Chyba nikogo już nie dziwią pojawiające się w sieciówkach choinki, mikołaje, czekoladki w świątecznych opakowaniach. Patrzeć boli na krzykliwe reklamy, migające światełka, namolne stosy słodyczy tuż przy wejściu do sklepu. I tak od początku listopada do końca grudnia. Supermarkety polują na klienta.
Sklepy mają na nas swoje sprawdzone sposoby.
Sposób 1 — to oczywiście zacząć możliwie jak najwcześniej przekonywać klienta, że to już czas najwyższy na zakupy. Przezorni, którzy prezenty świąteczne kupują zawczasu i na spokojnie, mają więcej czasu na wydawanie pieniędzy. Ci, co zostawiają zakupy na ostatnią chwilę, już mają jako takie rozeznanie w ofertach handlowych.
Sposób 2 — to czar muzyki. W niektórych sklepach puszcza się muzykę, na przykład jazz lub latino, w której jest ukryty niewykrywalny dla świadomości przekaz zachęcający do zakupów lub zniechęcający do kradzieży. Według Martina Lindstroma, autora „Zakupologii”, ukrycie w muzyce zdań typu „Nie martw się o pieniądze”, „Wyobraź sobie, że to masz” albo „Nie bierz tego, bo i tak cię złapią” sprawia, że sprzedaż wzrasta o 15 proc., a liczba kradzieży spada niemal o 60 proc. Poza tym niektóre sklepy puszczają stare i dobrze znane przeboje. Chodzi o to, że im częściej mamy kontakt z jakimś bodźcem słuchowym lub wzrokowym, tym bardziej jesteśmy skłonni ten bodziec lubić. To nastraja nas pozytywnie do zakupów. Kiedy wybieramy ulubiony produkt, w naszym mózgu wyłącza się rejon racjonalny, a uaktywnia się obszar związany z emocjami.
Sposób 3 — magia zapachu. Rozpylenie zapachu wanilii w sklepie z damskimi ubraniami podwaja sprzedaż. W działach z męską odzieżą podobnie działa zapach marokańskiej róży. Powonienie jest najbardziej pierwotnym z ludzkich zmysłów. Na zapachy reagujemy niemal instynktownie. To dlatego przy wejściu do supermarketu znajduje się zwykle piekarnia. Zapach świeżego pieczywa nie tylko przywołuje przyjemne emocje (skojarzenia z domem i bezpieczeństwem), ale jeszcze sprawia, że natychmiast stajemy się głodni i kupujemy więcej niż zamierzaliśmy.
Sposób 4 — to polecanie, rekomendowanie określanego towaru jako najbardziej popularnego i najlepiej się sprzedającego (np. na butelkach z winem: „Produkt roku 2011”). Albo: „Populiariausia prekė”. Albo: „Top”. I już się włączają tzw. neurony lustrzane, których istnienie odkrył włoski neurofizjolog Giacomo Rizzolattti. Umożliwiają one nam empatię, ale także sprawiają, że ziewamy, kiedy inni ziewają, odczuwamy swędzenie, gdy inni się drapią, kupujemy, gdy inni kupują.
Czy jest sposób na to, żeby nie dać się zwariować? Można spróbować wybrać się do sklepu z przemyślaną wcześniej i wypisaną na kartce listą prezentów lub produktów. Spece od marketingu twierdzą, że od chwili, gdy stajemy na progu supermarketu, racjonalne myślenie się wyłącza, a zaczynamy się kierować emocjami. Dzieje się to w przeciągu zaledwie 2,5 sekundy. Trzymajmy się zatem zbawiennej kartki z listą zakupów.