Już w październiku Filia Wileńska Uniwersytetu Białostockiego rozpocznie trzeci rok akademicki. Zatwierdzona w kwietniu br. Ustawa reformująca szkolnictwo wyższe mocno skomplikowała rekrutację na studia. Studentom legalnej, oficjalnie uznanej przez Państwo Litewskie uczelni należą się nie wszystkie ulgi i prawa przysługujące studentom uczelni funkcjonujących na Litwie.
— My, jako filia uczelni zagranicznej zostaliśmy potraktowani po macoszemu przez autorów Ustawy oraz eksprezydenta Adamkusa, który zaakceptował reformę. Politycy litewscy nie uwzględnili faktu, że wśród uczelni wyższych w naszym kraju istnieje również filia uniwersytetu zagranicznego. Na razie jako jedyna. Ale przecież z biegiem czasu może być ich więcej — powiedział „Kurierowi” prof. dr hab. Jarosław Wołkonowski, dziekan Wydziału Ekonomiczno-Informatycznego Filii Wileńskiej Uniwersytetu Białostockiego.
Jak mówi dziekan, z powodu reformy uczelnia znalazła się w innej przestrzeni edukacyjnej, ponieważ ubiegające się o studia na niej osoby nie mogą przynieść swego koszyczka studenta. Pożyczki na zasadach ulgowych, przysługujących wszystkim studentom w naszym kraju — również wziąć nie mogą. Wileńska Filia Uniwersytetu Białostockiego nie została również przyjęta do Litewskiego Stowarzyszenia Uczelni Wyższych, które organizuje ogólnokrajową rekrutację na studia i do którego należą również uczelnie prywatne.
— Są pokrzywdzeni nie tylko nasi studenci, ale również cierpi uczelnia. Jesteśmy takim samym „graczem” na litewskim rynku edukacyjnym. Od podatków nas nikt nie zwalniał, tymczasem nie mamy stworzonych takich samych warunków do działalności. To jest dyskryminacja, łamanie zasad wolnej konkurencji — oburza się profesor Wołkonowski. Zapowiada, że placówka będzie broniła swoich praw.
— Zwróciliśmy się z oficjalną prośbą do Stowarzyszenia Uczelni Wyższych o uczestnictwo we wspólnej rekrutacji. Otrzymaliśmy negatywną odpowiedź… Jak nas oficjalnie powiadomiono, Rada jednogłośnie przegłosowała przeciwko przyjęcia naszej uczelni do Stowarzyszenia! — nie ukrywa zdziwienia dziekan.
Uczelnia otrzymała również oficjalne pismo z Ministerstwa Oświaty i Nauki. Wiceminister Nerija Putinaitė powiadamia w nim, że studenci filii Uniwersytetu Białostockiego nie mają prawa ubiegać się o pożyczki, czyli środki z budżetu państwa. Taki podział studentów Wołkonowski nazywa zaściankowością, na jaką chorują nasi politycy.
Dziekan uważa, że potrzeba jeszcze czasu na zmianę stosunku władz litewskich. Cieszy się również, że ze skomplikowanej sytuacji spowodowanej reformą uczelnia wyszła obronną ręką i nie znalazła się w kryzysowej sytuacji jak niektóre uczelnie litewskie. Wręcz odwrotnie — już trzeci rok z rzędu kształcąca specjalistów z zakresu ekonomii i informatyki wileńska filia Uniwersytetu w Białymstoku w tym roku cieszy się coraz większą popularnością w porównaniu z latami ubiegłymi. Dziekan Wydziału tłumaczy to m. in. reformą szkolnictwa wyższego, która a propos mocno wywindowała ceny na naszych uczelniach.
— Liczba miejsc nieodpłatnych na litewskich uczelniach jest bardzo ograniczona, zaś za studia na kierunku ekonomii trzeba zapłacić 4 tys. Lt, informatyki — 8 tys. Lt. Studia na naszej uczelni nadal kosztują 1 tys. Lt, dlatego, myślę, mamy sporo chętnych — powiedział dziekan.
W tym roku na studia tu zgłosiło się ok. 250 osób, podczas gdy uczelnia może przyjąć ogółem 180. Władze rektorskie wyraziły zgodę na zwiększenie limitów na kierunku ekonomii do 124. Jak mówi dziekan, ekonomia zawsze cieszyła się dużą popularnością. W odróżnieniu od informatyki, mimo że na specjalistów z tego zakresu jest duże zapotrzebowanie na rynku pracy. Na razie jest 80 zgłoszeń na 90 miejsc. Dodatkowa rekrutacja na uczelni jeszcze potrwa do końca września.
Obecnie placówka zatrudnia 18 wykładowców z Litwy, 80 będzie dojeżdżało z Polski. W najbliższej przyszłości filia planuje utworzenie dwóch nowych kierunków studiów licencjackich — europeistyki i stosunków międzynarodowych. Jak mówi dr hab. Wołkonowski, te dwa kierunki na Uniwersytecie w Białymstoku cieszą się dużą popularnością. Dziekan uważa, że są również bardzo potrzebne dla naszego regionu.
— Na kierunku europeistyki kształci się specjalistów do współpracy z różnymi strukturami europejskimi. Na Wileńszczyźnie mamy ogromne zaległości z pozyskaniem środków z Unii Europejskiej. Nie wykorzystujemy wszystkich możliwości, ponieważ nie mamy specjalistów. Według mojej opinii, my tych ludzi nie mamy. Na litewskich uczelniach takiego kierunku nie ma. Dlatego, myślę, cieszyłby się popularnością nie tylko wśród absolwentów szkół polskich — prognozuje dziekan.
Poszerzenie oferty edukacyjnej o kolejne kierunki utrudnia jednak brak własnego pomieszczenia, dlatego, jak powiedział dziekan, zbudowanie, ewentualnie kupienie budynku jest obecnie rzeczą kluczową dla uczelni.
— W ubiegłym roku otrzymaliśmy nieruchomość oraz działkę o powierzchni 14 arów przy ul. Aguonų. Większość budynków tam nie nadaje się jednak do użytku. Zamierzaliśmy tam zbudować nowy 5-kondygnacyjny budynek. Jednak tej powierzchni nie wystarcza na parkingi. Tymczasem budowa garaży podziemnych jest bardzo kosztowna, a sama działka jest zbyt mała — powiedział dr hab. Wołkonowski.
Na razie placówka szuka innych rozwiązań. M. in. obecnie przymierza się do nabycia budynku, który można będzie dostosować do potrzeb uczelni.
Na razie wykłady będą się nadal odbywały przy ul. Kalwaryjskiej, w byłych pomieszczeniach administracyjnych dawnego zakładu aparatury paliwowej, gdzie placówka dzierżawi całe piętro. Część wykładów studenci będą mieli w Domu Polskim, niektóre — przy ul. Aguonų w wyremontowanych salach, które spełniają wymogi prawa litewskiego. Tam bowiem udało się wyremontować niektóre pomieszczenia.