Wczoraj, 2 grudnia, na Litwę przybył prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. Podczas swojej wizyty spotkał się z władzami naszego kraju. Ma także wziąć udział w I Litewsko-Ukraińskim Forum Gospodarczym, które rozpoczyna się dzisiaj, 3 grudnia.
Podczas spotkania z prezydent Dalią Grybauskaitė Petro Poroszenko omówił sytuację bezpieczeństwa na Ukrainie, realizację porozumień z Mińska oraz stosunki Ukrainy z Unią Europejską.
Tymczasem mieszkańcy Ukrainy, którzy niedawno obchodzili drugą rocznicę wydarzeń na Majdanie, czują się zawiedzeni działaniami ― a raczej bezczynnością ― obecnych władz.
Jak zaznaczyła w rozmowie z „Kurierem” Dorota Jaworska, redaktor naczelna polskojęzycznego kwartalnika „Krynica” w Kijowie, echa jesiennych wydarzeń 2013 roku w kraju przycichły. Wtedy to w stolicy Ukrainy wybuchły protesty jako odpowiedź na odmowę rządzących w sprawie zbliżenia z UE. Wydarzenia jednak przerodziły się w krwawe walki uliczne i doprowadziły do usunięcia ówczesnych władz.
― Niedawno minęła druga rocznica rewolucji godności. Była to okazja, aby ludzie wyszli na ulice i przypomnieli o tym, co się działo na Majdanie przed kilku laty. Dzisiaj echa tych wydarzeń przycichły, a mieszkańcy mają pretensje do tych, którzy znaleźli się u władzy. Ludzie są zawiedzeni, że zupełnie nic nie zrobiono, aby wyjaśnić, kto jest winny tej tragedii, w której zginęło tylu obywateli ― powiedziała Dorota Jaworska.
Jak zaznaczyła, już wkrótce, 11 grudnia, ukraiński rząd przedstawi relację ze swojej działalności w ciągu roku. Naród jednak już teraz ocenia tę relację sceptycznie.
― Umacnia się poczucie, że obywatele zostali sam na sam ze swoimi problemami. We władzy bowiem są osoby, podejrzane o korupcję oraz o udział w krwawych wydarzeniach na Majdanie. Trudno więc mówić o jakimś większym zaufaniu do tych, od których zależy dobrobyt państwa ― mówiła redaktor polskojęzycznego kwartalnika.
Zaznacza też, że rozczarowani mieszkańcy coraz częściej zadają się pytaniem, czy w ogóle jest sens walczyć o ziemie wschodniej Ukrainy i znajdujących się tam obywateli.
― Po aneksji Krymu i wydarzeniach na Donbasie ludzie spodziewali się, że powstanie jakiś ruch partyzancki. Jednak nic podobnego się nie stało. Ludzie pytają więc, czy należy w ogóle walczyć o obywateli, którzy się poddali w tej sytuacji? ― oburza się Jaworska.
Podobną opinię wyraził 37-letni Walentin K. (nazwisko znane redakcji), były kierowca, a obecnie bezrobotny mieszkaniec Kijowa. Mężczyzna twierdzi, że przed dwoma laty ludzie wychodzili na ulice, aby pozbyć się korupcji, która od lat zanurzała kraj w biedzie i zabierała nadzieję na lepsze jutro. Jednak nawet po rewolucji, jak podkreśla, sprawy nadal nie idą do przodu, a życie wygląda jeszcze mniej stabilnie niż przed rozpoczęciem protestów.
― Obiecano nam, że sytuacja się poprawi jeżeli zintegrujemy się z Unią Europejską, bo tam to już jest porządek. A co teraz? Pracy nie ma, ceny skoczyły w górę, a nastroje są coraz bardziej depresyjne. Jednych oligarchów u władzy zamienili drudzy, a ta Europa, do której tak dążyliśmy, teraz o nas zapomniała. Ludzie biednieją, podczas gdy nam tłumaczą, że wszystko idzie w lepszą stronę ― ubolewa Walentin.
Dodał jednak, że mimo ciągle rosnącego niezadowolenia, wątpi, że w kraju dojdzie do kolejnego Majdanu.
― Ludzie są zmęczeni wojną na wschodzie kraju. Różne grupy regularnie wychodzą na protesty z powodu poszczególnych spraw socjalnych, na przykład niewypłacania wynagrodzeń, jakichś świadczeń czy braku leków. Jednak to tylko tyle. Na jakieś większe akcje nas teraz nie stać… ― mówił rozgoryczony Walentin.
Dorota Jaworska dodaje, że jednym z faktów, które są najbardziej bolesne dla mieszkańców, jest to, że kraje zachodnie straciły zainteresowanie wydarzeniami na Ukrainie.
― Najbardziej boli zapomnienie. Media na Zachodzie w zasadzie już omijają temat Ukrainy. Przestał to być temat aktualny. Wszyscy teraz mówią o tragedii w Paryżu. To, do czego tam doszło, naprawdę jest straszne. Jednak w tym samym czasie zapomina się, że u nas zginęły nie setki, a już tysiące ludzi. Tutaj nadal trwa wojna, ludzie giną. Nasi żołnierze skarżą się, że chociaż codziennie są ostrzeliwani, mają prawo używać broni dopiero wtedy, gdy wróg podchodzi zupełnie blisko. Gdzie więc jest sprawiedliwość? ― retorycznie pyta Jaworska dodając, że ludzie Ukrainy liczą na to, że Zachód znowu przypomni o ich problemach.