W przededniu obchodów 600-lecia Bitwy pod Grunwaldem na wileńskim stadionie Žalgiris odbył się towarzyski mecz piłkarski klubów „Lechia” z Gdańska i „Žalgirisu” z Wilna. Przed meczem kibice klubów mogli wypróbować swoje siły w różnych zawodach sportowych i zabawach.
Na stadionie nie zabrakło rozrywek i zajęć. Dzieci i dorośli brali udział w zawodach: sumo (specjalne kostiumy dodawały „prawdziwej” wagi), w puszczaniu baniek mydlanych (ogromne, fantastycznie kolorowe!) czy strzelaniu z łuku (na szczęście było to poza granicami stadionu…).
Na boisku stadionu odbył się niezwykły mecz rycerzy z dziećmi ze szkółek piłkarskich klubów „Vėtry”, „Žalgirisu” i innych. Rycerze chcieli udowodnić, że są dobrzy nie tylko w walce z mieczem w ręku i… stanęli do bramki. Jednak czwórka zakutych w stal rycerzy—bramkarzy była bezsilna przeciwko żwawym dzieciakom. Toteż młodym „piłkarzom” strzelić bramkę średniowiecznym bohaterom nie było trudne.
Po takim piłkarskim fiasko rycerze zademonstrowali swoje „żelazne” talenty. Na boisku odbyła się mini inscenizacja sławnej bitwy. Widzom zaprezentowany został fragment Grunwaldu. Rycerze Zakonu Krzyżackiego walczyli ze zjednoczonymi siłami Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Głośnymi brawami widzów zakończyła się bitwa upamiętniającą wydarzenie sprzed sześciuset lat — Krzyżacy zostali pobici.
Po walce zarówno zwycięzcy, jak i pokonani przez kibiców „Lechii” zostali zaproszeni do wspólnego zdjęcia.
Tymczasem odbywało się nagradzanie zwycięzców zawodów w sumo, strzelaniu z łuku i puszczaniu baniek mydlanych. Rozdano główne nagrody — 200 słynnych wuwuzeli. Jednak trzeba mieć pewną wprawę, aby wydobyć dźwięk przypominający rój rozwścieczonych pszczół czy trąbienie słonia. Mały Ignas, który jako jeden z pierwszych otrzymał wuwuzelę, przyznał, że nie od razu udało mu się dobrze zatrąbić. Ale potem to już buczał aż miło! Co prawda, na stadionie nie było tak bardzo głośno, jak na tegorocznym Mundialu, ale jednak przypominało prawdziwe kibicowanie.
Każdy klub miał swoich fanów. „Žalgiris” miał swoich wiernych kibiców. Z Polski przyjechali szalikowcy „Lechii”, której też kibicowali wileńscy Polacy.
Przed meczem pomiędzy gośćmi z Gdańska a ochroniarzami, co prawda, doszło do niewielkiego starcia, ale policja szybko zgasiła emocje — bez użycia siły. No, a potem kibice dwóch klubów rozpoczęli głośne dopingowanie swoich drużyn.
Po jednej stronie stadionu grzmiał hymn „biało-zielonych” (Lechia tym razem grała w czarnych strojach), którego refren zaczynał się od słów: „Niech zapłonie w nas pochodnia naszych serc”. I rzeczywiście, po stronie „lechitów” zapłonęły czerwone race dymne.
Kibice zielono-białego „Žalgirisu” odpowiadali głośnym skandowaniem i zsynchronizowanymi (kulturalnymi!) ruchami.
Po pierwszej połowie było 0:0.
W ciągu 15 minut przerwy nikt się nie nudził. Odbył się niezwykły mini mecz pomiędzy jedenastką „Žalgirisu” i… 111 dzieciakami do lat dwunastu. Skąd ten pomysł?
Jak powiedział dla „Kuriera” trener młodzieżówki „Žalgirisu” i komentator transmisji piłkarskich Žydrūnas Grudzinskas, jest to tradycja gry dorosłych piłkarzy, która pochodzi od hiszpańskiego klubu „Athletic Bilbao”.
W maju hiszpański klub zagrał w meczu przeciwko 100 dzieciaków na słynnym stadionie San Mames. Mecz został nazwany „niemożliwe gry”. Dzieci wygrały z wynikiem 5:3.
Na wileńskim stadionie również został rozegrany „niemożliwy” mecz. Wystarczyło 15 minut, a dzieci udowodniły, że są bardzo szybkie i zręczne. Szczególnie efektownie wyglądał rzut rożny na pole karne drużyny dziecięcej. Nie było nawet mowy, żeby dorośli piłkarze dali radę pokonać prawdziwe mrowisko ustawione pod bramką.
111 dzieciaków wygrało mecz z wynikiem 1:0! Po meczu każdy młody piłkarz z entuzjazmem uściskał dłonie swoim 11 dorosłym przeciwnikom. Dorośli piłkarze dostali lekkiego szoku, widząc stojące w kolejce dzieci. Tak długo jeszcze nigdy w życiu z przeciwnikami nie żegnali się.
50 laty temu kluby „Žalgirisu” i „Lechii” spotkały się po raz pierwszy.
Wtedy — jak i teraz — mecz zakończył się remisem.
Gdyby piłka nożna zostałaby wymyślona 600 lat temu, może i nie doszłoby do bitwy pod Grunwaldem.
Wtedy Polacy z Litwinami przeleli krew, dziś wspólnie spotkali się na historyczno-sportowej imprezie.