Czwartkowy jesienny poranek, gmach litewskiej telewizji publicznej LRT. Młoda uśmiechnięta brunetka śpieszy na filmowanie, trzymając w ręku kilka kartek papieru z wydrukiem.
— Otrzymałam cały scenariusz dopiero wczoraj. Mam nadzieję, że wszystko dobrze zapamiętałam — mówi nam Katarzyna Zvonkuvienė (z d. Niemyćko), znana piosenkarka oraz prowadząca nowego programu telewizyjnego „Misja: Wileńszczyzna” („Misija: Vilnija”) w telewizji LRT.
Półgodzinny program, mający przybliżyć mieszkańcom Litwy życie na Wileńszczyźnie, analizować problemy, z którymi borykają się mieszkańcy regionu oraz obalić stereotypy na temat mniejszości narodowych, wystartował na początku września. W programie odbywają się rozmowy na aktualne tematy, pokazywane są reportaże z Wileńszczyzny, w których sami mieszkańcy mówią o swoich problemach czy też powodach do radości.
— Pierwsze odcinki były filmowane wyłącznie w tych miejscach, o których mówiono w programie. Jednak teraz stanę przed kamerą w tzw. zielonym tle, bo pogoda już po prostu nie pozwala po kilka godzin spędzać na zewnątrz — tłumaczy świeżo upieczona prowadząca podczas mierzenia kreacji, którą dla programu dobrała dla niej stylistka.
Podczas gdy Katarzyna zabiera się do pracy, Mindaugas Aušra, producent wykonawczy programu „Misja: Wileńszczyzna”, tłumaczy nam, że niektóre tematy programu biorą się z informacji w mediach o poszczególnych regionach, o tym, co tam w danej chwili jest aktualne. Inne pomysły pojawiają się wzorując na większe miasta — na przykład temat renowacji budynków.
— Warto pokazać, jak on wygląda na peryferii, gdzie domów wielomieszkaniowych nie jest wiele, ale można na przykład odnawiać dachy domów prywatnych. Często ludzie o takich rzeczach po prostu nie wiedzą. Trzecim aspektem naszego programu jest życie w obszarze przygranicznym, o czym tak na co dzień rzadko się zastanawiamy. Są na przykład wsie, które po prostu zostały podzielone granicą i w których byli sąsiedzi teraz są obywatelami różnych państw. U kogoś granica przechodzi w ogóle przez podwórek. W taki sposób uliczna toaleta pewnego mieszkańca okazała się na terytorium Białorusi. Są też podzielone rodziny, które kontaktują się ze sobą „przez płot” — mówi Mindaugas Aušra.
Zaznacza, że twórcy programu mają do opowiedzenia wiele historii ― jedne są smutne, drugie kuriozalne, a trzecie dają nadzieję i pokazują szczęście.
Wyjaśniając, dlaczego właśnie Katarzyna Zvonkuvienė została prowadzącą „Misji: Wileńszczyzna”, producent mówi, że w tej chwili po prostu nie wyobraża lepszej kandydatury.
— Po pierwsze, Katarzyna ma już doświadczenie pracy w telewizji. Jest to osoba popularna na Litwie, dobrze znana zarówno wśród samych Litwinów, jak też wśród przedstawicieli mniejszości narodowych. Katarzynę traktujemy jako swoisty most między dwiema stronami, które chcą się porozumieć. W dodatku sama ona pochodzi z małej wsi koło Miednik, więc lepiej niż ktokolwiek inny będzie umiała zrozumieć problemy ludzi Wileńszczyzny — mówi Mindaugas Aušra.
Nasz rozmówca zaznacza, że tematy poruszane w programie są poważne i trudne. Jak tłumaczy, dzięki Katarzynie udaje się zrobić reportaże bardziej jasne i pozytywne, bo piosenkarka tym pozytywem promieniuje.
Okazuje się jednak, że nie wszystko podczas tworzenia programu idzie gładko, gdyż sami mieszkańcy nie zawsze chętnie współpracują z grupą twórczą.
— Tak naprawdę pewien problem z tym jest… Ludzie dosyć trudno idą na kontakt i niezbyt chcą rozmawiać. Bywały takie sytuacje, że na przykład dziennikarz już umówił się z kimś na spotkanie, jednak w ostatniej chwili rozmówca zmienił zdanie i się nie zjawił — opowiada producent.
Przyczyny takiego zachowania są różne. Jak tłumaczy Mindaugas Aušra, niektórzy ludzie są nieśmiali, boją się jakoś „nieprawidłowo” zachować się przed kamerą. Jak mówi, niektóre osoby po prostu z niedowierzaniem traktują dziennikarzy. Obawiają się, że opowiedziane przez nich fakty będą w jakiś sposób przekręcane. Rozmówca podkreśla jednak, że dotyczy to nie tylko mieszkańców Wileńszczyzny — w ogóle ludzie we wsiach są bardziej zamknięci niż mieszkańcy większych miast.
