Rozpoczynała w „Pierwiosnkach” i „Melodii”, brała udział w republikańskim konkursie „Dainų dainelė” (m. in. była jego laureatką). Śpiewała na polonijnych spotkaniach w Koszalinie i Mrągowie, brała udział w konkursach, m. in. twórczości Stanisława Moniuszki. Występowała jako solistka z Chórem Pokoju.
Jako studentka Litewskiej Akademii Teatru i Muzyki na republikańskim konkursie młodych wykonawców im. Zenonasa Paulauskasa zdobyła pierwsze miejsce.
Młoda wilnianka, mająca na swym koncie występy w kraju i za granicą z wieloma wybitnymi litewskimi dyrygentami.
Między innymi jako studentka wystąpiła również jako solistka „Kapeli Wileńskiej” śpiewając szlagiery. Ten koncert z Domu Kultury Polskiej w Wilnie transmitowała Telewizja Polonia.
Ale jej domena — to opera. Ta powyższa notatka odnosi się do młodej Polki z Wilna, która obecnie odnosi sukcesy artystyczne za granicą.
Gabriela Vasiliauskaitė — utalentowana śpiewaczka operowa. Mieszka i pracuje w Niemczech. Do Wilna przyjeżdża — bo są tu najbliżsi. I oczywiście, kiedy przyjeżdża – śpiewa.
Poniżej podajemy rozmowę z „posiadaczką” tak lirycznego mezzosopranu.
Ile to już lat Gabrielo, jak pożegnałaś Wilno?
Od trzech lat jestem w Hamburgu. Przyjechałam tu na studia magisterskie i zostałam.
Dzisiaj pracujesz…?
…w Kammer Oper Hamburg. Także byłam zaangażowana w Opernloft Hamburg do roli Carmen w operze „Carmen” Georga Bizet i do roli Alciny w operze A. Vivaldiego „Orlando furioso”. W Kammer Oper Hamburg śpiewam w „Zaczarowanym flecie” Mozarta i obecnie szykujemy premierę „Traviaty” Verdiego, w której będę wykonywała partię Flory.
Opera — to było to, o czym marzyłaś od dzieciństwa?
Bynajmniej. Bo w dzieciństwie trudno mi byłoby uwierzyć, że tak wesoła i miła rzecz jak śpiewanie może być pracą. Sądziłam, że śpiew będzie zawsze moim hobby po „prawdziwej” pracy, na której będę ciężko pracowała, jak to robią wszyscy. Bo co tam śpiew – to rozrywka sądziłam – wówczas. A tymczasem los tak sprawił, że sama się przekonałam, że śpiew jest nie tylko radością, ale bardzo ciężką pracą.
Jakże mi pasuje przysłowie: „Mądry Polak po szkodzie” (chociaż sądzę, że myśl tę można rozszerzyć do każdego człowieka, nie tylko Polaka), bo nie ma to jak samemu się przekonać.
A co dotyczy zmiany mojej decyzji i prawdziwej chęci bycia na scenie, to zjawiła się ona po moich zdrowotnych komplikacjach związanych z głosem.
Przez pewien czas nie mogłam (nie pozwalano mi) śpiewać. Dlatego czasami myślę, że dobrze jest, że tak się stało, że była ta choroba, bo teraz znam cenę i wartość tego, co posiadam.
Kiedyś w jednym z wywiadów powiedziałaś, że śpiewać nauczyłaś się chyba najpierw niż mówić. Jednak był okres, po szkole, że się wahałaś, co wybrać — historię czy śpiew?
Tak, to prawda. Miałam takie chwile, wahałam się czy mam iść w tym kierunku tzn. Wokalu. A właściwie moja decyzja była podjęta pod wpływem osób, które nie zadawały sobie takiego pytania: co Gabriela będzie studiować.
Dla nich było oczywiste, że wybiorę studia wokalne. A ja pomyślałam, dlaczego nie spróbować, skoro inni sądzą, że mogę to robić. Przecież nic nie stracę.
Ale życie mi pokazało, że stracić mogłam bardzo dużo – głos. Dlatego taka jestem szczęśliwa, że spróbowałam i nie zawiodłam ludzi, a sama odzyskałam wiarę w siebie, w swoje siły i głos.
Czy nie żałujesz właśnie tej swojej decyzji, tym bardziej że na Litwie wszyscy ludzie sztuki zarabiają przecież nie za dużo.
