Od kiedy przyszło zrozumienie, że skuteczna inwazja rosyjskich wojsk na terytorium Ukrainy była poprzedzona jeszcze bardziej skuteczną rosyjską inwazją w przestrzeni medialnej, na Litwie zrozumiano też, że podobna rosyjska inwazja medialna trwa tu od lat. Uświadomiono sobie, że litewska przestrzeń medialna jest faktycznie bezbronna przed rosyjską propagandą i zaczęto zastanawiać się, jak temu można zaradzić.
Jak wynika z ubiegłorocznego sprawozdania Departamentu Bezpieczeństwa Państwa, większość litewskich rosyjskojęzycznych mediów znajduje się pod wpływem Rosji i są kanałami rosyjskiej propagandy. Jak wynika z kontekstu sprawozdania agencji bezpieczeństwa, jak też z późniejszych wypowiedzi jej kierownictwa, rosyjskojęzyczne media „podpadły” bezpiece głównie dlatego, że otrzymują wsparcie finansowe z Rosji.
O wiele śmielej litewskie instytucje, w tym też praworządności, poczynają sobie z propagandą rosyjskich mediów, głównie kanałów telewizyjnych retransmitowanych bezpośrednio z Rosji.
W tym roku litewskie sądy na wniosek Komisji Litewskiego Radia i Telewizji wstrzymały retransmisję na Litwie rosyjskich telewizji RTR Planeta oraz NTV Mir Lithuania. Sądowy nakaz wyegzekwowano ze względu na podżeganie do nienawiści na tle etnicznym oraz za szarzenie dezinformacji.
Zdaniem przewodniczącego Litewskiego Związku Dziennikarzy (LZDz), Dainiusa Radzevičiusa, ograniczanie kanałów informacyjnych jest jednym z warunków skutecznego przeciwstawiania się rosyjskiej propagandzie.
— Drugim koniecznym warunkiem jest przedstawianie obiektywnej oraz pełnej informacji i to jest podstawowym zadaniem, a zarazem odpowiedzialnością naszych dziennikarzy. Niewątpliwie ważnym elementem w walce z propagandą jest tzw. dziennikarstwo obywatelskie i w tym kierunku nasze instytucje powinny mocno działać – mówi w rozmowie z „Kurierem” Dainius Radzevičius. Prezes LZDz przyznaje, że nie ma żadnej gwarancji, że widzowie raptem zmienią kanał odbioru informacji z szerzącego rosyjską propagandę na oferowany przez litewskich nadawców.
— Wierzę jednak, że większość społeczeństwa ma tę świadomość obywatelską i potrafi dokonać właściwego wyboru między propagandą, gdzie jest 99 proc. kłamstwa i tylko jeden procent prawdy, a kanałem informacji pełnej i obiektywnej – dodaje prezes Związku. Zgadza się jednak, że część widzów pozostanie przy rosyjskich kanałach nawet wbrew zakazom ich retransmisji.
Zresztą nawet nie wszyscy operatorzy telewizji kablowych podporządkowali się decyzji sądu o wstrzymaniu retransmisji RTR Planeta oraz NTV Mir Lithuania. Te kanały do dziś są dostępne w sieci kablowej jednego z największych operatorów „Viasat”. Komisja Litewskiego Radia i Telewizji złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
Tymczasem należąca do szwedzkiej „Modern Times Group” estońska spółka „Viasat” broni się, twierdząc, że retransmitując rosyjskie kanały nie łamie zakazu litewskiego sądu. Mimo to „Viasat” doczekała się też sankcji swoich partnerów komercyjnych. Litewska „Avitela” zajmująca się dystrybucją usług sieci kablowych zrezygnowała ze współpracy z estońską spółką.
Zdaniem Dainiusa Radzevičiusa, ten spór ma o wiele większy wymiar społeczny niż prawny.
— Oceniam, że „Avitela” wykazała swoją postawę obywatelską, tymczasem „Viasat” tłumacząca się technicznymi sprawami niemożności spełnienia nakazu sądowego, zachowuje się bardzo nieodpowiedzialnie – zauważa nasz rozmówca.
Branża dziennikarska oraz politycy zdają jednak sprawę, że zakazami nie da się skutecznie zwalczać rosyjskiej propagandy. Dlatego od kilku dni trwa intensywna dyskusja o aktywnym przeciwdziałaniu. Jednym z nich może być utworzenie rosyjskojęzycznej telewizji wspólnej dla wszystkich trzech krajów bałtyckich. Z takim pomysłem wystąpili przewodniczący Komitetów Europejskich Parlamentów Litwy, Łotwy, Estonii i Polski, którzy w dniach 13-14 kwietnia obradowali w Trokach. Politycy wymyślili nawet nazwę dla takiej telewizji — „Głos Europy”. Zwrócili się też do Komisji Europejskiej o jej dofinansowanie.
W samej Litwie zastanawiają się z kolei nad możliwością zwiększenia przekazów informacyjnych w językach mniejszości narodowych na kanałach telewizji państwowej LRT. Temu tematowi było poświęcone wtorkowe posiedzenie Rady Litewskiego Radia i Telewizji. Członkowie Rady oraz przedstawiciele branży dziennikarskiej zastanawiali się nad sposobami skutecznego przeciwdziałania rosyjskiej propagandzie. Wśród pomysłów były propozycje transmitowania programów mniejszości narodowych oraz przygotowywanie stałego programu informacyjnego w języku rosyjskim. Warto przypomnieć, że w ciągu ostatnich lat litewski nadawca publiczny prowadził wręcz odwrotną politykę wobec programów mniejszości narodowych. W tym czasie zostały one mocno ograniczone w czasie oraz w tematyce, a ich transmisję przeniesiono z podstawowego kanału telewizji publicznej na mało popularne kanały tematyczne.
Tematem środków prewencyjnych wobec rosyjskiej propagandy i wzmocnieniem litewskiej przestrzeni informacyjnej zajęli się też politycy. Wczoraj, 16 kwietnia, na wspólnym posiedzeniu trzech komitetów sejmowych z udziałem kierownictwa Departamentu Bezpieczeństwa Państwa (DBP) stwierdzono jednak, że Litwa ma bardzo ograniczone możliwości zwalczania rosyjskiej propagandy.
Dyrektor DBP Gediminas Grina poinformował polityków, że dominacja rosyjskich kanałów w litewskiej przestrzeni informacyjnej nie nastąpiła w jednocześnie, a była konsekwentnie wzmacniana w ciągu co najmniej ostatnich 10 lat.
Grina zwrócił uwagę, że w ofercie litewskich dostawców telewizji kablowej można znaleźć kilkadziesiąt rosyjskich kanałów i tylko jeden polski TV Polonia.
— Czy mamy na Litwie retransmisję popularnego Pierwszego Programu Polskiej Telewizji? – retorycznie zapytał Grina.