz przedstawiający kwiaty. Mamy go również w naszych zbiorach.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Wydaje się, że przeszkodą na drodze do spełnienia miłości były ścieżki kariery. Czajkowski wrócił z Monachium do Krakowa, w którym miał pracę w Akademii Sztuk Pięknych. Miał dzięki temu ułożone życie. Boznańska z Monachium wyjechała do Paryża. Gdyby wróciła z nim do Krakowa, byłaby żoną, matką, a dopiero na trzecim miejscu artystką. Tymczasem to ostatnie było jej największym marzeniem. W liście do matki pisała, że jeśli nie będzie mogła malować i tworzyć, to nie będzie mogła żyć. Poświęciła miłość i klasycznie pojmowane życie kobiety na rzecz tego marzenia.

    Na wystawie można zobaczyć dwa listy Czajkowskiego do Boznańskiej. – Wybrałam jeden spośród tych, których jest większość, czyli pisanych do kochanej Olgi, Oluni, Myszeczki, osoby, która coś znaczy w życiu Józefa Czajkowskiego, oraz ostatni list, napisany prawdopodobnie po spotkaniu obojga w Paryżu, kiedy powiedział jej, że czekał na nią, ale się nie może doczekać, w związku z czym zrywa przyjaźń i zaręczyny – wyjaśnia Kozakowska-Zaucha. – To był ważny moment w życiu Boznańskiej. Nie ułożyła sobie nigdy życia, nie związała się z żadnym mężczyzną. Dzięki temu mogła zostać w Paryżu, tworzyć i być artystką. Ale portret Czajkowskiego miała cały czas w swojej pracowni, gdzieś w głowie wciąż jej siedział…

    Ważnym elementem ekspozycji są przedmioty codziennego użytku należące do artystki: książki, bibeloty, lusterka, karty do gry i robocze stroje
    | Fot. Anna Olchawska, MNK

    Prawda modelu

    Boznańska jest powszechnie nazywana malarką szarości. Tak kojarzy się jej najbardziej znany obraz, „Dziewczynka z chryzantemami”, portret kobiety w białej sukni na srebrzystym tle. – To stosunkowo wczesne dzieło, z okresu monachijskiego, gdy Boznańska szukała jeszcze swojego stylu – wyjaśnia nasza ekspertka. – Z jednej strony jest jeszcze bardzo zachowawcza, z drugiej – pojawia się już to lekkie niedopowiedzenie, zamglenie, tajemnica, czyli to, co będzie dla niej charakterystyczne. W tych początkach Boznańskiej szarość często występuje, ale potem pojawiają się beże, brązy, zielenie, które narzucała tkanina rozpinana w oknie, żeby regulować natężenie światła. Tej szarości raczej już nie ma albo jest bardzo dyskretna, są zgaszone barwy. Dlatego mówi się o niej też, że jest malarką za mgłą. Takie charakterystyczne niedopowiedzenie, rozmycie – to właśnie ta mgła. Miała wypracowany sposób malowania tła czy też raczej jego niedomalowywania.

    Na wystawie w Krakowie można zobaczyć ciekawy efekt badań naukowych. Konserwatorzy w laboratorium badań fizyko-chemicznych Muzeum Narodowego poddali analizie trzy obrazy Boznańskiej i okazało się, że nawet „Dziewczynka z chryzantemami”, która jest symfonią szarości, malowana jest 18 różnymi barwami! Są wśród nich i żółcie, i zielenie, i odcienie niebieskiego.

