Rządząca Gruzją prorosyjska partia Gruzińskie Marzenie złożyła 28 października wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o delegalizację trzech głównych partii prozachodniej opozycji. Kilka dni wcześniej ujawniono, że nowa rafineria naftowa w Gruzji, która niedawno przyjęła ładunek rosyjskiej ropy, należy do rodziny powiązanej z GRU. Mniej więcej w tym samym czasie Niemcy deportowali do Gruzji 12 członków rodziny zabitego w 2019 r. w Berlinie byłego czeczeńskiego dowódcy polowego Zelimchana Changoszwilego. W Gruzji ich życie i zdrowie są zagrożone.
Nie przypadkiem Changoszwili uciekł przed laty z tego kraju i szukał azylu w Niemczech. Ten weteran wojen w Czeczenii pomagał później służbom gruzińskim walczyć z rosyjską agenturą. Gdy Micheil Saakaszwili stracił władzę, Changoszwili utracił ochronę. Przy nowej prorosyjskiej władzy Gruzińskiego Marzenia doszło do prób zamachu na jego życie. Dlatego uciekł do Niemiec.
Nie uzyskał azylu, a zabił go nasłany agent FSB (złapany i skazany na dożywocie; w sierpniu 2024 r. wrócił do Rosji w ramach słynnej wymiany). Jego rodzinie w Gruzji obecnie grozi niebezpieczeństwo.
Bezpiecznie mogą się za to czuć irańskie firmy. Jest ich w Gruzji zarejestrowanych prawie 13 tys.! Firmy sojusznika Rosji wykorzystują Gruzję jako punkt tranzytowy w celu ominięcia międzynarodowych sankcji, a niektóre z nich są powiązane z irańskimi siłami zbrojnymi. Kraj, przed laty uchodzący za najbardziej prozachodni na Kaukazie, znalazł się dziś już de facto w rosyjskiej strefie wpływów.
Gruziński koszmar, czyli kaukaska Białoruś
Wzięli władzę w 2012 r. pod szyldem Gruzińskie Marzenie. Szyldu nie zmienili, ale kadry i politykę radykalnie. Choć można tego było oczekiwać, skoro właścicielem partii od początku jest Bidzina Iwaniszwili, najbogatszy Gruzin, co majątek zrobił w Rosji (Gazprom). Partia stopniowo przesuwała się z pozycji prozachodnich na prorosyjskie. Jednak ostatnio niszczy wręcz demokrację w Gruzji, zbliżając się ku standardom białoruskim. Wystarczy wspomnieć trzy wydarzenia z jednego tylko dnia.
16 października gruzińskie MSW nałożyło na Elinę Valtonen, przewodniczącą OBWE oraz fińską minister spraw zagranicznych, grzywnę za „blokowanie drogi” w Tbilisi. Do incydentu doszło, gdy Valtonen udała się na aleję Rustaweli i rozmawiała z antyrządowymi demonstrantami.
Nałożenie grzywny na ministra spraw zagranicznych innego państwa to bezprecedensowy przypadek, który przejdzie do historii nie tylko stosunków Gruzji z Finlandią lub Europą, ale także historii dyplomacji. Tego samego dnia parlament przyjął nową ustawę, która pozwala na zakazanie działalności partii politycznych uznanych za niekonstytucyjne, a także osób „związanych” z tymi partiami.
To oznacza stworzenie czarnej listy osób, które zostaną trwale pozbawione możliwości sprawowania funkcji publicznych i nie będą już mogły kandydować w wyborach. To nic innego jak droga do stworzenia w Gruzji państwa jednopartyjnego. Nawet jeśli formalnie będzie funkcjonować jakaś partia lub dwie, w ramach koncesjonowanej opozycji – jak w Rosji.
Wreszcie, 16 października, parlament przyjął poprawki do kodeksu wykroczeń administracyjnych i karnych, ograniczające formy protestów. Zamiast grzywny, niektóre działania – np. blokowanie ulic w ramach protestu lub noszenie maski w celu ukrycia twarzy – będą podlegały karze 15 dni aresztu administracyjnego. Powtarzanie takich działań będzie klasyfikowane jako przestępstwo, które może skutkować karą pozbawienia wolności na okres od jednego do dwóch lat.