Swojej decyzji nie tylko, że nie żałuję, ale uważam, że wszystko, co się z nami dzieje, tak musi być. A po co i dlaczego, to może dowiemy się tylko pod koniec życia.
Co dotyczy zarobków.
Pieniądze mogą być większe, mogą być mniejsze, chodzi przecież nie o ich ilość, ale o umiejętność ich… wydawania — nie mam problemów w tej dziedzinie. Bo wydam je, tak żeby mieć maksymalną satysfakcję. Chodzi mi nie o tę satysfakcję, która mija z zakończeniem ich wydawania, ale taką, która zostaje do końca życia i owocuje o wiele dłużej i więcej niż to, co dotykalne oraz namacalne.
Często rzucasz wszytko i nie dosypiasz nocy w autobusie, by zdążyć na koncert, który ma się odbyć w Twoim rodzinnym mieście, tak jak to było np. w Pałacu Władców.
To prawda, że koncerty w rodzinnym mieście mają dla mnie ogromne znaczenie. Zawsze chętnie poświęcam czas i siły, żeby móc wystąpić w Wilnie.
Uważam to za swój obowiązek wobec miasta rodzinnego, wobec ludzi, którzy na mnie tam czekają. Zresztą te koncerty są dla mnie źródłem energii do dalszego działania. Tu przecież są moje korzenie. Tu jest mój fundament. Zawsze składam hołd dziękczynienia dla Matki Bożej Ostrobramskiej, że znowu mogę być w domu, że śpiewam, że mam obok ukochane osoby.
Jednym z ostatnich Twoich występów w Wilnie był koncert jubileuszowy poświęcony 50-leciu Szkoły Muzycznej w Nowej Wilejce, którą ukończyłaś. Od tego czasu sama odniosłaś szereg międzynarodowych sukcesów w swojej karierze artystycznej.
Dziękuję serdecznie mojej Szkole Muzycznej w Nowej Wilejce, która zaprosiła mnie właśnie na te ostatnie moje występy w Wilnie — w tym w Ratuszu i Pałacu Władców.
Co dotyczy sukcesów, to chyba trzeba zacząć od studiów magisterskich w Akademii Muzyki i Teatru w Hamburgu, które miałam w latach 2011-2013. W tym to okresie przyznane mi zostało stypendium KAAD (Katholische Akademische Auslander Dienst).
Rok 2013 był pomyślny dla mnie też z tej racji, gdyż otrzymałam nagrodę młodego wykonawcy od Banku Berenberg.
Ostatnio intensywnie pracuję. To Opernloft Hamburg, Hamburger Kammer Oper, Kiel Theater, Oldenburgische staatstheater. W operach „Eugeniusz Oniegin” Piotra Czajkowskiego, „Makbet” Verdiego, „Carmen” Bizet, „Orlando furioso” Verdiego, „Opowieści Hoffmanna” Offenbacha, „Zaczarowany flet” Mozarta. Zbliża się premiera „Traviaty” Verdiego. Czyli, praca, praca, praca. Ale zawsze ulubiona praca.
Kiedy i gdzie w najbliższym czasie wilnianie będą mogli usłyszeć Twój głos?
W najbliższym czasie są owszem plany na kilka koncertów w Wilnie, ale nie ustalone zostały jeszcze szczegóły, więc dokładna informacja będzie dostępna później.
No i najważniejsze: czy Wilno doczeka się powrotu na stałe utalentowanej wilnianki?
Gdybym mogła zamieszkać na stałe w Wilnie i wykonywać swoją pracę, to byłoby moją największą radością. Dlatego, niestety, nie mogę powiedzieć, jak będzie w przyszłości. Sądzę jednak, że na moją decyzję większy wpływ będzie miała miłość, ale nie kariera. Bo wszędzie można znaleźć pracę, nawet jeżeli to trochę dłużej potrwa. Trzeba jednak wiedzieć: dlaczego człowiek się stara i wtedy przyjemnie jest dążyć do celu.
Niezależnie od tego, gdzie jestem i co robię, to wszystko są tylko „instrumenty”, które mogą być pomocne do osiągnięcia prawdziwego celu mego życia: mieć czyste sumienie, być dobrym człowiekiem i swoją pracą sprawiać radość ludziom i sobie.