    Zapytana, na czym polega wyjątkowość twórczości malarskiej Olgi Boznańskiej, kuratorka wystawy, odpowiada krótko: – Na prawdzie modelu. Ona sama powiedziała, że ta prawda jest dla niej najważniejsza. Galeria portretów, która po niej pozostała, to modele czasem o bardzo nienachalnej urodzie, a mimo to przyciągają uwagę, choć mogłoby się wydawać, że ich dojmujący smutek będzie nas odstraszał. Podziwiamy oczy, spojrzenie, wyraz twarzy, charakter, który ujawnia się w grymasach, przebija z każdej kolejnej postaci. Z dużym, takim kobiecym zacięciem Boznańska odmalowywała też elementy biżuterii swoich modeli, niektórych specjalnie przebierała. Anegdota głosi, że kiedyś odmówiła sportretowania kobiety, która przyszła silnie umalowana. Powiedziała, że ta pani już sama się namalowała.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    W opinii naszej rozmówczyni Olga Boznańska na pewno osiągnęła sukces jako artystka z Krakowa, jako Polka, acz nie wolno zapominać, że w Paryżu była jedną z wielu artystek, które do tego miasta podążały z całej Europy czy Stanów Zjednoczonych, by podobnie jak ona realizować swoje marzenia. Sukces Boznańskiej jest widoczny choćby w tym, że przez całe życie była w stanie tworzyć i w jakimś stopniu się z tego utrzymywać. Bez wątpienia jej prace się podobały, była doceniana. Chodzili do niej miłośnicy jej sztuki, zamawiali portrety, jej obrazy trafiały do wybitnych kolekcji prywatnych kolekcjonerów, choćby Feliksa „Manggha” Jasieńskiego, ale też do kolekcji muzealnych, i to nie tylko w Krakowie, ale też w Paryżu, Stanach Zjednoczonych, a nawet w Japonii.

    Była nagradzana w konkursach sztuki, czego podsumowaniem było Biennale w Wenecji w 1938 r., kiedy tworzyła już niejako na marginesie swoje starości. Dostała tam własną salę, została nagrodzona i sprzedała prace m.in. królowi Włoch Wiktorowi Emanuelowi.

    Kasetka z przedmiotami osobistymi Olgi Boznańskiej, z okresu paryskiego (1897–1940)
    | Fot. Muzeum Narodowe w Krakowie

    Na wystawie „Boznańska. Kameralnie”, którą można zwiedzać do 2 listopada br., zgromadzono 192 przedmioty. Wśród nich znalazło się ponad 60 obrazów artystki: od charakterystycznych portretów przez martwe natury aż po pejzaże. Zwiedzający mogą zobaczyć również bogaty zbiór rysunków, szkiców i szkicowników, w tym prace młodzieńcze i dziecięce, z których wiele nie było pokazywanych publicznie od dziesięcioleci. Ważnym elementem ekspozycji są przedmioty codziennego użytku należące do artystki: książki, bibeloty, lusterka, portfeliki, figurki, karty do gry, a także codzienne i robocze stroje – w tym fartuch malarski. Uzupełnieniem są dokumenty rodzinne oraz listy. Większość z tych rzeczy, zawartość pracowni Boznańskiej, zgodnie z jej wolą, dotarła po wojnie do Krakowa pociągiem z Paryża i trafiła do zbiorów Muzeum Narodowego.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 38 (107) 20-26/09/2025

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Gra o wielką sławę. Startuje XIX konkurs chopinowski

    Na kilka dni przed rozpoczęciem konkursu, w organizującym go Narodowym Instytucie Fryderyka Chopina w Warszawie, temperatura sięga wrzenia. – Zenit osiągnęliśmy dawno temu, teraz lecimy już w przestrzeniach stratosferycznych...

    Medal dla Rzeczypospolitej

    Lekkoatletyczne mistrzostwa świata, które zakończyły się w ubiegłą niedzielę w Tokio, przeszły jakby niezauważone. Po pierwsze, z racji czasu i miejsca akcji. Trudno ją śledzić, gdy rozgrywa się w...

    Dainius Junevičius: „Otwarcie granic było przełomem”

    Jarosław Tomczyk: Był rok 1991. Miał Pan zaledwie 33 lata i wyruszył do Warszawy zakładać placówkę dyplomatyczną rodzącej się niepodległej Litwy. Dla młodych ludzi to musiał być dobry czas,...