Dobiega powoli końca rok szkolny 2012-13, odtańczono studniówki, maturzyści szykują się intensywnie do egzaminów. Tymczasem szkoły już myślą o nowym narybku i ogłosiły nabór do klas pierwszych. Rodzice stoją przed poważną decyzją: jaką szkołę wybrać? Polską czy litewską?
Dziś o stanie oświaty polskiej w warunkach niżu demograficznego i szalejącej Ustawy o Oświacie, jak oceniają obecną sytuację nauczyciele i rodzice, jakie problemy trzeba pokonywać.
O tym, że liczba ludności na Litwie drastycznie spada, nie jest tajemnicą. Jeszcze niedawno śpiewane dumnie słowa piosenki „Mūsų trys milijonai” stały się już nieaktualne, gdyż liczba ludności na Litwie to już tylko 2 mln 979 tys., a w ciągu ostatnich 20 lat odzyskania niepodległości według nieoficjalnych danych Litwa straciła ponad pół miliona swych mieszkańców.
Mieczysław Jasiulewicz, dyrektor Szkoły Średniej im. św. Urszuli Ledóchowskiej w Czarnym Borze, mówi, że spadek urodzeń dzieci zaważył na liczebności uczniów w klasach początkowych:
— W naszej szkole, jak i wszędzie, w ciągu ostatnich lat zmniejszała się liczba uczniów w pierwszych klasach. 1 września 2013 spodziewamy się 12 pierwszaków, chociaż możliwe, że ta liczba będzie większa. Ale zauważalna jest też tendencja zwyżkowa: w szkolnej grupie przygotowawczej liczba dzieci rośnie, nawet myślimy o otwarciu jeszcze jednej takiej grupy. Uważam, że ten niż demograficzny to czasowe zjawisko, spodziewamy się, że dzieci będzie w naszej szkole coraz więcej.
Alina Sobolewska, wicedyrektor Szkoły Podstawowej im. Andrzeja Stelmachowskiego w Starych Trokach, stwierdza, że to całe zamieszanie wokół szkół polskich i ustawy oświatowej nie miało wpływu na decyzje rodziców. Owszem, odczuwalne są skutki niżu demograficznego, jest ogólnie mniej dzieci w wieku przedszkolnym. Ale polskie rodziny ze Starych Trok, gdzie przeważa ludność litewska, oddają swe dzieci do szkół polskich.
— Mamy u siebie w szkole grupę kształcenia przedszkolnego, więc te dzieciaki na pewno do nas przyjdą. Z pewnością dołączą też dzieci z okolicznych miejscowości, a że nasza szkoła jest nieduża, więc spodziewamy się około 10 pierwszaków — mówi Alina Sobolewska.
Nie tylko niż demograficzny wpływa na zmniejszenie liczby uczniów w szkołach. Także trudna sytuacja finansowa, brak zatrudnienia, niemożność utrzymania rodziny gna ludzi w świat. Nierzadko mieszkańcy Litwy osiadają za granicą na stałe, po dzieciach zostają puste szafki w przedszkolach i wolne miejsca w szkolnych ławkach.
Także sporo rodziców z dziećmi z rejonu trockiego wyjeżdża za granicę, „za chlebem”.
— Uważam, że państwo musi opiekować się młodymi rodzinami, by tutaj na miejscu miały warunki do pracy, do kształcenia dzieci, bo niestety, jak państwo tego nie zapewni, nie da tego również najlepsza nawet szkoła — stwierdza wicedyrektor.
— Liczba dzieci zmniejszyła się również w litewskich szkołach. Jeżeli w największej szkole w rejonie trockim — Gimnazjum im. Witolda Wielkiego w Trokach — w poprzednich latach było 5 kompletów klas piątych, to teraz zostało już 3, czyli o 45-50 osób mniej. W skali całego rejonu trockiego, wiem to z danych statystycznych, w ciągu ostatnich lat co roku na 1 września średnio nie przychodzi około 200 uczniów, czyli taka jedna średnia szkoła już musiałaby być zamknięta — mówi Alina Sobolewska.
Zmniejszająca się liczba uczniów stała się przyczyną reorganizacji szkół. Tylko w rejonie wileńskim zamknięte zostaną filie polskich szkół w Wielucianach, Suderwie, Duksztach, Bujwidzach, Ojranach, Rukojniach, Skajsterach oraz Płacieniszkach, gdzie zostanie zamknięta szkoła podstawowa. Dla około 60 dzieci będzie zorganizowane dowożenie do pobliskich większych szkół. Nauczyciele emeryci zostaną pozbawieni pracy.
Zmniejszanie się liczby dzieci w szkołach nie ma wpływu na jakość nauczania. Nauczyciele dwoją się i troją, żeby uatrakcyjnić proces nauczania, urozmaicić lekcje, zorganizować ciekawe imprezy, wycieczki, inscenizacje, konkursy, olimpiady… Listę można by wydłużać w nieskończoność.
— Zdarzają się przypadki, że dzieci z litewskiej szkoły przechodzą do polskiej. Ucząc się w szkole litewskiej nie dawały sobie rady w nauce, język stanowił barierę i dlatego wracały do polskiej. Jedno dziecko wróciło do nas do ósmej klasy po dwóch latach nauki w litewskiej szkole, wiem, że jeszcze parę uczniów myśli poważnie o przeniesieniu się do polskiej szkoły — mówi Mieczysław Jasiulewicz, dyrektor Szkoły Średniej im. św. Urszuli Ledóchowskiej w Czarnym Borze.
Bariera językowa jest poważnym argumentem przeciwko przymusowemu nauczaniu poszczególnych przedmiotów w języku litewskim, zwłaszcza w klasach początkowych, gdy dziecko nie zna jeszcze języka.