— Ludzie najpierw, gdy jeszcze tylko zaczęliśmy robić program, obawiali się, że będziemy zajmowali się politykierstwem i jakąś prowokacją. Ale teraz, po prawie dwóch miesiącach, już widzą, że nic podobnego nie robimy, więc na kontakt też idą łatwiej. Nasz program jest o socjalnych i ekonomicznych problemach ludzi, o ich codzienności i spojrzeniu na świat z ich punktu widzenia. Bohaterzy naszych reportaży mówią w swojej mowie ojczystej, jeżeli tego chcą. Nie nakładamy żadnego tłumaczenia, po prostu dajemy na dole napisy w języku litewskim. Nic ludziom nie narzucamy, chcemy, aby zostali sobą — mówi producent.
Katarzyna Zvonkuvienė tymczasem właśnie skończyła pierwszą część filmowania nowego odcinka programu. Gdy prosimy ją podzielić się wrażeniami na temat udziału w nowym projekcie, odpowiada z charakterystycznym dla niej entuzjazmem: „Byłam zarazem zdziwiona i bardzo się ucieszyłam, gdy otrzymałam propozycję prowadzenia programu o Wileńszczyźnie! To dla mnie było czymś zupełnie nowym. Tak naprawdę jestem osobą dosyć skromną, pomimo to, że jestem człowiekiem sceny i umiem sprawić wrażenie, że się nie krępuję przed kamerą. Jednak przyznam, że zawsze się trochę denerwuję. W dodatku jest to program naprawdę poważny, a nie rozrywkowy, więc jakiegoś scenicznego zachowania na wesoło tutaj być nie może. Nie jestem doświadczoną prowadzącą, wielu rzeczy jeszcze dopiero się uczę. Na szczęście, wystartowaliśmy całkiem nieźle. Po każdym programie robię sobie jakieś wnioski i uczę się na błędach”.
W pierwszym odcinku programu „Misja: Wileńszczyzna” zostały pokazane rodzinne strony Katarzyny. Udział w nim wzięła także mama piosenkarki.
― Czasem naprawdę bywam zbyt otwarta. Ale tak jest, bo nigdy się nie wstydziłam tego, kim jestem i skąd pochodzę. Nie mam czego ukrywać, szczycę się swoimi bliskimi ludźmi, przyjaciółmi, moją rodzinną wsią, polskością. Nie mam na celu jakiegoś demonstrowania swojego życia. Ale skoro robiliśmy program o moich rodzinnych stronach, to byłoby jakoś dziwnie, gdybym nie pokazała tego, co dla mnie jest tak ważne i bliskie — wyjaśnia Katarzyna.
Poprawiając makijaż podczas przerwy w filmowaniu świeżo upieczona prowadząca zaznacza, że jednym z największych problemów, jakie zauważyła, jest to, że ludzie na Wileńszczyźnie są zbyt zamknięci w sobie.
— Ludzie utracili zaufanie, boją się tych tematów, związanych z narodowością, boją się politykierstwa, ciągle spodziewają się, że ktoś chce ich oszukać. Zresztą sama to rozumiem, bo miałam w swoim życiu różne przykre doświadczenia i w ogóle żyjemy w dobie wojen informacyjnych, więc o takim bezwarunkowym zaufaniu do kogoś mowy być nie może — tłumaczy. I przyznaje, że sama także podeszła do tego projektu bardzo ostrożnie. Zaznacza też, że na początku, kiedy tylko wystartowała reklama o „Misji: Wileńszczyzna”, w społeczeństwie widziała więcej negatywnych reakcji.
— Ludziom wyglądało, że po raz kolejny ktoś nas zechce wyśmiać. Zanim sama zgodziłam się do udziału w projekcie, musiałam wiele razy spotkać się z ekipą producentów, aby mi wytłumaczyli wszystkie jego szczegóły. Chyba nawet zdążyłam dla nich się znudzić z powodu takiego pedantyzmu! — żartuje rozmówczyni. — Nigdy bym się nie zgodziła na program, którego celem byłoby pokazanie polskości w jakimś niefortunnym świetle — dodaje już z powagą.
Katarzyna jest pewna, że nowy program daje świetną okazję, aby przybliżyć do siebie mieszkających na Litwie ludzi różnych narodowości i lepiej się porozumieć. Na dalsze rozważania czasu już nie ma — tradycyjnie uśmiechnięta kobieta śpieszy na filmowanie kolejnego odcinku programu „Misja: Wileńszczyzna”, który będzie można obejrzeć już w niedzielę, 1 listopada, o godz. 15.30 w telewizji LRT.