Więcej

    Litwa ma nowy rząd. Starły się o niego siły prezydenckie i parlamentarne

    Prezydent Gitanas Nausėda był jednym z rozgrywających w tworzeniu nowego rządu, który został zaprzysiężony w czwartek 25 września. Czy faktycznie prezydentowi udało się wzmocnić swoją pozycję oraz wpływy w rządzie Ingi Ruginienė?

    Czytaj również...

    Dymisja rządu Gintautasa Paluckasa na początku sierpnia wywołała lawinę zdarzeń politycznych. Powstała nowa koalicja ze Związkiem Chłopów i Zielonych oraz AWPL-ZchR. Poprzedni partner koalicyjny, Związek Demokratów „W imię Litwy”, nie został zaproszony do rozmów. Obserwatorów polityki litewskiej elektryzowały wybór nowego premiera i batalia o poszczególnych ministrów.

    Rząd i zaangażowanie prezydenta

    9 września prezydent zatwierdził nowy rząd, ale bez dwóch ministrów delegowanych przez „Świt Niemna”. Początkowo partii Remigijusa Žemaitaitisa przypadły resorty energetyki oraz środowiska. Ostatecznie socjaldemokraci ze „Świtem Niemna” wymienili się resortami. Pierwsi oddali Ministerstwo Kultury, drudzy zrezygnowali z Ministerstwa Energetyki. Ministrem energetyki został Žygimantas Vaičiūnas, o co zresztą zabiegał Gitanas Nausėda.

    To, co najbardziej rzucało się w oczy w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, to duże zaangażowanie się prezydenta w tworzenie nowego rządu. Zachowanie ośrodka prezydenckiego spotkało się z krytyką ze strony socjaldemokratów, którzy nadal pozostają wiodącą siłą koalicji. – Zamiast rzeczywiście pomagać w formowaniu rządu, prezydent aktywnie wtrąca się w proces jego tworzenia. Nie należy to do kompetencji prezydenta. W tym przypadku prezydent nie jest głównym aktorem. Główną rolę w formowaniu rządu odgrywa premier oraz większość rządząca – oświadczył przed kilkoma tygodniami europoseł oraz jeden z najbardziej wpływowych ludzi w partii, Vytenis Andriukaitis.

    Ośrodek prezydencki odrzucił te zarzuty. Doradca prezydenta Deividas Matulionis przypomniał, że nieaprobowanie pewnych kandydatów na ministrów jest prawem prezydenta, który jest „częścią władzy wykonawczej”. – Nominacja należy do prezydenta. Jeszcze raz powtórzę: prezydent nie jest tylko sygnatariuszem, notariuszem. Zachowuje własne zdanie i zgodnie z konstytucją podejmuje jedną lub drugą decyzję – tłumaczył dziennikarzom.

    Wpływ na rząd

    Nasuwa się pytanie, czy poprzez mocne zaangażowanie się w tworzenie nowego gabinetu ministrów prezydentowi faktycznie udało się wzmocnić swoją pozycję polityczną.

    – W nowym rządzie prezydent ma trzech ministrów. W rządzie Gintautasa Paluckasa miał dwóch ministrów, czyli Kęstutisa Budrysa oraz Dovilė Šakalienė. Nausėda bardzo wyraźnie wskazywał, że to właśnie oni muszą piastować odpowiednie resorty. Teraz wywalczył trzeciego, Žygimantasa Vaičiūnasa. Pod tym względem z pewnością wzmocnił swoje wpływy – podkreśla w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Mariusz Antonowicz, politolog z Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Nauk Politycznych Uniwersytetu Wileńskiego.

    Drugi nasz rozmówca ma spore wątpliwości co do tego, czy prowadząc negocjacje w ten sposób, Nausėda faktycznie zwiększył swoje wpływy. – Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy Nausėda wzmocnił swoją pozycję. Nie jestem pewien, czy jego taktyka w trakcie powoływania nowego rządu przyczyni się do przyszłej współpracy z premier i rządem. Po tych wszystkich odrzucaniach kandydatów i wypowiedziach wydaje się, że wśród uczestników negocjacji zostało więcej obrazy niż chęci do dalszej współpracy – mówi „Kurierowi Wileńaskiemu” historyk i politolog Šarūnas Liekis, dziekan Wydziału Nauk Politycznej i Dyplomacji Uniwersytetu Witolda Wielkiego.

