Tę parafrazę słynnego przeboju sprzed wielu lat „Goodbye My Love Goodbye” w wykonaniu słynnego Greka Demisa Roussosa, dziś mogliby śpiewać litewscy artyści na pożegnanie lita. 15 stycznia, jest ostatnim dniem, kiedy litewska narodowa waluta jest w obiegu.
Od jutra litewską narodową walutą staje się euro. Ale przebój Roussosa nie jest jedyną paralelą łączącą dziś Litwę z Grecją. Bo gdy nasz kraj staje się nowym członkiem europejskiej unii walutowej, objęta kryzysem Grecja coraz poważniej zastanawia się nad opuszczeniu strefy euro, by już z przywróconą narodową walutą ratować swój kraj przed zapaścią gospodarczą. Z takim ewentualnym postanowieniem godzi się też unijna potęga gospodarcza — Niemcy, które również są zdania, że z narodową drachmą Grecja lepiej sobie poradzi z kryzysem w gospodarce.
Tymczasem na Litwie planuje się w tych dniach szereg uroczystości z okazji przyjęcia euro. Wieczorem w środę w Pałacu Władców odbyło się uroczyste przyjęcie z udziałem zagranicznych gości, w tym z przewodniczącym Rady Europy, Donaldem Tuskiem.
W Wilnie, ale głównie na najwyższych szczeblach władzy, panuje przekonanie, że europejska waluta doda nam bezpieczeństwa i stabilności zarówno finansowej, jak i ekonomicznej. W podręcznikowej wykładni za tę stabilność odpowiadają większe przychody i zyski spółek, a w konsekwencji tego większe wpływy do budżetu państwa. I na pewno tak będzie, przynajmniej w okresie wprowadzenia euro. Bo jak wcześniej już pisaliśmy, przed wejściem europejskiej waluty 1 stycznia 2015 roku wzrosła konsumpcja. Część społeczeństwa uznała bowiem, że zrobienie zakupów na zapas jest najlepszym sposobem na pozbycie się ostatnich litów. Ten nastrój potęgował tzw. szał przedświątecznych zakupów, dlatego w końcu grudnia i na początku stycznia z półek sklepowych znikały produkty o długim terminie ważności oraz sprzęt RTV i AGD. Kolejna podręcznikowa zasada mówi, że jeśli podaż nie nadąża za popytem, to ceny idą w górę. I poszły.
Według podanych właśnie danych Departamentu Statystyki (DS), już w grudniu ceny wzrosły aż na 34 ze 100 produktów i usług objętych monitoringiem przez urząd statystyki na okres wprowadzenia euro. Drożały, choć czasem minimalnie, podstawowe artykuły spożywcze — chleb o 2 proc., makaron o 1 proc., mleko o 1,7 proc., sól aż o 5 proc.
Ceny pozostałych towarów i usług pozostały stabilne albo spadły. Spadły głównie z powodu obniżek cen paliwa. Te w grudniu w porównaniu do listopada ubiegłego roku spadły o 6,7 proc. na olej napędowy i o 6,4 proc. na benzynę.
Styczniową huśtawkę cen poznamy dopiero w lutym, ale w przekonaniu większości konsumentów nowe ceny w euro nie cieszą. Po ich przeliczeniu z litów, handlowcy i świadczący usługi „zaokrąglili” je bowiem głównie do większej wartości wszędzie tam gdzie można było.
— Za usługi swojego fryzjera zawsze płaciłem 15 litów. Dziś w euro zapłaciłem już ponad 15,5 litów, czyli równe 4,5 euro. Niby niewiele drożej, a jednak przykro. Tym bardziej, że nie jestem pewien, czy jak przyjdę za miesiąc, nie będę musiał zapłacić już okrągłe 5 euro — mówi „Kurierowi” Edward z rejonu wileńskiego.
Podobne „drobne przykrości” (według danych DS na poziomie 0,5 proc.) spotykają klientów kwiaciarni, piekarni, szewców i dentystów oraz oczywiście klientów centrów handlowych. Za obiad w kawiarni (restauracji) też płacimy drożej. Według urzędu statystycznego o 0,3 proc.
Po większych wydatkach w sklepach i punktach usługowych klienci wciąż mogą zrelaksować się na stacjach paliwowych, gdzie ceny nadal spadają. Nie ma to jednak żadnego związku z wprowadzeniem euro, lecz ze światową tendencją spadku cen ropy naftowej. A światowi eksperci mają dla wszystkich tankujących kolejną dobrą nowinę, bo uważają, że niskie ceny ropy — na poziomie około 50 dolarów amerykańskich — utrzymają się w ciągu całego 2015 roku. Jedno więc jest pewne, że po droższe zakupy w euro będziemy jeździli taniej i niekoniecznie do najbliższego centrum handlowego. Bo, jak zbadała Litewska Telewizja Publiczna, rośnie liczba wyjeżdżających po zakupy do Polski. Zachęca do tego nie tylko taniejące paliwo i tradycyjnie niższa cena w polskich supermarketach, ale też słabnący w stosunku do euro kurs złotego, wobec czego zakupy w Polsce dla litewskich konsumentów stają się jeszcze tańsze.
Według oceny polskiego Urzędu Statystycznego, przekraczający polsko-litewską granicę zostawiają w Polsce 5 proc. wszystkich wydatków przyjezdnych z zagranicy. Według obliczeń niektórych litewskich organizacji branżowych, ta suma może wynosić około 1 mld litów, czyli około 300 mln w naszej nowej walucie.
Tymczasem z Polski na Litwę pożegnać Lita i powitać Euro przyjechał Donald Tusk. Wczoraj wieczorem wziął on udział w uroczystym przyjęciu, które litewskie władze organizują na powitanie Euro. Dla niektórych będzie to jednak przede wszystkim wieczór pożegnalny z Litem.