– W Gruzji jeden więzień polityczny przypada na mniejszą liczbę mieszkańców niż w Rosji – powiedziała przewodnicząca OBWE Elina Valtonen, składając sprawozdanie z podróży do Tbilisi na forum w Luksemburgu, na które Gruzja celowo nie została zaproszona.
Szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas oświadczyła, że w Gruzji kurczy się przestrzeń dla społeczeństwa obywatelskiego i dziennikarzy. Gruzja ma status kraju kandydującego do Unii, ale według Kallas przy takich działaniach nie może stać się członkiem UE. W połowie listopada Komisja Europejska przedstawi raport w sprawie zawieszenia ruchu bezwizowego, po czym wejdzie w życie nowy mechanizm, który uprości tę procedurę: nowe zasady nie będą wymagały zgody wszystkich krajów UE, a Bruksela będzie mogła znosić ruch bezwizowy w każdym kraju, do którego ma zastrzeżenia pod względem rozwoju demokracji. Pozwoli to Brukseli nie tylko przestać martwić się o ewentualne weto ze strony Węgier – europejskiego sojusznika Gruzińskiego Marzenia, ale także wprowadzać sankcje karne w sposób bardzo ukierunkowany, aby nie pozbawiać wizy bezwizowej zwykłych obywateli Gruzji.
Armenii rozwód z niewiernym małżonkiem
Trudno nie zauważyć, że Gruzja zamieniła się rolami z południowym sąsiadem. Armenia potwierdziła zamiar złożenia wniosku o członkostwo w Unii Europejskiej – to kolejny milowy krok w wychodzeniu tego kraju z rosyjskiej orbity. Po klęsce w drugiej wojnie karabaskiej Armenia znalazła się w nowej rzeczywistości geopolitycznej. Jej dawny główny sojusznik – Moskwa – nie wywiązał się ze swoich zobowiązań i wycofał się z ochrony Armenii przed Azerbejdżanem.
To doświadczenie stało się punktem zwrotnym. Społeczeństwo armeńskie zareagowało zdecydowanie: według danych Międzynarodowego Instytutu Republikańskiego 58 proc. obywateli poparłoby przystąpienie do UE, podczas gdy pozytywne nastawienie do Rosji spadło do 35 proc., chociaż jeszcze pięć lat temu wskaźnik ten wynosił ponad 90 proc.
Premier Nikol Paszynian nazywa kurs europejski wyborem pokolenia. Jego rząd podjął serię konkretnych działań, w szczególności uchwalił ustawę o rozpoczęciu procesu członkostwa, zainicjował negocjacje w sprawie liberalizacji reżimu wizowego, rozszerzył program współpracy w ramach Umowy o kompleksowym i wzmocnionym partnerstwie (CEPA). Obecnie rząd ogłosił osiągnięcie ruchu bezwizowego jako najbliższy praktyczny cel.
Unia Europejska ze swojej strony rozpoczęła realizację planu stabilności i wzrostu, zainwestowała w projekty niezależności energetycznej i reformy administracji publicznej. Stany Zjednoczone podpisały z Armenią kartę partnerstwa strategicznego.
Erywań stara się działać ostrożnie, aby nie sprowokować otwartej wojny gospodarczej lub politycznej z Moskwą. Gospodarka Armenii jest nadal głęboko zintegrowana z rosyjską, ponad jedna trzecia eksportu trafia na rynek rosyjski, znaczna część dostaw energii jest kontrolowana przez rosyjskie firmy, a setki tysięcy Ormian pracuje w Rosji i wysyła pieniądze do domu.
Dla Paszyniana ruch w kierunku UE jest też instrumentem odbudowy wewnętrznej popularności. Pomaga temu też postęp w relacjach z sąsiednim Azerbejdżanem. 21 października przebywający z wizytą w Kazachstanie prezydent Ilham Alijew ogłosił, że Baku zniosło wszystkie ograniczenia na tranzyt towarów do Armenii.
Zapowiedział też, że tzw. korytarz zangezurski – biegnący przez Armenię szlak drogowy i kolejowy łączący zasadnicze terytorium Azerbejdżanu z eksklawą nachiczewańską – może zostać otwarty do końca 2028 r. Przy okazji podkreślił rolę prezydenta Donalda Trumpa w normalizacji relacji azerbejdżańsko-armeńskich, a szczególnie w uzgodnieniach dotyczących korytarza (jego funkcjonowaniem ma zarządzać firma amerykańska).
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 44 (125) 01-07/11/2025