    Realne kompetencje prezydenta

    Šarūnas Liekis ma kilka zastrzeżeń względem działań prezydenta podczas wyłaniania rządu. – Jedno jest pewne – sam proces powołania nowego rządu mógł być o wiele lepiej zorganizowany. Moim zdaniem wymogi względem kandydatów powinny być oparte o konkretne sprawy i bardziej realne. Przykładowo absolutnie nie rozumiem wymogu prezydenta, że ministrowie delegowani ze „Świtu Niemna” nie mogą być partyjnymi. Czym tak naprawdę to ugrupowanie różni się od pozostałych? Tak naprawdę swoim stanowiskiem prezydent generalnie schlebiał opozycji. Dlatego jestem święcie przekonany, że proces można było urzeczywistnić sprawniej, aby było mniej konfliktów – zaznacza politolog.

    Czy faktycznie głowa państwa, wetując konkretnych kandydatów, przekroczyła swoje kompetencje? – Faktycznie Vytenis Andriukaitis i inni twierdzą, że prezydent przekroczył w tej sprawie swoje kompetencje. Z drugiej strony Nausėda po prostu wykorzystał sytuację. W samej koalicji panuje chaos. Sądzę, że gdyby socjaldemokraci lepiej kontrolowali sam proces, to prezydent nie miałby żadnych szans. Prezydent z tego skorzystał, ponieważ jeden z partnerów koalicyjnych jest nieprzewidywalny, konfliktowy i kontrowersyjny dla części społeczeństwa – zauważa Antonowicz.

    Kryzys w partii

    Zdaniem Mariusza Antonowicza nowy rząd, stanowiący wiodącą siłę koalicji, ma spore mankamenty, które mogą rzutować na przyszłość. – Nie wiem, czy mamy do czynienia z kryzysem wewnątrz socjaldemokratów. Podstawowy problem polega na braku szerszego planu. Na zasadzie – co dokładnie chcą zrobić do końca kadencji. Kiedy jest brak kierunku, strategii lub wizji, to bardzo łatwo ugrząźć w personalnych przepychankach. Gdyby wykazywali wizję, łatwiej byłoby im postawić koalicjantów do pionu i szybciej przeprowadzić negocjacje w sprawie nowego rządu – snuje refleksje politolog.

    Podstawowy zarzut wobec premier Ingi Ruginienė, które wysuwają opozycja oraz media, to małe doświadczenie w pracy rządowej. – Z jednej strony faktycznie może razić brak jej doświadczenia. Z drugiej – trzeba pamiętać o tym, że Paluckas został premierem, choć wcześniej w ogóle nie był w rządzie. Inny przykład to Saulius Skvernelis, który chyba tylko przez półtora roku był szefem MSW, zanim został premierem. Różnica między Skvernelisem a Ruginienė wynosi tylko pół roku. To doświadczenie nie jest takie małe, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka. Na pewno obecne premier ma większe doświadczenie rządowe niż Paluckas, kiedy obejmował to stanowisko. Podobnie było z Viktorasem Pranckietisem, który pierwszy raz w 2016 r. trafił do Sejmu i od razu został przewodniczącym parlamentu – zauważa Mariusz Antonowicz.

    Zdaniem Liekisa na tym etapie trudno coś konkretnego powiedzieć o przyszłości rządu. – O przyszłości nowego rządu trudno coś prognozować. Procesy przebiegają bardzo szybko. Sytuacja międzynarodowa jest złożona. Jeśli nowemu rządowi uda się stworzyć nową jakość, to ma wszelkie szanse dotrwać do końca kadencji. Natomiast jeśli pozostanie kontynuatorem po przednich rządach, w tym również konserwatystów, to niekoniecznie. Poprzednie rządy cechowała duża deklaratywność, czyli było dużo rozmów i retoryki, ale mało konkretnej pracy – analizuje politolog.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 39 (110) 27/09-03/10/2025

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Traktaty nie zawsze wystarczą, ostateczna decyzja należy do polityków

    Antoni Radczenko: W nocy z 9 na 10 września polska przestrzeń publiczna została zaatakowana przez rosyjskie drony. Wszystko wskazuje na to, że był to świadomy atak. Dlaczego w NATO...

    Wyrok w sprawie zamieszek pod Sejmem. Większość wyroków w zawieszeniu

    Zamieszki pod Sejmem RL wybuchły wieczorem 10 sierpnia 2021 r. po oficjalnym zakończeniu wiecu przeciwko restrykcjom antycovidowym. W kończącym się procesie 27 osób uznano za pokrzywdzonych, w tym 23...

    Ruszył proces beatyfikacyjny kapelanów katyńskich. 10 pochodzi z Wilna i Wileńszczyzny

    19 września delegacja Stowarzyszenia Pamięci Kapelanów Katyńskich złożyła wieńce i znicze przy Mauzoleum Matki i Serca Syna na wileńskiej Rossie. W składzie delegacji znaleźli się profesorowie Tadeusz Wolsza i...