Chodzi o dodatkowy, obowiązkowy sprawdzian z literatury i języka litewskiego, który niespodziewanie został wprowadzony już w trakcie tego roku szkolnego. – Ta decyzja, nie kryję, zaszokowała nas wszystkich – mówiła posłanka Rita Tamašunienė, odnosząc się do wprowadzonych zmian.
Rozporządzenie w sprawie zatwierdzenia harmonogramu i sposobu przeprowadzania ogólnokrajowych sprawdzianów osiągnięć uczniów w roku szkolnym 2024/2025 podpisała minister nauki, oświaty i sportu Radvilė Morkūnaitė-Mikulėnienė w dniu 30 września br. Jak wskazuje data, rozporządzenie zostało podpisane już po rozpoczęciu roku szkolnego. W harmonogramie sprawdzianów, oprócz dotychczasowych z języka ojczystego i matematyki, nieoczekiwanie znalazł się trzeci – z języka litewskiego dla uczniów ze szkół mniejszości narodowych.
Wiadomość o dodatkowym sprawdzianie była dla nauczycieli, uczniów i rodziców całkowitym zaskoczeniem. – Tę wiadomość odebrałam bardzo negatywnie. Uważam, że my, jako nauczyciele, nie zostaliśmy w odpowiedni sposób na to przygotowani. Dowiadujemy się o tym w ostatniej chwili – w styczniu ruszają sprawdziany, a my dowiadujemy się o tym w listopadzie. To jest nonsens, znęcanie się nad dziećmi – zżyma się Zofia Matarewicz, dyrektor Szkoły Przedszkola „Wilia” w Wilnie.
Czytaj więcej: „Wilia” wśród „Szkół tysiąclecia”
Eksperyment na dzieciach
Do dnia przeprowadzenia sprawdzianów zostało niewiele czasu, bo zaledwie kilka tygodni! Data pierwszego, czyli sprawdzianu z języka litewskiego, została wyznaczona już na 21 stycznia.
– To przykład całkowitego nieliczenia się ze społecznością klas początkowych, nauczycielami, uczniami, rodzicami – powiedziała 5 listopada z trybuny sejmowej posłanka Rita Tamašunienė.
Jak podkreśliła, sprawdzian, który „spadł jak śnieg na głowę”, staje się obowiązkowy. Oznacza to, że wszyscy uczniowie klas czwartych obligatoryjnie będą musieli składać nie tylko egzamin z języka ojczystego i matematyki, lecz także egzamin z literatury i języka litewskiego w szkołach mniejszości narodowych.
– Oznacza to, że uczniowie, którzy nie wezmą udziału w tym sprawdzianie, nie będą promowani do piątej klasy. (…) Ci zaś, którzy nie złożą go pomyślnie, będą mieli możliwość podejść do ponownego składania po uprzedniej pomocy okazanej przez konsultanta. Kim jest ten konsultant? Niewątpliwie, ten sam nauczyciel. Czy nauczyciel potrafi w ciągu kilku miesięcy zwiększyć szybkość czytania dziecka? Bardzo wątpię – mówiła Rita Tamašunienė.
– Dzieci są traktowane jak króliki doświadczalne i nikt nie zastanawia się nad tym, jakiego stresu doznają. Z kolei nad tym, że ten egzamin będzie bardzo skomplikowany, nasza władza centralnie formująca edukację się nie zastanawia, tylko narzuca harmonogram. Powstaje pytanie, jaką wartość dodaną, poza stresem, stanowi egzamin z języka litewskiego dla klasy czwartej. Przecież postępy i osiągnięcia dzieci według standardów nauczania nauczyciele opisują indywidualnie. Wszystkie te dane są w szkołach. Odpowiedzialna instytucja powinna te informacje zebrać, przetworzyć, wyciągnąć wnioski i przygotować rekomendacje, w jaki sposób można by było ulepszyć nauczanie na poziomie klas początkowych – wskazała posłanka.
Jak podkreśla, takie nieprzedyskutowane z pedagogami i rodzicami eksperymenty powinny być wprowadzone albo jako próbne, albo całkowicie odwołane.
Kolejny nonsens: forma elektroniczna
Ogólnokrajowe sprawdziany osiągnięć uczniów w tym roku szkolnym, podobnie jak dotychczas, będą przeprowadzane w formie elektronicznej. Odbywają się one już od pięciu lat.
– Jest tu dużo nieprzemyślanych, niedopracowanych rzeczy. Uczniowie czwartej klasy składają sprawdziany przy komputerach. Tymczasem nie mają zajęć z informatyki, nie każde dziecko potrafi odpowiednio posługiwać się komputerem przy wykonywaniu zadań. To jest kolejny nonsens: nie uczymy dziecka korzystać z komputera, ale wymagamy od niego składania sprawdzianu na komputerze. Ponadto czas sprawdzianu jest ograniczony: dziecko musi przeczytać zadanie, zrozumieć je i zapisać odpowiedź. To oczywiście ogromny stres, którego nie ma prawa być. To rozporządzenie trzeba uchylić – uważa Zofia Matarewicz.
Ujednolicony program nauczania jest nieodpowiedni
Nasza rozmówczyni zwraca też uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt. Choć program nauczania języka litewskiego w szkołach mniejszości narodowych i w szkołach z litewskim językiem nauczania jest identyczny, ujednolicony, to ta poprzeczka dla dzieci z polskojęzycznych rodzin jest ustawiona zbyt wysoko.
– Nie można porównywać poziomu językowego dzieci z rodzin polskich i rodzin litewskich, ponieważ różnica jest znaczna. Start tych dzieci jest niejednakowy. Dzieci z rodzin polskich dopiero zaczynają poznawać ten język, mają na jego nauczanie zaledwie pięć godzin lekcyjnych. Z kolei w szkołach litewskich mają o wiele więcej, nawet osiem godzin. Pomijam już fakt, że w rodzinach litewskojęzycznych dzieci słyszą ten język od urodzenia, jest to dla nich język ojczysty. Dla naszych dzieci jest to język państwowy, który dopiero zaczynają poznawać. Jest im o wiele trudniej, nie zawsze słyszą ten język w rodzinie czy w innym środowisku. Bardzo często język litewski poznają po raz pierwszy w przedszkolu czy szkole. Dlatego ta wiedza musi być przyswajana stopniowo, etapami – wskazuje Zofia Matarewicz.
Czytaj więcej: Egzamin z litewskiego — sprawdzianem z nieskuteczności nauczania tego przedmiotu
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 43 (129) 16-22/11/2024