Wilno, sobota, 17 maja. Starówka przepełniona tłumami ludzi, w większości ― młodzieżą. Na ulice ich zwabiło jednak nie tylko słoneczne i upalne sobotnie popołudnie, tak bardzo kontrastujące z piątkowym chłodem i deszczem. Ludzie przyszli po to, by zanurzyć się w świątecznej i pozytywnej atmosferze, którą przyniósł już 8. „Dzień Muzyki Ulicznej” („Gatvės muzikos diena”).
Krótka wiosenna ulewa, co prawda, była. Jednak zarówno organizatorzy, jak też uczestnicy święta nie przejmowali się tym i zauważyli, że ciepły wiosenny deszcz także stał się jedną z „tradycji” muzycznego święta.
― Nie, nie boję się przeziębić. Ciepło już jest, a muzyka grzeje jeszcze bardziej! ― z pomarańczowym parasolem w rękach, ale na boso tańcząc pod hiszpańskie rytmy gitary na ulicy Zamkowej, mówi uśmiechnięta jasnowłosa dziewczyna. — To debiut mojego chłopaka na tym święcie, dotychczas grał tylko w piwnicy i na imprezach dla przyjaciół. Nie jest zawodowym muzykiem. Ale sądzę, że radzi sobie wspaniale, bo mimo kropiącego deszczu tylu ludzi go słucha!
A chętni bardziej „mocnej” muzyki mogli na ulicę Niemiecką, gdzie grały zespoły rockowe. Z kolei ci, którzy chcieli nie tylko posłuchać muzyki, ale też poruszać się, chętnie brali udział w happeningach i lekcjach tanecznych na Placu Ratuszowym.
― Jedyną wadą tego święta jest to, że odbywa się tylko raz do roku… Chciałbym, żeby coś podobnego w mieście działo się każdego weekendu! ― w przerwie między występami mówił Remigijus, gitarzysta jednego z uczestniczących w festiwalu zespołów.
Oprócz Wilna festiwal w tym roku odbył się jeszcze w aż 40 miastach Litwy, a także w Gruzji, na Ukrainie, w Holandii i Danii.
Po raz pierwszy „Dzień Muzyki Ulicznej” odbył się w 2007 roku. Zainicjowany został przez litewskiego wykonawcę i autora piosenek Andriusa Mamontovasa. Festiwal jest otwarty dla wszystkich, którzy lubią grać i śpiewać ― święto łączy zarówno muzyków zawodowych, jak też amatorów. Przez cały dzień na ulicach litewskich miast słychać było muzykę klasyczną, rock, jazz, muzykę awangardową, folklorystyczną, pop i wiele innych utworów, które trudno zaliczyć do jakiegoś konkretnego stylu. Dla wilnian występowały zespoły nie tylko z Litwy, ale też z wielu innych krajów: Polski, Białorusi, Ukrainy, Włoch i in.
„Nieistotne, czy ktoś jest zawodowym muzykiem, czy amatorem, czy gra z nut, czy umie zagrać tylko kilka akordów, czy ma duży repertuar, czy tylko jedną piosenkę. Najważniejsza jest dobra wola i pragnienie stworzenia świątecznej atmosfery” ― mówi o tradycyjnym już festiwalu jego pomysłodawca Andrius Mamontovas.
„Dzień Muzyki Ulicznej” w Wilnie został w tym roku tak zorganizowany, że miłośnicy różnych rodzajów muzyki mieli własne strefy. Na ulicy Zamkowej i Niemieckiej brzmiały instrumenty akustyczne. Plac Ratuszowy stał się miejscem imprez towarzyszących, akcji, happeningów itp. Tymczasem ulica Wileńska była strefą „głośnej” muzyki ― okupowały ją zespoły muzyczne i pojedynczy wykonawczy grający na instrumentach ze wzmacniaczami. Z kolei na alei Giedymina można było posłuchać didżejów.
W 2007 roku, podczas pierwszego i bezprecedensowego wtedy święta, na ulice stolicy wyszło wówczas około 600 wykonawców. Z biegiem lat święto po prostu „zaraziło” wiele innych miast, nie tylko na Litwie, ale też za granicą, dokąd dotarły wieści o tej ciekawej wileńskiej inicjatywie. W tym roku festiwal „Dzień Muzyki Ulicznej” po raz trzeci odbył się też w Gruzji, w Tbilisi i w Danii, w Kopenhadze, a po raz pierwszy na Ukrainie, w Kijowie. M. in. w tym roku, w związku z sytuacją polityczną, festiwal miał też odpowiednie motto: „Start music, end war”, czyli „Gdzie się zaczyna muzyka, kończy się wojna”.
Należy zaznaczyć, że na występ do Kijowa wyjechało kilka znanych litewskich zespołów i wykonawców: „Biplan”, „Colours of Bubbles”, „Dee & Kamy” oraz Jurgis Didžiulis. Tymczasem z rewizytą do Wilna przybył zespół „Olenky” i piosenkarka Olya Dibrova, które również zaprezentowały swoje występy na stołecznych ulicach.