Przez długie lata był najpopularniejszym publicystą Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. O palmę pierwszeństwa mogła z nim konkurować jedynie Jadwiga Mieczkowska.
Obdarzony niskim, stentorowym głosem rasowego radiowca, błyskotliwy i zdecydowany w sądach, przyciągał do radioodbiorników rzesze słuchaczy.
Jego szef Jan Nowak-Jeziorański pisał po latach: „Trościanko był urodzonym polemistą, odznaczał się ciętym dowcipem i świetnym piórem. Potrafił jednym trafnym słowem bezlitośnie ośmieszyć i zniszczyć przeciwnika”. Był synem znanego wileńskiego krawca. Uczył się w I Państwowym Gimnazjum Męskim im. Króla Zygmunta Augusta na Małej Pohulance.
Już na emigracji, pod koniec życia wspominał: „Jak przystało na patrona, było to gimnazjum humanistyczne. Organizowało się jeszcze w końcowych latach pierwszej wojny(…). Do szkoły tej zdążył się zapisać mój brat Kazimierz, którego śmieć zabrała w Samoobronie Wileńskiej 1920 roku. Przypomniano mi o tym, gdy przyjęto i mnie do tego gimnazjum w roku 1922(…). Właśnie wtedy kończyli to gimnazjum znani dobrze Polsce tacy jego wychowankowie jak Antoni Gołubiew, Stanisław Stomma, Antoni Bohdziewicz, a potem poeta Aleksander Rymkiewicz, kompozytor Witold Rudziński i inni(…). Jak na jedną szkołę w mieście wojewódzkim, nie w stolicy, był to plon obfity, własne świadectwo tej szkoły”.
Dopowiedzieć należy, że uczniami tego świetnego gimnazjum byli także: pisarz Tadeusz Konwicki, laureat Nagrody Nobla z dziedziny medycyny Andrzej (Andrew) Schally, długoletni prezes warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej Andrzej Święcicki, znany orientalista-turkolog Ananiasz Zajączkowski.
Absolwentem tej szkoły był również inny noblista, rówieśnik Trościanki Czesław Miłosz. Drogi życiowe Wiktora Trościanki i Czesława Miłosza krzyżowały się zresztą kilkakrotnie. Najpierw w Gimnazjum Zygmunta Augusta, później na Wydziale Prawa USB, następnie w rozgłośni wileńskiej Polskiego Radia, na koniec w rozgłośni warszawskiej Polskiego Radia.
Wiktor Trościanko od wczesnej młodości był mocno zaangażowanym działaczem narodowym, podczas studiów na USB jednym z wileńskich liderów Młodzieży Wszechpolskiej. Jak można się łatwo domyślić nie darzył Miłosza sympatią, gdyż drażnił go kosmopolityzm i wyraźny koniunkturalizm polityczny sławnego poety.
W artykule opublikowanym na łamach londyńskiej „Myśli Polskiej” w roku 1981 Trościanko napisał: „Z dawniejszym przedwojennych rozmów wiedziałem, że mu się szkoła ta (Gimnazjum Zygmunta Augusta – K.J.S.) nie podobała. Chyba najmniej ksiądz prefekt Leopold Chomski, surowy, wymagający »integrysta«. Właśnie niedawno zmarł w Wilnie, jako jeden z ostatnich przedwojennych polskich duszpasterzy, twardy starzec(…). Na szczęście nie wiedział, że został przez jednego z tych chłopców (Czesława Miłosza – K.J.S.), za których do końca swego życia modlił się w zniewolonym Wilnie, brzydko wyszydzony”.