— Proszę sobie wyobrazić, że na przykład Litwin przychodzi do szkoły, w której nauczanie się odbywa wyłącznie po estońsku. Jak dziecko może się uczyć w języku, którego nie zna? Matematyka po estońsku, „Nasz świat” po estońsku, plastyka po estońsku. Ile dziecko z tego zrozumie? Ile się nauczy? — mówi Mariusz Cytacki, ojciec dwóch córek.
To, że dziecko musi się uczyć w zrozumiałym dla siebie języku, nie ulega wątpliwości, zupełnie odrębną kwestią jest to, że szkoła polska w porównaniu z litewską jest — zwyczajnie — konkurencyjna i może się szczycić wysokim poziomem nauczania. Nierzadko wygrywa konkurencję ze szkołami litewskimi, a wskaźniki dostawania się na studia wyższe często były lepsze.
Alina Sobolewska mówi:
— Owszem, istnieje rywalizacja pomiędzy szkołami. Nauczyciele polskich szkół i nauczyciele litewskich szkół odwiedzają rodziny, zachęcają do przyjścia do swojej szkoły. Nasza szkoła zaprasza rodziców z małymi dziećmi na imprezy szkolne, święta, poprzez które reklamujemy szkołę. Stawiamy na jakość. Moda na litewskie szkoły już minęła.
Niestety, nie wszystkie szkoły stawiają na zdrową konkurencję. Moi rozmówcy, których imiona i nazwiska zostają do wiadomości redakcji, mówią o wielokrotnych przykładach przekupywania uczniów w rejonie solecznickim przez organizacje litewskie i przeciągania ich do szkół litewskich za konkretne sumy — w granicach 600-1 000 Lt. Podwyższenie stawki nastąpiło z biegiem lat, gdyż zjawisko to ma miejsce już od dawna. „Sprzedawanie” dzieci przez rodziców do szkół litewskich jest ich sprawą prywatną, ale zjawisko nieuczciwej konkurencji w szerszym wymiarze ma negatywny skutek — mianowicie prowadzi między innymi do obniżenia liczebności mniejszych rejonowych szkół polskich i w konsekwencji do ich zamknięcia.
A więc dlaczego mimo wszystko szkoła polska?
Renata Cytacka, prezes Forum Rodziców Szkół Polskich na Litwie, wiceminister energetyki w nowo powołanym rządzie RL uważa za oczywiste, że dzieci z polskich rodzin mają uczyć się w języku ojczystym:
— To jest łatwość przyswajania wiedzy jakiejkolwiek. Sama się uczyłam w języku ojczystym, nigdy nie odczułam, że przeszkodziło mi to w osiągnięciu zamierzonych celów — skończyłam studia, pracuję. Swoje dzieci jak najbardziej będę kształciła po polsku. Rodzice muszą odpowiedzialnie podejść do wyboru szkoły, żeby polskie dziecko, ucząc się w litewskiej szkole, nie pogubiło też po drodze swej tożsamości.
Tym bardziej, że w szkole polskiej ma świetne warunki do poznania języka, kultury i historii kraju, w którym mieszka. Alina Sobolewska przekonuje, że dziecko w polskiej szkole ma taką samą liczbę lekcji języka litewskiego i do końca 12 klasy będzie miało opanowany język litewski w takim samym stopniu jak uczeń litewskiej szkoły. Dziecko w polskiej szkole zdobędzie dodatkowo znajomość jeszcze jednego języka. Poza tym, mało który uczeń w świecie może się pochwalić znajomością 4 języków.
— W naszej szkole tradycyjnie odbywa się konkurs języka rosyjskiego, sama jestem jego organizatorką, biorą w nim udział uczniowie z różnych szkół, w których uczą się języka rosyjskiego jako obcego. Na każdym konkursie jest przedstawiciel z ambasady Rosji na Litwie, który przywozi piękne książki. Gdy po tegorocznym konkursie zabrał głos, stwierdził, że zazdrości dzieciom szkół polskich na Litwie, że znają 4 języki: polski ojczysty, litewski państwowy, a do tego jeszcze znają bardzo dobrze rosyjski i angielski. „Jestem dyplomatą — mówił — a nie mogę pochwalić się znajomością czterech języków”. Uważam, że większość rodziców rozumie, że polska szkoła daje większe szanse. Znajomość każdego dodatkowego języka daje większe możliwości — mówi wicedyrektor.
Rozumieją to też niektóre rodziny litewskie lub mieszane. Za przykład może posłużyć klasa 2c Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego w Solecznikach, w której spośród 24 uczniów uczy się 7 dzieci z rodzin mieszanych, polsko-litewskich lub rosyjsko-litewskich. Przyszły do polskiej szkoły po litewskim przedszkolu, dwoje z nich rozmawiało wyłącznie po litewsku, polski znały bardzo słabo. Wychowawczyni klasy Irena Sworobowicz przyznaje, że na początku było trudno:
— Chodziło o przełamanie bariery językowej, wysłuchiwałam ich po litewsku, akceptowałam ten język, w którym się wysławiały. Stopniowo poprzez zabawę, piosenki, nietradycyjne metody dzieci poznawały język polski coraz lepiej.
Teraz dzieci swobodnie się wysławiają po polsku, dużo czytają, swobodnie obcują z kolegami, wyszukują informacje w internecie, dzielą się nią z kolegami — bariera językowa została przełamana.
Lina Romanovskienė, której dziecko się uczy w tej klasie, przyznaje, że sama nie zna języka polskiego, jest Litwinką, ale dziecko zna język polski dzięki relacji z tatą i jego krewnymi.
— Dziecko bardzo dobrze się czuje w polskiej szkole. Wszystko mu się tu podoba — mówi Lina.