W czasie II wojny światowej Trościanko przebywał w Wilnie oraz na Litwie Kowieńskiej, a od końca roku 1941 w Warszawie, gdzie czynnie angażował się w działalność konspiracyjną. Walczył w Powstaniu Warszawskim. Po upadku powstania więziony był w obozach jenieckich na terenie Niemiec, a po zakończeniu wojny został oficerem Pierwszej Dywizji Pancernej generała Stanisława Maczka. Miał też krótki epizod pracy w amerykańskim Radiu Luxemburg, później zaś został kierownikiem referatu radiowego Drugiego Korpusu armii generała Andersa we Włoszech. W Radiu Wolna Europa pracował od początku działalności radiostacji, tj. od roku 1952, aż do przejścia na emeryturę w roku 1976. W ostatnich latach pracy w Monachium popadł w konflikt z dyrektorem Janem Nowakiem-Jeziorańskim na tle stosunku Rozgłośni do emigrantów marcowych 1968 roku, którzy jeszcze do niedana byli członkami PZPR, a w latach stalinizmu wprowadzali w Polsce ustrój bolszewicki. Jako zdecydowany narodowiec i niepodległościowiec Trościanko nie potrafił pogodzić się z przychylnym wobec tych osób kursem Nowaka-Jeziorańskiego. Wiktor Trościanko był także poetą i prozaikiem. W latach 1970-1976 wydał w Londynie na poły autobiograficzną trylogię, na którą składały się powieści: „Wiek męski”, „Wiek klęski” oraz „Nareszcie lata pokoju”. Akcja trylogii rozgrywa się w okresie od połowy lat 30. do pierwszych miesięcy po zakończeniu II wojny światowej. Znaczna jej część toczy się w Wilnie, gdzie mieszkał główny bohater powieści Michał Oszurko, alter ego autora. Na kartach zarówno „Wieku męskiego”, jak i „Wieku klęski” Wilno opisywane jest ze szczególnym sentymentem oraz dojmującą nostalgią osoby, której nie było dane ujrzeć więcej miasta swojego dzieciństwa i młodości.
W „Wieku męskim” zawarty jest poetycki opis wiosennego Wilna widzianego oczami głównego bohatera: „Nigdy w życiu nie był jeszcze w innym mieście wiosną. Nie mógł wiedzieć, że nie ma pod niebem jednego miasta tylu i tak dobranych barw zieleni. Na dalekim horyzoncie, gdy patrzyło się z Góry Zamkowej, ciągnęła się czarna linia Ponar, Kalwarii, Werek, Pospieszki, traktu lidzkiego; na linii bliższej: Rossy, Belmontu, Antokola, Karolinek; wyrastały ponad dachy domów, ścigały się z dzwonnicami kościołów bukiety kasztanów, klonów, topoli dookoła świątyń, klasztorów i cmentarzy; na linii najbliższej śródmieściu – ogrody bzów – zwykłych, pojedynczych i pełnych, w których najlepiej było szukać szczęścia. Rzeka płynęła szerokim błękitem, niosąc na sobie sosnowe tratwy, zwane tutaj płytami”.
W powieści tej znaleźć można także, być może nieco wyidealizowany, opis stosunków religijno-narodowych w przedwojennym Wilnie: „Na ulicy Niemieckiej był dom pod numerem piątym, należący do Gminy Ewangelicko-Augsburskiej. Protestantów luteranów nie było w Wilnie zbyt dużo. A ci, co byli, nie różnili się niczym od innych, od swych katolickich współrodaków.
Religia nie dzieliła w Wilnie nikogo. Tatarzy muzułmańscy mieli swe piękności, za którymi szalała młodzież studencka, sportowa i oficerowie. Panienki o egzotycznych oczach i śniadych cerach, chłopcy wysportowani…
Kalwini ze swą tradycją od Radziwiłłów siedzieli tu od wieków jako gospodarze tacy sami jak katolicy. Na prawosławnych w pierwszych latach po wojnie światowej patrzono krzywiej, choćby dlatego, że Rosjanie wszystkie najwyższe punkty miasta ozdobili swymi cebulastymi cerkwiami. Ale i do nich przywykli. I jeszcze na prawosławne Wielkanoce odzywali się: »Christos woskres«.
Żydzi – no tak. Był ten problem. Ale bynajmniej nie religijny. Nikt synagogom nie ubliżył głupim żartem czy biciem szyb. Przed żydowskimi pogrzebami, z lamentującymi płaczkami, zdejmowano nakrycia głowy. Problem żydowski Wilna to tragiczna stawka Żydów na każdą kartę – byle niepolską. Ale i to się uspokajało”.
W „Wieku klęski” natomiast autor włożył w usta Michała Oszurki ciekawą analizę duchowości miasta nad Wilią, wyłożoną słuchaczom przez bohatera powieści podczas spotkania towarzysko-konspiracyjnego w Warszawie: „Proszę państwa, gdybym to, co chcę powiedzieć, gdzieś opisywał, publikował, drukował, byłbym moje słowa opatrzył tytułem »Miasto pod trzema krzyżami«. Wilno nazywano już »Miastem pod chmurami«. Było to określenie piękne, ale poetyckie. Nazywano »miłym miastem«. Nazwa ta stała się politycznym szyldem. W czasie wojny Wilno stało się miastem trzech krzyży. Nie tylko dlatego, że z góry patronują nad Wileńką i Wilią. Dlatego, że musiało odbywać potrójną drogę krzyżową: sowiecką, litewską i niemiecką”.
Jako narodowiec Trościanko był bardzo krytyczny wobec poczynań wileńskich „krajowców”. W dalszym ciągu wystąpienia Michał Oszurko referował: „W tym okresie ujawnili się i ze swymi nadziejami wystąpili »tutejsi« spod znaku Wielkiego Xięstwa. Robili, co mogli, żeby odwrócić się od »zbankrutowanej Polski«. Otrzymali licencję litewską na wydawanie codziennego pisma, w którym na oczach gawiedzi rozpoczęto natychmiast porachunki z »polską mocarstwowością«, »nacjonalizmem«(…). Tymczasem zamykano polskie instytucje kulturalne, rozpędzano uniwersytet, obrywano na ulicach guziki z orzełkami, bito w kościołach za śpiewanie »Boże coś Polskę«”. W swoich powieściach Trościanko barwnie opisuje stosunki polsko-litewskie na terenie Litwy Kowieńskiej w latach 1939-1940. Główny bohater wraz z żoną przebywał tam, nosząc się z zamiarem, by poprzez konsulat brytyjski w Kownie dostać się do armii polskiej na Zachodzie. Żona Oszurki miała na Kowieńszczyźnie dalszych krewnych.
„Wreszcie mała stacyjka – Jonava. Wysiedli, wyjrzeli przez drzwi na placyk przed budynkiem(…). Z nudy zagadali starego kolejarza po polsku. Milczał. Michał ręką pokazał na dymy. Co tam? Wreszcie stary obejrzał naokoło i odpowiedział po polsku:
– To majątek… znaczy się resztka… hrabiów Kossakowskich. – A teraz kto tam mieszka? — Ponas grofas Kassakauskas – dokończył stary, bo już ktoś się zbliżał”.
Polscy „bieżency” mieli obowiązek niezwłocznego meldowania się na najbliższym tymczasowego miejsca zamieszkania posterunku policji.
„Zaczęło się przemówienie w języku litewskim, które Marylka z czarującym uśmiechem pokwitowała – zapewne w połowie zdania:
— Aż nie suprantu lietuviszku.
Zapanowała cisza. Znów jakieś wykrzykniki, nieudolna próba wszczęcia rozmowy po rosyjsku, na co Oszurkowie odpowiedzieli po francusku:
— Helas, monsieur, nous ne comprenons pas la russe…
Wobec czego w atmosferze największej złości padło wreszcie zdanie: — Tak mówcie pa polsku. A jak kleb litewski jecia pa litewsku trzeba mówić. Tu nie wasza Polska – lenku mocarstvas!”.
W „Wieku klęski” Trościanko opisał rozmowę głównego bohatera z przybyszem z Wilna, który zdążył przyjechać do Warszawy przed wybuchem powstania, ale już po zakończeniu operacji „Ostra Brama”:
„Jak Wilno? Czy dużo zniszczeń?
— Sporo. Wielka, część Zamkowej, kawałki starego getta, część Zawalnej. Każdy z nas żył wtedy euforią. Biało-czerwone flagi na domach, roześmiane twarze, ludzie rzucający się sobie w objęcia. Na maszcie Zamku biel z czerwienią. Złudzenie wolności, niepodległość… kwitnące drzewa lipowe… To jednak trzeba było przeżyć”.
Po przejściu na emeryturę Wiktor Trościanko osiedlił się w Hiszpanii. Odsunięty na margines głównego nurtu życia emigracyjnego, nieco już zapomniany, zmarł w roku 1983.
Pozostawił jednak po sobie żywe wspomnienia starych słuchaczy Radia Wolna Europa oraz nigdy już później nie wznawiane dzieła literackie. Pomimo wszystkiego mógłby powtórzyć za Horacym: „Non omnis moriar”.